Nikt tak nie potrafi reklamować ekranizacji komiksu jak Amerykanie. Nikt też nie wydaje tyle pieniędzy na takie filmy, co oni. Fenomen tego obrazu jest dla mnie niezrozumiały. Nie jest to ani najlepsza adaptacja komiksu, ani jakoś specjalnie emocjonująca. Jest za to chwilami tak idiotyczna (dialogi że pożal się Boże) i sztuczna (efekty nie są wcale takie specjalne, choć budżet zapowiadał zgoła coś innego) że nie dowierzałem. Na plus aktorstwo głównych postaci (ryzykownie obsadzony Maguire gra tu prawdziwego fajtłapę) i kilka humorystycznych scenek. Ale w sumie mogło (i powinno, zwłaszcza że reżyserował twórca "Evil Dead") być lepiej.