:) Uwielbiam takie stwierdzania tylko na postawie zwiastunu :) - Ale cóż widocznie nieliczni już mają taką zasadę że oceniają film po jego obejrzeniu :)
Niestety, w zwiastunie widać, jakie bzdurne zmiany wprowadzono - Marta i Dickon są Mulatami, ogród przypomina tropikalny las deszczowy, pojawia się jakiś pies, wuj Archibald nie jest łagodnym, smutnym, zmęczonym człowiekiem tylko surowym satrapą, Colin leży w łóżku w podkoszulku na ramiączkach... Wystarczy, żeby nie chcieć oglądac całości.
:) Jeżeli to ci przeszkadza to rzeczywiście szkoda twojego czasu, nie oglądaj też serialowej Ania z Zielonego Wzgórza bo jest ona adaptacją i różni się od książki jednak zachowuje to co autorka miała do przekazania i to jest dla mnie najważniejsze.
Akurat Anne with an E oglądałam i chociaż zmian było mnóstwo, to serial bardzo mi się podobał, bo nie zmieniono realiów. Casting, scenografia, stroje, widoki - sam miód! Ale wyobraź sobie, że Diana jest Chinką, Rachel Lynde Murzynką, a Cuthbertowie mieszkają w chacie krytej słomą... Mniej więcej taki sam poziom zmian. Niestrawny.
Wystarczyło, tylko że w serialu pojawił się wątek mulata czy wątek LGBT a i już pojawiło się sporo nieprzychylnych komentarzy na FW, uważam, że to dość krzywdzące dla samego serialu, który również uważam, wart jest obejrzenia, ponieważ osoby odpowiedzialne za casting oraz za scenografie stroje, oraz operator zdjęć wykonali dobrą robotę i już intro serialu. https://ania-nie-anna.fandom.com/pl/wiki/Brad_Kunkle
Na razie nie oglądałem tej wersji Tajemniczego ogrodu, wiec nie wiem, jak to wpływa na film. Na razie trudno mi ocenić czy te zmiany są w mojej ocenie na tyle niestrawne, że psuje to inne elementy produkcji.
Jeżeli bawi Cię oglądanie filmu i sprawdzanie po kolei czy wszystko jest jak w książce, to faktycznie podziękuj. Ja jestem ciekawa nowej interpretacji. Poza tym obecne dzieci nieco inaczej postrzegają świat niż te dwadzieścia parę lat temu.
ale wielkich książek nie pisano POD dzieci, które jakoś "postrzegają świat". Ta książka wyrażała pewną kulturę: np. brytyjskie przekonanie, że pieszczenie się ze sobą, użalanie się jest w złym guście. Że charakter się buduje i potrzebni są inni, żeby go temperować, gdy woda sodowa uderza do głowy. Co ważniejsze - że to praca, choćby w ogrodzie, zmaganie się z sobą i własne osiągnięcia służą zdrowiu psychicznemu... a tu - magia po prostu... odkrywanie listów, pseudo-psychoterapia... pożary metaforyczne... co za kupsko!