UWAGA!!! Niniejszy wpis, jakkolwiek nie zajmuje sie fabułą, gdzieniegdzie zdradza jej szczegóły!
“Wszystko zależy od świata wewnętrznego widza. >Kto ma uszy, niechaj słucha<“ (A. Tarkowski).
Tarkowski nie bezpodstawnie zdecydował się zabarwić czarnobiałą taśmę na kolor brunatny. Często studiował ikony oraz malarstwo zachodnioeuropejskie okresu średniowiecza, renesansu i baroku. Doskonale znał symbolikę barw. Według przekazów religijno-filozoficznych brąz oznacza marność, nudę, jałowość, rezygnację. Tak Stalker postrzega świat, w który żyje. Przypomnijmy scenę snu, w którym pogrążył się w Strefie, co ważne - również w kolorze brunatnym: widzimy symbole ziemskie (władza, wiedza, bogactwo itp.), wszystkie zatopione. Widzimy również zatopiony fragment obrazu Eycka, przedstawiający tego, za kogo najpewniej uważa się Stalker - Jana Chrzciciela, “anioła pustyni” (Strefa to miejsce puste: “nikogo tam nie ma i być nie może“). Kolor brunatny to nie ponura rzeczywistość komunizmu. “Nie interesuje mnie poruszanie wąskich kwestii społecznych czy politycznych” - przekonywał Tarkowski.
Stalker decyduje się porzucić rodzinę, aby odbyć kolejną, jakże ryzykowną wyprawę. Dla niego świat, w którym żyje wraz z żoną i dzieckiem to “więzienie”, natomiast Strefa to “dom”. Natychmiast dostrzegamy tu opozycję między kenomą (próżnia; bezwartościowy świat materialny) a Pleromą (pełnia boskiego bytu; to, co najwartościowsze). Przypomnijmy, że dla Platona, neoplatoników i różnego typu gnostyków świat, w którym żyjemy i samo nasze ciało to WIĘZIENIE duszy; że celem ludzkiego życia jest powrót do świata idei czy “domu (Pra)Ojca”. Tym mocniej uwydatnia to symbolika brązu - to przecież barwa ekskrementów. Tak na przestrzeni wieków niektóre środowiska i sekty postrzegały nasz świat: jako śmierdzący odpad po bluźnierczym akcie kreacji, na który poważył się demon, aby uwięzić cząstkę boskości. Ludzie, którzy w to uwierzyli, odmawiali temu, co przyrodzone, jakiejkolwiek wartości. Przy tej okazji warto zauważyć, że rzecznicy tego typu myślenia byli niechętni związkom małżeńskim, a nade wszystko potomstwu - wystarczy popatrzeć na scenę odrzucenia rodziny przez Stalkera: odtrąca żonę, nie wzrusza go nawet los córki, która wychowywała się w zasadzie bez ojca. Odchodzi od nich, by dołączyć do Profesora i Pisarza: wspólnie trzykrotnie zostali upozowani na podobieństwo aniołów/gości Abrahama w “Trójcy” Rublowa. To sygnał, że mamy do czynienia z triadą, tak jak wcześniej, gdy ukazana była w łożu “święta rodzina” (trójka). W zestawieniu pierwszym, rodzinnym, to cnoty teologiczne: wiara, nadzieja, miłość, natomiast w zestawieniu drugim, “turystycznym“, to idee filozoficzne, konkretne Platońskie: prawda, dobro, piękno. Stalker porzuca świat ludzi, by udać się w zaświat idei; rozczarowany, porzuca idee i wraca do świata ludzi. Tu - nieprzystosowany, tam - nieusatysfakcjonowany. Oto Stalker - skazany, wieczny więzień.
Końcowe sceny porażają. Wydaje się, że dla Stalkera nie ma ratunku. Że zawsze będzie należał do Strefy. Tym razem w barze towarzyszy mu pies, którego wycie przywitało ich w Strefie, a który odtąd “przywiązał się” do niego. Pies to symbol aż nazbyt czytelny - zazwyczaj pełni funkcję przewodnika dusz zmarłych. Widzieliśmy, jak wcześniej kładzie się przy zwłokach kochanków, które znajdują się w pobliżu Komnaty. Innymi słowy - Stalker nigdy nie opuści krainy zmarłych, jaką jest Strefa. Jest martwy dla świata. Wyczerpany i rozgoryczony, kładzie się odpocząć - niczym na łożu śmierci. Czy istnieje jakaś nadzieja, że poświęcenie jego żony, która pociesza go i uspokaja - przyczyni się do jego uzdrowienia? Raczej nie - kiedy w Komnacie wspomniał o tym, że uczyni coś z żoną i córką: że zamieszkają wspólnie W JEGO ŚWIECIE - Strefie, rozlega się grzmot i spada deszcz. Mamy zatem oznakę obecności Boga oraz symbol oczyszczenia i błogosławieństwa. Oto istnieje MOŻLIWOŚĆ. Zaraz potem widzimy jednak, jak nadpływającą rybę - symbol uzdrowienia i odpędzania demonów - zakrywa ropopodobna maź. Pozostaje więc jedynie zapomnienie - żona podaje mu medykamenty, najpewniej środki nasenne. I w tym momencie dzieje się coś, co demaskuje Stalkera. Kiedy żona proponuje, by zabrał ją do Strefy - co zresztą sam planował - gdyż ma o co prosić, ten TRACI WIARĘ: “Nie możesz tam iść. A jeśli tobie też się nie uda?”. O ile zwątpienie w Pisarza czy w Profesora można jakoś wytłumaczyć, o tyle zwątpienie we własną żonę, której miłość, wierność i poświęcenie okazały się tak wielkie, odkrywa prawdę o Stalkerze: to rzeczywiście fałszywy prorok. Teraz dopiero rozumiemy, dlaczego Pisarz i Profesor nie dali się zwieść, zachowali zdrowy rozsądek: “Gdyby wam wtedy [tzn. u kresu czasów] ktoś powiedział: >Oto tu jest Chrystus< albo >tam<, nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy […]. Jeżeli zatem powiedzą wam: […] >Oto jest w skrytych pomieszczeniach<, nie wierzcie” (Mt 24, 23-26). Nie mieli prawa uwierzyć, gdyż prowadził ich w otchłań piekła. Przyjrzyjmy się uważnie poszczególnym etapom ich wędrówki: wpierw kamera zatrzymuje się na tajemniczym budynku, potem tunel, następnie ludzkie zwłoki, wreszcie zalana wodą przestrzeń przed Komnatą, z której w pewnym momencie zaczyna bić krwawo-złota łuna. A teraz spójrzmy na połączone ze sobą cztery obrazy Hieronima Boscha z cyklu Wizje świata umarłych. Mamy Ziemski Raj Chrystusa - z tajemniczym budynkiem, usytuowanym identycznie między drzewami (z tyłu jezioro, do którego też dotrą nasi podróżnicy; na dachu ptaki - czyż nie łopotanie skrzydeł słyszy Pisarz, gdy doń się zbliża wbrew ostrzeżeniom Stalkera?). Dalej - Wzniesienie do Raju Niebieskiego, z rozpoznawalnym przez wszystkich fragmentem Droga do Empireum - droga, która nie tylko przypomina, ale i JEST tunelem. Następnie Upadek potępionych, przedstawiający ciała grzeszników. Wreszcie na koniec Piekło - ze sceną pogrążonych w zamyśleniu ludzi, którzy znajdują się nad brzegiem rzeki, a z dala bije krwawo-złota łuna królestwa diabła. Tak, ta odwrócona perspektywa zdradza tajemnicę Komnaty. Ujawnia ona i potęguje zło w człowieku: jedyna osoba, o której wiadomo, iż wypowiedziała tam życzenie, powiesiła się. Los pozostałych, co znamienne, jest nieznany. Czyż Stalker nie powinien wiedzieć o ich szczęściu? Przecież doprowadzenie ich tam to jego powołanie. Dlaczego odmawia sobie wiedzy o tym, co mogłoby utwierdzać go w jego misji? Może nie chce wiedzieć? Może nie wierzy, że ktokolwiek dostąpił szczęścia??? Tak naprawdę słyszymy, że “liczba nieumotywowanych zbrodni wzrasta”.
Staje się prawdą to, co stwierdził Stalker: NIKT NIE WIERZY. Nawet on. I, co gorsza, żadne wysiłki uzdrowienia go nie powiodą się. Wszak próby takie były już podejmowane. Wskazuje na to blizna na jego czole - wyraźna aluzja do słynnego obrazu Hieronima Boscha pt. “Leczenie głupoty”.
Zastanawiające, że tak Profesora - mężczyznę, który utracił żonę (zdradziła go), jak Pisarza - mężczyznę, który nie ma żony (podrywa przygodne kobiety), z rzeczywistością łączy więcej niż Stalkera, który przecież posiada rodzinę. Obaj w pobliżu Komnaty wykonują czynności, które przypominają im o świacie zewnętrznym. Pierwszy włącza światło (żarówka przepala się - identycznie jak w “kuchennej” scenie rozmowy Stalkera z żoną), drugi - wykonuje telefon. W obu przypadkach Stalker protestuje. Definitywne odcięcie się, odgrodzenie od świata, w którym wszystkiego jest mu “za mało” - czyż nie recytuje z przejęciem wiersza brata Jeżozwierza?
W zakończeniu widzimy córkę Stalkera, Martyszkę. Dziewczyna niezmiernie dojrzale czyta - czy też jakby “recytuje w myślach” - wiersz Tiutczewa. Jego treść wyraża tęsknotę za partnerem, miłością, pożądaniem. Twarz tej młodej kobiety jest przy tym smutna i zamyślona. Ona rozumie, że nie będzie jej łatwo znaleźć towarzysza, przyjaciela, kochanka (nie od razu znów w sensie seksualnym). Że jest to po trzykroć utrudnione:
- po pierwsze, jej rodzice i ona są kimś w rodzaju “wyrzutków społeczeństwa”;
- po drugie, jest niepełnosprawna, co otoczenie poczytuje jako przekleństwo, karę Bożą;
- po trzecie, jest odmieńcem, “mutantem”, a ludzie boją się takich, stronią od nich.
Mimo to pragnie miłości i bliskości. Tymczasem pozostaje jedynie telekineza - zabawa, która nie cieszy, którą traktuje tak niedbale, że szklanka upada. I wtedy rozlega się chór śpiewający “Hymn do Radości” Friedricha Schillera. Jeden z fragmentów tego utworu głosi, że do wspólnoty ludzi wybranych należy każdy, kto potrafi kochać:
"Z nami ten, kto choćby jedną duszę rozpłomienić mógł.
Ale kto miłości nie zna, niech nie wchodzi tu na próg".
Chociaż ten wiersz, rozpoczynający się przecież od słów: “O Radości, iskro bogów…”, nawiązuje jednocześnie do innego tekstu Schillera, pt. “Pierścień Polikratesa“, którego przesłanie brzmi następująco: NIEZMĄCONA RADOŚĆ ŻYCIA NIE JEST UDZIAŁEM ŚMIERTELNYCH (A JEDYNIE BOGÓW). Na przekór temu, oda wyraża wielkie marzenie o ludzkości zjednoczonej za pośrednictwem miłości. Marzenie o wiecznotrwałej radości wynikającej z umiejętności kochania bliźniego.
Potrafimy się jedynie domyślać, do jakiego uczucia byłaby zdolna Martyszka - przecież tę scenę poprzedza monolog jej matki, który uświadamia, że “największa jest miłość”, jak głosił św. Paweł w “Pierwszym Liście do Koryntian“. Wspaniała miłość wspomagana przez niesłychane poświęcenie i bezgraniczną wierność. Bo też żona Stalkera przypomina Małgorzatę, żarliwą kochankę Mistrza z powieści Bułhakowa.
Z tego, owszem, wynika nadzieja: świat, w którym ludzie tak mocno kochają i tak bardzo pragną miłości, nie może być zwyrodniały czy znieprawiony. Ukazanie rzeczywistości, w której żyje Stalker wraz z rodziną, w kolorze brunatnym (symbol nudy, grzechu, materializmu, braku wartości itp.), a przydanie Sferze cech rajskiej krainy (z zielenią podejrzaną na obrazach np. Fra Angelico) jest typową ułudą, jakiej ulega człowiek - że ten świat jest niewiele warty, że trzeba nam dążyć do innego. Tymczasem nasz świat, jakkolwiek niedoskonały, jest dobry - co zresztą odnotował Bóg zaraz po akcie stworzenia, a o czym człowiek stale zapomina. Zatem Strefa nie powinna być komukolwiek do szczęścia potrzebna. Bo dla mnie “Stalker” jest wielką rozprawą z ideą ZAŚWIATOWOŚCI. Szto eto? Innym razem dopowiem.
Możemy zatem jedynie pokładać nadzieję w kobietach, które są “zbawieniem świata”, jak wybitny rosyjski teolog, Evdokimov, pisał. One potrafią darzyć miłością - najwspanialszy to z darów: "Gdybym miłości nie miał...". Potrafią kochać żona i córka Stalkera. “Ludzka miłość jest cudem, który może się przeciwstawić każdemu suchemu teoretyzowaniu na temat beznadziejności świata” - komentował Tarkowski własne dzieło.
“Stalker” Andrieja Tarkowskiego to arcydzieło, które jest ARCYDZIEŁEM. I, co istotne, przynależy do gatunku SF, jakkolwiek rozsadza jego ramy. Demonstruje, czym mogłoby być SF, gdyby szukało inspiracji w filozofii, teologii, sztuce i literaturze wysokiej.
PS. Tekst powyższy powstał w odpowiedzi na coraz bezwstydniejsze wpisy, podważające prawdę absolutną i objawioną: "STALKER" ARCYDZIEŁEM JEST.
No i wreszcie ktoś po latach, podsumował tę produkcję w dwóch jakże trafnych zdaniach.
Zachęcony pozytwnymi wypowiedziami i posuchą na ambitne kino obejrzałem - i zdębiałem. 3 godzinny teledysk w którym dialogi i sceny możnaby poustawiac w dowolnej kolejności i puścić od tyłu i sensu by nie stracił za grosz. Tak tak, wiem, teraz widzi się sens życia w kresce na ścianie. Film a właściwie twór filmopodobny, mocno przerysowany i pretensjonalny.
Toż bracie, przyznałem Ci już rację. Żaden to powód, by tu zaśmiecać forum. :-)
Marscorpio, świetny post ;) Ja wszystkim zainteresowanym polecam jeszcze zapoznanie się z tekstem Seweryna Kuśmierczyka "Stalker jako ikona". Jest dostępny w sieci.
Ile lat Panowie już prowadzicie tą dyskusje...ech. Mam nadzieję, że za kilka lat znowu to tu napiszę.
Taaak, ale myślę, że dzięki tej recenzji spojrzałam na niego z innej strony. Również dzięki.
Dziękuję, acz sprowadzę to do wygodniejszego i bardziej precyzyjnego: mój tekst o "Stalkerze" nie jest zły, a w innej wersji nawet jest dobry. :-)
Tym tekstem pomogles mi uswiadomic ze ocena 10 przysługuje naprawde taki arcydziełom jak "Stalker". Wstydze sie do tej pory niektorych moich ocen na filmwebie z 10, musze je koniecznie zmienic. Zrozumialem ze film z ocena 10 ma mnie zmienic wewnetrzenie, wprowadzic cos nowego, a przynajmniej dac mi jakas rozkmine na dluzszy czas. Mozna tez powiedziec ze dzieki twemu wypracowaniu zaczalem spogladac na filmy troche inny okiem. Mozna powiedziec ze bardziej artystycznym :P.
Pozdrawiam :)
Stalker zrobil na mnie ogromne wrazenie, symbolika, dialogi, czulem ciarki(ogolnie bardziej czuje niz wiem). Ostatecznie to Maria zgniata glowe weza. Kobieta emocjonalnosc empatia wspolczucie milosc droga do zbawienoa od zlego. a w droga strone? "...oni chca tylko zrec!" pustka, niezapełnialna niczym pustka, ślepa uliczka. Za mało patrzymy do swego srodka za duzo na zewnatrz? jest taka scena po rozmowie profesora telefonicznej gdzie wychodzi na jaw ewentualna ukryty motyw zemsty(w podswiadomosci profesora) za zdrade a potem profesor patrzy na szkielety kochankow w objeciach(rosł kwiat miedzy nimi), zastanawia mnie to polaczenie. I nad jeszcze jednym sie zastanawiam, to ze zyczenia z komnaty obracaja sie ogolnie w zlo wynika z tego ze komnata jest z takim zamyslem tworem zlego. Czy raczej ona poprostu, spelnia zyczenia, zly dotrzymuje slowa bo wie ze upadkek moralnosci(suma doswiadczen, decyzji) spowodował ze w glebi jestesmy zli małostkowi i najszczersze zyczenia nie pochodzą od miłosci?
Hmmm. Nie szukałem. Ale myślę, że może by coś się znaleźć dało. W końcu to internet - jest tam wszystko, cały wszechświat.
Pozdrawiam.
No ba, tyz tego nie wyrozumowałem. Jak się łobezrę, to lezem bez cucia na łące, a cu łuni wycyniają? Łazą po łące! Tez menele zawzięte!
Synku, przestań mi tu wklejać pierdoły. Stalker jest filmem prostym jak cep. Co z tego, że są tam zawarte pewne znaki i symbole, skoro nie wnosi nic nowego do języka filmowego. Jak będę chciał poznać teorie nt. filozofii - będę czytał stosowne książki, na pewno nie będę w tym celu oglądał prostackich filmów. Idź już spać, synuś. I więcej nie zawracaj mi głowy.
Hmmm. Z tym że ja niczego nigdy nigdzie dla Ciebie nie wkleiłem. Skoro nawet z tym masz problem... :-)
Zuwazyliscie ze w tym filmie jest wszedzie woda, nawet w domu. Kto normalny usnol by w wodzie.
Twoje posty bardzo mi pomogły w rozumieniu filmu, dziękuję Ci za nie.
Oczywiście film rozumiem nadal w niewielkiej części i po swojemu. Dzięki Tobie zaciekawiły mnie pewne kwestie.
Leczony z obrazu Boscha mógl być leczony z miłości i namiętności (co można by uznać za sugestię, że Stalker mógł zostać pozbawiony pewnych ludzkich pragnień i wcale nie chcę sprowadzać ich do tych seksualnych). W filmie padają słowa ( Stalker je wypowiada chyba 1:04:03) , że namiętności to tarcia między duszami a światem zewnętrznym, że w Strefie można się z nich śmiać ( jak rozumiem Strefa od nich uwalnia , i może to w niej Stalker m.in. ceni i tego poszukuje, wiarą w absolut zastąpił swoje pragnienia ).
I końcówka z córką ( oświetloną żywymi barwami), gdy recytuje wiersz ze słowami o wielkiej mocy milczącego pożądania.
Ona nie jest jeszcze skażona "złymi" doświadczeniami i "złymi" myślami, ocenami. Jest czysta.
I ona strąca wzrokiem pustą szklankę ze stołu, pozostałymi dwoma też włada, ale one utrzymują się na stole.
Może najgorzej jest być pustym emocjonalnie, być wyzutym z pragnień.
I jeszcze coś, co w mojej ocenie potwierdzałoby Twoją opinię o fałszywym proroku.
W scenie przed komnatą ( ok. 2:34:50) Stalker mówi " najważniejsza jest ...." milczy , przechodzi, w pewnym momencie oświetla jego twarz piękne mocne, światło, potem jego twarz zapada się w ciemności i traci wyraz natchnienia ( jakie miała wcześniej w mojej ocenie) i mówi (niepewnym, moim zdaniem tonem, może wręcz pyta) "wiara".
Może to sugerować, że jego wiara nie jest taka pewna, jak on sam stara się twierdzić.
On może nie mieć ani wiary, ani ziemskich pragnień ( tak jak mają je jeszcze i Pisarz i Profesor). Bardzo tragiczna postać, przy takiej interpretacji.
Doczytałam, że w jakimś wywiadzie Tarkowski powiedział, że najbardziej podoba mu się postać Stalkera, najmniej rzeczywista i najlepsza jego cząstka, natomiast bliska jest mu postać Pisarza, człowieka, który się zagubił.
I jeszcze ciekawostka z internetu: Tarkowski przesłał Andrzejowi Wajdzie w liśicie rysunek : kamera skierowana na cerkiew, a obok niej diabełek. Rysunek podpisał : to ja.
Nie zaglądałem tutaj zbyt uważnie, przeoczyłem ten Twój wpis. Zainteresowanie filmami Tarkowskiego jest mi bliskie, więc i bliski jest mi każdy, kto również się nimi interesuje. Wspólnie możemy zrozumieć je lepiej, ja nie posiadam patentu. Po prostu interpretuję, bo do tego skłania mnie "Stalker". :-)
Pozdrawiam.
Przed-przedostatni akapit psuje odbiór tekstu. Ewdokimow (swoją drogą, po co ten makaronizm z podwójnym "v"?) z pewnością ma jakieś głębokie teologicznie uzasadnienie swej tezy, jednak skupianie się na tym byłoby samo w sobie przejawem zaświatowości. Przyziemność poucza nas, że kobiety szczególnie upodobały sobie facetów z zaburzeniami osobowości wiązki B ( https://doi.org/10.1016/j.evolhumbehav.2012.09.001 ), co nie wróży dobrze przyszłej jakości genetycznej gatunku ludzkiego. Z kolei zbawcami świata przed jarzmem entropii pozostają nieodmiennie mężczyźni. Niedoreprezentacja kariotypu XX w dziedzinach STEMM o tym świadczy - po prostu nie jest on zbyt lotny umysłowo. Ani fizycznie. Ani artystycznie (por.: Murray, 2003 - "Human Accomplishment").
Ale najważniejsze, że potrafi darzyć miłością! Płeć przeciwna, której reprezentatywnym przedstawicielem jest Stalker, nie potrafi. ;)
Na ten moment przyjęta pisownia i powszechnie w naszym kraju występująca to Paul Evdokimov. Zob. -> http://lubimyczytac.pl/autor/44588/paul-evdokimov i okładki każdej książki jego autorstwa.
Co do "zaświatowości", pojęcie zapożyczone zostało z "Wielkiego łańcucha bytu" Arthura O. Lovejoy'a i w tym znaczeniu tu występuje. Objaśnianie go szczegółowe mija się z celem w przypadku wpisu na filmwebie.
Co do reszty, to pojęcia o tym nie mam żadnego.
Pozdrawiam.
Znakomita recenzja. Szczególnie odniesienia do malarstwa były pomocne, z uwagi na słabą znajomość tematu. Pozdrawiam.
Invercargill -> Na filmwebie od 9 stycznia 2020. Pierwsza aktywność: 1/10 dla "Stalkera", druga - niniejszy komentarz. I kto tu jest nawalony?
Oglądałem stalkera kilka razy i zawsze jest to dla mnie moment jakiegoś misterium, wchłaniania w siebie wiersza, jakiegoś rodzaju najwyższej sztuki audiowizualnej .
Czy polecicie podobne nieoczywiste , ascetyczne i surowe kino bez akcji jak to?
Pomijam Bergmana i inne dzieła Tarkowskiego które znam bo przez ten obraz zainteresowałem się takim Kinem