Bajeczka raczej dla bardzo małych dzieci.
Zaczęło się od ściągania do jednego filmu wszystkich możliwych superbohaterów, teraz wpadli na pomysł, by ściągnąć do jednego filmu nie dość, że wszystkich antybohaterów, to tego samego superbohatera, ale w kilku postaciach, granych przez różnych aktorów. To już zupełne pomieszanie z poplątaniem. Przecież to ta sama postać, więc skąd go ściągnęli? Nie z innego "uniwersum", jak to teraz nazywają, tylko z innego...filmu. To otwiera nowe możliwości dla innych bohaterów. W kolejnych odcinkach będzie po kilku Supermanów, Batmanów? Hulków? Mark Ruffalo będzie biegał po ekranie obok Edwarda Nortona i Erika Bany, a za nimi o lasce będzie kuśtykał Lou Ferrigno? Do tego jeden animowany. Jeszcze więcej bohaterów, więcej efektów specjalnych, tylko sensu coraz mniej.
P.S. A może inni też skorzystają z tej furtki? Wyobraźmy sobie sześciu Bondów w jednym filmie. To dopiero byłaby atrakcja. Przecież im więcej, tym lepiej...