Na bezrybiu i rak ryba, rzecz stare porzekadło. Nic więc dziwnego, że po latach posuchy i nudy w amerykańskiej komedii młodzieżowej, Judd Apatow stał się synonimem nowej jakości i dobrej zabawy, lecz nazwanie go nowym królem komedii to sroga przesada, w sytuacji, gdy biedaczek w kółko kręci to samo.
Co mamy w Supersamcu”? Są kumple (gruby, chudy, wszyscy są nerdami), jest obowiązkowa zabawa (impreza plus alkohol), jest kilka lasek kręcących tyłkami; są dialogi – o parówkach, robieniu loda, dziesiątki przekleństw; jest idiotyczny humor sytuacyjny; są naprawdę zabawne momenty i naprawdę udany młodzieżowy klimat.
Jeśli właśnie tego oczekujesz po komedii ubawisz się przednio. Jeśli nie – przepadłeś. Źle nie jest – przyznam. Lecz nazywanie tego komediowym objawieniem to dowcip lepszy niż nazwanie tego dziełka rewelacyjną komedią…
Moja ocena - 5/10