Ok. Spodobał mi się paradoks w pierwszym Terminatorze, że Kyle jest ojcem Johna i byłem w stanie przymrużyć na to oko. Paradoks że przyszłość się nie zresetowała w dwójce po zniszczeniu pracy Dysona, można w sumie olać, bo mimo wszystko w trójce powiedziano że to tylko opóźniło Dzień Sądu. W czwórce dopiero te paradoksy robiły bałagan np. to że Skynet wiedział o tym że Kyle jest ojcem Johna. Natomiast w nowym Terminatorze, pomijając ten wątek Genisys i to nagłe opóźnienie Dnia Sądu, jest jedna rzecz która jakoś nie daje mi spokoju. Chodzi mi o to przeniesienie się w przyszłość do 2017. Problem jest jeden, że technicznie rzecz biorąc od 1984, Sarah Connor nie istniała w tej linii czasu, więc nikt nie mógł urodzić Johna. Więc on za tym idzie, nie powinien istnieć, jednocześnie Dzień Sądu nie mógł być przez nikogo opóźniony. Więc Dzień Sądu musiał nastąpić w 1997 roku.
Nie zdziwiłbym się, gdyby w kolejnej części tak pociągnęli ten wątek, że Skynet opracowano w Azji.
Weź pod uwagę, że w dwójce cyberdyne system pracował nad chipem na podstawie resztek z pierwszej części Terminatora. Więc skoro rozwalili go na początku i zabrali resztki to nie mieli nad czym pracować i wydarzenia z dwójki nie miały miejsca :D
W trójce Skynet powstał dlatego, że prace Cyberdyne przejęło wojsko i zrekonstruowali Skynet na podstawie tego, co odzyskali z ruin. Skoro Cyberdyne nie miał czego badać, wojsko nie miało czego przejąć. Wydarzenia z trójki także nie miały miejsca i Skynet nigdy by nie powstał - co przewidział Skynet i w tym celu wysłał Connora-terminatora w rok 2017.
Wiemy, że T-1000 zamiast w czasie akcji T2 wylądował w czasach dzieciństwa Sary. Pytanie gdzie wylądowała T-X, skoro nie miała już po co być wysłana w rok 1997.
Bardzo dobry post. Syn Sary Connor powinien urodzić się około 1985 roku. Nie urodził się, nie mógł zostać przywódcą ruchu oporu.Duży błąd w scenariuszu. Duży....Aż się nie chce wierzyć. Pozdrawiam logicznie myślących :-) Chyba, ze ja coś przekombinowałem. :-)))
Przekombinowałeś. W tej linii czasu którą oglądamy w filmie po przybyciu Kyle'a Reese nie ma ruchu oporu, nie ma wojny ludzi z maszynami, nie ma nawet Skynetu! Mamy za to Johna Connora przerobionego na terminatora który próbuje stworzyć Skynet za pomocą Genisys.
Nie, nie przekombinowałem. To scenarzyści przekombinowali... W ten sposób film staję się coraz bardziej zagmatwany jeżeli wszystko tłumaczy się innymi liniami czasu...Gdyby takie coś zastosowali w filmie z 1984 roku, to film nie odniósłby sukcesu. Byłby jednym z wielu produkcji sf...Ale to już inna inna linia czasu....
Zgadzam się z Tobą w pewnym stopniu. Skoro Sarah i Reese w ogóle ze sobą nie "spółkowali" to Johna nie powinno być, a zarazem ruchu oporu, wojna prsegrana etc. Ale w sumie to tež nic by nie zmienilo bo dopóki nie było Dnia Sądu to nie ma o czym mówić. Mamy rok 2017, Skynet został niby zniszczony (bo potem widzimy scennę po napisach z jego resztkami ktore swiadczą, ze nie do konca chyba im sie udalo zniszczyc Skynet). No wiec skoro Skynet zostal niby zniszczony, to dzien sądu nie nadszedl, co skutkuje brakiem wijny pomiędzy maszynami i ludzmi = John Connor i jego magiczny ruch oporu nie jest potrzebny. Ale z drugiej strony. Skoro nie ma Johna i ruchu oporu, to kto wysyla Reesa do przeszlosci? Teoretycznie i starszego Reesa i Johna nie powinno być. John mial racje jak mowil, ze są uwięzieni w czasie. Hm, ciekawe czy scenarzysci popelnili jakiś błąd, czy jednak mają w planach jakieś magiczne wytlumaczenie, ktore rozwiąžą kazdą niejasność. Eh doktorze Brown, pomocy !
A co jeśli przeniesienie się w czasie tworzy nową alternatywną linię czasową. Przyszłość jest nieokreślona (chociaż tą teorię zniszczyli przenosząc się do 2017), a zarówno dorosły Kyle jak i dorosły John to jednostki przeniesione z innej czasoprzestrzeni. Po prostu teraz tu są, ale to nie znaczy, że ich odpowiedniki z tej linii czasowej kiedykolwiek powstaną.
Co do przeszlosci, zawsze tworzy alternatywną linię czasu. W sumie nie zniszczyli. Teoria mowi o tym, ze przyszlosc moze byc rozna na nieskonczenie wiele sposobów. To ze przeniesli sie do 2017 chyba nie obala tej teorii. No tak, ale skoro są z innej czasoprzestrzeni i innego wymiaru, to teoretycznie ciężko wytlumaczyć ich istnienje w tym wymiarze. Chociaz teoretycznie byloby to logiczne. Młody Kyle jak dorosnie będzie zwyczajnym czlowiekiem, ze wspomnieniami o rodzinie pokoju etc, a drugi Kyle, starszy z alternatywnego swiata będzie zyl ze wspomnieniami z tego i tego wymiaru, tak sądzę. Ale w takim razie jak wytlumaczyc to, ze Kyle przekazuje "sobie" informacje o Genisys? To daje nam do zrozumienia, ze to ta sama osoba w innych czasoprzestrzeniach. Moja teoria jest taka: starszy Kyle przekazal to mlodszemu na wszelki wyoadek gdyby Skynet zrobil swoje, a Kyle bylby w tuchu oporu, wtedy wszystko potoczyloby sie tak jak w filmie, czyli Kyle dostaje wizje siebie stojącego przed lustrem. A jeśli Skynet by przegral, Kyle poprostu mowilby caly czas do lustra bez zadnego sensu xd
Właśnie tak jak napisałeś. Przekazuje mu info o Genisys tak na wszelki wypadek, gdyby pomimo ich wysiłków nie udało się powstrzymać Judgment Day również w tej linii czasowej.
Takk, tylko wtedy to mogloby byc juz ostateczny dzien sądu bez wyjscia. No John nie zyje, a Kyle (tego juz jak urosnie) nikt nie wysle w przeszlosc bez jego pomocy, zeby powstrzymal Skynet
Zakładając,że zbawca jest tylko jeden i nikt inny nie jest w stanie go zastąpić. A podobno nie ma ludzi niezastąpionych. Kurcze to jest taki rodzaj dywagacji, ze w zasadzie można by bez końca mnożyć możliwe scenariusze.
Taaa, oby tworcy jakoś z tego wybrnęli i mieli jakieś super mega duze wytlumaczenie tego calego misz maszu
Wytłumaczenie się zawsze znajdzie, tylko obawiam się, że my na owe tłumaczenia zaliczymy facepalm.
"Przekazuje mu info o Genisys tak na wszelki wypadek, gdyby pomimo ich wysiłków nie udało się powstrzymać Judgment Day również w tej linii czasowej."
Nie, nie dlatego. Dlatego, że sam Kyle w momencie podróży w czasie miał informacje o Genisys właśnie dzięki sprzężeniu z myślami siebie samego jako dziecka w nowej linii czasowej. A miał je - jak teraz wiemy - dlatego, że on sam to powiedział sobie samemu jako dziecku.
Musiał więc powiedzieć o tym sobie samemu jako dziecku, żeby zamknąć koło. Podobnie jak Sara musiała pokazać linię na dłoni małemu Kyle'owi, żeby on sam przenosząc się w czasie mógł te wspomnienia zobaczyć.
Bez tego John Connor stworzyłby bez przeszkód Skynet w 2017 roku, czyli obowiązywałaby linia czasowa z momentu pojawienia się Kyle'a w roku 1984 na początku filmu.
Ciekawy to rozumowania. Podoba mnie się. Jednocześnie jest to sugestia, że w jakiś sposób przyszłość jest określona, ale co tam. Fajnie brzmi to wytłumaczenie, kupuję je.
Pierwszym powodem przeskoku linii czasowej w T5 jest przejęcie Johna Connora na początku filmu. Wiedza Connora na temat linii czasowej T2 i T3 okazała się dla Skynetu bezcenna. Bazując na niej Skynet zmienił decyzję i nie wysłał T-1000 w czasy młodości Johna Connora, tylko w czasy dzieciństwa Sary. Co spowodowało inną reakcję Sary na CSM-101, brak ataku na młodego Connora, brak wydarzeń z T2 i T3. Cała przyszłość potoczyła się inaczej. Skynet by nie powstał, ale sam Skynet to przewidział i wysłał w tym celu Johna Connora w rok 2017, by stworzył Genisys. W tej linii czasowej Sara przeniosła się w rok 1997 i nie powstrzymała startu Skynetu bo nic takiego wtedy nie nastąpiło. Młody John Connor nie urodził się w 1985, nigdy nie trafił do sierocińca, nigdy się nie ukrywał i nigdy zapewne nie poznał Catherine Brewster.
Drugim powodem, dla którego zmieniła się linia czasowa w T5 jest to, że Kyle poznał własne wspomnienia jako dziecka będąc w maszynie czasu gdy przeskoczyła linia czasowa. Bez tych wspomnień nie zdołałby przekonać Sary Connor, nie polecieliby do 2017 roku tylko do 1997, tak jak pierwotnie planowała Sara. Nie powstrzymaliby startu Genisys, bo nie wiedzialiby ani kiedy on nastąpi, ani nie wiedzieliby o związku Genisys ze Skynetem. W konsekwencji Sara i Kyle zniszczyli Genisys na końcu filmu.
Fakt, że Kyle w momencie ataku na Johna Connora znajdował się w maszynie czasu zmienił całą linię czasową. Gdyby ten konkretny terminator poczekał z atakiem choć parę sekund, Kyle nigdy by nie uzyskał dostępu do wspomnień siebie samego z tej nowej linii czasowej i nie miałby szans przekonać Sary. Ba, nie wiedziałby nawet, że POWINIEN ją do czegokolwiek przekonywać. John Connor bez problemu stworzyłby Genisys, Skynet spowodowałby dzień sądu - ale nadal John Connor by stanął na czele ludzkości, bo po prostu urodziłby się dekadę później.
Wiedza, jaką Sara ma na temat przyszłości, pochodzi od T-800, który zapewne jest tym samym terminatorem, jakiego ruch oporu oryginalnie wysłał w T2 by bronił Johna przed T-1000. Tylko w tej linii czasowej ten terminator ma dane z mózgu Johna Connora pozyskane przez Skynet. Dlatego w T5 ani T-800, ani Sara nie wiedzą o zmianie całej linii czasowej spowodowanej przejęciem Johna Connora przez Skynet i o przesunięciu powstania Skynetu na rok 2017. Nie wiedzą, bo te zmiany spowodowało dopiero inne zachowanie Sary spowodowane tym, czego dowiedziała się od T-800.
Albo ja jestem zbyt zaspana albo Ty chaotycznie piszesz. Ale .... chyba to ma sens - teoretycznie ;-)
Po prostu musisz patrzeć na czas nie jako linię prostą przeszłość - przyszłość, ale jako drzewo.
Terminator przenosząc się w przeszłość nie zmienia swojej wersji przyszłości - ale tworzy nową gałąź. Stara gałąź jednak nadal istnieje i nadal można z niej przeskoczyć na tę nową. Zmiany jednak będą widoczne już tylko na tej nowej gałęzi.
O tym właśnie mówi John Connor gdy Sara stwierdza, że nie może on jej zabić bo się nie narodzi. Narodzi się, bo to nie jest JEGO matka, tylko wersja jego matki na innej gałęzi. Nie narodziłby się co najwyżej John Connor w tej konkretnej linii czasowej. Ale John-terminator który zabiłby Sarę urodził się na poprzedniej gałęzi, dlatego on by nie przestał istnieć.
Skynet w linii czasowej z końca filmu nie istnieje, ale istnieje w linii czasowej z początku. I ten Skynet z poprzedniej linii czasowej robił po wysłaniu Connora-terminatora coś tam, nie wiemy co. Mógł wysłać kolejne terminatory w czasy późniejsze niż rok 2017, choćby tak na wszelki wypadek. Nasi bohaterowie w tym wypadku jeszcze by tych terminatorów nie spotkali. Spotkają je dopiero w sequelu.
Zniszczenie Skynetu jedynie stworzyło nową gałąź czasu - ale skutki decyzji Skynetu ze starej gałęzi nadal będą w tej nowej gałęzi odczuwalne.
Ja na to patrzę inaczej i mam oczywiście swoją teorię. Po pierwsze ten teminator teoretycznie można uznać za kontynuację T1. Sceny z początku filmu czyli w przyszłości, pokazująto czego nie widzimy w T1. Czyli jak doszło do wysłania T-800 w czasie oraz Kyla. Zresztą ich pojawienie się w 1984 (jak dobrze pamiętam) jest identyczne jak w T1. Arnold szuka ubrań u punków, a Kyle ograbia bezdomnego. Wszystko wydaje mi się burzy a w zasadzie stwarza alternatywną rzeczywistość atak na Johna w momencie wysłania kyla w przeszłość. Tu jest pierwsza nie wytłumaczona rzecz. Jeśli do tego doszło, wszystko co widzieliśmy po T1 można wyrzucić do kosza....nie wydarzyło się. Kyle w momencie wysyłania, widzi sekwencje z jego życia które się pojawiają, które sam stworzy będąc już w przeszłości..."Genisys to skynet" Natomiast pojawia się pytanie kto wysłał T-800 w przeszłość aby chronić i opiekować się małą S. Connor. Kolejne pytanie, jeśli dochodzi do ataku na Johna to jak twórcy wytłumaczą wszystko co się wydarzyło w T1. Trzeba przyjąć, że jest jedna linia czasu. Jest apokalipsa, jest ruch oporu, jest T-800 wysłany w przeszłość aby zabić S. Connor, jest kyle który ma ją chronić, i jest John który z z tego związku się narodzi. Nagle, główna linia czasu zostaje złamana przez atak na Connora. ?? Jak dla mnie to trochę jak serial "LOST"....kręcimy, potem jakoś to poskładamy do kupy.
"Natomiast pojawia się pytanie kto wysłał T-800 w przeszłość aby chronić i opiekować się małą S. Connor."
Zauważ, że atakuje ją T-1000, a broni jej T-800. Dokładnie jak w T2. Skynet przejmując mózg Connora uzyskał dostęp do jego wiedzy. Na jej podstawie zmienił decyzję i nie wysłał T-1000 w czasy młodości Connora, a w czasy dzieciństwa Sary. Ruch oporu jednak nadal zdołał wysłać T-800 z zadaniem jej bronienia. T-1000 który atakuje Kyle'a po jego pojawieniu się w 1984 to ten sam T-1000, którego Skynet wysłał z zadaniem zabicia małej Sary. T-800 go w tej linii czasowej nie zniszczył, a jedynie przed nim uciekał z małą Sarą.
"Kolejne pytanie, jeśli dochodzi do ataku na Johna to jak twórcy wytłumaczą wszystko co się wydarzyło w T1."
Wydarzenia z T1 należą do nieaktualnej już linii czasowej.
Linia czasu zmieniła się w momencie zainfekowania Connora, dlatego Kyle zastał w przeszłości co innego niż według relacji Connora powinien zastać. Skynet wysłał terminatora w czasy dzieciństwa Sary i zmienił przeszłość zanim jeszcze Kyle wylądował w roku 1984.
"Syn Sary Connor powinien urodzić się około 1985 roku. Nie urodził się, nie mógł zostać przywódcą ruchu oporu.Duży błąd w scenariuszu. "
Syn Sary powinien urodzić się w 1985 roku W STAREJ LINII CZASOWEJ, tej samej, w której atakuje ją CSM-101, broni ją Kyle, a potem T-1000 atakuje jej nastoletniego syna, na koniec zaś wirus staje się Skynetem i dzień sądu staje się faktem. Ta linia czasowa już nie istnieje. Została zniweczona przez przemianę Connora w terminatora, co doprowadziło do innych decyzji Skynetu i w konsekwencji do innego zachowania Sary niż w T1. Wszystko się zmieniło, a to co widziałeś w T1 już się nie liczy. Jest inna linia czasowa.
W nowej linii czasowej wydarzenia z T1, T2 i T3 nigdy nie miały miejsca, bo Sara od razu zniszczyła szczątki CSM-101, a Skynet nigdy nie wysłał T-1000 i T-X by zabić młodego Johna Connora, zamiast tego biorąc na cel jego matkę. Zauważ, że w T3 Skynet uaktywnił się dzięki temu, że ojciec Catherine Brewster spotkał Johna Connora. W obecnej linii czasowej młody John Connor mógł Catherine Brewster nigdy nie poznać i co za tym idzie Skynet z T3 nie został aktywowany.
Skynet w linii czasowej z początku T5 powstał dopiero w roku 2017 na skutek działań przemienionego Connora. Pod koniec filmu linia czasowa uległa ponownej zmianie, przemieniony John Connor został zniszczony razem z nie do końca jeszcze sprawnym Skynetem.
Jeśli film odniesie sukces finansowy pozwalający na produkcję kolejnych części to się przekonamy myślę, tak czy owak sądzę,iż za tym wszystkim stoi skynet, bardzo to zagmatwane ale może jakoś wybrną z tych zawirowań fabularnych...o ile będą kolejne części.
Uważam, że nie ma paradoksu czasowego w T1 i T2, wszystko trzyma się kupy. Reese nie jest ojcem Johna zanim powstał Skynet, zanim zaczęto cofać się w czasie. John z przyszłości nic nie mówi o ojcu w T1, poza tym, że zginął przed wojną. Dopiero według Sary Reese zostaje nim po tym jak przybył z przyszłości. Pozostałe części średnio mnie interesują.
To chyba nie do końca tak jest. Ktoś kiedyś udowadniał, że jest sporo nieścisłości w produkcie Camerona, ale cały produkt jest tak homogeniczny, ze ciężko je wychwycić.
Zgadzam się z możliwościami jakie są tam pokazane odnośnie czasu w T1, też je rozważałem jak i inne. Podróże w czasie nie istnieją (ciekawostka http://tylkonauka.pl/wiadomosc/symulacje-wykazaly-ze-podroz-w-czasie-jest-mozliw a-poziomie-kwantowym), więc to tylko zabawa, aby film się kleił ;)
Na tym filmie z yt koleś podobnie jak jak, aby uniknąć paradoksu dziadka tworzy nowe linie czasowe. Zgadzam się, że wysłanie w T1 T-800 jako pierwszego mogło automatycznie zapewnić zwycięstwo maszynom. Tak samo jak zrobienie Sarze dziecka przez Reese'a powoduje powstanie innego Connora, niż ten który wysłała Reese'a, więc będąc innym człowiek może nie będzie nadawał się na przywódcę.
Jednak dlaczego na filmie z yt Reese nie tworzy nowej linii czasowej, tylko trafia tam gdzie T-800? Może dlatego, że z jednej maszyn czasu zawsze trafia się na tą samą linię czasową, a może przypadek, a może jednak tworzy linię C. Może T-800 i Skynet wygrali na linii czasowej B, a Reese pisze nową historię na innej linii. Tylko dlaczego Reese widzi wtedy T-800 na swojej linii? Na przykład dlatego, że T-800 zmienił przyszłość, a Reese trafia do przeszłości już po tych zmianach, czyli widzi najnowszą wersję przeszłości.
Poza tym zanim zaczniemy cofać się w czasie warto przyjrzeć się samemu czasowi http://newtimes.pl/czas-nie-istnieje-to-iluzja-twierdza-niektorzy-fizycy/
No właśnie. Tylko skoro cały film to zabawa konwencją, to dlaczego niektórzy podchodzą do tego tak śmiertelnie poważnie. Moim zdaniem, należy to rozpatrywać w kategorii rozrywki i tyle. Komuś się podoba ponieważ..... A innemu się nie podoba bo......
A nie wyzywać się od idiotów bo ktoś ma inny gust niż ktośtam.
Naukowiec, który mówi, że coś jest NIEMOŻLIWE udowadnia tylko, że dupą jest, nie naukowcem. Daleko za mało wiemy o mechanizmach rządzących wszechświatem, by wydawać sądy na temat tego, co jest możliwe, a co nie.
Do niedawna sądzono przecież, że prędkość światła jest stała. Dziś wiemy, że różni się w różnych częściach kosmosu.
Do niedawna sądzono, że wszechświat jest nieskończenie wielki. Dziś wiemy, że nie jest - tylko po prostu nie ma granic, podobnie jak nie ma granic powierzchnia kuli.
Ile jeszcze takich ciekawostek nie wiemy? W szczególności na temat podróży w czasie?
"Do niedawna sądzono przecież, że prędkość światła jest stała. Dziś wiemy, że różni się w różnych częściach kosmosu.
Do niedawna sądzono, że wszechświat jest nieskończenie wielki. Dziś wiemy, że nie jest - tylko po prostu nie ma granic, podobnie jak nie ma granic powierzchnia kuli."
Podaj źródła tych informacji.
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/naukowcy-twierdza-ze-predkosc-swiatla-moze-byc -zmienna
http://www.focus.pl/kosmos/nie-ma-granic-ale-jest-skonczony-jaki-ksztalt-ma-wsze chswiat-10692
Obie informacje pojawiały się też już ładnych parę lat temu w programach popularnonaukowych, choćby na Discovery czy NatGeo. To nie są jakieś odkrycia z ostatniej chwili.
Co do światła, to tylko modele, a nie potwierdzony fakt,
"...some scientists are exploring the possibility that this cosmic speed limit changes, a consequence of the nature of the vacuum of space."
http://www.livescience.com/29111-speed-of-light-not-constant.html
Co do kształtu Wszechświata to nie wiadomo czy jest np. torusem, a to co widać jest płaskie.
"We now know (as of 2013) that the universe is flat with only a 0.4% margin of error. This suggests that the Universe is infinite in extent; however, since the Universe has a finite age, we can only observe a finite volume of the Universe. All we can truly conclude is that the Universe is much larger than the volume we can directly observe."
http://map.gsfc.nasa.gov/universe/uni_shape.html
"Uważam, że nie ma paradoksu czasowego w T1 i T2, wszystko trzyma się kupy."
Już w jedynce nie trzyma się kupy sam początek filmu.
Skoro w przeszłość do 1984 roku został wysłany terminator, to nie jest możliwe wysłanie kogoś innego w przeszłość, bo tamtej przyszłości już nie ma - w tym transportera/teleportera.
Maszyna została wysłana i nic co jest po tym czasie już nie istnieje.
Takie jest moje zdanie.
Dokładnie to napisałem przed chwilą. Masz całkowitą rację, w chwili gdy w T1 przenosi się T800 model 101 w przeszłość kończy się historia Sarah i Johna.
"Skoro w przeszłość do 1984 roku został wysłany terminator, to nie jest możliwe wysłanie kogoś innego w przeszłość, bo tamtej przyszłości już nie ma - w tym transportera/teleportera."
Tak jest przy linearnej koncepcji czasu. Obecnie przyjmuje się jednak koncepcję wielu wymiarów. Jeśli zmienisz przeszłość, przyszłość nie przestaje istnieć, tylko stanowi część nieaktualnej linii czasowe, do której nie można już wrócić.
Innymi słowy ruch oporu jak najbardziej mógł wysłać Kyle'a do tej wersji przeszłości, w której już jest tam CSM-101. Natomiast ani Kyle, ani CSM-101 w jedynce nie byliby w stanie wrócić do wersji przyszłości, z której przybyli. Przenosząc się w czasie, jednocześnie stworzyli odrębną linię czasową, w której byli zamknięci.
Co więcej Skynet po wysłaniu Kyle'a przez ruch oporu nie byłby w stanie wysłać terminatora do nieaktualnej wersji roku 1984, w której Kyle'a tam nie ma. Ale jak najbardziej mógłby wysłać terminatora rok wcześniej albo rok później w ramach tej nowej linii czasowej. Nie miałoby to jednak wpływu na wersję przyszłości, z której wszyscy przybyli - a jedynie stworzyło nową przyszłość w ramach tej nowej linii czasowej.
W pierwszym Terminatorze niedorzeczne było tylko ojcostwo Kyle'a, bo niby skąd wziął się John Connor w przyszłości, skoro Kyle (jego ojciec) był od niego młodszy. Connor, który zapoczątkował pętlę czasu, musiał mieć innego ojca. Dało się jeszcze na to przymknąć oko. Niestety teraz zrobili z tego motywu autoparodię. Tak namotali, że seria powoli zmienia się w durną telenowelę, gdzie nic nie trzyma się kupy.
Dokładnie, Connor musiał by mieć innego ojca niż Reese. Chyba że został wysłany do przeszłości przed nakręceniem T1 ale w sumie i tak to nie miało by sensu skoro Kyle pierwotnie urodził się po wojnie.
Tak naprawdę to gdyby w dwójce nasi bohaterowie nie powstrzymali Dnia Sądu, wszystko byłoby logiczne. Kyle Rees jest zarówno Ojcem Johna z przyszłości, jak i tego co miał się narodzić. John z przyszłości dobrze o tym wiedział, dlatego dał Kyle'owi zdjęcie Sary i to właśnie jemu o niej najwięcej opowiadał, żeby się zgłosił na ochotnika do ocalenia jej. Na dodatek Kyle mówił Sarze, że wychowywała Johna tak jakby wiedziała co się stanie, bo naprawdę wiedziała. W Genesis też nie obyło się bez komentarza odnośnie paradoksu czasu, mówią o tym w dialogu
K- A jak odmówimy?
J- Wtedy umrzecie
S- Nie możesz nas zabić, jesteśmy twoimi rodzicami, bez nas się nie urodzi
J- Kto tak powiedział!? Jesteśmy sierotami zagubionymi w czasie. Mogę was zabić ponieważ nie ma przeznaczenia.
O tym czemu Dzień Sądu przypada na 2017, to już powinniście wiedzieć bo już chyba trzy osoby to wyjaśniły w tym temacie, wystarczy poczytać.
A sprawdź obsadę. Ktoś zwrócił na to moją uwagę: gość, który opatruje Sarę w 2017 to John Connor. :D
W tych wszystkich filmach o podróżach w czasie najłatwiej, najprościej jest założyć, że każda podróż w czasie tworzy nowe continuum czasoprzestrzenne, ale niekoniecznie wymazuje stare. Istnieje więc na raz ileś tam równoległych rzeczywistości, które - załóżmy - niekiedy mogą się przenikać.
John Connor w swoim continuum urodził się, swoje przeżył i ostatecznie został terminatorem. W T5 widzimy też, że nie ma przeszkód by w jednej linii czasoprzestrzennej pojawiły się dwie te same osoby, choć w różnym wieku. Jednak ten mały Reese nie musi domknąć pętli, bo może podążać własną ścieżką czasoprzestrzenną, we własnym równoległym świecie.
Jedyna niekonsekwencja w tej teorii dotyczy podwójnych wspomnień, które zrodziły się gdy Reese był w wehikule czasu. Nie ma prawa mieć wspomnień, których sam nie przeżył.
Innymi słowy cofając się w czasie nie zmieniamy naszej przeszłości, którą już przeżyliśmy, lecz tworzymy rozgałęzienie i de facto nowy równoległy świat. Możemy więc zabić swoich rodziców przed swoim narodzeniem, ale do żadnego paradoksu nie dojdzie. Świat pójdzie nową ścieżką, stara będzie gdzieś tam istnieć, choć być może nigdy już nie będziemy mogli do niej powrócić.
"Innymi słowy cofając się w czasie nie zmieniamy naszej przeszłości, którą już przeżyliśmy, lecz tworzymy rozgałęzienie i de facto nowy równoległy świat."
Więc w jakim celu Skynet wysyłał terminatora, skoro i tak nie było dla niego ratunku w tej rzeczywistości?
Oraz dwa: w jakim celu ludzie wysłali człowieka? Przecież ich alternatywny świat i tak nie uległby zmianie według tej teorii. Wysyłanie człowieka do innej alternatywnej rzeczywistości trochę nie miałoby sensu.
Może sens miało stworzenie innej alternatywnej rzeczywistości, korzystniejszej dla tych co podróż w czasie inicjowali. Bez podróży w czasie taka rzeczywistość w ogóle by nie zaistniała.
Oczywiście twórcy nie podzielają mojej teorii ;) ale tylko ona rozwiązuje problem paradoksów generowanych przez podróżników w czasie. Co więcej, jest ona zgodna z założeniami naukowymi. Teoria względności nie wyklucza możliwości podróżowania w czasie, wręcz przeciwnie. Czas i przestrzeń są przemierzalne a nawet rozciągliwe tzn. i czas, i przestrzeń mogą ulegać deformacji. Jednym z tego rodzaju zjawisk jest dylatacja czasu, gdy czas biegnie szybciej albo wolniej, niż gdzieś indziej, np. pod wpływem innej grawitacji. W naszych warunkach czas biegnie wolniej na wysokościach i wolniej na orbicie okołoziemskiej niż przy powierzchni Ziemi. Istnieje też teoria o tachionach, czyli cząsteczkach pędzących szybciej od światła.
Tak czy owak czas będący częścią składową czasoprzestrzeni może podlegać zmianom, a nawet ingerencjom.