Kiedy poprzednia część była komedio-dramatem, ta jest już tylko komedia.
Cześć pierwsza zamknięta w wąskich korytarzach i ciemnych pomieszczeniach tworzyła niepowtarzalny klimtam. A kolejne rozmowy budowały napięcie, aż do wielkiego ujścia w finale.
Tutaj mamy światło, kolor, przestrzeń i rozbuchanie. Jednak brakuje tego napięcia, więc wybuch w finale zdaje się sztuczny, dziwny, niepotrzebny i dopisany na siłę.
Szkoda. Brakuje Dorocińskiego i energii (czy może bardziej równowagi energii), która jego postać wnosiła.
Jest dobrze, choć o dwa poziom niżej latamy nad tą plaża i morzem.
6/10