Jest bardzo lekki i przyjemny, emocjonujący jak stare dobre Hollywood, niegłupi zdecydowanie, z masą świetnych pomysłów. Ostro balansuje na granicy fantasy i surrealizmu, ale nie szarżuje zbytnio tymi narzędziami, za co też rispekt. Co za dużo, to nie zdrowo - widać, że autorzy o tym nie zapomnieli. Świetny humor i wszechobecna magia, sprytne (nie)rozwiązanie kwestii Boga itp. To jeden z nielicznych filmów, do których nie wyobrażam sobie innego zakończenia niż tego HAPPY. Ktoś na forum FW napisał "Warto obejrzeć chociażby dla luźnego zawieszonego w czasie klimatu jaki ten film stwarza" i podpisuję się pod tym ja zdecydowanie. Ale jak już napisałem, to nie jedyne co ten obraz ma do zaoferowania. Na moje oko, to ta sama półka co "Zakochany bez pamięci" Michela Gondry('ego?).
8/10