Początek sugerował cos fajnego - Genialne mozliwości snajpera. Niestety juz w pierwszej scenie obok zachwytu umiejętnościmi było rozczarowanie typowym zagraniem scenariusza. kolega głównego bohatera musiał sie odezwac pokazując zdjęcie dzięki czemu widziałem jak się skończy film. Ten zginie, temu pomoże jego laska, wyrzuty sumienia , wielka rozwałka, schemat, schemat, schemat. I żeby ktos nie narzekał - lubie takie kino akcji, niestety nasycenie dosłowności w dialogach i całym scenariuszu przeszło moje oczekiwania.
Główny generał i jego kumpel z rządu - tragiczne były ich przechwałki, afiszowanie sie bezkarnośćia i ciągłe powtarzanie "ja wygrałem , ty przegrałeś" - pod koniec filmu dawało to tragiczny efekt fatalnego scenariusza klasy "film telewizyjny"
Całośc jest nakręcona z polotem ale co z tego skoro sceny sa powciskane do filmu na siłe !! Np. spotkanie w górach by było widac strzelaca. Nosz kurna - wie ,że koleś potrafi strzelać z odległości 1,6 km , i wybiera taki teren !! No i jak sie tam tak łatwo dostał sam strzelec?? Miał nieograniczony dostep do pieniedzy, sprzetu i informacji.
Było kilka scen z ładnym strzelaniem - np. z łódki. ale to za mało. Liczyłem na jakiś strzał stulecia - cos z wykorzystaniem tego 6 sekundowego opóźńienia w osiągnięciu celu przez pocisk. a dostałem MacGyvera konstruujacego bomby i zóltodzioba , który dał sie powalic jednym ciosem na poczatku, a późńiej szalał na polu walki tak ,że mozna by go obwiesić medalami.
Nie lubie typowej amerykańskiej papki, gadki i powiewającej wszędzie flagi. Dałem filmowi szanse, niestety jest do odstrzału.
pozdrawiam
(...) zóltodzioba , który dał sie powalic jednym ciosem na poczatku, a późńiej szalał na polu walki tak ,że mozna by go obwiesić medalami.
może się mylę, albo mam słabą pamięć, ale ten "żółtodziób" nawet po tym treningu, który otrzymał od gł bohatera nic szczególnego nie pokazał. Zapamiętałem 5 scen:
1) razem z Mark'iem W. obserwują teren zza wniesienia
2) razem z Mark'iem W. obserwują teren będąc zakamuflowanym
3) detonuje bomby (detonacja polega na naciśnięciu przycisku)
4) biegnie do i przez las
5) idzie przez śnieg i dostaje w tors, do którego ma przyłożony kawałek żelastwa
więc gdzie do ku**y jest zaprezentowane w/w szaleństwo na polu walki, jak się nie mylę nawet nikogo nie zabił, do nikogo nie strzelał
Uczepiłes sie najmniej ważnego elementu całej krytyki. Masz racje, nie zgrywał rambo ale nie znaczy ,że nie szalał. Sam fakt uczestnictwa w takiej akcji, gdzie poruszał sie niezauważony wśród 25 wyszkolonych komandosów, wybiegł bez namysłu jako przyneta pod ostrzał helikoptera święcie przekonany o tym, że musi opuścic kryjówke bignąc do lini drzew-nie dałbyś mu medalu za odwage??
Mi sie nie podobało :) Tobie mogło :) Rózni ludzie, rózne odczucia. Ja mam poprostu dośc takich totalnie powtarzających sie schematów. Takich samych charakterów. Takich samych problemów i podejmowanych decyzji. Naprawde można wymysleć coś lepszego. Zastosowac nietypowy zwrot akcji. Nadac głównemu bohaterowi jakis charakter , jakąs osobowośc - a nie powtarzać model pseudo opanowanego, genialnego twardziela. Chociaz w tym filmie nie to mi najbardziej przeszkadzało.