Film praktycznie rewelacyjny, ale nie bardzo podobała mi się Reese. Zagrała co najwyżej dobrze, ale nigdy za tą rolę nie dałbym Oskara.
Za ten film w pierwszej kolejności Oscara przyznałabym Phoenixowi. Był boski, tak przekonywujący, że było mi tak autentycznie żal Casha, że ojej. Ale Reese nie była przecież zła w tym filmie, choć faktycznie nie wiem czy to była rola na miarę Oscara.. Najwyraźniej tak.
Nie wiem - Phoenixa nie lubię, ale zagrał rzeczywiście nieźle, a Reese nie lubię jeszcze bardziej - zagrała nienajgorzej, ale nie dałbym jej Oskara.
I na pewno nie uważam, że komisja jest nieomylna, bo Oskary to dla mnie często-gęsto KPINA ;)
No bo niestety w Oscarach chodzi teraz głównie o to żeby pokazać się w ładnej sukience.. No bo z jakiej innej okazji na galę zapraszana jest np. taka Miley Cyrus??
Dla mnie ważniejsze i na pewno bardziej wiarogodne są inne nagrody typu Złota Palma czy Złoty Lew. To tyle w tej kwestii, bo z nominacjami do Oskarów i samymi Oskarami często się nie zgadzam. Na przykład w tym roku brak Wrestlera (jako filmu), czy choćby piosenki Springsteena... dużo by pisać dlatego nie drążmy tematu.
Co do aktorstwa "Spaceru po linie" - jeszcze raz:
Dobre (zwłaszcza Phoenix), ale chyba nie na Oskara. Tyle. Ktoś może mieć włąsne zdanie. Sam film naprawdę dobry.
Dzięki niemu poznałem Casha i jego muzykę.
Dla mnie z kolei po rozdaniu Oscarów i obejrzeniu prawie wszystkich ról aktorskich nominowanych w tym roku nie do zrozumienia jest dlaczego Kate Winslet nie dostała Oscara za Drogę do szczęścia tylko za Lektora(obie role wybitne, jednakże w Drodze zagrała po prostu genialnie), wprawdzie cenię Penelope Cruz ale po obejrzeniu filmu Watpliwość większe wrażenie zrobiła na mnie Amy Adams a co do ról męskich to pomimo tego że Sean Penn jest wybitnym aktorem to mam wrażenie że Akademii zabrakło odwagi żeby nagrodzić Mickey'a Rourk'a. Ponadto odnoszę wrażenie że werdykty Złotych Globów są bardziej trafne.