Jeśli wiem, że film "Smoleńsk" jest sprzeczny z moimi poglądami politycznymi, to go nie oglądam i nie oceniam, bo z mojej perspektywy nie może być dobry. Tym samym nie rozumiem ekstremistycznych homofobów sięgających po ten film, bo chyba tylko z tego wynika tak zaniżona ocena. Jeśli ktoś nie obejrzał i ocenił, to wystawia ocenę samemu sobie w ten sposób.

Jak dla mnie to jest perełka coś świeżego jeśli chodzi o standardy slashera, które zazwyczaj mnie nudzą do bólu. Film bawi się gatunkami, więc pewnie krzywdzi go również zero-jedynkowa kategoryzacja jako horror i kropka, bo mnie najbardziej wciągały wątki dramatyczne i to nimi ten film stoi. Jeśli ktoś włącza z nadzieją na horror-rozlew krwi-popcorniak, to się zawiedzie, bo nie o to tutaj chodzi.
Poza tym pełnokrwiste, charyzmatyczne postaci, z którymi można empatyzować i jak dla mnie zaskakujące zabiegi fabularne m.in rewersja norm slashera czynią ten film jednym z najlepszych i najoryginalniejszych slasherów, jakie oglądałem.

Oczywiście nie jest idealny. Oprócz (nie)sławnej musicalowej sceny moim zdaniem najsłabiej wypada wątek Stu/Toby, który całkowicie stracił na autentyczności po poczynaniach Stu..

Nawet jeśli ktoś uważa, że moje 8/10 to za dużo, to ten film zasługuje na o wiele więcej niż niecałe 4/10..