Gary zagrał maksymalnie sucho, mięty tam się nie czuło. Bohaterka na pseudo-Dietrich-Piaf zrobiona, łącznie z podśpiewywaniem, ale tak Bogiem a prawdą - szkapa z obwisłym biustem, antypatyczna. Mąż z założenia żaba od początku. Nie było się do kogo przykleić emocjonalnie właściwie. No, może do tego przerażonego chłopaka z załogi, dla którego to był pierwszy rejs... to był kawałek istoty ludzkiej.