Pytanie do tych co widzieli: czy obie bohaterki nie powinny mieć wspólnej świadomości? Czy osobowość i świadomość nie powinny przechodzić? Tak by było chyba ciekawiej. Na początku niby wyglądało że tak będzie, kiedy oglądała swoje piękne młode ciało itp., ale później wychodziło na to że mają oddzielne świadomości. Gdyby odmłodzona wersja jakoś mogła działać w oparciu o przemyślenia starszej wersji i na odwrót. Czy to nie byłoby logiczniej i ciekawiej? Bo w tej wersji co starsza Elizabeth zyskiwała przechodząc w młode ciało? Tu widzę fabularny brak logiki i niedoróbkę
Wedle zamysłu twórców filmu nie miały wspólnej świadomości (poza świadomością sprzed dokonania podziału). "Stara Elisabeth" nie miała żadnego powodu, aby żywić młodego pasożyta. Z tego powodu scenariusz "Substancji" nie ma sensu. Szkoda, bo mogła to być dobra czarna komedia.
Wedle zamysłu twórców nie miały wspólnej świadomości? Ciekawe gdzie to przeczytałeś? Przecież oficjalnie w wywiadach mówi się, że jest jedna świadomość xD Wywiad Demi Moore u Fallona, wywiad Margaret u Fallona, reżyserka na evencie TIFF.
Rozpowszechniasz nieprawdę
Stwierdzam to na podstawie samego filmu. W kilku scenach wyraźnie było zasugerowane, że młoda, gdy "budzi się do życia" jest zdziwiona tym, co robiła stara i odwrotnie (czyli nie mają wspomnień z tego, co "robiły w innym ciele"). Jedna o drugiej wypowiada się, jak o obcej osobie podczas rozmowy przez telefon. Co więcej, w drugiej połowie filmu, jak dobrze wiesz, stara z młodą się naparzają. Jeśli chodzi o wypowiedź Demi Moore, mogła się odnosić do ich wspólnej świadomości sprzed dokonania podziału. Obejrzałem też wywiad na TIFF i nie wiem, którą wypowiedź Coralie Fargeat masz na myśli (być może przeoczyłem; musiałbyś wskazać, w której minucie to mówi). Nie jestem odosobniony w mojej intepretacji filmu. Na początku myślałem, że tak jest. Teraz widzę, że coraz więcej osób zakłada nowe tematy na forum, w których wyrażają krytykę podobną do mojej. Nawet jeśli zamysł Fargeat był taki, jak mówisz (na razie nie znalazłem dowodu na to), to nakręciła film w sposób, który zdecydowanie nasuwa inne rozumienie fabuły.
8:10 mówi "she loves herselfs" a nie "they" jeśli chodzi o TIFF. A to tylko jeden z argumentów, bo przecież jest jeszcze wywiad z Demi i drugi wywiad z Margaret.
A co do twoich wątpliwości to polecam mój komentarz poniżej.
Jeśli chodzi o zdziwienie to można to interpretować na bardzo rózne sposoby, i brak pamięci to tylko powoduje że film nie ma sensu. Na ekranie było widać tylko twarz z szeroko otwartymi oczami, to że to jest na pewno brak pamięci to tylko nadinterpretacja. W świecie rzeczywistym można przyrównać to do wielu różnych sytuacji, chociażby do jakiegoś grubego kilkudniowego melanżu, by w ostatni dzień wytrzeźwieć i zrozumieć jaki się syf zrobiło na chacie. Przyznasz, że nie jest to coś nieprawdopodobnego? Takie same sytuacje są u osób chorych psychicznie, kiedy nagle jednego dnia coś im sie przestawia w głowie i inaczej patrzą na to jak wygląda ich otoczenie/życie. Można to porównać do ciągu alkoholowego/narkotykowego... no do wielu rzeczy. Nie wiem czemu to, że Sue robi wielkie oczy jest takim KORONNYM argumentem za brakiem pamięci xD
A jeśli chodzi o naparzanke Sue z Elisabeth to tutaj już wchodzi nowy element fabularny, czyli złe użycie terminacji i switcha. To co się działo przed tym wydarzeniem nie ma kontynuacji, a trzeba rozkminiać na nowo. Wtedy kiedy są jednocześnie świadome to faktycznie musiało dojść do tego, że świadomość w Sue pojawiła się niezależnie od Elisabeth... może świadomosć Sue była uśpiona, żeby Elisabeth mogła korzystać z tego ciała? Nie wiem, w każdym razie NA PEWNO widzimy dwie świadomości w tym momencie.
Dodatkowo taka mała uwaga. Argumenty trzeba odpowiednio warzyć. Dla wielu jedno zdarzenie które INTERPRETUJĄ jako zapominanie wystarczy do wyciągnięcia wniosku, że są dwie świadomości. Natomiast pełno innych zdarzeń, które pokazują, że jest jedna świadomość, nie jest wystarczająca żeby uznać jedną świadomość. Niesprawiedliwe podejście, nie?
Dodatkowo zakładając od początku, że jest jedna świadomosć, to wszystkie gałęzie fabularne zbiegają się w jedno miejsce i ma wszystko sens.
Gdy się zakłada, że są dwie świadomości od początku to wszystko się rozjeżdża, jak perkusista, który gra za wolno. Im dalej w las tym wszystko jest bardziej rozjechane.
A jeszcze zapomniałem się odnieść do tego, w jaki sposób Elisabeth skarży się temu facetowi przez telefon.
Zwykłe, powszechne zjawisko zrzucania z siebie odpowiedzialności, niechęć/strach przez przyznaniem się do błędu. Często zjawisko w psychologii osób zaburzonych. Najczęściej chyba występuje u osób wchodzących w dorosłość, którzy mają problem z wzięciem odpowiedzialności, a szukają tylko winnych gdzie indziej.
To częste zjawisko, by mówić o sobie jako o dwóch różnych osobach? To raczej rzadki przypadek rozwojenia jaźni. O takich osobach zazwyczaj mówimy jako o jednej osobie, ale dlatego, że zamieszkują jedno ciało. W przypadku tego filmu nawet ten warunek nie był spełniony, zresztą dla mnie mało istotny. Nie mówiłem, że same sceny pokazujące jej zdziwienie stanowią koronny argument, tylko wszystkie razem, włącznie z rozmowami przez telefon i sceną, gdy się nawalają. Twierdzisz, że ich świadomość rozdzieliła się być może dopiero w scenie walki. Ale to wyjaśnienie ad hoc. W połączeniu z innymi elementami fabuły moje jest bardziej prawdopodobne. "Natomiast pełno innych zdarzeń, które pokazują, że jest jedna świadomość, nie jest wystarczająca żeby uznać jedną świadomość." - wydaje mi się, że nie wskazałeś ani jednego. Chyba że mówimy o gadce tego faceta przez telefon, który wcisnął jej produkt i zależało mu na tym, żeby mieć klientów. Użycie pojedynczego zaimka przez Fargeat ciężko uznać za argument za tym, że pomiędzy "starą Elisabeth", Sue i potworem była zachowana ciągłość psychiczna. Mogła się równie dobrze odnosić do tego, że wszystkie trzy byty dzieliły wspólne wspomnienia z przeszłości (czego nie zanegowałem). Tzn. cała trójka ma wspólny korzeń tożsamości. Sytuacja jest na tyle dziwna, że język, którym się posługujemy nie jest dostosowany do mówienia o takich przypadkach.
Zrzucanie z siebie odpowiedzialności i nie przyznawanie się do błędu to jest częste zachowanie.
Wiesz o tym, że podczas pierwszej rozmowy Elisabeth użyła strony biernej, a nie trzeciej osoby? Dlaczego ktoś miałby użyć strony biernej? Użyła 3 osoby, bo tak nakazuje logika zrzucenia z siebie odpowiedzialności, jakby to brzmiało "nie przestrzegam balansu! Ta substancja nie działa!"???
Poza tym nie jestem w stanie uwierzyć, że Tobie i wielu jest ciężko uwierzyć w tak trywialna rzecz jak powiedzenie o swoim drugim ciele w trzeciej osobie, kiedy w RZECZYWISTOSCI możemy nawet spotkać ludzi gadających do siebie. Ludzie nawet popełniają masowo samobójstwa, skaczą z wieżowców, ale to, że ktoś w filmie w sytuacji ekstraordynaryjnej jaka jest posiadanie dwóch ciał, mówi o swoim drugim ciele w trzeciej osobie nagle jest jakieś niesamowicie nieprawdopodobne? Jak to jest? W rzeczywistości ludzie mogą się zachowywać w taki sposób jaki Ci się nawet nie śniło, ale gadanie o swoim drugim ciele w trzeciej osobie nagle jest WYSOCE NIEPRAWDOPODOBNE..
Wiesz jak się zachowywało ciało Sue po narodzinach? Dokladnie tak jakby zachowała się Elisabeth w nowym ciele. Wiedziała gdzie jest, nie była zdezorientowana, wiedziała od razy że musi zszyć ranę na plecach, wiedziała gdzie jest stabilizator. I to wszystko bez przeczytania instrukcji!
Wiesz co zrobiła Elisabeth po przebudzeni w oryginalnym ciele? Zaczęła skreślać dni w kalendarzu? Na pewno NIE zrobiła tego po to bo się nie może doczekać by się przespać przez tydzień i nic z tego nie mieć. Przed drugą zamianą dogląda ile zostało jedzenia by się mogła przełączyć.
Elisabeth w ciele Sue używa tego stwierdzenia podczas show "take care of yourself"
Elisabeth w oryginalnym ciele śni o tym jak była w ciele Sue i z pleców jej wypadły flaki.
Elisabeth w ciele Sue śni o tym jak zeżarła w oryginalnym ciele kurczaka.
Dziadek w restauracji skarżący się, że 7 dni to długo.
Elisabeth w oryginalnym ciele wiedziała, gdzie były schowane jej graty schowane podczas bycia Sue, by znaleźć numer do Freda
Elisabeth powtórnie używającą strony biernej w rozmowie telefonicznej "The balance needs to be respected"
No i najważniejsze. Jakie sensowne motywy może mieć ktoś kto jest regularnie gnije zeby ciągle włączać Sue zakladajac że NIE MA 2 świadomości???
I myślisz ze taki film dostałby nagrodę w Cannes, w którym bohaterka z niczym sobie nie radzi i nawet nie ma sensownych motywacji? Jest po prostu totalnym po***em?
-------
Mówisz że moje wyjaśnienie jednoczesnego życia ciała Sue I Elisabeth jest ad hoc. Ale ta scena jest nagła i nie ma żadnego wprowadzenia do jej zaistnienia przez cały film. To trzeba interpretować na nowo bez żadnych informacji bo na tym etapie film nie dostarcza już żadnych informacji.
------
Przykład z Fargaet akurat jest najsłabszy. Czemu ignorujesz wywiad z Demi Moore i drugi wywiad z Margaret o Fallona?
----
No to tak, używanie 3 osoby przez telefon wytłumaczone (w tym pamiętaj że najpierw było użycie strony biernej),
I w sumie podałeś tylko scenę napierdalanki, ale tutaj mamy już zupełnie nowe okolicznosci bo została źle użyta terminacja i switch, więc nie da się tego przenieść do tego co działo się przed zastosowaniem, to jie są analogiczne sytuację.
I w sumie nie podałeś żadnego innego przykładu, ale domyślam się jaki jeszcze ci przychodzi do głowy, ale on też jest prosty do wytłumaczenia ;)
-----
Jak zobaczysz wywiad z demi Moore i drugi z Margaret to daj znać ;) w wywiadzie z Margaret Fallon streszcza fabułę, możesz potrzebować translatora, bo użył jakiegoś rzadkiego słowa w kontekście zamiany ciał.
Tylko nie mów mi że Demi Moore nie wie w czym grała, ale grupa anonimów co jeden raz widziała film wie lepiej ;)
W użyciu trzeciej osoby w odniesieniu do samego siebie nie ma nic dziwnego, jeśli ma to miejsce sporadycznie (np. w sensie metaforycznym), a nie notorycznie. Coś takiego robią tylko osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne. Jeśli twierdziłbyś, że np. bohaterka cierpiała na rozdwojenie jaźni, to nadal film nie ma sensu. Bo wciąż nie dałoby się wytłumaczyć, dlaczego stara wszystkiego nie przerwie, jeśli nie identyfikuje się z młodszą wersją siebie, podczas gdy ta na niej pasożytuje. Wiesz jak się zachowywało ciało Sue po narodzinach? Dokladnie tak jakby zachowała się Elisabeth w nowym ciele. Wiedziała gdzie jest, nie była zdezorientowana, wiedziała od razy że musi zszyć ranę na plecach, wiedziała gdzie jest stabilizator. I to wszystko bez przeczytania instrukcji!" - mam wrażenie, że nie czytasz uważnie tego, co piszę. Przecież wyraźnie pisałem, że ewidentnie "stara Elisabeth" i Sue miały wspólną przeszłość (wspomnienia) do momentu dokonania podziału. Z filmu wynika, że nie miały wspólnej świadomości (ciągłości psychicznej) OD MOMENTU DOKONANIA PODZIAŁU. I być może to miała na myśli Demi Moore w tym wywiadzie, do którego się odniosłem już wcześniej, a Ty twierdzisz, że tego nie zrobiłem. Co więcej, w tym wywiadzie wspomina również, że Sue nie jest po prostu poprawioną wersją Elisabeth, tylko odrębnym bytem. To, co powiedziała można różnie interpretować. "ale to, że ktoś w filmie w sytuacji ekstraordynaryjnej jaka jest posiadanie dwóch ciał, mówi o swoim drugim ciele w trzeciej osobie nagle jest jakieś niesamowicie nieprawdopodobne?" - tak jest to dziwne, gdy robi to nieustannie i zachowuje się tak jakby nierozumiał, że on (jego świadomość) w innym ciele to ta sama osoba. "Tylko nie mów mi że Demi Moore nie wie w czym grała, ale grupa anonimów co jeden raz widziała film wie lepiej" - nawet jeśli miała na myśli to, co Ty twierdzisz, to nie widzę w tym nic specjalnie dziwnego. Aktor nie może intepretować filmu, w którym sam grał inaczej niż np. inny aktor z tego samego filmu, jego reżyser czy scenarzysta? Zdarza się, że nawet sam reżyser nie wie, jak interpretować swój film, bo np. zamieścił w nim jakąś scenę, która mu się przyśniła. Jeśli chodzi o wywiad z Margaret, to go nie znalazłem. Co do snów, myślę, że to były jedynie przebłyski z tego, co robiła jedna, gdy druga "spała". Zgadzam się z Tobą, że film nie ma sensu przy tej interpretacji, ale w przeciwnym razie nie widzę satysfakcjonującego wytłumaczenia dla scen sugerujących istnienie dwóch różnych świadomości. Tak czy inaczej uważam film za niedorzeczny, choć był to przyjemny seans i miał potencjał, by być bardzo dobrą czarną komedią. Nie oczekiwałbym po C. Fargeat stworzenia filmu o logicznej fabule również dlatego, że jej poprzedni film (Zemsta) też był absurdalny, choć podobnie fajny w odbiorze. "I myślisz ze taki film dostałby nagrodę w Cannes, w którym bohaterka z niczym sobie nie radzi i nawet nie ma sensownych motywacji?" - a skąd wiesz, że nie? Jurorzy najwyraźniej docenili w tym filmie coś, czego osoby krytycznie nastawione do niego nie doceniają i tyle. Nie wierzę w istnienie ekspertów od dobrej sztuki.
Może wyraziłem się nieprecyzyjnie, więc napiszę jeszcze raz. Sue i "stara Elisabeth" miały takie same wspomnienia z okresu, zanim pierwotna Elisabeth się rozdzieliła tj. z czasu, gdy stanowiła jeszcze jeden byt. Ale jedna nie miała wspólnych wspomnień z drugą z tego, co się działo po dokonaniu podziału.
Ale to jak byly potem takie "osobne" to po co starej Elizabeth moglo zalezecy by to ciagnac jak tamta byla inna osoba inna swiadomoscia... Przypomnij sobie scene gdzie chciala to zakonczyc i byla nad cialem Sue ze strzykawka i slyszala GLOS. To byl jej wewnetrzny glos. ZE ZOSTANIE SAMA... Ona walczyla Sama ze Soba....JAkby Sue byla kompletnie inna osoba to by mogla miec ja w d... i w ogole jaka korzysc by wtedy byla z tego dla niej ? Wedlug mnie to caly czas byla ONA, tylko mlodsza....Ona sama ze soba walczyla przez caly ten film... TA chec bycia wiecznie mloda....A wszystkie jakies negatywne cechy czy rzeczy swiadczace o walce ich dwojga (pomijam sceny koncowe gdzie zrobilo sie zamieszanie poprzez zle uzycie substancji) wynikaly z JEJ wewnetrznych sprzecznych myslim, niezdecydowania, dobrej i zlej strony jaka kazdy z nas ma....
Ale czemu Ty masz takie sztywne i steretypowe patrzenie na ludzką psychikę? ;)
Pisałem Ci ze używała też strony biernej, a nie trzeciej osoby. Więc to notorycznie to nieprawda.
I nie ma rozdwojenia jaźni, a ma rozdwojenie ciał, czyli nowy przypadek chorobowy sci-fi który został stworzony na potrzeby filmu i na ekranie oglądasz dramat nieradzenia sobie z tą sytuacją.
W sumie jak ktos sobie z czymś nie radzi to od razu można przestać szukać logiki w jej działaniu, bo takie jest meritum filmu, dramat człowieka.
----
Mówisz, że nie ma sensu jeśli ona ma rozdwojenie jaźni i tego nie przerwie?
Dlatego, że ona NIE ma rozdwojenia jaźni ORAZ tego nie przerywa ;)
I owszem przerwała by to zaraz po pierwszym tygodniu kiedy jeszcze wszystko było z jej głową ok, ale tego nie zrobiła, bo ma z tego wielką korzyść.
----
Odważna teza, że mają tylko wspomnienie do momentu podziału. Tylko że ta teza jest sprzeczna z tym, że chciała kontynuować doświadczenie.
----
Demi Moore:
"So the idea is that my consciousness
In the teo bodies but it can only be
In each body one week at the time" Wprost powiedziała bez dwuznaczności tutaj to co ja mówię. A słowo "entity" to obłe słowo, które jest zbyt ogólne do wyciągania wniosku. Jakby chciała podkreślić że są dwie świadomości to by tak zrobiła, natomiast podkreśliła że świadomość może być jednocześnie tylko w jednym ciele.
--- ten film jest spójny, warunkiem do tego jest nie trzymanie się sztywno stereotypów o ludzkiej psychice w które wierzysz.
Pamiętaj, że ten film to dramat psychologiczny jednostki, a nie sci-fi typy star trek gdzie żaden nie nie ma problemów z głową i wszystko mówią otwarcie co i jak działa.
Elisabeth nie czuję się dobrze w swoim ciele więc kupuje substancje i ją zażywa. Staje się nowym ciałem ORAZ pamięta o instrukcjach co ma zrobić dalej. Korzysta z bycia w nowym ciele, w którym czuje się świetnie. Następnie przelącza się do oryginalnego ciała. Budząc się nie zachowuje się zawiedziona, jakby nigdy nic nie pamiętała, zachowuje się normalnie, tak jakby właśnie przeżyła tydzień w nowym ciele. Zakreśla dni w kalendarzu, dogląda drugiego ciała ile zostało jedzenia, bo nie chce już swojego starego ciała. Zamienia się w drugie ciało, tym razem na koniec się upija i dopiero przenosi się do oryginalnego ciała. W oryginalnym ciele dzwoni do gościa i używa STRONY BIERNEJ "there was slight misuse of the substance", mówiąc z lekkim wstydem w stylu "No wiesz, upiła się trochę wczoraj, zdarza się kazdemu i w ogole no, ten no naprawisz mi ten palec???". Idzie po nowa paczkę i wchodzi do kawiarni, tam spotyka dziadka, który ją śledził bo poznał ją jako młody pielęgniarz, czyli wszystko pamiętał. Mówił że 7 dni to długo, a chciał ją widzieć bo był ciekawy jak sobie radzi. Elisabeth ucieka do domu i wyciąga pudło z nr tel do Freda, które schowała jako Sue! Miała iść z nim na randkę, ale jak wiesz nie poszła. Zaczęła się obżerać i zostawiła po sobie syf z tej depresji. Po wstąpieniu w nowe ciało znowu czuje się świetnie i jest w niedowierzaniu jak mogła być zostawić taki syf. Elisabeth w ciele Sue coś tamz znowu robi, czuje się świetnie, nie bierze w ogóle pod uwagę konsekwencji jakie przyniesie jej działanie za "30 lat", teraz jest świetnie, wszystkie hormony tego ciała sprzyjają byciu szczęśliwym. No i znowu za późno się przełącza. Elisabeth w oryginale znowu dzwoni do chłopa, teraz mówi o swojej o 30 lat młodszej wersji jako o jej, bo nie chce się przyznać do tego ze nie potrafi kontrolować siebie i najłatwiej zrzucić jest winę na cały świat, a nie szukać jej w sobie. Podczas rozmowy używa na zmianę strony biernej z 3 osobą. Mówi do lustra, "you want to take it from me?" mimo, że to jedna świadomość, bo to dramat. Zamienia się na nowe ciało i w tym momencie Elisabeth zaczyna zdanie "You have to" I w ciele Sue kończy "controll yourself". Oczywiście kontrola nie wychodzi bo na tym cały dramat polega przeciez.
Dobra nie wiem po co streszczam cały film xD ale nie usuwam tego skoro już napisałem. W każdym razie chciałem powiedzieć że zachowuje się w pewne sposoby bo ma jedna świadomość, a na i na inne sposoby zachowuje się tak, bo ma poważny problem który przybiera na sile do konstrualbych rozmiarów. Takie jest meritum tego filmu, dramat człowieka który nie radzi sobie z tym sci-fi narkotykiem. To nie jest film o kimś kto dobrze korzysta z substancji, to jest film o wyniszczanii człowieka przez ten narkotyk.
Musisz zacząć analizować zachowania psychiczne, dlaczego takie cos zrobiła skoro jest jedną świadomością.
Przestać analizować to na zasadzie "zdrowy człowiek by tak nie zrobił", bo to nie jest zdrowy człowiek. To założenie już jest już w tym filmie że to nie jest zdrowy człowiek j będzie z Jim coraz gorzej.
Jak chcesz zrozumieć problem drugiego człowieka, a nie możesz mu pomóc, to nie wmawiasz mu jak zdrowy człowiek się zachowuje, a analizujesz sposoby zachowania tego człowieka zeby wiedzieć jak on funkcjonuje. Nie pozostaje ci nic innego jak zaakceptowanie faktu ze on się tak zachowuje. Nie wiem, ktoś ma nerwice natręctw i żyjesz z nim pod jednym dachem i wiesz, że są czynności których nie zrobi, a są przecież czynności które może zrobić a przecież to są bardzo podobne czynności. Po prostu akceptujesz to jako fakt i z tym żyjesz.
Tak działa ludzką psychika, w wewnętrznym świecie człowieka wszystko jest spójne, dlatego się tak właśnie zachowuje
Czemu uważasz, że mam sztywne i stereotypowe spojrzenie na ludzką psychikę? Czy znasz jakieś zaburzenie psychiczne, inne niż rozdwojenie jaźni, które sprawia, że dany człowiek odnosi się do siebie, jak gdyby mówił raz do jednej, a innym razem do innej osoby (zakładając, że rozumie, to co mówi)? I niezbyt rozumiem, co tu ma do rzeczy użycie strony biernej. Jeśli w danej wypowiedzi ktoś nie używa ani pierwszej osoby ani trzeciej, to chyba mamy do czynienia z przypadkiem neutralnym z pkt widzenia naszego sporu. Natomiast zgoda co do sceny z lekarzem. To poszlaka wskazująca na Twoją interpretację, chociaż mogło to być też przeoczenie ze strony Fargeat (co twórcom filmów nierzadko się zdarza). Ze względu na tę scenę zmieniłem zdanie i obecnie skłaniam się ku temu, że na podstawie samego filmu nie sposób ustalić, która interpretacja jest poprawna (o ile którakolwiek jest). Przy czym nadal uważam film za nielogiczny niezależnie od interpretacji (jak już napisałem w jednym z poprzednich komentarzy). Dobrą ilustracją niekoherencji fabularnej tego filmu są jego ekstrawaganckie interpretacje, jak ta od użytkownika BMovieManiac (zjedź na dół strony). Naszła mnie też myśl, że być może udałoby się uratować sensowność fabuły, gdyby przyjąć, że do momentu walki (a ściślej - do momentu ostatniej zamiany) ciągłość psychiczna między ciałami jest zachowana, ale mają one diametralnie różne osobowości.
W ramach poprawki, oczywiście na psychikę składa się również osobowość, więc pisząc o ciągłości psychicznej miałem na myśli jedynie zachowywanie wspomnień z tego, co robiło poprzednie ciało. Durny filmweb niestety nie pozwala na edycję komentarzy po opublikowaniu.
Zvshaaw
A znasz jakaś chorobę, która sprawia że wychodzi z ciebie nowe, lepsze ciało? To jest element sci-fi, to i objawy tego twórczyni może wymyślić po swojemu.
Z problemami psychicznymi jest tak, że jak obserwujesz je z boku to wydają ci się nielogiczne, ale nie znasz jaka stoi wewnętrzna logika osoby chorej.
Sam mam problemy z nerwica natręctw, mówią mi że działam nielogicznie, ale nie rozumieją jakimi aksjomatami ja się kieruję, co sprawia że jestem wewnętrznie spójny. Co w głowie Elisabeth siedzi? Nie wiemy, widzimy tylko to co przeżywa. Tak samo nie wiemy co siedzi w głowie schizofrenika i nie jesteśmy w stanie ocenić jego wewnętrznej spójności.
Z tego co widzimy na zewnątrz (nie w jej głowie) to jest spójna. Spójnie przez cały film ma problem z utożsamieniem się z drugim ciałem, spójnie przez cały film chce się przełączyć na drugą osobę, spójnie przez cały film poznaje twarze np. Tego gościa z którym się całowała jako Sue, spójnie coraz bardziej się pogrąża w obłędzie. Wewnętrznie się zachowuje spójnie, po prostu.
Dlatego ten film należy ogladac jak dramat psychologiczny z elementem sci-fi.
Mówienie że scena z dziadkiem to przeoczenie to bardzo nieprzychylną interpretacja. Ta scena została starannie zaaranżowana, każde słowo, przebitki starego dziadka na przemian z jego młodsza wersją. To jest celowy element filmu, który ma nad kierować we właściwą stronę, tak samo jak glos że słuchawki, który ma właśnie za zadanie przypominać nam i bohaterce o czym jest ten film. Głos w słuchawce nie jest po to żeby nas w h*ja robić, bo przyznasz że to dość poważne oskarżenie, że reżyserka chciała nas wszystkich wyh*jąć?
Sny między przelaczeniami, omawiany wcześniej dziadek. Zachowanie Elisabeth/Sue zaraz po narodzinach nowego ciała kiedy jeszcze nie wpadła w obłęd. Wszystko jest po to żeby nam przypominać z czym mamy do czynienia.
Scena z facetem, z którym baraszkowała "jako Sue" akurat na nic nie wskazuje, bo mogła go poznać po kasku, który wywaliła na zewnątrz. Ona stoi i się przygląda, podczas gdy kask toczy się po chodniku, a potem on odjeżdża motocyklem. Mogła łatwo skojrzyć, że to prawdopodobnie ten sam facet, zwłaszcza że był czymś wnerwiony (raczej nie wnerwiłby się aż tak, tylko dlatego, że na niego wpadła). Głos w słuchawce być może nie jest po to, żeby nas wprowadzić w błąd, ale żeby wprowadzać w błąd bohaterkę filmu i inne osoby, którym wciśnięto ten dziwny produkt. Co do kwestii zasadniczej to chyba warto zakończyć naszą dyskusję. Mamy w tym względzie po prostu kompletnie odmienne intuicje. Gdy wyobrażam sobie siebie (swoją świadomość) przeniesioną do innego ciała, to nie widzę żadnego powodu, bym miał w tej sytuacji inaczej się do siebie odnosić (mimo że inni pewnie by to robili). Znacznie bardziej problematyczne wydaje mi się odnoszenie się do siebie samego z okresu wczesnego dzieciństwa jako do tej samej osoby, co obecnie, a mimo to nadal mówię o sobie, że np. "gdy miałem 6 lat to lubiłem jajecznicę". Mimo że dostrzegam raczej niewiele wspólnego pomiędzy sobą teraz, a tamtym gówniarzem. Co do sceny z dziadkiem, to mam wrażenie, że znowu niezbyt uważnie mnie przeczytałeś. Napisałem, że to mogło być przeoczenie, a nie, że to było przeoczenie. To jednak robi pewną różnicę. Zwłaszcza że, jak przyznałem, ze uwagi na właśnie tę scenę zmieniłem zdanie i obecnie nie upieram się już, że Fargeat miała taki, a nie inny zamysł.
Hdjs
W tym tkwi właśnie problem ze masz inna intuicję ;) Z mojego doświadczenia, skoro już przyznałem się że mam nerwice natręctw od 10 lat, miałem wiele okazji usłyszeć że nie zachowuje się logicznie. Dlatego jako osoba z zewnątrz która tylko obserwuje czyjeś działania siłą rzeczy MUSI zaakceptować jej zachowania i tylko obserwować co ta osoba robi.
A ja się zachowuje logicznie według moich aksjomatow w które podskórnie wierze ;).
Dlatego obserwując Elisabeth musisz obserwować ją jako krolika doświadczalnego i tyle. Mnie mozesz próbować przekonać do innych zachowań, bohaterki z filmu się nie da, pozostaje się wczuć w to co przeżywa ;)
Dlatego też o wiele łatwiej jest mi zrozumieć Elisabeth. I dlatego dałem temu filmowi 10, bo dla mnie wszystko jest spójne.
Nie wiem jakie ty masz doświadczenia z zakresu psychiki.
Wiem aż za dobrze, czym jest nerwica natręctw, ale nijak nie ułatwia mi to zrozumienia zachowań bohaterki tego filmu :)
Ty nie masz zrozumieć co siedzi w jej głowie, masz się przejąć jej losem ;) Czy trzeba wiedzieć co siedzi w głowie schizofrenika, żeby przejąć się jego losem?
1/10, nie chce być inaczej. Tylko schizofrenik doszuka tutaj logiki. Reszta normalnych idzie na Avengersów.
Ale czy ty nie rozumiesz, że to są dwa oddzielne byty? To jest najgorsze w tym filmie. Elisabeth nie pamięta co robiła Sue a Sue nie pamięta co robiła Elisabeth.
Zapomniałem dodać do tego "take care of yourself" że to jest to samo zachowanie jak była w ciele elisabeth
Nie pamiętam tego, o czym mówisz, ale - tak jak wyżej napisałem - oczywiście, że mają one ze sobą wiele wspólnego, bo dzielą wspólną przeszłość, a więc niektóre ich teksty czy zachowania były podobne czy nawet takie same.
Zgadzam się z tobą. Właśnie wyszłam z seansu i dla mnie jest jasne, że to były dwie oddzielne osoby, tylko z tego samego DNA, jak bliźniaki dwujajeczne. Może zamysł był inny, ale wszystko w tym filmie wskazuje na dwie oddzielne świadomości, inaczej dlaczego młoda wersja działałaby na niekorzyść starszej? (A to samo przydarzyło się też temu staruszkowi z kawiarni).
Dlatego ze góre brała mlodziencza natura.....Nie masz czasami w glowie mysli o jakiejs sprawie ze polowa ciebie mowi ci zeby cos zrobic a druga polowa ze jednak nie i nie jeste pewna co zrobic jak sie zachowac ? To tutaj wlasnie te wewnetrzne polowy zostaly rozdzielone do dwoch cial ale caly czas to byla sumarycznie ta sama osoba... Tak mi sie wydaje...
Bo na końcu powstał błąd, ta druga miała być usunięta, ale ta główna się zlitowała i chciała zrobić transfer. I no stało się to.
Nie chce mi się czytać tych waszych wywodów, więc możliwe, że już to było powiedziane, ale ja to sobie tłumaczę bardzo prosto - druga budzi się jakby na kacu, po ostro zakrapianej imprezie.
To jest dokładnie tak samo, jak z człowiekiem pijanym/naćpanym versus po wytrzeźwieniu. Obie strony nie zrozumiałyby swojej świadomości i decyzji. Obie strony są tym samym człowiekiem. Mam nadzieję, że pomogłem.
Kilkukrotnie bylo podkreslane, ze nie ma jednej i drugiej bo one tworza jednosc. Wraz z rozwojem zdarzen mdlosza wersja zaczela pozerac ta starsza co prowadzilo do rozlamu
Często się zdarza, że w ten sposób ludzie źle interpretują film. Sam miałem wątpliwości czy aby nie mają przypadkiem dwóch świadomości? Ale po połączeniu kropek, zmieniłem zdanie.
Żeby łatwiej zrozumieć przeżycia głównej bohaterki trzeba się posłużyć jakąś analogią z zakresu zaburzeń natury psychicznej, np. uzależnienie od narkotyków czy czegokolwiek (to też problem, który leczy się u psychoterapeuty):
Substancja jest jak narkotyk, Elisabeth się od niego skrajnie uzależniła. Im dłużej korzysta z substancji, tym trudniej doświadcza jego odstawienie, a odstawienie jest przymusowe aby substancja działała bez szwanku. Gdyby zrobić taki eksperyment na uzależnionym, że przez tydzień dajemy mu narkotyk dający mu szczęście, a przez tydzień wysyłamy go na przysłowiową kwarantannę, to zachowania były by bardzo podobne.
No i trzeba też zaakceptować fakt (tak samo jak to, że słońce świeci), że osoby w jakikolwiek sposób zaburzone, nawet jeśli na chłodno myśląc rozumieją swoje głupie zachowanie, nie są w stanie w życiu codziennym funkcjonować tak, jak to sobie wyobrażają na wygodnym siedzisku u terapeuty ;). Wiem co mówię, bo ja jestem takim przypadkiem xD
Ktoś może przytoczyć element filmu, w którym elisabeth w swoim oryginalnym ciele i ciele sue, gdy dzwoni do tego gościa, to mówi o drugiej osobie. Można to przyrównać do niechęciu do przyznania się do błędu, zrzucenia z siebie odpowiedzialności. Jest to zgodne z profilem osobowościowym Elisabeth, która chce być piękna, bezbłędna i w ogóle ohh i ahh.
Problem nie przyznawania się do błędu jest bardzo powszechny, zwłaszcza w internecie ;) Więc raczej nie powinno to być do zrozumienia.
Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, to pytaj. Szkoda, że dałeś/aś temu filmowi tylko 3 gwiazdki. Mam nadzieję, że po rozwianiu Twoich wątpliwości i obejrzeniu jeszcze raz zmienisz ocenę ;)
Wtrącę się do Waszej super ciekawej dyskusji. Na początku zgoda, Sue obudziła się i widać że cieszy się nowym ciałem itp., ale im dalej w las tym bardziej się to rozjeżdża. Weźmy taką rzecz jak osobowość: czy gdyby stara Elisabeth była w tym młodym ciele to czy zachowywałaby się jak kretynka przy tym starym głąbie z telewizji, czy by chichotała jak niedorozwinięta i zachowywała się jak kompletna nowicjuszka. Czy krytykowałaby swoją stsrszą wersje i podśmiechiwała się z niej w wywiadzie. To była kompletnie inna osoba.....
Wczoraj byłam drugi raz na seansie. Moje odczucia po obejrzeniu pierwszy raz: miały dwie różne osobowości, moje odczucia po obejrzeniu drugi raz: to była jedna osobowość w dwóch ciałach, tylko jak ktoś już tu napisał na forum, można to porównać do bycia na haju. : Elisabeth tak bardzo nienawidzila swojej starości ( w jej mniemaniu , bo 50 ka to jeszcze wcale nie starość ) , że będąc w ciele Sue , przeżywała swoją młodość, tą cudowną , lepszą wersję siebie, że zapominała, że są jednym i tak nienawidziła swoją starą wersję , czyli Elisabeth z każdą zamianą, coraz bardziej i bardziej, że chciała ją zniszczyć, w pewnym momencie mówi, nie ma mowy , nie chcę wracać do ciebie starucho i żerowała na niej, była pasożytem. . . Bycie dla niej w ciele Sue bylo euforycznym, silnym przeżyciem. 7 dni kiedy była w ciele Elisabeth dłużyło jej się, zakreślała dni w kalendarzu. Kiedy występowała przed kamerami jako Sue żegnała się z widzami w ten sam sposób , jak to robiła kiedyś: jako Elisabeth. Wnioski: po drugim obejrzeniu uważam że obie mają jedną osobowość.
Nie ma powodów by twierdzić, że cokolwiek zapominała. To rzekome zdziwienie można bez problemu odnieść do takich ludzkich zachowań jak zrobienie syfu podczas ciężkiej depresji, a następnie gdy w głowie coś się przestawia i człowiek czuje się dobrze, zrobić jedno wielkie "Ja pier**le" na widok tego całego syfu co się zrobiło.
Nie ma powodów by twierdzić, że cokolwiek zapominała. To rzekome zdziwienie można bez problemu odnieść do takich ludzkich zachowań jak zrobienie syfu podczas ciężkiej depresji, a następnie gdy w głowie coś się przestawia i człowiek czuje się dobrze, zrobić jedno wielkie "Ja pier**le" na widok tego całego syfu co się zrobiło.
Na dodatek dziadek z restauracji dobrze pamiętał Elisabeth.
Chociaż w sumie można przypuszczać ze trochę się jej "pier**li" w głowie, bo jakby nie patrzeć mamy transfer świadomości do innego ciała, idealna scenariuszowa okazja żeby pokazać, jak takie cos może zadziałać na człowieka.
Bardzo dobre spostrzeżenie na temat "dziadka" w restauracji, faktycznie pamięta Elizabeth będąc w ciele staruszka, a w szpitalu asystował lekarzowi przecież w młodym wcieleniu. Zatem kolejny dowód na to, że pamięć i świadomość jest zachowana.
A widziales kiedyś osobę, która tygodniami ma ciezka depresję, pewnego dnia nagle jej coś przeskakuje w głowie i zachowuje się zupełnie inaczej? Ja z własnego doświadczenia.
Zauważyłem, że ze zrozumieniem zachowań Elisabeth muszą mieć ludzie, którzy raczej mają małe doświadczenie w problemach psychicznych ;) Bo nie wiem jak inaczej wyjaśnić niezrozumienie tak jaskrawych odniesień do różnych ludzkich problemów.
Bo tego filmu nie należy brać zbyt dosłownie. Wiele ludzi popełnia ten błąd ze bierze to zbyt na poważnie i doszukuje się błędów logicznych. Dla mnie wszystko co widzimy na ekranie dzieje się tylko i wyłącznie w głowie Elisabeth. Zarówno tytułowa substancja jak i Sue to są tylko Jej urojenia. Kluczowy jest tu moim zdaniem wypadek Elisabeth na początku filmu. Czy aby napewno wyszła z niego bez szwanku (momentami zastanawiam się nawet czy go przeżyła). Elisabeth tak bardzo nienawidzi samej siebie że w swojej głowie stworzyła sobie swoją wyidealizowaną wersję. Te momenty „przemiany” porównałbym do poranku na kacu. Kiedy w głowie Elisabeth aktywuje się Sue wszystko jest cacy a gdy Elisabeth odzyskuje świadomość jest otępiała, zdezorientowana, nienawidząca siebie jeszcze bardziej. Z czasem Elisabeth wpada w pułapkę bo zaczyna czuć nienawisc nawet do swojego alter ego i gubi sie w tym wszystkim. W pewnym momencie jest już szalona do tego stopnia że próbuje pozbyć się Sue i w tym momencie padają ważne słowa: JESTEŚ MI POTRZEBNA BO NIENAWIDZĘ SAMEJ SIEBIE. Chwile później na ekran wkracza potwór który moim zdaniem symbolizuje to że bohaterka sama już nie wie kim tak naprawdę jest (na scenie potwór wykrzykuje IT’ME, I,M SUE, I’M ELISABETH) to takie odniesienie do Jej wewnętrznej walki. Ostatnia scena w której potwór biegnie przez miasto, nagle upada i rozsypuje się na kawałki to ostateczny triumf bohaterki. Jako „rozgwiazda” odłączyła się od potwora czyli od swoich demonów. Jej zadowolona twarz w momencie gdy rozpływa się na swojej gwieździe to najlepszy dowód - to symbol ostatecznego ukojenia i pogodzenia się z sobą.