ten oglądało mi się całkiem przyjemnie. Film jest całkiem sprawnie zrobiony, obsada jest naprawdę imponująca i mimo tego, że normalnie takie filmy omijam szerokim łukiem, ten obejrzałem i wcale tego nie żałuję. Może dlatego, że robiłem to w sylwestra i film dobrze wpasował się w klimat :)
Why!? Why you do that!? Wśród takich aktorów jak: EFRON? !, KUTCHER? OK. Pogodziłam
już się z prawdą ... Przez to nie dobrze mi się oglądało! jak widziałam tam te osoby ;(
świetna obsada, świetna pointa, naprawdę godny obejrzenia , a efron właśnie (o dziwo!) gra świetnie !
Nawet tak przeładowana gwiazdami obsada nie mogła uratować tego bezsensownego zlepku zapożyczonych lub nudnych dialogów jakim jest scenariusz tego filmu.
Wątek Kutchera i piosenkarki w windzie, w ogóle samego Kutchera (taki sylwestrowy grinch) na przemian śmieszył mnie naiwnością i nużył nudą.
I to się da zastosować...
Jak dla mnie to mocna 7, bo film ma swój klimat, dobrą obsadę i jak na komedię romantyczną jest w miarę ciekawy. Można się oczywiście przyczepić do kilku rzeczy. Są również nudne momenty, ale mimo tego film jest lekki i zabawny. Do tego dodajmy piękny New York, genialną Michelle Pfeiffer i mamy mile spędzone 2 godziny...
więcejjuż nie mam ochoty oglądać ... nawet jeśli widze De Niro i Ludacrisa a przede wszystkim Hally Berry <3 i Jessice Biel <333333333333333
Jedyne co uratowało ten film to Michele Pfeifer i cały motyw z filmową Ingrid. To było mega
pozytywne.
Film wydaje mi się "w moim typie" i chętnie bym go obejrzała. Nie widziałam jednak "Walentynek" - czy ten film jest kontynuacją? Musze najpierw obejrzeć tamten film?
Naprawdę nie sądziłam, że to napiszę, ale film mi się podobał, a należę raczej do osób,
które lubią krytykować. Dałabym mu chociaż 7. Być może to dlatego, że wiele nie
oczekiwałam... ale dostałam lekki film, który nawet trochę mógł wzruszyć. A oglądałam Love
Actually i moim zdaniem New Year's Eve aż tak gorszy...
Już po trailerze i plakacie widać, że film jest robiony "pod okazję i aktorów". Szkoda, bo to już zaczyna być regułą, że im więcej znanych nazwisk w obsadzie tym słabszy obraz.
5/10
Po tragicznych "Walentynkach" nie sądziłam że coś jeszcze zmusi mnie do obejrzenia tego typu filmu, ale dla Lea'i musiałam zobaczyć. Ona jest MAGICZNA! Kocham jej głos. Jak dla mnie nie musiałaby nic robić oprócz śpiewania a ja i tak byłabym wniebowzięta.
Reszta nie ważna i tak oglądałam to tylko dla niej :D
ale "Sylwester w Nowym Jorku" nie robi ani tego, ani tego. Dużo szumu, znane postacie, ale nawet się nie uśmiałam.
Rzadko się zdarza, zeby tylu znanych aktorów pojawiło się na jednym ekranie. Ostatni taki
film który pamiętam to brytyjskie "Love Actually". "Sylwester..." jest oczywiście dużo gorszy
ale miło popatrzeć na tyle znajomych twarzy. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Jon Bon
Jovi, zagrał naturalnie i fajnie się go...
Plakat i Jon Bon Jovi mnie zachęcił, ale niestety - rozczarowałam się. W pierwszej połowie filmu prawie zasnęłam - masakryczna nuda. Potem niby się trochę rozkręciło ale film ogólnie i tak jest nudny i nieprzekonywujący. Jedyne co mnie wzruszyło to wątek chorego ojca Tess. A jedyne,co mi się podobało to impreza...