PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=166290}

Synekdocha, Nowy Jork

Synecdoche, New York
7,5 14 972
oceny
7,5 10 1 14972
8,2 18
ocen krytyków
Synekdocha, Nowy Jork
powrót do forum filmu Synekdocha, Nowy Jork

I to od paru dni, ni mniej ni więcej, że - owszem - lubię ambitne kino, lubię intelektualne
wycieczki w miejsca, w które inni nie chcą się zapuszczać, ale... bez przesady. Kino jest
formą sztuki. Nie mam, co do tego najmniejszych wątpliwości. Jednocześnie kino jest, przede
wszystkim, rozrywką. Koniec, kropka. Nie mam pojęcia, co Kaufman chciał mi udowodnić.
"Synekdocha..." to dwugodzinna projekcja sloganu: "TWOJE ŻYCIE NIE MA SENSU". I...
właściwie tyle. Nie pamięta się nawet rewelacyjnego aktorstwa, świetnej strony wizualnej,
czy ogólnego rozmachu filmu.

"Synekdocha..." to film "dobry". Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że jest to ocena
krzywdząca. Z drugiej - optymalna, właściwa i ROZSĄDNA. Bo rozsądek podpowiada mi, by
odsuwać od siebie pesymizm, nie popadać w stan "śmierci za życia". To do niczego nie
prowadzi i powtórzę się: nie mam pojęcia, co Kaufman chciał mi udowodnić.

ocenił(a) film na 10
Kaileena_Farah

Nie wydaje mi się, aby ten film był ilustracją przytoczonego przez Ciebie pesymistycznego sloganu. Gdybym miał wśród fragmentów egzystencjalnej scenografii "Synekdochy..." wyłowić jakiś transparent dla siebie, dostrzeżony przekaz brzmiałby raczej tak:
"Wszyscy umrzemy, to nieuniknione. Życia nie da się przeżyć ani lepiej, ani pełniej, ani mądrzej niż próbowaliśmy je przeżyć."

J__van_den_V_

Jest to moja, w pełni subiektywna ocena. Myślę, że w tym również tkwi siła filmów Kaufmana - ilu oglądających, tyle interpretacji i odczuć po seansie. 'Synekdocha...', to, bez wątpienia, jego najtrudniejszy film. Doceniam, kłaniam się, ale nie mam ochoty wracać do niego ponownie. Odnotowany wpływ: depresyjny.

ocenił(a) film na 10
Kaileena_Farah

Ależ proszę uprzejmie.
Odnotowany wpływ: refleksyjny.

Kaileena_Farah

Świetne powiedziane :śmierć za życia",do połowy film świetny potem porąbany do kwadratu,nie da się tego do konca zrozumiec,najlepszy monolog z księdzem oraz ten dziadek który grał Kejdena.
A w ogóle jak można robić sztukę kilkanaście lat i przez ten czas nic nie zagrać ?;]

Oktavian7

Aha i puenta jest niezła,każdy jest każdym co w sumie wyjaśnia te wszystkie wcielenia Keidena i innych.:>

ocenił(a) film na 10
Oktavian7

Pozwolę sobie dorzucić kilka słów. Synekdocha to film wybitny. Skupiając się jedynie na samej fabule warto odnotować, że to sam tytuł jest tutaj kluczem. Synekdocha to w dużym uproszczeniu zmiana nazwy "rzeczy" na inną, pomimo uchwytnej korelacji pomiędzy nimi. Czym zatem jest sztuka teatralna w kontekście życia dla jej twórcy? Synekdocha.

Osobiście traktuję ten film jak swoistą przestrogę dla ludzi twórczych. Każda forma w której postanowimy siebie wyrażać może w którymś stać się obłędem i całkowicie stopić się z rzeczywistością (czymkolwiek ona jest). Dzieje się tak ponieważ twórca którego celem nie jest zaspokojenie ludycznych potrzeb odbiorcy, a stworzenie czegoś ponadczasowego, wielkiego, będzie odwoływał się do tajemnicy życia i co za tym idzie - śmierci. Twórca taki będzie bazował na materiale który posiada - na własnym życiu i obserwacjach. W którymś momencie twórczość stapia się rzeczywistości, przyszłość z przeszłością, a teraźniejszości nadane zostaje tylko jedno zadanie - wyrazić siebie.

Tu w pewnym sensie wszystkie nawiązania do 8 i 1/2 Felliniego odnajdują swój sens, choć jeśli chodzi o stylistykę - są to dwa zupełnie różne obrazy.

Na wstępie napisałem, że film odbieram jako przestrogę. No właśnie, ale nie mam co do tego pewności, ponieważ człowiek poszukujący nie przestanie szukać. Tym bardziej artysta. To zmaterializowanie własnego ja staje się jego życiowym celem, ale warto pamiętać, że kurtyna zawsze kiedyś opada, a książka napotyka na ostatnią stronicę. Z życiem ludzkim nie jest inaczej, a my sami nigdy nie mamy pewności czy czekają na nas brawa, podziw, zaduma czy jedynie zapomnienie.

ocenił(a) film na 9
PAN EM

Film bardzo mi się podobał nawet nie wiem czy nie najbardziej z napisanych przez Kaufmana. Początek zalatywał mi Koterskim, dialogi genialne! Bardzo dobry film. Końcowe zakręcenie bardzo Kaufmanowskie.

ocenił(a) film na 10
BarBarella_2

Jestem ok. 20 min po seansie i dalej płaczę. Żaden film dotąd tak mnie nie rozłupał.

Kaileena_Farah

też myślę, myślę i nie mogę wymyślić co autor chciał mi przekazać. nie wierzę, że chodziło mu o to, że życie jest beznadziejne i czegokolwiek nie zrobię mój finał będzie marny (chyba wszyscy bohaterowie tego filmu kończą marnie). taki przekaz sugerować może zdanie powtarzane przez Cadena kilkakrotnie, także w końcowej scenie: 'teraz już wiem jak wyreżyserować tą sztukę'.
za każdym razem było to złudzenie.
być może żeby odczytać przekaz kaufmana trzeba mieć określony rodzaj wrażliwości, być może moja wrażliwość oscyluje w zupełnie innych rejonach... no ale czytam wrażenia tych, którzy sypnęli gwiazdkami i poza zachwytem nad fatalizmem cień objawienia znajduję jedynie u powyżej piszącego PANEMa: przestroga dla ludzi twórczych...
niestety i ta przestroga również prowadzi do pochwały fatalizmu, bo 'nigdy nie mamy pewności czy czekają na nas brawa, podziw, zaduma czy jedynie zapomnienie'. a kurtyna zawsze opada... ok, ironię chowam głęboko w kieszeni. ale czytając te słowa doznaję pewnego olśnienia. 'Każda forma w której postanowimy siebie wyrażać może stać się obłędem i całkowicie stopić się z rzeczywistością (czymkolwiek ona jest)'. brawo PANEM!
nie wiem czym była rzeczywistość kaufmana, ale z sympatii dla niego przyjmuję, że film nie jest ewangelią fatalizmu. wydaje mi się, że sprawa jest prostsza niż się wszystkim wydaje. biorąc pod uwagę, że ludzkim jest błądzić, nawet twórca oklaskiwany przez kilka lat (a może szczególnie on) może uwierzyć w swój geniusz. w moim mniemaniu, po długich poszukiwaniach sensu czy przekazu synekdochy, wydaje mi się, że CHARLIE KAUFMAN ZWYCZAJNIE ODJECHAŁ. uznał, że posiadł - jak pisze panem - tajemnicę życia i śmierci, a w swoim artystowskim uniesieniu nie zauważył, że klepie banał. banału tego nie ratuje ani trochę fajnych dialogów, bystrego dowcipu i scenariopisarskich smaczków, ani ciekawa praca kamery czy inscenizacja scen.
nie trzeba czekać do końca, żeby poczuć (nie zobaczyć, poczuć) opakowaną stosem artystowskich figur pustkę. a kto doczeka do końca będzie - jak bohater kaufmana - przegrany. na końcu również jest pustka. dwie godziny patrzenia na żałosnego gościa sfilmowanego w wyrafinowany sposób nie prowadzą do niczego.
jeśli mam rację i kaufman rzeczywiście odleciał to szczerze mu współczuję, bo było to raczej pikowanie - w dodatku widziałem lepsze efekty odlotów. jeśli się mylę i szkopuł tkwi w mojej zamkniętej na synekdochę wrażliwości - chętnie poznam prawdziwy sens tych 124 minut.
póki co odnotowany wpływ: depresyjny (nie dziwię się że narkomanta płacze;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones