Powiem krótko. HARDCORE. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem a widziałem naprawdę wiele. „Wszystko o Ewie” Cronenberg, „Czarny łabędź”, i…”Martwica mózgu” w jednym filmie! Zwiastuny nie zdradzają praktycznie nic więc zaskoczenie jest tym większe. W czasach rimejków, bylejakości i poprawności politycznej ten film jest powiewem świeżości. Przed seansem zapomnijcie o wszelkich zasadach logiki. Bo przecież kino to nie rzeczywistość i wszystko może się tu wydarzyć. Nie będę pisać nic więcej - przekonajcie się sami. Demi Moore pokazała że ma ogromne jaja i dystans do siebie godząc się na udział w „Substancji”. W życiu nie spodziewałbym się po niej takiego aktorstwa. Powinna być nominacja do Oscara ale obawiam się że Akademia może nie mieć jaj.
Racja, film na pewno nietuzinkowy, fenomenalne zdjęcia, super zrealizowane skrajności- obrzydliwości vs. Piękne kolory i ciała, ale już pod koniec jest niekontrolowanym przesytem wszystkiego. Uwielbiam łączenie smaków w kuchni - żeberka w miodzie lub ananas na pizzy. Ale gdyby ktoś zaserwował mi karkówkę w ptysiu z kremem to bym zwymiotował. I tak jest z tym filmem - za mocno, za dużo, kakofonia wątków, motywów, treści
Zdaje sobie sprawę że nie jest to film dla każdego i właśnie opinie o nim mogą być skrajne tak jak wszystko co widzimy na ekranie. Na mnie obrzydliwości nie robią żadnego wrażenia bo obejrzałem masę horrorów :D to co pokazano w „Substancji” w skali obrzydliwości oceniłbym 5/10. W zeszła niedziele wybrałem się na film drugi raz i stwierdzam ze z wyżej wymienionych przeze mnie filmów najbliżej mu do „Czarnego łabędzia”. Mam w glowie kilka interpretacji ale chyba będę musial obejrzeć jeszcze raz zeby wyłapać wszystkie szczegóły. Szanuje zdanie innych (dopóki nie dochodzi do wyzywania od „ameb umysłowych” i „idiotów”) ale według mnie jest to genialny film o nienawiści do samej/go siebie i wszystko to co widzimy pod koniec ma swoje uzasadnienie.
"Zdaje sobie sprawę że nie jest to film dla każdego"
Piszesz o kolejnej amerykańskiej szmirze, promowanej zresztą równie nachalnie co filmy o harrym potterze.
Zachwycasz się wydmuszką jak hot dogiem na stacji benzynowej. Uspokój się synek, za tydzień zapomnisz, a za dwa tygodnie kolejna "wielka i niespodziewana" premiera kolejnego gniota łamiącego standardy. Oszczędzaj siły, konsumenciku :D
Wow, zwykle wysokie mniemanie o sobie maja mało inteligentni ludzie, a ty masz ego wyjechane w kosmos haha w rzeczywistosci pewnie jestes nikim i dowartosciowujesz sie takimi komentarzami ;)
Prawda to, mój błąd, znów jak głupi chciałem dojrzeć coś w amerykańskiej papce dla idiotów. Tylko że rozumiesz, ja muszę żyć tutaj z wami i ten amerykański syf mnie otacza z każdej strony.
PS Zazdroszczę Ci, szczerze Ci zazdroszczę. Ludzie Twojego pokroju nie mają żadnych wymagań i przeżrą się bezwiednie przez to życie :)
Tak, ja nie mam żadnych wymagań. Ważne, żeby się dobrze bawić. Mam ważniejsze w życiu rzeczy do roboty niż płakanie nad jakimś filmidłem. Trochę mi ciebie szkoda, że ty nie masz nic w życiu do roboty i jeszcze czujesz się przez to lepszy. Szczerze mi ciebie szkoda :)
Ale polecam czasami wyjść z piwnicy i zaznać prawdziwego życia :)
Acha, przepraszam za obrazę uczuć religijnych. Korpo-boty nie cierpią gdy obraża się święte produkcyjniaki.
5/10 w skali obrzydliwosci? jestem fanem serii Martwe Zlo, ale to co tutaj zobaczylem przeroslo moje mozliwosci. niektore sceny az mnie fizycznie bolaly. piekny film!
Myślę, że nie chodzi o obrzydliwości same w sobie, tylko brak w nich sensu. Ja przez drugą połowe filmu się po prostu uśmiechałem, bo było to tak głupie i pozbawione sensu.
Poza tym - jesteś taki twardy...
Skoro już mowa o odniesieniach filmowych w "Substancji", ja tam jeszcze dostrzegłam "Człowieka słonia", "Carrie" a nawet "Lśnienie" - czyli klasyka, a z takich nowszych to jeszcze ostatnio obejrzany "The last showgirl" z Pamelą Anderson. Chociażby z powodu takich smaczków, takiej zabawy intertekstualnością doceniam bardzo ten film.
Tu porównanie nudy do flaków z olejem nabiera chyba nowego, dosłownego znaczenia ;)
Nie nudziłem się ani minuty, a niekiedy się zdarza, że zamknie mi się oko na filmie w kinie (zazwyczaj na jakiś glutach z uniwersum Marvela). Ani razu nawet nie spoglądałem na zegarek tak szybko czas uciekł.
Temat dobry, wykonanie mizerne im dalej tym słabiej. Ten film ma masę zapożyczeń i kalek, ciągną go tylko aktorzy.
Dokładnie, klimat ściągany między innymi z requiem dla snu czy mechanicznej pomaranczy. Kolejny przehypeowany tytuł jak "wszystko wszędzie na raz"
Chociażby w sposobie prowadzenia dialogów, pracy kamery przy tym, albo pokazywanie jak odpalają papierosa, jak wstrzykują itp.
Schyłkowa, ale jeszcze ludzka Demi jako żywo przypomina też zniszczoną Ellen Burstyn z "Requiem"
Zgadza się, widać zerżnięcia od Noe w tym filmie nie mówiąc już o innych szczegółach, a poza tym to szmira z minimum treści, kino w sam raz dla pokolenia tiktoka.
Ten film nie ma podjazdu do Czarnego Łabędzia. Fabuła przewidywalna do bólu, przesłanie proste jak drut znane od początku filmu dodatkowo na koniec drugi raz przekazane jak kawa na ławę jakby idiota przez cały film nie załapał. Montaż i gra Demi Moore ratuje ten film przed byciem klapą.
No cóz, jeżeli Substancja jest przewidywalna to według mnie Łabędź bije ją na głowę pod względem przewidywalności.
Ze śmiercią jej do twarzy(film),jakos lepiej mi sie oglandalo.No i gral ex Demi Moore.Wiec cos jak by kontynuacja Jej najwiekszego leku w realu.
Zgadzam się. Dla mnie film roku. Długo będę go pamiętać, a to świadczy o tym, że film jest bardzo wysokiej jakości.
Jak dla mnie hardcore. Gra aktorka super ale hardcore to za duże słowo na ten film. Moze 10 lat temy byłby to hardcore nie w 2024 r.
Rzeczywiście, "Substancja" to prawdziwy filmowy odlot, który wykracza poza schematy współczesnego kina. Twoje porównania do Cronenberga, "Czarnego łabędzia" czy nawet „Martwicy mózgu” idealnie oddają tę mieszankę surrealizmu, psychologicznej głębi i groteski, którą serwuje nam reżyserka. Kino, jak zauważyłeś, nie musi być ograniczone logiką codzienności – ma moc kreowania zupełnie nowych rzeczywistości, a ten film to czysta eksplozja artystycznej wolności. Moore rzeczywiście pokazała ogromny dystans do siebie, a jej odwaga zasługuje na najwyższe uznanie. Ale pytanie, które się nasuwa: czy Akademia rzeczywiście zrozumie i doceni ten rodzaj geniuszu?
Kilka dni temu przeczytałem że może być problem z nominacją dla Moore bo MUBI nie będzie miało pieniędzy na Oscarową kampanię o.O wychodzi więc na to że nie liczy się rola tylko pieniądze xD