Wielką jest sztuką obejrzeć go do końca,trzeba mieć dużo cierpliwości(albo trenować jogę jak główny bohater).
Bardzo oszczędny w przekazie(dialogów jak na lekarstwo)mamy głównie patrzeć na różne zakątki europy czy jak kto woli podziwiać dzikie plenery i słuchać ciekawej muzyki w tle a właściwie tylko jednego kawałka przewodniego ale naprawdę udanego,który nawet nie nudzi na napisach końcowych....
To co rozczarowuje to tempo filmu które jest strasznie ospałe(mozna niejednokrotnie przysnąć gdy sie go ogląda póżna porą po ciężkim dniu).
Fabuła też słabiutka,niewciągająca.
Czekamy,czekamy by wreszcie cos sie wydarzyło a tu nic,co wytrwalsi wreszcie dowleką się do ostatniej "stacji kolejowej"ale chyba sie rozczarują i to bardzo,przynajmniej tak było w moim przypadku.
A i jeszcze jedno co mi przeszkadzało,główny bohater(murzyn-pośrednik)widzimy go często jak ćwiczy jogę,przebiera się,śpi z otwartymi oczami,pije capucino razy dwa ale dlaczego ani razu nie pokazali jak coś je a juz nie wspomnę np:o porannym goleniu,scena trwała by kilka minut ale dzięki temu byśmy odczuli większy realizm całej historii.
Po tym filmie moja przygoda z panem Jarmuschem zapewne sie skończy na bardzo długi czas.
nic nie zrozumiales. w tym filmie chodzi o to zeby odczuc nierealizm calej histori. ten film jest jak sen ktorego nie jestes pewien...
Ok,surrealizm tak jak w filmach Lyncha,mi to nie przeszkadza ale dlaczego takie słabe tempo...
on nie pije capuciono a espresso :) ale film jest nudny ile razy mozna powtarzac "ty nie mowisz po hiszpansku"
Poprostu doszukać trzeba się ukrytego sensu w przekazie autora. Tak było z filmem o ile dobrze pamietam "Spaiders"... Film na poziomie.
Jak dla mnie kolejny kapitalny film Jarmuscha. Ospałe tempo? Nie zauważyłam. Z każdym nowym bohaterem czekałam z niecierpliwością na następnego. Cudowne role, cudowna muzyka, rewelacyjne ujęcia. I to powtarzające się pytanie "Nie mówisz po hiszpańsku, prawda?" Może warto zastanowić się na głębszym znaczeniem tego filmu a nie narzekać na nudną fabułę i małą ilość dialogów, co zresztą jest , z całym szacunkiem, absurdalne ,hm? Mnie osobiście wydaje się,że dobry film, to film , który wbije widza w fotel nawet bez słów, a samym tylko obrazem.
pozdrawiam serdecznie ;)
P.S. Tego jak bohater załatwia potrzeby fizjologiczne też nie widzimy. Więc do tego golenia bym się nie przyczepiała ;]
P.S.2 W 17 minucie jest scena gdy murzyn je gruszki.
No dla mnie to najwieksze rozczarowanie tego roku,ale nie boleje tak bardzo bo było wiele innych które mnie pozytywnie zaskoczyły.
Ps.Za pozdrowienia dziekuję ;)
Przeczytaj sobie tą dyskusję, może spojrzysz na ten rewelacyjny film z innej strony i nie będziesz widział w nim tylko 'ospałego tempa'. Ilość symboli w tym filmie jest tak ogromna, że aż ciężko to wszystko ogarnąć.
link do dyskusji, zapomniałem wlepić ;)
http://www.filmweb.pl/topic/1259516/%22Limits+of+Control%22+-+moje+przemy%C5%9Bl enia+-+SPOILERY.html
"Reasumując – Jimowi polecam obejrzenie „Siły Magnum”. Z filmu tego dowie się, że powinien znać ograniczenia nie tylko swoje, ale i widzów.
Kino dla ludzi o mocnych nerwach."
Trafne do tego filmu...
Nieukazanie tych wszystkich scen załatwiania potrzeb fizjologicznych (jedzenie, picie, kupka, prysznic, golenie, seks) moim zdaniem było absolutnie celowe i zamierzone. i miało służyć "odrealnieniu" filmu, zrobić z głównego bohatera troche nadczlowieka, wzmacnialo wysublimowanie surowość, oszczędnosć fabularną i puryzm obrazu. Z resztą kawa i papierosy jako jedyne potrawy bohaterów nie były istotne jedynie w Limits of control:P według mnie to idealnie pasuje do filmów jarmuscha. Ospałe tempo, fabuła i inne cechy filmu o których piszesz dla mnie są świetne i potrzebne i to właśnie twory klimat. Ale to tylko dla mnie. Nikogo nie namawiam do filmów tego reżysera, bo wiem, że są specyficzne i nie muszą się podobać i faktycznie mogą kogoś nudzić.
Choć mnie Jarmusch nie przeszkadza w uwielbieniu do np Tarantina:D
Też mnie zastanawiało czemu tak wielu rzeczy z jego życia nam nie pokazali. Ale jak skończyłem oglądać, to zrozumiałem, że w tym filmie nie chodzi o to co nam pokazali, ale właśnie o to czego NIE pokazali. Ten film jest swoistą grą z widzem, który na siłę doszukuje się różnych znaczeń i symboli, których nie mówię, że nie ma, ale to chodzi o to, że on po prostu jest jak misja głównego bohatera. Jest subiektywny i trzeba użyć wyobraźni oglądając go. To właściwie my kreujemy wydarzenia, a nie reżyser, chociaż może powinienem mówić za siebie, bo najwyraźniej oceniając film na 3 raczej się go nie zrozumiało. Co ciekawe jeszcze nie widziałem niskiej oceny tego filmu uzasadnionej czystą niechęcią do twórczości Jarmuscha, jego sposobu kręcenia. Z tego co widzę, każdy oceniający ten film nisko, po prostu nie rozumie o co w nim chodzi.