Gdybym próbował komuś tłumaczyć co to jest "prawda ekranu", kazałbym obejrzeć ten film. Olbrzymia w tym zasługa scenariusza, ale nade wszystko aktorów. Tu nie tylko nie ma słabej roli, ale są same role wielkie (nawet dzieciak nie denerwuje). Co ciekawe osiągnięte to zostaje bardzo skromnymi środkami. Nie ma tu buzujących emocji, histerycznych krzyków, gwałtownych inscenizacji, ale są sceny naprawdę rozdzierające - choć bardzo kameralne. Małe wielkie kino.
PS Szkoda, że tak mało jest tu Meryl Streep, ale wystarczy to, co pokazała w ciągu tych kilkunastu minut obecności na ekranie.