Ok. Spodobał mi się paradoks w pierwszym Terminatorze, że Kyle jest ojcem Johna i byłem w stanie przymrużyć na to oko. Paradoks że przyszłość się nie zresetowała w dwójce po zniszczeniu pracy Dysona, można w sumie olać, bo mimo wszystko w trójce powiedziano że to tylko opóźniło Dzień Sądu. W czwórce dopiero te paradoksy robiły bałagan np. to że Skynet wiedział o tym że Kyle jest ojcem Johna. Natomiast w nowym Terminatorze, pomijając ten wątek Genisys i to nagłe opóźnienie Dnia Sądu, jest jedna rzecz która jakoś nie daje mi spokoju. Chodzi mi o to przeniesienie się w przyszłość do 2017. Problem jest jeden, że technicznie rzecz biorąc od 1984, Sarah Connor nie istniała w tej linii czasu, więc nikt nie mógł urodzić Johna. Więc on za tym idzie, nie powinien istnieć, jednocześnie Dzień Sądu nie mógł być przez nikogo opóźniony. Więc Dzień Sądu musiał nastąpić w 1997 roku.
"Więc w jakim celu Skynet wysyłał terminatora, skoro i tak nie było dla niego ratunku w tej rzeczywistości?"
Może po prostu nie miał na ten temat wiedzy. Skynet nie był systemem dedykowanym do skomplikowanych symulacji fizycznych i astronomicznych. Był systemem sterującym siłami zbrojnymi. Być może nie wiedział, jak dokładnie działa czas i przestrzeń, zanim nie przejął wspomnień Johna Connora po jego zainfekowaniu.
"Jedyna niekonsekwencja w tej teorii dotyczy podwójnych wspomnień, które zrodziły się gdy Reese był w wehikule czasu. Nie ma prawa mieć wspomnień, których sam nie przeżył. "
Skoro Kyle był już w wehikule gdy nastąpił atak na Connora, to był niejako "poza czasem". I dlatego uzyskał dostęp do myśli siebie samego jako dziecka z innej linii czasowej.
Gdyby terminator poczekał choć parę sekund z atakiem na Connora, Kyle nie znajdowałby się poza czasem w momencie zmiany kontinuum i nie wiedziałby o Genisys. Connor-terminator bez przeszkód by zrobił swoje, a Sara i Kyle przenieśliby się do roku 1997, tak jak pierwotnie planowała Sara, nic tam nie zastając, bo zniszczenie szczątków CSM-101 oznacza brak prac nad nimi prowadzonych przez Cyberdyne w T2 i brak opartego na tych pracach projektu wojskowego w T3. Kyle dowiedziałby się o Genisys w momencie dnia sądu w roku 2017, ale nie byłoby nikogo, kto by to mógł powstrzymać. I tak zapewne wyglądała linia czasu z początku T5 - zmieniona wiedzą Kyle'a z nowej linii czasowej.
Mój wywód dotyczył alternatywnych światów, a nie paradoksów. Tylko teoria światów równoległych może w sposób logiczny i spójny opisać "podróże w czasie".
Koncepcje światów równoległych oraz paradoksów czasowych wzięły się przecież z rozszerzenia praw mechaniki kwantowej na świat obserwowany wokół nas. W świecie kwantowym elektron nie jest umiejscowiony w żadnym konkretnym miejscu. Zajmuje konkretne miejsce dopiero, gdy jest zaobserwowany. Rzeczywistość na poziomie kwantowym nie jest więc czymś twardym i obserwowalnym, ale wręcz na odwrót, to świadomość obserwatora określa rzeczywistość obserwowaną.
Stąd właśnie pochodzi koncepcja, że nie ma niczego takiego jak obiektywna rzeczywistość, ale w istocie świat jest definiowany dopiero faktem zaobserwowania go i podjęcia przez człowieka jakichś działań. To prowadzi do teorii, że to ludzka decyzja tworzy nieskończoną liczbę światów z różnymi wersjami tej decyzji. Jaka jednak różnica pomiędzy określeniem ich "alternatywnymi światami" a "alternatywnymi liniami czasowymi" jeśli i tak podstawą było zanegowanie czegoś takiego jak rzeczywistość obiektywnie istniejąca?
Koncepcja alternatywnych linii czasowych jest więc dokładnie tym samym co koncepcja alternatywnych światów. Różnica, którą podnosisz, pochodzi z założenia, że istnieje coś takiego jak obiektywnie obserwowalna rzeczywistość. A dokładnie to było podważone przez pogląd negujący linearną koncepcję czasu.
Skoro - jak już wiemy od dawna - czas może płynąć szybciej albo wolniej w zależności od grawitacji, cóż dziwnego, że może się rozgałęziać, zataczać pętle i tworzyć nieskończenie wiele wersji rzeczywistości? Jeśli - jak teraz wiemy - rzeczywistość dotykanej przez dłoń niezmiernie twardej stali to wielka próżnia z zawieszonymi w niej nielicznymi cząsteczkami, a "dotykamy" tak naprawdę tylko niewidzialnych SIŁ MIĘDZYCZĄSTECZKOWYCH, to co jest dziwnego w poglądzie, że cała rzeczywistość obiektywnie istniejąca jest w istocie iluzją?
Nie ma niczego takiego jak KOLORY (są tylko inne długości fali), nie ma twardych i miękkich materiałów (to oddziaływania międzycząsteczkowe), nie ma wreszcie pozornej stałości upływu czasu (czas może płynąć szybciej albo wolniej).
Co więc jest rzeczywistością? I jaka mianowicie jest różnica twoim zdaniem pomiędzy "inną linią czasową" a "alternatywnym światem"?
Człowieku, Ty chyba w ogóle nie rozumiesz o czym się do Ciebie opowiada. Szkoda mojego czasu, bo ja swoje, a Ty swoje. To jest lekko niedorzeczne czy też nawet groteskowe. A mnie się nie chcę nad tym pochylać...
Kto cię zmuszał do odpowiadania na mój komentarz, że teraz narzekasz? Spieprzaj.
Obawiam się, że to ty odpowiedziałeś na mój komentarz. Niczego nie zrozumiałeś i walnąłeś jakiś bełkot od rzeczy.
A ja pisałem zupełnie o czymś innym.
Jeśli to co napisałem dla ciebie jest bełkotem od rzeczy - to znaczy, że to nie ja nic nie zrozumiałem. Ale oczywiście najlepiej przykryć własną ignorancję autorytarnym "nic nie rozumiesz".
Skoro Kyle Reese jest ojcem Johna to jakim sposobem John wysyla go w przeszłość? przecież John "powstaje" dopiero wtedy gdy Kyle zostaje wysłany w przeszłość przez Johna wiec teoretycznie John nie powinien wtedy istnieć.
to jest remake a nie żadna nowa część, fabuła się kupy nie trzyma. Poprzedni terminator skończył się na części czwartej
ja to widze tak:
jestesmy pierwszym obserwatorem pierwszych wydarzeń. zatem by petla toczyła się swoim normalnym biegiem muszą byc punkty poczatkowe. I tak zaczelo sie w 1984 roku.
- Sarah urodzila Johna, ktory stał się dowódca rebeliantów w wojnie z maszynami. (Ojca Johna nie znamy)
- Skynet wysyla T800, John wysyla Kyle`a
- Kyle staje sie nowym ojcem Johna, i ginie. koniec T1
- Skynet rozwija sie szybciej dzięki łapie Terminatora z T1
- Skynet wysyła T1000. John wysyła Arniego dobrego
- Młody John Connor syn Kyle`a jest kształtowany na przywodcę ludzkosci, mimo bycia innym Johnem niz ten z przysżłosci ( genetycznie) jest jego odpowiednikiem "ideowym"
- Dzień sądu zostaje przesuniety dzięki interewncji z T2
-Skynet wysyła TX, John wyysła Arniego znów, John sie ukrywa.
- Dochodzi do dnia sądu wg daty z T3.
(nie wiem jak uplasowac tu wydarzenia z T:ocalenie bo go dobrze nie pamietam)
- Dochodzi do wydarzeń z T:Genisys i w ten sposób, mamy przyspieszenie wydarzeń z poprzednich czesci, i odwlekanie dnia sądu. przesunięcie sie DO PRZODU (pierwsze w calym cyklu filmów) spowodowało przesunięcie dnia sądu, dalej zachodziła mozliwosc narodzenia się Johna Connora.
Paradoksalnie teraz by zakończyc wojnę trzeba zabić Sarę Connor...
Ja się zastanawiam po co w T5 chcieli tak bardzo zniszczyć Skynet, skoro w T3 dowiadujemy się że dzień sądu to przeznaczenie i musi nastąpić prędzej czy później...?
Terminator w T3 powiedział, że dzień sądu jest nieunikniony, ale to nie musi być niepodważalnym faktem. Catherine Brewster w przyszłości wysyłając T-800 mogła kazać mu tak właśnie powiedzieć. Dlatego, że wolała nie kombinować przy kontinuum - albo dlatego, że taka była jej opinia na ten temat.
To John Connor uważa, że nie ma przeznaczenia. Jego żona nie musi podzielać tej opinii.
Opinia postaci wygłoszona na ekranie jest tylko opinią. Może być zgodna z faktami, ale może też być błędna jeśli dana postać ma ograniczoną wiedzę albo ma jakiś interes w tym, żeby skłamać. Faktem byłaby dopiero wypowiedź na ten temat ze strony wszechwiedzącego narratora, której nie mamy.
W T3 przeprogramowanego Arniego wysyła żona Johna, który zginął z rąk Arniego. W T5 do małej Sary też Arniego mogła wysłać żona Johna. Nikt tego nie wziął pod uwage.
Brawo za wnioski, podobają mi się. Ale ja widzę bzdurę już wcześniej, w pierwszej scenie pierwszego terminatora. Wpadłem na to dopiero oglądając tę część. W T1 pojawia się Arnie, wysłany z przyszłości. Jego śladem podąża Kyle. Super. Tylko że nikt nie wziął pod uwagę, że w chwili gdy T-800 znika w 2029 i trafia do 1984 cała linia czasowa ulega zmianie. T-800 nieświadomą Sarę dopada, zabija i jest end of story. Terminator ma na to 45 lat (1984 do 2029)!!! Absurdem i bzdurą jest to, że Terminator przeskakuje z 2029 do 1984 a ludzie sobie siedzą nad maszyną, rozpracowują jej działanie i dopiero wysyłają w pogoń drugiego zawodnika. W chwili przeniesienia terminatora w przeszłość cała historia kompletnie się zmienia.
Bardzo ciekawe rozumowanie, ale błędne. W rozmowach o podróżach w czasie, należy wiedzieć, że powstały różne koncepcje, na temat co by było gdyby, były one faktycznie możliwe, oraz są tutaj paradoksy. Gdyby terminator, faktycznie zabił Sarę, nastąpiłby tzw, paradoks dziadka. Chodzi o to, że Terminator, zabijając Sarę, sprawiłby że, John Connor, nigdy by się nie narodził, a skoro tak, to skynet, nie miałby powodu wysyłać Terminatora do przeszłości, żeby zabić Sarę, ale nie wysyłając terminatora, doprowadziłby do sytuacji w której John Connor się jedna rodzi. Chociaż ta sprawa w T1, jest de facto bardziej skomplikowana. Idźmy jednak dalej, W T1 mamy koncepcje, że wszystko dzieje się na jednej linii czasowej, przyszłości nie można zmienić, wszystko co robimy i tak musi się stać i nie ma wpływu na przyszłość która nas czeka. A więc niezależnie co zrobią Kyle, czy terminator, nie zmienią przyszłości. Ok, ale teraz mamy T2 w którym to jednak widzimy, że przyszłość jednak można zmienić. To moment w którym Cameron, stwierdził, że lubi kasę, i można by troszkę zmienić koncepcję i nakręcić kontynuację. Dlatego w dwójce, można zmienić przyszłość, mamy tu już jednak do czynienia z koncepcją istnienia kilku linii czasowych. Jakikolwiek, przybysz z przyszłości może zmienić przeszłość, bez obawy ze doprowadzi do paradoksu. Po prostu dokonując zmiany, tworzy nawą linię czasową, w której pozostaje.
Dyskutujecie o paradoksach czasowych ale chyba zapominacie , że to i tak TYLKO i wyłącznie teorie. Poza tym fachowcy zajmujący się nimi od lat nie są zgodni co do istotnych kwestii. Nie ma stuprocentowej zgody że stara linia czasowa przestaje istnieć, na pewno istnieje do momentu wysłania Kyle'a w przeszłość, istnieje także w pamięci Kyle'a. A część z nich uważa też że przeznaczenie jest nieuchronne i zmiany w przeszłości są tylko na krótką metę - prędzej czy później Skynet (albo inny system który wywoła Dzień Sądu) i tak powstanie, prędzej czy później, bez względu na działania osób przeniesionych w czasie. Ich działania mogą jedynie opóźnić katastrofę, albo zmienić sposób dojścia do niej, ale ona i tak nastąpi.
Może nie całkiem na temat, ale wszystkim fanom tematyki podróży w czasie i zmieniania w ten sposób historii polecam książkę Andrzeja Pilipiuka "Operacja Dzień Wskrzeszenia"
Faktycznie w filmie, jest wiele paradoksów i baboli logicznych, ale Ty akurat, źle na to wszystko patrzysz. W TG mamy koncepcję kilku linii czasowych. Dokładnie problem, który Cię tak trapi wyjaśnia Dr Emmet Brown w drugiej części "Powrotu do przyszłości". A więc mamy oryginalną linię czasową w której znajdują się John Connor, i Kyle Reese. Druga linia czasowa, to ta która powstał, w momencie wysłania terminatora do dzieciństwa Sary Connor. Więc teraz, Kyle zostaje wysłany do tej alternatywnej linii czasowej i jego działania, nie mają wpływu, na to co stanie się w miejscu z którego wyruszył. To samo z Johnem, też jest podróżnikiem z innej linii czasowej, a więc może zabić Sarę, ponieważ nie jest ona jego matką, ale jej odpowiedniczką z innej linii czasowej (Nieźle zagmatwane co?). A tak w ogóle, to o logice, można było mówić w pierwszych dwóch terminatorach, wszystko co powstało potem było dla kasy, i twórcy, raczej nie przejmowali się logiką.
Muszę przyznać, że nie oglądałem trójki. Zacząłem, ale tak bardzo raziła mnie forma tego filmu, że sobie odpuściłem. Wiemy, że skynet, powstał dzięki procesorowi i ręce terminatora, którego Sara, zniszczyła w pierwszej części. Nie wiem natomiast, jak zostało wyjaśnione to, że skynet powstał pomimo braku tych części.
Jestem chyba jedynym w tej części naszej galaktyki człowiekiem, któremu trójka się podobała.
Nie jedynym, trójka i mnie się bardzo podobała i uważam za dobrą kontynuację historii.
Po tym jak w T2 wysadzili fabrykę Cyberdyne wojsko przejęło pracę tej korporacji. A że mieli dobrych informatyków....BTW w T3 jest jedna ważna ciekawostka jak ORGINALNIE JC miał zostać główny, bossem Ruchu Oporu.
Info z książki T3 po angielsku.
Dzięki za odpowiedź, jednak to niczego nie tłumaczy. Piszesz, że wojsko przejęło pracę Cyberdyne, tylko wszystkie dane zostały zniszczone w wybuchu, a więc nie mieli czego kontynuować.
Wg książki nie wszystko zniszczyli. Serwery były w podziemiach i ocalały. Wiem głupie ale to ka komiksowe....
A kiedy została napisana książka o której wspominasz? Bo z tego co mi wiadomo, była jakaś książka która w szczegółowy sposób opisuje to co działo się w pierwszych dwóch częściach, teraz słyszę o następnej. Jak dla mnie to na siłę wymyślili coś, tylko po to aby kontynuacja nie wydawała się tak bezsensowna. To jest coś w stylu słynnego "zabili go i uciekł". To Dyson nie wiedział gdzie ma podłożyć ładunki? Bez sensu. W Ocaleniu i Genisis, to oni już nawet nie próbują się trzymać oryginalnego biegu zdarzeń z T1 i T2. Piszą sobie całą historię na nowo. Szkoda, że zamiast stworzyć, swoje własne dzieło, to żerują na wcześniej dobrze sprzedanej marce.
A kiedy została napisana książka o której wspominasz? Bo z tego co mi wiadomo, była jakaś książka która w szczegółowy sposób opisuje to co działo się w pierwszych dwóch częściach, teraz słyszę o następnej. Jak dla mnie to na siłę wymyślili coś, tylko po to aby kontynuacja nie wydawała się tak bezsensowna. To jest coś w stylu słynnego "zabili go i uciekł". To Dyson nie wiedział gdzie ma podłożyć ładunki? Bez sensu. W Ocaleniu i Genisis, to oni już nawet nie próbują się trzymać oryginalnego biegu zdarzeń z T1 i T2. Piszą sobie całą historię na nowo. Szkoda, że zamiast stworzyć, swoje własne dzieło, to żerują na wcześniej dobrze sprzedanej marce.
Zniszczyli tylko kwaterę główną Cyberdyne a nie całą korporację. To jak tak byś wysadził budynek Apple jeden a co z resztą ?
Skoro już takie przyrównanie do Apple robisz, to trzeba wspomnieć, że w wybuchu zginął Dyson, osoba kluczowa dla całego projektu. Co by był gdyby w momencie rozwoju firmy ktoś zabił Steva Jobsa? Mimo wszystko, bohaterowie zauważają, że rezygnacja z kontynuacji Dysona nie wystarcza. Ktoś inny może przecież kontynuować jego dzieło. Dlatego właśnie zniszczyli pochodzący z przyszłości procesor i rękę terminatora. Przejdźmy do najistotniejszej kwestii w naszej rozmowie "Wg książki nie wszystko zniszczyli. Serwery były w podziemiach i ocalały." Według tej wersji, bohaterowie Terminatora 2 są idiotami. Rozumiem, ze Sara i John, mogli nie wiedzieć gdzie podłożyć ładunki żeby zniszczyć wszelkie dane dotyczące projektu, ale Dyson i Terminator też tego nie wiedzieli? Przecież Dyson był tam szychą, mającą do wszystkiego dostęp, a Terminator, był dzieckiem Skynetu, i podsiadał bardzo dokładne dane na temat całego projektu. Nie kupuję wersji, że oni zaliczyli taką wtopę. Tak więc firma se mogła istnieć, ale nie miała już możliwości jak kontynuować projekt, bez zdobytych przez lata pracy danych.
Ok to co mi się rzuciło w oczy w T2. Nie zniszczyli wszystkich części Arniego w tej odlewni i stąd mogło wojsko kontynuować prace badawcze.
I Dyson nie był kluczowy. W T2 książce jest wspomniane że ci co znaleźli szczątki 1 Terminatora też zaczęli pracę ale informatyk zmarł a Dyson kontynuował jego dzieło. To jest możliwość że coś nie zniszczone zostało lub Skynet powstał w ewolucji dzisiejszych programów komputerowych. Od Dosa przez Windowsa/OS2 po Skyneta :D
Terminator mógł wszystkiego nie wiedzieć bo i po co mu to było ? Dostawał tylko ogólne wiadomości by wiedzieć jak znaleźć i dorwać swój cel. Inaczej pierwszy Terminator by nie musiał szukać Sary tylko by zaczaił się w jej domu lub knajpce gdzie pracowała. I sam John nie musiał wiedzieć wszystkiego na temat powstania Skynet bo niby skąd ?
Edit: Mogła firma kontynuować pracę ale Dzień Sądu się opóźnił. I zamiast w 1997 jak oryginał wybuchł w 2015 w czasie trwanie T3
"Ok. Spodobał mi się paradoks w pierwszym Terminatorze, że Kyle jest ojcem Johna i byłem w stanie przymrużyć na to oko."
Tu nie ma na co przymykać oko. Jest teoria, oparta na zasadzie samospójności Nowikowa, zakładająca, że jest jedna linia zdarzeń, w której w przypadku podróży w czasie powstają pętle zdarzeń przyczynowo skutkowych, a paradoksy nie mogą zaistnieć. Ta teoria ma swoich zwolenników, ponieważ jako jedyna pozwala na rozwiązanie niektórych równań ogólnej teorii względności.
W dwójce Cameron odszedł od tej teorii na rzecz teorii alternatywnych linii czasowych, która była kontynuowana w do Terminator Ocalenie, na szczęście bez jej pogwałcenia.
"W czwórce dopiero te paradoksy robiły bałagan np. to że Skynet wiedział o tym że Kyle jest ojcem Johna."
Też z początku miałem takie zdanie, ale po głębszym przemyśleniu doszedłem do wniosku, że można to wytłumaczyć tym, że Skynet przeniknął do wszystkich komputerów i tam mógł znaleźć informacje na ten temat (Chociażby nagrania z przesłuchań, nagrania z okresu leczenia Sary Connor w psychiatryku).
Natomiast Genisys, to moim zdaniem, totalne nieporozumienie. Nie znam teorii, według której można by było cofnąć się w czasie do alternatywnej linii czasowej. Cofnięcie się w czasie jest zawsze w swojej linii, a potem, w zależności od teorii, albo tworzy się nowe odgałęzienie linii czasowej, albo pętla zdarzeń przyczynowo skutkowych na jedynej linii.
Abstrahując od tego filmu, ja osobiście jestem zwolennikiem zasady samospójności Nowikowa i żałuję, że jest tak mało filmów opartych właśnie na niej.
Teoria wielu światów to tłumaczy.
1 Linia :Kichasz o 12 godz X dnia
2 Linia: Nie kichasz tylko kaszlesz
3 Linia: Oba powyższe
4 Linia :Żadne z nich.
A teraz pytanie która linia jest ważna ? I najważniejszym pkt w tym jest godzina i dzień.
Nie tłumaczy. Kyle Reese pokazany w filmie pochodzi z konkretnej linii czasowej, albo jak wolisz z konkretnego świata. Nawet jakby przeskoczył do innego świata (linii czasowej), to nie może nagle pamiętać zdarzeń alternatywnych. Nie ma takiej teorii nawet, a jeśli nawet jest, to jest nienaukowa i nielogiczna. Poza tym w teorii alternatywnych rzeczywistości nie da się cofnąć w czasie po innej linii czasu niż własna, a nawet jeżeli założymy, że się da, to tworzy się całkowity chaos, ponieważ każda rzeczywistość jest równie ważna i wtedy możemy trafić do dowolnej rzeczywistości, nawet do takiej, gdzie ludzi nie ma a światem rządzą mrówki giganty. Dlaczego Kyle Reese miałby trafiać akurat do tak zbliżonej rzeczywistości? Poza tym w samym filmie to było tłumaczone inaczej, że jest jedna rzeczywistość, tylko John Connor ją zmienił w trakcie, kiedy Kyle Reese cofał się do przeszłości, co jest totalnym absurdem.
Aha. Fajnie, tylko że w tym wyjaśnieniu jest pełno luk. Przede wszystkim podróż w czasie wstecz powinna odbywać się po tej samej linii czasu w której jest podróżujący, czyli w tym przypadku Kyle Reese. Co za tym idzie - żeby się znalazł na tej trzeciej linii czasu musiałby się cofnąć z tej trzeciej linii, a tak nie było. Świadczy o tym to, że w filmie wyraźnie było pokazane, że Sara Connor miała nic nie wiedzieć o terminatorach, czyli Kyle Reese był wysłany najprawdopodobniej z linii drugiej (ewentualnie z pierwszej), czyli powinien się cofnąć do wspólnej linii dla linii pierwszej i drugiej, a nie nagle przeskoczyć do jakiejś trzeciej linii. Z resztą to wyjaśnienie w ogóle nie miało na celu pokazania naukowej poprawności tego filmu, tylko wytłumaczenie wizji twórców, a wizja twórców nie ma oparcia w żadnych teoriach naukowych dotyczących podróży w czasie.
W któreś nowelizacji jest to wytłumaczone. Wehikuł czasu posiada takie urządzenie jak stabilizator linii czasowej która pozwala wysłać osobę w konkretny czas i zdarzenie. Więc można wysłać osóbkę w tą samą linię czasową...lub w zupełnie inną. Zauważ że w Terminator: Genesys w 2029 to inna linia czasowa. W oryginalnym Terminatorze zdjęcie Sary spala się podczas ataku T-800 na bazę Ruchu Oporu. A tu dotrwało aż do skoku czasowego.
"Wehikuł czasu posiada takie urządzenie jak stabilizator linii czasowej która pozwala wysłać osobę w konkretny czas i zdarzenie."
No wiem, w filmie można wszystko wymyślić. Ale załóżmy, że tak jest. Po pierwsze, jeżeli zakładamy istnienie różnych alternatywnych linii czasowych, to powinna ich być nieskończona ilość, to jak miałby wyglądać wybór konkretnej linii czasowej spośród nieskończoności? Po drugie, dlaczego John Connor miałby wysyłać Kyle'a Reesa akurat do tej linii? Po trzecie - ja nie twierdzę, że tego filmu nie da w jakiś w miarę logiczny karkołomny sposób wytłumaczyć. W filmie mogą być zupełnie inne prawa fizyki. Ja tylko twierdzę, że ten film nie ma żadnego oparcia w teoriach naukowych, natomiast trzy pierwsze części miały.
"Nie znam teorii, według której można by było cofnąć się w czasie do alternatywnej linii czasowej. "
Jakiej alternatywnej? Co się zmieniło w T2 i T3 w zdarzeniach z czasów T1? NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO! Zmieniały się wydarzenia przyszłe, w szczególności data dnia sądu i przyczyny powstania Skyneyt. Natomiast wydarzenia z roku 1984 pozostawały mniej więcej takie same. Jedyne co możnaby twierdzić, że się zmieniło, była kwestia ojcostwa Johna Connora, bo nigdzie nie jest na początku powiedziane, że był nim od razu Kyle - można twierdzić, że Kyle został ojcem Johna dopiero w wyniku wydarzeń z T1.
Tak więc na początku T5 Kyle cofa się w aktualną wersję przeszłości (tą z końca T3 i całego T4). Ale w międzyczasie atak na Johna i zmienienie go w terminatora zmienia linię czasową i co za tym idzie zmienia przeszłość (Skynet nie wysyła T-1000 w czasy gdy Connor był nastolatkiem, tylko w czasy dzieciństwa Sary). Dlatego Kyle ląduje w innej wersji przeszłości, niż się spodziewał.
"Poza tym w samym filmie to było tłumaczone inaczej, że jest jedna rzeczywistość, tylko John Connor ją zmienił w trakcie, kiedy Kyle Reese cofał się do przeszłości, co jest totalnym absurdem."
To jest punkt widzenia Johna Connora sprzed przemiany go w terminatora. Co za tym idzie ten sam pogląd mają Sara i Kyle, bo po prostu nie zastanawiali się, jak to działa i bazowali na tym, co im John powiedział na ten temat. Dlatego Sara twierdzi, że John-terminator nie może jej zabić, bo zniknie. I zauważ, że John-terminator ZAPRZECZA temu stwierdzeniu. Mówi, że on i Kyle są "podróżnikami zagubionymi w czasie" - innymi słowy są postaciami z innej linii czasowej i to, co się stanie obecnie w obecnej wersji przeszłości nie będzie miało na nich wpływu.
"Jakiej alternatywnej?..."
"... innymi słowy są postaciami z innej linii czasowej..."
To w końcu są z tej samej linii, czy z innej? Sam sobie przeczysz.
"Co się zmieniło w T2 i T3 w zdarzeniach z czasów T1? NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO!"
Tu się zgadzam.
"Ale w międzyczasie atak na Johna i zmienienie go w terminatora zmienia linię czasową i co za tym idzie zmienia przeszłość"
Zastanów się nad tym zdaniem, bo z niego wynika, że zdarzenia z przyszłości zmieniły przeszłość, co jest absurdem.
Uprzejmie przepraszam, za przyjęcie, że mój rozmówca MA MÓZG. Powinienem był założyć, że jesteś kompletnym debilem i tłumaczyć jak pięciolatkowi. Gdy pisałem o zmianie przeszłości, miałem na myśli zmianę przeszłości WZGLĘDEM POPRZEDNIO OBOWIĄZUJĄCEJ LINII CZASOWEJ.
"To w końcu są z tej samej linii, czy z innej? Sam sobie przeczysz."
Są z alternatywnej. Ale nie dlatego, że ŚWIADOMIE cofnęli się do innej linii czasowej. Tylko dlatego, że wydarzenia mające miejsce w momencie wysyłania Kyle'a w przeszłość zmieniły przyszłe decyzje Skynetu, a to z kolei zmieniło przeszłość, tworząc inną linię czasową. Kyle zna przeszłość z relacji Johna Connora, ale wysłanie T-1000 w czasy dzieciństwa Sary sprawiło, że wydarzenia w przeszłości potoczyły się inaczej. Została stworzona inna linia czasowa.
Kyle cofa się w AKTUALNĄ przeszłość. Aktualną w stosunku do obowiązującej w danym momencie linii czasu. Sęk w tym, że ta właśnie linia czasu uległa zmianie na skutek ataku terminatora na Johna Connora. Ataku, który nie powinien się wydarzyć.
Wyjaśniłbym to tak, że w T1 Kyle został ojcem Johna zamiast losowego kolesia, tworząc linię czasową T2 i T3. Aż do T5 linia czasowa zmieniała się tylko nieznacznie, wydarzenia nie miały wpływu na przyszłość. Nie następował też atak na Johna Connora w momencie wysłania Kyle'a w przeszłość.
Na końcu T3 wydarzył się dzień sądu. W tej linii czasowej gdzieś w odległej przyszłości Skynet wysłał terminatora do momentu wysłania Kyle'a w przeszłość. Ten terminator zaatakował Johna Connora, co wpłynęło na decyzje Skynetu, T-1000 został wysłany nie w czasy gdy John był nastolatkiem, a w czasy dzieciństwa Sary. Zmieniło się tym samym wszystko, co oryginalnie stało się po tej dacie - stworzona została nowa linia czasowa, diametralnie inna od starej. Kyle nie wiedział o tej zmianie i dlatego był zaskoczony tym, że przeszłość, jaką zastał, jest inna od tej, której się spodziewał.
Kyle w T5 cofa się do AKTUALNEJ wersji przeszłości w obecnie obowiązującej linii czasowej. Nie mia jednak szansy wiedzieć, że linia czasowa całkowicie się zmieniła. Nie ma żadnego dzwonka, który by ostrzegał, że ktoś zmienił właśnie całą przeszłość.
Odpowiadając na twoje wątpliwości - NIE, nikt się nie cofa do ALTERNATYWNEJ (w znaczeniu danego momentu w czasoprzestrzeni) wersji przeszłości i nikt nie przeskakuje do ALTERNATYWNEJ przyszłości. To zawsze jest przeszłość i przyszłość obowiązująca w aktualnej linii czasowej w tej konkretnej chwili. Kyle i Sara w T5 nie mogliby w żaden sposób przenieść się do wydarzeń z T2 i T3, bo w obowiązującej w momencie ich podróży w czasie linii czasowej NIE MA już tych wydarzeń. Wymazało je pojawienie się T-1000 w czasach dzieciństwa Sary.
"Uprzejmie przepraszam, za przyjęcie, że mój rozmówca MA MÓZG. Powinienem był założyć, że jesteś kompletnym debilem i tłumaczyć jak pięciolatkowi."
:) Jak mamy się wzajemnie obrażać, to nie widzę sensu prowadzenia dalszej dyskusji. Zamiast wyzywać kogoś od debili, nie wiedząc nawet z kim masz do czynienia, proponuję poczytać trochę literatury naukowej na dany temat, a może ci się rozjaśni gdzie popełniasz błąd w rozumowaniu.
"Jak mamy się wzajemnie obrażać, to nie widzę sensu prowadzenia dalszej dyskusji."
W którym miejscu niby kogokolwiek obraziłem. Napisałem "POWINIENEM ZAŁOŻYĆ, że jesteś kompletnym debilem" a nie "JESTEŚ kompletnym debilem". To znacząca różnica.
A jeśli nie widzisz sensu dyskusji - spadaj. Ja mam z kim rozmawiać. Ciebie do rozmowy ze mną też nikt raczej nie zmusza.
W T1 jest powiedziane między słowami kto jest ojcem Connora. Koles z którym Sara była umówiona na disco. Ale w tej rzeczywistości koleś słyszy o zamordowaniu innej Sary i odwołuje wyjście bo zmieniły mu się niby plany. Wszystko jest jasne.