Moim zdaniem nie jest to może jakieś wybitne dzieło, ale też nie należy go skreślać na starcie. Były momenty, przy których się pośmiałem i o to chodzi. Jeżeli chodzi o bohaterów, to szczególnie irytujący okazał się Carter, a w pewnych momentach Kevin. Natomiast spodobała mi się gra Kevina Covais'a (Morris), oraz pojawiający się parę razy Fletcher. Rozumiem, że niektórych mogą już nudzić po raz x ukazane cycki, ale film nie skupia się tylko i wyłącznie na nich, to element dodatkowy. Każdy ma inne poczucie humoru, więc jednym się spodoba, drugim nie przypadnie do gustu, a inni zdecydują się w ogóle nie zasiadać do seansu. Tak jest i będzie. Jak dla mnie, mocna szóstka.