...jedna z ostatnich scen? Kiedy w trakcie przeglądania "Dziennika" przez matkę Oskara, natrafia ona na stronę z 9/11? Kiedy postać spadająca z wieżowca, nagle się podnosi i jakby tam wraca. Ma ktoś jakieś refleksje? :)
Wydaję mi się, że chodzi tu o sam początek filmu, kiedy to chłopiec snuje historię o wieżowcach dla ludzi zmarłych, które będą znajdowały się pod wieżowcami dla tych żywych. Mądre !
Albo też chciał w ten sposób wyrazić swoje przekonanie, że to jego ojciec był tym mężczyzną, który wypadł z okna jednej z wież. W jednej scenie mówi o tym, pokazując zdjęcia z Internetu, dodaje też, że czasami widzi okulary, ale może się mylić, bo pewnie każde dziecko widzi w tym mężczyźnie swojego ojca.
Powiem Ci, że mnie to przekonuje. Kiedy odtwarzam tę scenę w pamięci to rzeczywiście nasuwa się takie spostrzeżenie :)
czemu to musi byct alegoria? poprostu przedstawia to co przedstawia. jest to bardziej scena symboliczna, wiec nie ma sensu szukac jednoznacznej odpowiedzi.
Nie chodziło mi o jednoznaczne wyjaśnienie, prędzej o refleksje na ten temat. Być może dla innych widzów ta scena coś wyrażała i znaczyła.
Ta scena prawdopodobnie nawiązuje do zakończenia książki, na podstawia której ów film powstał. Książka nieco różni się od filmu szczególnie ścisła końcówka i jakoś tak mi się nasuwa, że właśnie do niej chciano nawiązać.
W książce ten dzieciak często rozmyśla o tym, że jego tata na pewno się nie poddał i nie czekał bezczynnie na pewną śmierć. Dlatego wyobraża sobie, że ten człowiek skaczący z WTC to jego ojciec bo to znaczyłoby, że w jakiś sposób sam zadecydował o swojej śmierci, nie został jednym z wielu zabitych pod gruzami.
Filmu jeszcze nie widziałam, ale książka jest moim Nr 1, zdecydowanie.
Wg mnie ojciec nie mógł wyskoczyć z wieżowca, bo gdy ten zaczął się walić - rozmawiał przez telefon.
Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to powrót ojca do wieży, co miałoby symbolizować, nieco wzniośle i patetycznie, że w dalszym ciągu żyje w pamięci chłopca. Że dla niego nie zginął, w końcu Oscar przez cały film poszukuje sposobu, aby "odnaleźć ojca", wydłużyć symboliczne 8 minut spotkania z nim.
Dobra sugestia, faktycznie może się nasuwać na myśl świeżo po seansie. Jednocześnie ja chyba szukam czegoś innego. Dla mnie taka alternatywa jest chyba, jak to sam ująłeś nieco patetyczna. Szkoda by było gdyby ten całkiem dobry film skończył się tak utartym motywem. Pozdrawiam :)
No właśnie, żeby nie banalizować: wydaje mi się, że wytłumaczenie jest proste, doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej annihilation miał/miała rację. Ale oczywiście interpretacji może być wiele i za to kochamy sztukę. :)
==== UWAGA!!! TO BĘDZIE SPOILER KSIĄŻKI ====
W książce (w filmie chyba też) jest taki moment, kiedy Oskar z ojcem leżą w łóżku i snują plany odnalezienia 6 okręgu. Są to ostatnie chwile chłopca spędzone z najważniejszą dla niego osobą na świecie. Oskar zasypia przy niem, a na drugi dzień ojca nie ma i już do niego nie wróci. Ostatnie zdania książki (nie pamiętam już, czy to Oskar, czy narrator, jakby cofa czas do tej chwili kiedy Oskar z ojcem są w tym łóżku. To nawiązanie do największego pragnienia każdego człowieka po tragedii, Pragnienia posiadania mocy cofania czasu. Tak przynajmniej to odbieram.
A teraz o niektórych różnicach między książką a filmem.
W KSIĄŻCE:
Oskar jest jeszcze bardziej inteligentny
Nie wspomina się o jego chorobie (Asbergera)
To nie z dziadkiem szuka klucza, tylko ze starszym panem - sąsiadem z góry