Gdy zobaczyłam staruszkę zmierzająca do gabinetu pomyślałam jak fajne i zaskakujące by było, gdy to była ta Lucy, przez cały czas kręcąca się pod nosem, gdy on się za nią mści.
Potem podczas tańca pomyślałam, że dlaczego miałby tak nagle wybaczyć jej śmierć ukochanej, skoro trzymał urazę przez 15 lat? A że byli blisko pieca, koniec stał się jasny.
Natomiast wystarczył rzut oka na kraty, na których pojawiła się dłoń i już wiedziałam jak skończy się cały film.
Prócz tych strasznie przewidywalnych rzeczy film bardzo fajny, przyjemnie się go ogląda.
Jeszcze jeden rażący po oczach błąd to okropna grafika krwi, która wygląda jakby rozlać farbę z dodatkiem żelatyny.