Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Jak dla mnie - zdecydowanie najsłabsza wersja Spider-mana. Pokręcona i chwilami nie trzymająca się kupy fabuła (np. skoro Kingpin chce z równoległego świata sprowadzić rodzinę, to jak to jest, że tylko Spider-mani „przechodzą”?), brak wytłumaczenia wielu wątków (skąd radioaktywny pająk w jakiś podziemiach?, wątek cioci May itd.), a efekty sprcjalne sprowadzające się do napieprzania w scenie finałowej w oczy widza sekwencjami zmieniających się kolorów... Duże rozczarowanie.
Nie wierzę xD
Trzeba mieć talent, żeby nie ogarnąć wątków w filmie z pg 13, to jest niesamowite, że tacy ludzie istnieją.
1. Tylko Spider-many przechodzą, bo Peter Parker (oryginalny z uniwersum Moralesa), podczas pierwszej walki wpadł w ten promień od zderzacza, czym spowodował anomalię, przyciągając inne wersje pająków.
2. Przecież to nie były "jakieś" podziemia, tylko ukryte laboratorium Fiska i ekipy. Pająk jeśli dobrze pamiętam to dzieło Normana i uciekł z jego laboratorium.
3. Co nie trzyma się kupy w wątku cioci May? Przecież Morales jest w innym uniwersum niż klasyczny Spider-man, którego znamy z głównych filmów/komiksów. W tym uniwersum ciotka najwyraźniej znała tajemnicę Petera i miała taki właśnie charakter.
Co do animacji to zapewne kwestia gustu, według mnie wyszła świetnie.