Nie wiem czemu, ale oglądając ten film zauważyłem analogię do "Zielonej Mili". Jednak "Tańcząc w ciemnościach" to kino dosłownie wzięte z życia, główna bohaterka nie czyni cudów, ale podobnie jak Coffey budzi naszą sympatię i współczucie. Ona leczyła swoim poświęceniem i miłością, którą dażyła wszystkich. Mimo cierpień i krzywd na jej drodze stanęli prawdziwi przyjaciele. Być może nieco przerysowane i wyidealizowane jest jej postępowanie na sali sądowej, aczkolwiek Selma była osobą po 1 niewidomą, a po 2 można w niej znależć cząstkę dziecka, żyje marzeniami, infantylnością . Von Trierowi idealnie wyszedł zabieg połączenia tragedii z musicalem, a całość dopełnia rewelacyjny głos, a przede wszystkim rola Bjork. Wielki ukłon w jej stronę, bo takiego występu nie powstydziłaby się rasowa aktorka. Doprawdy, jeden z bardziej poruszających filmów jakie dane było mi ostatnio oglądać.
10/10
Film bardzo poruszający. Końcówka mną wstrząsnęła.
Na plus przede wszystkim głos Bjork i elementy musicalu.
8/10
Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś - film jest tak niesamowity, a jednocześnie tak prawdziwie codzienny...sytuacja nie jest nadzwyczajna, lecz kreacje aktorskie nadają "magicznego klimatu". Do tego wszystkiego dodać muzykę, tak bardzo trafiającą do odbiorcy. Można stwierdzić, że życie marzeniami ma sens - lubię wracać do tego filmu, aby o tym nie zapomnieć.