że przedstawione przez Panią Krystynę wyznania są chociażby bliskie prawdzie poza samym faktem śmierci ukochanego? Czytam w komentarzach filmwebowców o nadmiernym eksponowaniu a nawet profanacji. Przecież ten monolog podobnie jak inne części filmu został odegrany zgodnie ze scenariuszem i ma jedynie zwrócić uwagę widza na zagadnienie śmierci. Nie mylmy tego z publiczną spowiedzią. Sam fakt, że Janda podjęła ten temat szanuję i pozostawiam jej ocenie; cenię przy tym za to jak potrafiła to zagrać.
Nie, no wg mnie to w ogóle nie ma znaczenia w odbiorze, czy to było zagrane jako autentyczne, czy w istocie było autentyczne. Przy analizie, to pewnie już tak, żeby nie dojść do błędnych wniosków, ale nie przy oglądaniu. Film to jest sztuka, umowa, umowa na udawanie. To wystarczy. Ale to dla mnie ciekawe, jak bardzo się ludzie tego czepiają, jak wielką wagę do tego przywiązują, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie dla filmu. To chyba taki smutny przejaw postrzegania kina przez pryzmat wyznaczony przez tabloidy.