Oglądałam może kilkanaście minut tego filmu, ale zauważyłam kilka.
film: Adam Cisowski próbuje odgadnąć, kto zjadł lody, okazuje się, że to jego siostra
książka: to samo, tylko że okazuje się, że zjadł je brat
film: Trzy listy, które nie zostały wysłane przez profesora miały trafić do Bejgoły
książka: Listy miały trafić do trzech różnych osób, nie jest powiedziane, że do Bejgoły
Pamiętam jeszcze, że niektóre sceny były poprzestawiane.
"Jedno się czyta , a drugie ogląda..."
Prosty i genialny comment :)))
Pozdrawiam
W filmie pojawia sie MILICJA OBYWATELSKA,oraz wątek powstanca
przyniesionego do ksiedza na drzwiach,zdaje sie w 1943,a pierwsza
ekranizacja miala powstac w 1939.
akcja dzieje się w książce w dwudziestoleciu między wojennym a w filmie w prlu przez co pokazuje się na kilometry widoczna propaganda tamtych lat że to prl interesują stare pałace itp pod względem kulturowym a w czasach dwudziestolecia takie rzeczy popadały w ruinę. a o pgrach to nie mówią
Nie podciągajmy wszystkiego na siłę do ideologii. Jestem fanem zarówno książki jak i filmu i nie przeszkadza mi ta zamiana. A tak na marginesie - dworek Gąsowskich popadał w ruinę, bo jego właściciel się nim nie interesował. I co do tego mają PGR-y?
PGR-y mają to do tego że w tamtych czasach cudem było żeby państwo nie zainteresowało się takim sporym obiektem architektonicznym i go na właśnie PGR nie przekształciło
Właśnie dzięki zainteresowaniu państwa wiele takich budowli ocalało. Wiem, że niejednokrotnie pańtwowy właściciel (PGR, szkoła, ośrodek wczasowy) niewiele dbali o taki obiekt, ale zawsze coś robili.
Piramidalna bzdura. PGR, generalnie państwo PRL, przez 45 lat po wojnie doprowadziło do ruiny wiele wspaniałych obiektów, z których w latach 45-48 wypędzono prawowitych właścicieli.
Równie wiele wyremontowano i użytkowano. a obecnie "wypędzony prawowity właściciel" po odzyskaniu dóbr rodowych niejednokrotnie ogranicza się do ogrodzenia swojej posiadłości i powraca w domowe pielesze, nie mając pieniędzy na nic więcej i licząc na sprzedaż odzyskanych dóbr.
Zresztą skończmy ten temat, bo jak to często bywa temat zrobił się polityczno-idologiczny, a nie o to tu chodzi. Dyskutujmy o filmie a nie opolityce.
Kończę i pozdrawiam.
Bez odbioru.
wybacz ale bzdury absolutne piszesz, wladze prl wywlaszczyly wszystkich obaszarnikow (a to w ich rekach byly te cudowne budynki) zatem kto mial dbac o te palace? Mowi cos ci reforma rolna z 45iatego roku, wiele pieknych nieruchomosci zostalo zniszczone nawet nie przez glupote i obojetnosc tylko w wyniku celowego dzialania, taki praypadek mial miejsce np. W mojej miejscowosci, gdzie kopalnia wegla bunatnego(odkrywkowa) zniszczyla piekny palac mankowskich bardzo duzy i luksusowy budynek a tylko dlatego ze jakiemus twardoglowemu partyjniakowi zasranemu zalezolo na zabiciu wszelkiej oznaki "wielkopanskiego" sanacyjnego stylu zycia, najsmieszniejsze jest ze na tym gruncie w ogole prawie wegla nie bylo i wiedziano o tym przed rozbiorka palacu, koparka nawet tam nie wjechala. Odsylam cie do literatury, gdzie jest opisane dziesiatki takich przypadkow.
twoja ocena realiow PRLowskich, podejscia do , do pagnackich i szlacheckich posiadlosci, ktore byly deastowane olewane, a te w ktore sie cos inwetowalo to tylko dlatego,ze mialy sluzyc jako szkoly , urzedy etc, pomijam juz wczesniejsze grabieze dokonane przez niemcow a potem przez sowietow.....
Moja ocena realiów PRL jest taka a nie inna, bo się w nim wychowałem i znam to z z autopsji, a nie z literatury.
Ale jak napisałem w jednym z poprzednich postów:
"Zresztą skończmy ten temat, bo jak to często bywa temat zrobił się polityczno-idologiczny, a nie o to tu chodzi. Dyskutujmy o filmie a nie opolityce.
Kończę i pozdrawiam.
Bez odbioru."
Oczywiście, zaadoptowano historię Adasia do PRL-owskiej rzeczywistości, inaczej przekaz budziłby nostalgię i tęstnotę za Polską międzywojenną. Pomimo to film niemal równie ciepły i sympatyczny jak książka Makuszyńskiego. Wielka w tym zasługa aktorów, stylu gry starej daty, dziś już odrzuconego, no i ślicznej Poli Raksy.
Akcja według książki rozgrywa się w 1937, hmm.....za 2 lata wybuchnie wojna, Adaś Cisowski jeśli nie rozszarpie go hitlerowski pocisk artyleryjski to może zabije bomba, nie wiadomo co będzie z Wandą, Gąsowskimi, pałacyk pewnie zniszczą Niemcy, zresztą podobnie pisał w posłowiu tej książki pewien publicysta (nie pamiętam nazwiska).
Dobrze, że akcja dzieje się w PRL-u, przy całych jego winach, to jednak był i teraz obecny czas BEZ WOJEN. I to należy szanować!
Czas bez wojen dla Polski, wojny nie było u nas już od 1945. Pomijam oczywiście neokolonialne misje Kwaśniewskiego i nieżyjącego ministra MON w Iraku i PIS-u i PO w Afganistanie.
Kaniewska prawdopodobnie musiała umieścić akcję w PRL bo nie widzę do tego żadnych innych przyczyn poza jakąś presją władz, zresztą zapewne filmowych nie rządzących. Inna sprawa że wtedy rządzący rządzili wszystkim. Udało Jej się z "Awanturą o Basię" bo tam nie pasowało by w czasach szczęśliwego socjalizmu dziecko błąkało się bez opieki władz i artyści nie mieli na czynsz i chleb. A co do konserwacji i opieki nad zabytkami to niestety za czasów PRL zniszczeniu uległa znaczna część starych szlacheckich dworków i mniejszych pałacyków. Na szczęście (o ile wiem) to nie posunięto się do tego by jak w ZSRR robić z zabytkowych pałaców i kościołów magazyny na nawozy rolnicze.
W książce nie ma postaci z rodu Żegotów w retrospekcji. Postacie z przeszłości to przodkowie profesora Gąssowskiego.
To prawda, ale to jedyna zmiana, wymuszona zresztą (jak mi się wydaje) zmianą realiów filmu..
Jest tego trochę. Kilka rzeczy może być nielogicznych i niezrozumiałych bez kontekstu historycznego, np. uwielbienie profesora dla Napoleona. Nie zostało ono jakoś szczególnie uwydatnione, ale jest zaznaczone. Jeśli założymy, że urodził się przed pierwszą wojną światową, jest to jasne. Jednak w innej epoce nie ma już sensu.
Aczkolwiek będąc dzieckiem nie zwracałam na takie rzeczy uwagi, więc nie można uznać tego z szczególnie problematyczne.
Niemniej trudno mi uwierzyć, żeby po drugiej wojnie byt w Polsce był taki uroczy. W okresie międzywojennym też nie, ale właściciele ziemscy, do których chyba należeli Gąsowscy, mogli pozwolić sobie na beztroskie życie.
Niemniej film bardzo mi się podobał. Jak już wspomniałam, bardzo młody widz nie zauważy tych nieścisłości, a straszy może tylko skwitować je uśmiechem. Ważne, że jest to kawał dobrej roboty. Zachowano klimat książki, a to nie zawsze się udaje.
Zgadzam się. Film niemal równie ciepły i sympatyczny jak książka Makuszyńskiego.
A uwielnienie dla Napoleona jest ponadczasowe. Dziś choćby Waldemar Łysiak. Kilka ładnych tomów poświęcił Cesarzowi.
Jeśli chodzi o byt w Polsce w okresie międzywojennym i właścicieli ziemskich. Zapewne nie czytałaś książki, bo wiedziałabyś, że "majątek" Gąsowskich był bardzo podupadły i jeszcze bardziej zadłużony (wizyta komornika w majątku). więc państwo Gąsowscy nie mogli pozwolić sobie na beztroskie życie.
Owszem, czytałam, jednak było to w podstawówce, więc minęło trochę czasu. Nie pamiętam szczegółów. Zaznaczyłam to słowem "chyba". W filmie komornika nie było, a kiedy czytałam lekturę tego nie zauważyłam. Może nawet nie rozumiałam słowa "komornik".
Jeśli chodzi o uwielbienie dla Napoleona, to ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z człowiekiem, który by go darzył tak ogromną sympatią. Natomiast czytając książki z przed drugiej wojny, natykam się na postaci podobne pod tym względem do profesora. We mnie cesarz nie wywołuje jakichś szczególnie ciepłych uczuć. Wiem, że zdarzają się współcześni zafascynowani tym władcą, lecz nie jest ich chyba aż tak wielu.
Wielka....
W filmie jest wiele rzeczy nie zgodnych z książką.Ja nie polecam oglądać tylko film a książkę olać.
Bo to tak jakby się wogólnie nic nie oglądało.
Jak ktoś musi na lekcje przeczytać to lepiej filmu nie oglądaj bo 2 murowana!
Heh, to tak jakby mówić o książce "Sposób na Alcybiadesa" na podstawie filmu Szarka ;)
Wiadomo, ze książka a film to co innego, choć czasem różnice są ogromne i niepotrzebne.
A niekiedy tworzą coś nowego :) Bo np. jakkolwiek posiadam książkę "Rękopis znaleziony w Saragossie" i bardzo wysoko ja cenię, to film Hasa, a szczególnie jego zakończenie (gdzie inaczej niż w książce nic właściwie nie jest wyjaśnione) uważam za coś nowego i bardzo mi się podoba.
Nigdy ekranizacja książki nie powinna być traktowana jako równoważna z oryginałem literackim. A oglądanie filmu zamiast przeczytania książki, zwłaszcza w szkole, to pójście na łatwiznę.
BTW Ktoś to jeszcze czyta na lekcje? To nadal jest lektura?
Niedawno miałam z tego sprawdzian. Dostałam czwórkę, bo nie zdążyłam przeczytać, ale za to ze strzeszczenia 5. Dzisiaj oglądaliśmy film, niestety jeszcze nie skończyliśmy, jednak będziemy zajmować się porównywaniem obu dzieł. Szczerze mówiąc i to i to spodobało mi się tak samo, a zmiany w ekranizacjach jakoś nigdy mi nie przeszkadzają. W książce nie było nic o kajakach, ale ta scena bardzo mi się spodobała :)
Różnic jest kilka - najmniejsze, detaliczne, nie wpływają w żaden sposób na przebieg akcji, którą film odzwierciedla dość rzetelnie.
Największa kicha, to kradzież książki Makuszyńskiego przez komunistyczną propagandę. Jest to zresztą kradzież tak bezczelna i tandetna, że przynosi mimowolny efekt komiczny. Mam oczywiście na myśli przeniesienie akcji z roku 1937, w czasy wczesnego PRL-u. Mamy więc dzielną Milicję Obywatelską, państwo opiekujące się dworkami byłych "krwiopijców" - słowem pełna sielanka. Nie ma UB-eckich prześladowań, nie ma cenzury i innych patologii państwa totalitarnego. Są za to typowe dla powojennej rzeczywistości wielkie mieszkania pełne antyków, w szkołach uczy się się nie bratniego języka radzieckiego, tylko łaciny i francuskiego. Słowem, komedia nie z tej ziemi. Ale sam film rzeczywiście zrobiony ze smakiem - decyzja o przeniesieniu akcji w czasy PRL musiała zostać podjęta na wyższych szczeblach, ale reżyser - a także rekwizytor i dekorator - zrobili wszystko, by tę żałosną maskaradę ośmieszyć i zdemaskować. \Adam Cisowski mógł mieszkać w bloku zbudowanym w 20 dni przez przodowników pracy, ojciec mógł być spawacz, a matką czołowa dojarka pobliskiego PGR-u. Profesor mógł być po przyspieszonym kursie marxizmu-leninizmu, a Francuz mógł mieć powiązania z "pogrobowcami faszyzmu". Mogło być gorzej.
W sumie, ciekawe byłoby zrobienie kilku spieprzonych przez komunistyczną propagandę filmów od nowa. Tylko obawiam się, że tego już nie da się zrobić. Nawet gdyby znalazł się jakiś sensowny scenarzysta i reżyser, nie ulegający pokusie dodawania do scenariusza jakichś przebłysków własnego twórczego "geniuszu", to nie mamy już takich aktorów - nie zmanierowanych, skromnych, z naturalnym wdziękiem, grających niezauważalnie. Dziś mamy "celebrytów", wzdychających do swojego odbicia w lustrze, którzy na ekranie usiłują grać samych siebie, czyli dno i 100 metrów mułu.
"kradzież książki Makuszyńskiego przez komunistyczną propagandę"
Bez przesady. Akurat "Szatan" wolny jest od propagandy, tekstów ideologicznych w zasadzie nie ma, a z książki zachowano, ile się dało. Nawet tę łacinę i francuski.
Poza tym film kręcono w roku 1960, kiedy akurat i ubeckie prześladowania były niewielkie i cenzura znacznie odpuściła. Duże mieszkanie Cisowskich też nie jest takie nieprawdopodobne, skoro ojciec Adasia to lekarz z prywatną praktyką. Nie zgadzało to się z równościową ideologią, ale rzeczywistość była inna. Ktoś przecież kupował te różne zagraniczne duperele wystawiane wtedy w komisach za kosmiczne pieniądze. Dziś w szmateksie masz angielskie spodnie za 20 złotych, wtedy wstawione do komisu kosztowałyby ćwierć albo pół pensji. To też jeden z paradoksów ówczesnej polskiej rzeczywistości.