Widziałem ten film na świeżo i miałem o nim dobre zdanie. Nic się nie zmieniło. Oto w Polsce ktoś postanowił zrobić sensacyjny obraz okraszony sporą ilością walk karate, zatrudniając 10 mistrzów z czarnym pasem. I co? Wyszło wcale nieźle. Nie ma zbyt wiele scen w zwolnionym temple, bijatyki nieźle się ogląda. Nasi mistrzowie nie wygrali w walkach face to face, ale tego wymagał scenariusz. Można dostrzec niezbyt oscarowe kreacje, dialogi, ale po co? To miał być obraz "przecierający szlaki" w gatunku. Jak do tej pory nie ma następnych. A na koniec : czy jest ktoś, kogo nie zachwyciła "wojowniczka" z bojową miną stająca naprzeciw Montenegro?