Jakby Jorge Lucas nakrecił Stalkera dzisiaj nie bylo by USA.
"Nawet gdy zaczynam rozmowę z kimś trzecim (Pablos), ty nie dajesz o sobie zapomnieć. Żebyś jeszcze coś merytorycznego napisał, ale ty niczym internetowy trollik wrzeszczysz: "Bzdura!" i nie raczysz wytłumaczyć swojego stanowiska (z tego powodu jesteś traktowany jak reszta trollików)."
Fakt. Nic merytorycznego nie napiszę. Po prostu, poziom Twoich dywagacji jest dość niski. Nie ma sensu się wdawać w te farmazony.
I dalej, mnie obce jest Twoje nastawienie. Kiedy jakiś problem mnie interesuje, badam go. Ty tymczasem zasypujesz forum tak wieloma pierdołami, że to trochę irytujące dla kogoś rozeznanego w danej dziedzinie.
Ale masz rację. To nie moja sprawa. Jak najbardziej, nie mam prawa wtrącać się do Waszej dyskusji, z której i tak nic nie wyniknie.
<<Fakt. Nic merytorycznego nie napiszę. Po prostu, poziom Twoich dywagacji jest dość niski. Nie ma sensu się wdawać w te farmazony.>>
Cała rzesza trollików używa tego pseudo-argumentu. Też sobie zaraz wejdę w jakiś temat, powiem, że ktoś napisał bzdurę, ale nie będę jej nikomu tłumaczył, bo przecież nie lubię się zniżać do takiego poziomu. To jest naprawdę mocna rzecz. Jeśli to już wszystko, to możesz odmaszerować. Jeśli będę cię potrzebował, na pewno gwizdnę.
My już odbyliśmy wszelkie merytoryczne dyskusje. Pamiętam Twój komentarz do tego. Brzmiał mniej więcej tak: "W żadnym miejscu ja, Amerrozzo, nie miałem racji, ale no w jednej drobnostce to trochę miałem, chociaż to przyznaj, marscorpio". :P
Trzymaj się.
Ty to cholera masz pecha.
He he he... Właśnie coś znalazłem... Przytoczę - to z Twojego dawnego bloga, czyli nic prywatnego. Czyli jednak mogę wszystko udowodnić. Pytanie, czy tego chcę?
Amerrozzo: "Nie wierz w ani jedno jego słowo, bo rzekomo ma o mnie prawdziwą bombę, a w rzeczywistości nic nie ma. Gdyby miał, już by się tym na forum pochwalił, to taki typ, co żyć człowiekowi nie da, póki go całkiem nie zgnębi."
Aha, 21.02.2012.
http://www.filmweb.pl/user/amerrozzo/blog/539230?commentsPage=5
http://www.filmweb.pl/user/amerrozzo/blog/530711#komentarze
Zadziwiające. Zrobisz wszystko, ale nie wkleisz pw. Czyli działam na ciebie, miotasz się, ale tej najważniejszej rzeczy - nie pokazujesz. Bo wiesz, że nie masz co pokazać.
W powyższe linki wejść się nie da, wyskakuje błąd 404. Nie wiem, jak robisz, że w nie wchodzisz, ale jeśli chcesz, aby inni mieli tę możliwość, lepiej wklej screena.
To z Twojego dawnego bloga. Do każdego wpisu jest odnośnik. Wszystko można odtworzyć, każde Twoje zachowanie, cały kabaret.
Widzisz, ta dyskusja do tego miejsca miała doprowadzić. Ja wiem wszystko. Ty nic, albo udajesz, że nic nie wiesz. Jak zwykle. Rżniesz głupa. Albo i - rżysz głupa. :P
Koniec. Ja swoje zrobiłem a udowadnianie, że mógłbym cały przebieg zdarzeń przedstawić, nie ma już żadnego sensu. Byłoby to takim samym kabaretem z mojej strony, jaki kiedyś Ty urządzałeś. Daruję sobie.
No fajnie, że masz link do nieistniejącego bloga, a tym samym do bloga, w którego nie można wejść (a przynajmniej ja nie mogę). A gdybym teraz usunął aktualny temat o zombie ze swojego obecnego bloga, dałbyś radę na niego wejść, mając link? Jeśli tak - po co jest to całe usuwanie? Jeśli nie ma bloga, nie da się na niego wejść. Na inne usunięte blogi też nie dałbym rady wejść. Także wkleiłeś jakąś fikcję, prawdopodobnie z notatnika, nie bacząc na to, że dziś ten link już nie istnieje (znasz w ogóle takie pojęcie, jak nieaktywny link? od kiedy to można wchodzić na linki do stron, które wygasły? komu ty tę ściemę chcesz sprzedać?).
Zresztą zaraz spytam inne osoby, czy dają radę na to wejść, albo wkleję to na AT100 z prośbą otwarcia tego. Zobaczymy, jaki będzie wynik, bo teraz insynuujesz, jakobym ściemniał, że nie da się w to wejść. No to zobaczymy, jaka jest prawda i czy inni mogą.
Niestety, rżniesz głupa.
To kopie Twoich wpisów na blogu. Pod każdym z nich jest kopia odnośnika, wtedy aktualnego. Dziś tam nikt nie wejdzie, bo ja tego nie wziąłem "dziś" - a skopiowałem wtedy, na bieżąco. Twoje wpisy i linki są w liście, który wysłałem do znajomego, by zapoznał się z tym kabaretem, który odstawiasz.
Pytanie, czy rżniesz głupa celowo, pisząc, co piszesz, czy też to dalsze kombinowanie w Twoim stylu? Bo przecież skąd są te linki ktoś taki jak Ty powinien się doskonale domyślać. Dopiero co mnie instruowałeś, jak wygląda sprawa kopiowania wpisów na forum, a teraz tak prostej rzeczy niby nie pojmujesz?
Kabaret. Piszesz, że "wszystko można odtworzyć", a na dowód wklejasz... niedziałające linki. Brawo! Udowodniłeś, że miałem bloga. Płaczę ze śmiechu.
A rzeczy, którą mógłbyś udowodnić na serio, czyli pw - jak nie było, tak nie ma. To zawsze były strachy na Lachy, twój blef. Jak to się dzieje, że zadajesz sobie tyle trudu i wrzucasz nawet nieistniejące linki, a nie jesteś w stanie wkleić pw, które posiadasz?! To już chyba każdy widzi, jak kręcisz.
I to już wszystko. Każdy myślący człowiek wie, iż linki podane przeze mnie to faktyczne linki do faktycznych ówczesnych Twoich wpisów. Jeden z nich nawet zacytowałem. A że to są "niedziałające linki" może dziwić tylko ciebie. :P
No tak - są to niedziałające linki do mojego nieistniejącego bloga. Co z tego? Co udowodniłeś? Że miałem bloga?
Ale fragment Ci jednak zamieszczę.
Amerrozzo w PW: ""ktoś taki jak ty, jest w stanie wszystko wytłumaczyć młodzieży i reszcie - za przeproszeniem - tłumoków"
Jak widać, według Ciebie jestem aż tak genialny, że jestem w stanie wytłumaczyć wszystko wszystkim. Nawet "tłumokom", jak napisałeś.
Cóż, zastanawiam się zatem, kim Ty jesteś. Skoro twierdziłeś, że potrafię wszystko wszystkim wyjaśnić, a Ty nijak nie przyjmujesz moich wyjaśnień, chociaż nawet "tłumoki" by je pojęły... :P
Mam nadzieję, że nie będę żałował tego cytatu - że znowu się nie nasłucham, jak to ujawniam prywatne wiadomości. To tylko fragmencik. Sorki. Wiem, że nie powinienem. :P
JEST! Nazwałem tłumokami osoby, które twierdziły, iż zabijanie zwierząt w imię sztuki, to spoko sprawa. Ależ jestem nikczemny!!! Płonę. Dla twojej wiadomości - tłumokami nazwałem ich także publicznie, oni również nie pozostawali dłużni.
I to już serio wszystko? Cała afera, bo paru idiotów bez serca nazwałem tłumokami? N-A-P-R-A-W-D-Ę?
Czytanie ze zrozumiem się kłania. Gdzie tam masz napisane, że potrafisz "wszystko wszystkim wyjaśnić"? Tam jest napisane, że potrafisz wyjaśnić młodzieży i tłumokom, młodzieżą już nie jestem, tłumokiem bywam od święta.
Ciągniesz ten kabaret dalej. Mówię, żebyś publikował. Wklejasz stare niedziałające linki, wracasz do pw, gorączkowo je czytasz i myślisz, że zaginasz mnie tym kawałkiem. A tu... niczego nie ma. Tego się miałem wstydzić, że ludzi, dla których mord na kocie jest sztuką, nazwałem tłumokami? Nie wierzę. Po prostu, kurde, nie wierzę.
Czyli to fragment Twojego PW jednak? :P
Ojej, ja Ci nie wypominam, że kogoś nazwałeś tłumokiem. Tłumok to tłumok, jak inaczej można go nazwać, he he he...
Więc po co to wklejałeś? Przecież ja wiem, że masz to pw, wierzę ci. I dalej jestem spokojny, bo wiem , że niczego złego tam nie ma.
Dyskutowałem wówczas z ludźmi, którzy uważali m.in. że zabijanie czy dręczenie zwierząt w imię sztuki jest usprawiedliwione. Oczywiście, że takim stanowiskiem byłem zbulwersowany, do dzisiaj jestem. Uznałem, że będziesz potrafił lepiej wytłumaczyć, czemu jest to złe. W sumie dziwię się, że nie nazwałem im skurvvielami, bo byłoby to bliższe prawdy niż jakiś tam mało straszny tłumok.
"Dyskutowałem wówczas z ludźmi, którzy uważali m.in. że zabijanie czy dręczenie zwierząt w imię sztuki jest usprawiedliwione."
Ale przecież to nie ma żadnego znaczenia. Ja nawet nie zajrzałem na tamtą stronę, zbyłem Cię hasłem, że przemyślę temat i może kiedyś tam się wypowiem. Oczywiście, rzuciłem to dla świętego spokoju, byś nie poczuł się urażony. Ale nigdy mnie nie interesowały te sprawy. Pisałem Ci kiedyś, Twoje problemy nie są moimi problemami. Tak było wtedy.
Yyy, aha, ale co to ma do naszego tematu? Pisałeś, że spanikowałem wtedy, bo miałeś pw ode mnie, które możesz upublicznić. I niby wpis o tym, jak nazwałem tamtych ludzi tłumokami miał mnie przestraszyć?
Dlatego właśnie chciałem tę sprawę wyjaśnić do końca, skoro się sam napatoczyłeś. Jesteś takim megalomanem, że ty naprawdę sądzisz (to jest serio straszne), że robię rzeczy ze względu na ciebie. Wiem, połechtała cię prośba o przyłączenie się do rozmowy, ale więcej sobie nie wyobrażaj. Już kiedyś mi imputowałeś, że prowokacyjnie obniżyłem ocenę "Stalkerowi". A zrobiłem to po powtórzonym seansie, w ogóle o tobie ani o nikim innym nie myśląc. Był temat zabawowy, przemęczyłem seans, dałem temu wyraz w ocenie. Wszystko. Tak samo było z naszą ostatnią (obecnie: przedostatnią) wymianą zdań (mam nadzieję, że się nie pomyliłem, żebyś znowu nie doczepił się pierdółki i nie pisał o manipulacjach biednego Amerrozzo). Wpisy po jakimś czasie skasowałem, bo uznałem sprawę za zamkniętą, a nie dlatego że się przestraszyłem. Żyłeś w iluzji tyle lat, he, he.
"Dlatego właśnie chciałem tę sprawę wyjaśnić do końca, skoro się sam napatoczyłeś."
Pytanie proste: dlaczego zatem wtedy nie ujawniłeś owego PW? Odesłałem Ci je, podobno miało Cię kompromitować (tak utrzymywałem), a Ty - zamiast je opublikować na forum i wszystkim udowodnić, w jakiej to "iluzji" żyje marscorpio - całkowicie zmieniłeś zachowanie. Jak to możliwe, że nie wykorzystałeś wtedy okazji? Skoro teraz tak się tego domagasz, to dlaczego wówczas, w tych emocjach, w tym zdarzeniu, nie upubliczniłeś go, by udowodnić, jak to marscorpio bezzasadnie zarzuca Ci podłość i fałsz?
Nie uczyniłeś tego, a wprost przeciwnie - poprosiłeś o "wybaczenie" tego samego dnia. Można było z tego nawet wnioskować, iż prosisz... mnie! :P
Co ciekawe, pisałeś na blogu o wszystkim, co ubzdurałeś sobie na mój temat, a o tym, iż odesłałem Ci to PW w żadnym momencie nie wspomniałeś. Przemilczałeś to całkowicie. Że nie chciałeś go upublicznić, to jeszcze można by wyjaśnić, ale że nie przyznałeś się, że je otrzymałeś, nie wspomniałeś o tym ani słowem - tylko zacząłeś kasować wpisy, oto co jest fascynującej w całej tej sprawie. I oddaje, jak wiele to PW wówczas znaczyło. Dlaczego? Bo WTEDY bardzo się go obawiałeś. :-)
Nie przypominam sobie, abyś mi to pw wysłał, jeśli tak było, to być może był to też moment, w którym zrozumiałem, że z pieniaczem niewarta dyskusja. Skoro przeprosiłem innych za burdel w temacie zabawowym, być może po pewnym czasie zdecydowałem się całkiem zerwać z tobą kontakt.
Zresztą rzecz NAJWAŻNIEJSZA - tyś fragment pw upublicznił najpierw na forum i wtedy podniosłeś mi ciśnienie. Ja cały czas wiedziałem, że masz pw (skoro je cytowałeś, to musiałeś je mieć), a mimo tego zdecydowałem się na temat na blogu. Po co miałbym to robić, jeśli wiedziałbym, że sobie szkodzę? I skąd wiedziałeś, że na blogu wszystko napisałem? Sam cię o tym poinformowałem, żebyś wkleił całość, a nie fragment.
<<Nie uczyniłeś tego, a wprost przeciwnie - poprosiłeś o "wybaczenie" tego samego dnia. Można było z tego nawet wnioskować, iż prosisz... mnie! :P>>
Co za rozczarowanie, prawda?
<<Bo WTEDY bardzo się go obawiałeś. :-)>>
Ciągle nie rozumiesz. Tłumacząc kontekst i wklejając całe pw jesteś w stanie dowieść, że masz rację. Inaczej - milcz. Masz przecież dowody, ale nie chcesz ich pokazać. Nie jesteś wiarygodny. Masz dowód zamknięty w pięści, którą trzymasz za sobą i chcesz, żeby ci uwierzono na słowo. Farsa. Doskonale pamiętam, że nigdy sie ciebie nie obawiałem, bo nigdy też nie pisałem złych rzeczy na pw. Nie bawię się w obgadywanie osób trzecich, a to, że paru idiotów, dla których widok zamęczonego kota jest sztuką, nazwałem tłumokami, raczej nigdy nie spędzało mi snu z powiek.
"Nie przypominam sobie, abyś mi to pw wysłał..."
No chyba żartujesz? To już jest ewidentne kłamstwo.
"może po pewnym czasie zdecydowałem się całkiem zerwać z tobą kontakt"
No chyba żartujesz? W tamtej sytuacji, w tych emocjach, kiedy wszystkie żale jak dzieciak jakiś wylewałeś na blogu, a oto - dostajesz do ręki dowód, i nie korzystasz z niego?
"Ja cały czas wiedziałem, że masz pw (skoro je cytowałeś, to musiałeś je mieć), a mimo tego zdecydowałem się na temat na blogu."
BUHAHAHAHAHA... No chyba żartujesz? Co Ty człowieku bredzisz? Przecież ja cytowałem na forum fragmenty innego PW, a nie tamtego, o którym tu piszemy!!! O tamtym nie wiedziałeś nic, a oburzałeś się, że bieżące PW zacytowałem!
"skoro je cytowałeś, to musiałeś je mieć" - i oto właśnie doskonały przykład na to, jak Ty nie opierasz się na faktach, a rekonstruujesz całą historię, przestawiasz układankę, by Ci odpowiadała.
"Po co miałbym to robić, jeśli wiedziałbym, że sobie szkodzę?"
No właśnie nie wiedziałeś. Ja zacytowałem Ci fragment Twojego PW z bieżącego momentu, a to, na które się powoływałem, pochodziło sprzed roku. Dlatego byłeś przekonany, iż go nie ma. Fizycznie. I że nic Ci z tej strony nie grozi. A tu nagle szok! Otrzymałeś je ode mnie, w osobnym liście, i naraz - "wybaczcie", usuwanie wpisów. Panika. :P
"Ciągle nie rozumiesz. Tłumacząc kontekst i wklejając całe pw jesteś w stanie dowieść, że masz rację. Inaczej - milcz. Masz przecież dowody, ale nie chcesz ich pokazać. Nie jesteś wiarygodny."
Odwrotnie. To Ty miałeś wtedy dowód. Mogłeś z tym zrobić wszystko. Wolałeś przemilczeć temat, ani słowem nie wspomniałeś na blogu o tym, iż jednak "bomba" jest i że ją już masz. Przepraszanie, kasowanie, wszystko to da się wytłumaczyć tylko w jeden sposób. Paniką. Inaczej, gdybyś faktycznie nie obawiał się tego PW i gdybyś mógł udowodnić, publikując je, iż powołując się na nie i zarzucając Ci podłość i fałsz, bredzę, wówczas natychmiast byś to uczynił.
I tak możemy do lipca przerzucać się swoimi wersjami wydarzeń, tylko po co skoro dowód masz na podorędziu, a kontekst potrafisz wytłumaczyć w dwóch słowach? Wolisz pisać tyle godzin, zamiast rach-ciach załatwić sprawę? To dowód na to, że blefujesz, że jesteś ściemniacz, ciągniesz tę swoją farsę, zamiast skończyć tematem prostym ruchem. Zamiast tego pleciesz trzy po trzy, wreszcie dajesz jeden cytat z mojego dawnego bloga, w którym ostro się o tobie wyrażam (i tak było do samego końca), później jeszcze udowadniasz niedziałającym linkiem, że miałem bloga (mistrzowskie zagranie, będę się na to powoływał nieraz), a w końcu publikujesz fragment pw. PO CO? To nie prościej wrzucić całość? Zamiast tego wybierasz kawałek, który miał źle o mnie świadczyć, a tam nic nie ma. Jaki ty śmieszny jesteś i jaki dziecinny.
Bo to, co przerażało Cię wówczas, dziś już Cię nie przeraża. Ot, człowiekiem jesteś. Wtedy, w panice, w emocjach, zareagowałeś, jak zareagowałeś, ukrywałeś, przeinaczałeś, manipulowałeś, wreszcie - kasowałeś. I to w ciągu kilku dni tyle tego było. :P
Teraz to PW już nic nie znaczy. Nic.
Powyżej mamy przykład, że Ty zawsze kombinowałeś i manipulowałeś, przeinaczałeś lub ukrywałeś fakty tak, jak było Ci wygodnie. Nie ustosunkowałeś się do tego:
<<"Ja cały czas wiedziałem, że masz pw (skoro je cytowałeś, to musiałeś je mieć), a mimo tego zdecydowałem się na temat na blogu."
BUHAHAHAHAHA... No chyba żartujesz? Co Ty człowieku bredzisz? Przecież ja cytowałem na forum fragmenty innego PW, a nie tamtego, o którym tu piszemy!!! O tamtym nie wiedziałeś nic, a oburzałeś się, że bieżące PW zacytowałem!
"skoro je cytowałeś, to musiałeś je mieć" - i oto właśnie doskonały przykład na to, jak Ty nie opierasz się na faktach, a rekonstruujesz całą historię, przestawiasz układankę, by Ci odpowiadała.>>
Dlaczego tak marnie rekonstruujesz tę historię? Pozornie, ile w tym logiki. W rzeczywistości, zwykła manipulacja. Stale to robiłeś.
Oto przykład Twoich metod:
[Amerrozzo na blogu:] "Ku mojemu zdziwieniu marscorpio wysłał mi PW. Nie będę cytował, bo aż tak się nie zniżę, ale odpowiadam już tylko tutaj."
I ówczesny komentarz:
"Nie dodał [Amerrozzo], że w końcu zdecydowałem się odpisać na jego PW, wysyłane do mnie non stop. W odpowiedzi na pierwsze - napisałem, że przegiął i że jestem rozgoryczony tym wszystkim. W odpowiedzi na drugie - że nie wypowiem się na blogu. Wreszcie, po kilku kolejnych PW, poprosiłem, by dał mi spokój - i odesłałem, z komentarzem, jego list ze stycznia 2011, który był powodem całego zamieszania."
Ileż zaiste potrzeba obłudy, by dziwić się, że ktoś odpisuje po kilkunastu PW!!! Ileż potrzeba fałszu, by nie wspomnieć ni słowem: tak, ja do niego stale pisałem, a on wreszcie nie wytrzymał i mi odpisał. Ileż wyrachowania trzeba, by nie podać, iż domagałem się tylko jednego: Amerrozzo, przestań do mnie pisać!
Ale cóż, publika była, festiwal trwał, Amerrozzo grał. :P
Nie wiem, czy rzeczywiście coś takiego napisałem, ale sens się zgadza. I w piękny sposób przeczy twoim słowom, jakobym zmieniał ton. No strasznie zmieniłem - nazywając cię typem, który gnębi. A może to moje słowa, zanim zmieniłem ton?
Jaki miałeś cel w napisaniu powyższego posta? Chciałeś mnie postrrraszyć? Ależ cały się trzęsę. Zamiast się wygłupiać, robić podchody, jakieś wycinki wstawiać (które tylko potwierdzają to, co tu niedawno napisałem, że tak jak dziś, tak i wtedy miałem cię za oszczercę, który nic na mnie nie ma), dawaj mięsko i to straszne, okropne (już niestety zdezaktualizowane hihi) pw.
"Nie wiem, czy rzeczywiście coś takiego napisałem, ale sens się zgadza. I w piękny sposób przeczy twoim słowom, jakobym zmieniał ton. No strasznie zmieniłem - nazywając cię typem, który gnębi. A może to moje słowa, zanim zmieniłem ton?"
Dalej rżniesz głupa. Raz, słowo w słowo pokrywa się to z moim opisem sytuacji, który tu od wczoraj przedstawiam.
Dwa, to był początek Twojego zacietrzewienia, więc wtedy, myśląc, że "nie nie ma", zgrywałeś twardziela. Potem odesłałem Ci owo PW - jak je nazywałeś, "prawdziwą bombę", której wówczas tak się obawiałeś. I dalej również było jak pisałem: natychmiastowa Twoja paniczna reakcja, wpierw prośba o "wybaczenie", następnie kasowanie wpisów.
Przyznaj, niezły jestem. Dokumentować takie pierdoły? :P
Aha, nie nie i nie. Wystarczy. Wszystko krok po kroku, jak opisałem, a Ty jak zwykle udajesz, że nic nie pamiętasz. Ileż razy zdarzało się to w naszej dyskusji. Dlatego z Tobą nie warto dyskutować. I dlatego moje komentarze do Twoich wpisów są krótkie: "To bzdury".
Twój opis sytuacji wygląda tak: "byłeś, Amerrozzo, pewny siebie, ale zmiękła ci rura, gdy udowodniłem, że mam pewne pw". Taki jest sens twoich słów. Aby udowodnić całość musisz przedstawić teraz pw, no bo co dowiodłeś? Coś z czym się zgadzam? Byłem pewny siebie i twierdziłem, że nic na mnie nie masz i ten cytat (jeśli to cytat) zgadza się z tym.
Nie jesteś tytanem umysłu, więc ci to wytłumaczę przejrzyściej: oboje zgadzamy się co do tego, jak było na początku. Byłem pewny siebie. Skoro oboje się zgadzamy, a cytat to potwierdza, to co chciałeś nim dowieść? Że oboje się zgadzamy w tym punkcie? Rozmijamy się w połowie: ty twierdzisz, że zmiękłem, ja temu przeczę. Ty twierdzisz, że miałeś na mnie jakieś super-straszne pw, ja temu przeczę. Wklejasz takie pierdołki, a dalej nie potrafisz wkleić pw. Chyba każdy już widzi, jak próbujesz zafałszować całą rzecz. Zamiast wrzucić to, co ostatecznie zakończy dyskusję, ty ciągle krążysz i wrzucasz takie głupotki.
Oczywiście, że dokumentujesz takie rzeczy, bo masz obsesję. I mnie się zdarza czasem coś skopiować, ale dwa tygodnie później wszystko usuwam, bo musiałbym mieć świra, żeby trzymać to dłużej, jeśli widzę, że temat skończony. Ale skorzystajmy na twojej obsesji. Wklejaj wszystko, co masz, łącznie z pw. Będzie jasność. Bo chyba do niej dążysz, skoro jednak coś wklejasz?
Czyli jednak dalej zaprzeczasz, iż po otrzymaniu ode mnie owego PW poprosiłeś wszystkich "uczestników", którzy zapoznali się na Twoim blogu z Twoimi wypowiedziami na mój temat, o "wybaczenie" (dokładnie Twoje słowa) oraz że potem kasowałeś swoje wpisy?
Mnie tylko wystarczy odpowiedź na powyższe pytanie/pytania.
Zaprzeczasz temu?
I - obaj, nie "oboje". No daj spokój, jeszcze tego mi potrzeba. :P
To tak jakbym ja teraz się czepiał, że nie potrafisz podpinać postów w odpowiednie miejsce.
Nie przeinaczaj. Po tym jak nie dawałeś znaku życia przez parę miesięcy, uznałem, że temat zakończony i skasowałem wpisy, tak jak kasowałem setki innych, neutralnych wpisów. Nie mam obsesji, aby trzymać coś, co stało się nieaktualne (w odróżnieniu od ciebie). Nie wierzysz - pytaj tych osób, które są moimi i twoimi e-znajomymi. Wielokrotnie mi to zarzucano, że kasuję zwykłe wpisy, ale ja zawsze lubiłem mieć na blogu tylko to co świeże, nawet teraz w swoim temacie kasuję spam, swego czasu niepotrzebnie skasowałem nieaktualną zabawę mundialową. Ty oczywiście dorabiasz do tego ideologię - ale po co, skoroś się nie odzywał przez parę miesięcy? Niech to będzie jasne, że nie kasowałem wpisu od razu, bo się czegoś obawiałem. Wpis sobie spokojnie czekał, nie pojawiłeś się, koniec tematu, wpis poleciał.
Uczestników zabawy przepraszałem nie za to, co napisałem na twój temat (bo z tego NIGDY się nie wycofałem), ale za to, że w ogóle temat podjąłem. Innymi słowy: gdy emocje opadły uznałem, że mogłem całkiem cię zignorować, nie wchodzić z tobą w żadne dyskusje. Zdaje się że przeprosiłem uczestników zabawy za BAŁAGAN w temacie na forum "Stalkera". Ale nie za to, co cały czas insynuujesz. Dlatego właśnie potrzebne są te pw - żeby każdy wiedział, iż przeinaczasz. To nie wyglądało tak (przykładowo): "Proszę wszystkich o wybaczenie, bo pomyliłem sie co do marscorpio", tylko tak (zachowuję sens): "Prosze o wybaczenie, niepotrzebnie dyskutowałem z tym oszczercą, kij mu w oko, zapomnijmy o tej śmiesznej aferze". Czaisz w ogóle różnicę?
Zmyślasz.
"jak nie dawałeś znaku życia przez parę miesięcy, uznałem, że temat zakończony i skasowałem wpisy"
Skasowałeś wpisy kilka dni po otrzymaniu ode mnie PW.
"Uczestników zabawy przepraszałem nie za to, co napisałem na twój temat (bo z tego NIGDY się nie wycofałem), ale za to, że w ogóle temat podjąłem. Innymi słowy: gdy emocje opadły"
Prosiłeś o "wybaczenie" tego samego dnia, kiedy odesłałem Ci PW. A nie kiedy emocje opadły. Ty zawsze działasz w emocjach. :P
"Nie wierz w ani jedno jego słowo, bo rzekomo ma o mnie prawdziwą bombę, a w rzeczywistości nic nie ma. Gdyby miał, już by się tym na forum pochwalił, to taki typ, co żyć człowiekowi nie da, póki go całkiem nie zgnębi."
Pisząc to, nie wierzyłeś, że ja dysponuję tym PW. Byłeś przekonany, że je skasowałem. O to w tym wszystkim chodziło. Potem, ku własnemu zdziwieniu, dostałeś je, zacząłeś prosić o "wybaczenie" (tego samego dnia), a następnie kasować kompromitujące Cię wpisy (po kilku dniach, by nie zwracać uwagi, że się wycofujesz). I nie wykasowałeś wszystkich - tylko dwa z nich. :-)
Zmyślasz, Amerrozzo. Tak jak pisałem, są fakty, mnie każdorazowo znane, w każdej naszej dyskusji. I - jest to, co Ty odstawiasz, bezustanne lawirowanie. Powyżej opisałeś sytuację, której jakoby nie pamiętałeś. Nie ma w tym żadnego faktu. Same próby wybrnięcia z sytuacji: "przez kilka miesięcy", "gdy emocje opadły".
Ja mam daty. Ty - wciskasz kit.
"skasowałem wpisy, tak jak kasowałem setki innych"
Tak, skasowałeś. W tym rzecz. Dwa z nich. Po kilku dniach. Twierdzenie, iż ja to odnotowałem po kilku miesiącach, kiedy to nastąpiło, samo w sobie jest idiotyczne - żyłem całą sprawą kilka dni, potem tam nawet nie zaglądałem. Co niby zrobiłeś potem, tego mi nie wiadomo. Wiem, co zrobiłeś w ciągu kilku dni, w panice.
Nic się nie zmieniłeś. Tak jak i wtedy, taki i teraz jesteś manipulatorem i kombinatorem.
Cały czas nie rozumiesz podstawowej kwestii. Jeśli prawdą jest ten urywek: <<Pisząc to, nie wierzyłeś, że ja dysponuję tym PW. Byłeś przekonany, że je skasowałem. O to w tym wszystkim chodziło. Potem, ku własnemu zdziwieniu, dostałeś je, zacząłeś prosić o "wybaczenie" (tego samego dnia), a następnie kasować kompromitujące Cię wpisy (po kilku dniach, by nie zwracać uwagi, że się wycofujesz). I nie wykasowałeś wszystkich - tylko dwa z nich. :-)>>,
to wystarczy, że wrzucisz teraz to pw, które mnie onegdaj tak bardzo wystraszyło. Dlaczego więc nie wrzucasz? Bo nieaktualne? To po co w ogóle dyskutujesz? Ja nie posiadam pw ani żadnych cytatów, więc sam nie mogę wiele zdziałać. Ewidentnie chcesz, żeby stanęło na twoim, ale w takim razie, czemu nie posługujesz się jedynymi dowodami, które są pewne i którym nie można zaprzeczyć. Chodzi o screen z (rzekomo) kompromitującego mnie pw. Masz to pw, tak jak masz wpisy z mojego bloga. Więc w czym rzecz? Nawet tak prostej rzeczy nie potrafisz zrobić bez podpowiedzi? Gdzie twoja lotność umysłu? Gdybyśmy gadali w sądzie, też wolałbyś jałową dyskusję, zamiast wyjść z konkretnym dowodem?
Publiczność czeka. Zabrnęliśmy już tak daleko, że każdy widzi, iż ruch należy do ciebie. Ja mogę tylko zaprzeczać twoim kolejnym kłamstwom, ale wszystko jest w pw, które masz w swoim posiadaniu. Ujawnij je.
Nie zrobisz tego, bo wiesz, że wówczas wyjdziesz na oszczercę i temu już nijak nie zaprzeczysz.
Prawdą jest, że nie pamiętam szczegółów i prawdą jest, że dzięki tobie przypominam sobie wiele rzeczy. Ale tej jednej rzeczy, że nie panikowałem, ale że byłem smutny, iż dałem się wciągnąć w twoje gierki, nie zapomniałem. Podobnie mam z filmami. Nie pamiętam fabuły, jej szczegółów, ale posiadam niezatarte wrażenie i wiem, że seans był np. udany. Tak i tutaj doskonale pamiętam, że miałem cię za oszczercę i tak mi zostało do dzisiaj. Nie przypominam sobie żadnej paniki, ale po co ja się dalej produkuję? Czy nie widać aż nadto, że chcę sprawę wyjaśnić do końca, a tylko ty możesz to zrobić? Zamiast tego wolisz pisać i pisać, ale tym nikogo nie przekonasz. Gdybym był na twoim miejscu, to po twojej prośbie, żeby całą rzecz już opublikować, zrobiłbym to od razu i w tym momencie byłoby już po temacie. Ja się niczego nie obawiam, bo wiem doskonale, że niczego złego nie pisałem i nie ma żadnych kompromitujących mnie materiałów. Gdybym sądził inaczej, po co miałbym drążyć ten temat? Zależałoby mi na tym, żeby tematu nie było. Przecież jeśli jest, jak mówisz, to w tym momencie strasznie się wygłupiłem, bo sprawa z powrotem stała się aktualna przez wczorajszą i dzisiejszą wymianę zdań. Na szczęście ja jestem spokojny, a na tobie spoczywa brzemię dowodowe.
Fragmencik masz powyżej. Dałem się jednak skusić. Ale nie licz na więcej. :P
"Publiczność czeka."
Otóż to. Czekałem na taki wpis. Dokładnie jak wtedy. Jak w każdej naszej dyskusji. Ty - działasz pod publikę, na bieżąco, w pośpiechu, w emocjach.
Dla mnie to, co sobie pomyślą ludzie po przeczytaniu tej naszej tu dyskusji (oby sobie darowali, to żałosne), nie ma żadnego znaczenia.
Ja tylko znowu sprawdzam, jaki Ty jesteś. Jak się zachowasz.
Przypominam Ci fragment mojego PW wtedy, kiedy komentowałem Twoje zachowanie:
"[Amerrozzo] Zmieniłeś się, tak – ale na gorsze. Nie dojrzałeś, lecz przejrzałeś. Jesteś zgniły. Fałszywy i podły. To dla mnie kolejny szok tu na FW."
Ja tylko sprawdzam, jaki jesteś obecnie. Mnie interesuje człowiek. A nie publiczność.
To po prostu doświadczenie. Eksperyment. Sprawdzian. Test. Nic więcej.
A publiczność - to zawsze była Twoja troska, za każdym razem. Dlatego działałeś w emocjach i w panice. W obawie przed "publicznością".
"Publiczność czeka" to jawna kpina, niestety nie masz zmysłu, aby odróżnić rzecz poważną od kpiarskiej. Ja już kpię z ciebie, bo niby rzecz nieaktualna, a zaangażowałeś się w tę rozmowę. Ba! Wróciłeś do starych cytatów, do niedziałających linków, wreszcie i fragment pw podałeś (miałeś chyba tego nie robić, o królu konsekwencji). Innymi słowy: im dalej idzie dyskusja, tym więcej osiągam celów. Nie obroniłeś żadnej swojej pozycji.
Do czwartku będę miał tu całe pw, na którym - oczywiście - nie ma nic kompromitującego.
A dlaczego tam miałoby być coś kompromitującego? Tamto PW dało się zrozumieć tylko w kontekście tamtej dyskusji. Dziś nie ma żadnego już znaczenia. Dlatego się go domagasz, bo wiesz, że to przedawniona sprawa, nic nie znacząca.
Tu nie chodzi o to, że tam jest coś kompromitującego. Nigdy nie było. Po prostu - wtedy panicznie się bałeś tego PW, bo wydawało się kompromitujące. W tamtej sytuacji, działając w emocjach, obawiałeś się go, bo uzasadniało moją reakcję na Twoje zachowanie, podłe i fałszywe. A że bardzo Ci zależało na sprawie, to ją komentowałeś na swoim blogu, przynajmniej przez kilka dni. Publiczność była ważna. A obawa przed jej reakcją jeszcze ważniejsza.
"wreszcie i fragment pw podałeś (miałeś chyba tego nie robić, o królu konsekwencji)"
Wiedziałem, że tak to się skończy. :P
Taaak! Moje pw było poezją najwyższych lotów i da się je zrozumieć tylko w określonym kontekście, bo to poezja osadzona w konkretnych ramach historycznych. Komu ty mydlisz oczy? Przecież ty mi darmowy kabaret serwujesz.
Moje pw było proste jak budowa cepa. Nigdy nie było tam nic kompromitującego, sam to przyznałeś. A jednak twierdzisz, że spanikowałem. Spanikowałem przed materiałami mnie nie kompromitującymi? Facet, skończ. Panicznie bałem się PW, które "wydawało się kompromitujące"?
Ha, ha, ha. Chyba tobie.
<<Wiedziałem, że tak to się skończy. :P>>
Prorok jakiś czy cuś?
Podsumujmy treść pw, przed którym spanikowałem (dobra, naprawdę dobra komedia). To, co na razie wiemy:
- zaproszenie marscorpia do rozmowy
- stwierdzenie, że rozmowa bez emocjo to nie rozmowa
- nazwanie tłumokami ludzi, dla których zabijanie zwierząt w imię sztuki jest w porządku
Nawet dzisiaj jestem posrany, jak to piszę. Serio.