Spectre jeszcze nie widziałem, ale z tego co mi się obiło o uszy, jest to powrót Bonda w starym dobrym stylu. Ponoć najbliżej mu do tych filmów z Connerym.
Co mnie osobiście bardzo cieszy, gdyż jest to obok Brosnana mój ulubiony Bond. Casino Royale podobało mi się i to pomimo faktu że wole te starsze Bondy.
Byłem pewnym powiewem świeżości, a najbardziej zapadła mi w pamięć kreacja Mikkelsena , ktory był świetny jako Le Chiffre i walący się budynek w Wenecji.
Niestety Campbell zrezygnował z kręcenia kolejnego filmu, w rezultacie dostaliśmy najgorszego Bonda jakiego dane mi było obejrzeć. Mowa tu oczywiście o Quantum of Solace. Zamiast zrobić film który by ustanawiał nowe trendy, postanowiono podczepić się pod będącą wówczas na topie serie o Bournie. Zatrudniono nawet człowieka który w filmach z Mattem Dammonem odpowiadał za sceny akcji(pościgi samochodowe i walka wręcz). Dodajmy do tego słaby scenariusz, nudny i mało ciekawy czarny charakter oraz najgorszą(zaraz po Denis Richards) dziewczynę Bonda i mamy pełny obraz jak slaby był to film. Zresztą producenci filmu też nie są z QoS zadowoleni. Skyfall miał być filmem, który zatrze fatalne wrażenie po poprzedniej części. Wg mnie był to film lepszy niż QoS. Podobał mi się początek filmu w Turcji, czołówka z Addele (niestety teraz będzie ten cały Smith). Ucieszył mnie powrót Q i Monneypenny. Lepiej wypadły sceny akcji(bez tego fatalnego szybkiego montażu). Jawier Bardem kalo Roui silva był ciekawszym złoczyńcą niż Dominic Green. Zabrakło tylko dziewczyny prawdziwej dziewczyny Bonda(rola Bérénice Marlohe to przecież epizod). Zawiódł mnie natomiast ponownie scenariusz, a najbardziej fakt, że Bond znowu nie wykonał powierzonej mu misji. Nie uratował M i nie odzyskał skradzionych danych. W Casino Royale Bond nie ocalił Vesper od śmierci . Jednak to kładę na karb tego, że chciano zachować zgodność z powieścią Iana Fleminga. I masz 100% racje. Końcówka będącą miksem MaCGywera i Kevina sam w domu, tylko uwypukliła błędy jak posiadał scenariusz Skyfall.

Mendes powiadał, że to jego ostatni Bond. Liczmy więc na zaangażowanie jakiegoś kompetentnego reżysera.

Niech wybiorą nowego odtwórce Bonda, skoro Craig ponoć rezygnuje. A do jego debiutu jako agenta 007 zaangażują ponownie jako to było w przypadku Brosnana i Craiga Campbella. To jedyne rozsądne wyjście.

Craig jest wiecznie niezdecydowany, ale ma kontrakt na jeszcze 1 film. A Campbell jak zaczął z jajem, to niech i skończy z jajem, żeby nie było niemiłych wspomnień.