Mnie się podobało. IMHO scena wstępna jest majstersztykiem, ponieważ ostatnio dość trudno mnie czymś naprawdę nie tyle po prostu przestraszyć, ale naprwdę wprawić w przerażenie pomieszane z... czymś, na co nie ma chyba dobrego polskiego słowa, a co oznacza angielskie horror. A tu się udało. Przyznam, że po drodze było kilka momentów, kiedy bałam się, że film skręci w dobrze znane uliczki i nic już z niego nie będzie, ale w sumie ocena wypadła bardzo pozytywnie. Zwłaszcza gdy okazało się
s
p
o
i
l
e
r
ze poprzedni statek, z którego ocalał tylko jeden pasażer, nazywał się Lorelei i przewoził złoto. Bardzo ładne nawiązanie do legend o przeklętym złocie Renu (i sygnał, że tu leży rozwiązanie zagadki) - i za samo to film dostał u mnie sporo punktów. I za zakończenie - wprawdzie wysoce konwencjonalne, ale przynajmniej nie takie hurraoptymistycznie happy endowe.