PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=259289}

To nie jest kraj dla starych ludzi

No Country for Old Men
2007
7,6 247 tys. ocen
7,6 10 1 246980
8,3 84 krytyków
To nie jest kraj dla starych ludzi
powrót do forum filmu To nie jest kraj dla starych ludzi

Ofiary losu

ocenił(a) film na 9

Nie ma nadziei. Dla nikogo. Jedyne, na co można liczyć, to wygrana w rzucie monetą. Co też wcale nie jest żadną wygraną, lecz jedynie odwleczeniem nieuchronnego końca. Można trafić okazję i łatwo zgarnąć wysoką kasę. Lecz okazja ta szybko przemieni się w drogę do piekła. Bo też każde działanie, jakiego się podejmujemy ma swoje konsekwencje, a zawsze i bez żadnego wyjątku są to konsekwencje śmiertelne. Śmierć jest bowiem jedynym pewnikiem, a w jej obliczu każda gra jest żałosna, a w konsekwencji ci, którzy w nie grają są żałośni. Jeśli to zrozumiesz, tracisz iluzję, lecz zyskujesz gorzki spokój i przerażającą pewność końca. Oto lekcja, jakiej dostarczają bohaterowie "To nie jest kraj dla starych ludzi".

Najnowszy film braci Coen bez wątpienia stanie się jednym z najważniejszych obrazów w ich twórczości. To mięsiste kino bez żadnych zbędnych dodatków. Perfekcyjna reżyseria, doskonały scenariusz i fenomenalna gra aktorska składają się na obraz skomplikowany, a przy tym zaskakująco łatwy w odbiorze. I nawet jeśli nie ma w sobie tej przejmująco mroźnej i wyjątkowej atmosfery "Fargo", to i tak trzeba "To nie jest kraj dla starych ludzi" oceniać niezwykle wysoko.

Wielki plus oczywiście za kreacje aktorskie. Bardem prymuje jako psychopatyczny morderca. Jego rola jest efektowna i łatwo wpada w oko, a przecież została zagrana w sposób jak najbardziej mistrzowski. Idealnym kontrapunktem jest dla niego wyciszony, skupiony i nie mniej genialny w swej roli Tommy Lee Jones. Pomiędzy nimi zaś Josh Brolin, zaskakująco dobry Josh Brolin.

I jeszcze większy plus za zachowanie tego niepowtarzalnego czarnego, nieco makabrycznego humoru.

Kino wypasione na maxa.

ocenił(a) film na 10
torne

Richard Fisch powiedział kiedyś "Nie chodzi o to, by wygrać. Chodzi o to, by iść po trupach"
Omawiany na początku przez ciebie rzut monetą jest z jednej strony tak samo bezlitosny jak sam Chigurh -Mozesz Wygrać -ale nic nie zyskać,Mozesz Przegrac i wszystko stracić -Nie możesz zremisowac -Nie możesz wycofac sie z gry.Z drugiej strony niepewnośc wygranej go "podniecała".Ten Psychopatyczny Morderca kpił ze swoich ofiar-z ich poukładanego życia,nie przjmował sie ich planami na przyszłosc,Przychodzi nie wiadomo skąd i wtedy albo sie wygra albo przegra-kwestia szczescia.
Postac stworzona przez Bardema fascynuje mnie.Coen'owie stworzyli człowieka wolnego,który kontroluje swój umysł i jest ponad wszystkimi względami etycznymi czy moralnymi-jest na wszystko obojętny.

ocenił(a) film na 9
Finalny_Odbiorca

Zgoda, poza ostatnim zdaniem. Bardem wcale nie jest wolny. On jest takim samym niewolnikiem, jak wszyscy inni bohaterowie. Podobnie jak Tommy Lee Jones zdaje się być pozbawiony złudzeń, lecz w przeciwieństwie do tamtego, który zdaje się rezygnować i czekać na zapowiedziane spotkanie przy ognisku z ojcem, Bardem zanurza się po same uszy w nurcie losu. Jeśli w którymkolwiek momencie wierzył, że jest ponad tym wszystkim, że jest wolny, to wypadek samochodowy jest niczym zimny prysznic. Jego też kiedyś los dopadnie. On też kiedyś przegra. A tymczasem wciąż pozostaje synem Nocy, bratem Śmierci.

torne

"Coen'owie stworzyli człowieka wolnego,który kontroluje swój umysł i jest ponad wszystkimi względami etycznymi czy moralnymi-jest na wszystko obojętny"


w tym zdaniu jest duzo prawdy, dlatego że anton naprawde robi to co chce , a inni robią to czego chce anton, i taką ma przewagę,
poza tym myśle ze ta postać jest czymś w rodzaju "nadczłowieka", ta postać była bardzo podobnym symbolem do postaci która grał goodman w "Barton finku" choć miała zupełnie inny charakter

Leon_B_Fink

A ja zgadzam się z torne - Chigurgh wcale nie jest wolny, nawet jeśli przypomina "nadczłowieka = potwora". Gdyby był czymś "ponad", jaki jest sens sceny wypadku?
Może to nadinterpretacja, ale wydaje mi się, że wypadek jest karą za wahanie - Chigurgh pozwolił Carli Jean na rzut monetą - chociaż według jego zasad nie powinna już dostać tego przywileju. Wprawdzie nie zdecydowała się na rzut, ale można powiedzieć że i tak Chigurgh złamał swoje zasady - wystająca kość to ostrzeżenie.
Chigurgh, tak jak Tom Bell, Moss i Carla Jean, może reprezentować podejście do zła - tym podejściem jest stanie się samym złem. Ale każdy człowiek ma słabości i prędzej czy później zło go wykończy.

Howler

nie wydaje mi się by była to jakakolwiek nadinterpretacja z twojej strony, masz w pełni rację, wypadek jest karą za wahanie,
gdyby anton zabil żone mossa od razu- wypadku by nie było, gdyby jej nie zabił- zginąłby, zawahal się- dostal ostrzeżenie


a to że jest wolny, nie znaczy że nie zacznie się starzeć, moim zdaniem między innymi taki jest sens sceny wypadku - kolejne nawiązanie do tytułu filmu

Leon_B_Fink

nie jestem do końca przekonany o tym czy wypadek miał być kara dla zabójcy. jeśli mielibyśmy uznać go za karę, znaczyłobyto iż los wszystkie swoie trybiki obserwuje, czyli po pierwsze ma świadomość oraz po temu możliwość. poza tym pewne uczynki nagradza a za inne karze. znaczyłoby to iż istnieje katalog czynów dobrych i pietnowanych. znaczyłobyty też że swoja wolą ustaił takie katalogi i przypisal im znaczenia, oddzielił dobro od zła. czyli tutaj los kieruje sie także swoistą etyką.
ta interpretacja według mnie rozmija się z ogólnie panującą ideą losu zbaczając w stronę mistycyzmu.

przypisanie losowi świadomości, etyki (swoistej zresztą w tym wydaniu), możliwości kontroli ludzkich czynów zbliża go do ludzkiego postrzegania boskości. podczas gdy w moim mniemaniu i tym ogólnie panującym jest to wypadkowa permutacji i kombinacji splotów możliwych zdażeń, bez konieczności, możliwości czy potrzeby wartościowania ich. bóg ma grzechy i dobre uczynki, los ma tylko fakty. innymi słowy los to kapryśna i ślepa siła, natomiast boga z jego zasadami w kraju bez starych ludzi chyba już dawno nie było i wedle słów samych bohaterów nie nalezy się spodziewać.

ocenił(a) film na 9
bearserker

ale przecież tutaj nie chodzi o świadomość losu, lecz o konsekwencje czynów; bohaterowi wydaje się, że jest bezkarny, że jest nadczłowiekiem, że zapanował nad losem, ba może się wręcz za nim kryć, aby nie ponosić konsekwencji swoich czynów
jednak w rzeczywistości jest częścią tego samego koła i gdy tylko popełni błąd, przyjdzie mu zań zapłacić
w końcu przypadek u Coenów jest przeznaczeniem, a przeznaczenie to ma jedną postać - śmieci, choć ręka, która ją zada może być różna

torne

w sprawie określenia dokładnych sosunków zabójcy z losem (bezkarnosci,panowania, ukrywania) raczej byłbym ostrozny, wiem natomiast że akceptował jego wyroki i swoim ofiarom także szczerze to doradzał (wells). szanował jego wyroki i do nich się stosował mimo iż na mocy tej samej zasady był przecież aresztowany przez policję, postrzelony i potrącony.

piszesz że "...jest częścią tego samego koła i gdy tylko popełni błąd, przyjdzie mu zań zapłacić...".

A to właśnie chodzi w ślepych wyrokach losu. Nie musisz popełniać zadnego błędu aby być poddanym jego wyrokom. takim zdażeniem według mnie jest scena wypadku.
poza tym nie sądzę żeby Sugar w rozmowie z żona popełnił jakiś błąd. stałoby się tak gdyby sam podjął decyzję w jej sprawie i wziął za nią odpowiedzialnośc jak wymagała od niego sama ofiara. zamiast tego stwierdził "mam tyle do powiedzenia co ta moneta" opowiadając się po stronie przypadku.
interpretacja przewidujaca karę za tą zabawę z losem i powiązanie sceny z żoną w ciąg przyczynowo skutkowy z następujacym po niej wypadkiem jest oczywiście możliwa, jednak w każdej wersji zaklada jakąś dozę złośliwego poczucia humoru a więc i swiadomości losu samego w sobie, której niebyłbym sklonny mu przypisywać. nie byłbym skłony ponieważ nie znajduje ku temu przeslanek ani w filmie ani w potocznie istniejącej idei losu.


ocenił(a) film na 9
bearserker

Nie wiem, czy został 'skarcony' za wahanie wobec żony; osobiście nie sądzę
dla mnie został skarcony, bo po wykonanym zadaniu był zbyt pewny siebie i przestał być czujny i nie zwrócił uwagę na niebezpieczeńśtwo z prawej strony :)

a przypadek? czymże on jest jak nie przeznaczeniem widzianym ze zbyt bliskiej perspektywy

torne

byćmoże źle to ująłem - nie zostal skacony za samo wahanie, wahanie było efektem złamania zasad, zasad których "Szugur" bezwzględnie przestrzegał, przyjechal zabić żonę Mossa, ale dal jej sanse, zaproponował rzut monetą zrobił inaczej niż zamierzał - po raz pierwszy


Anton też zaczął się starzeć

ocenił(a) film na 10
Howler

Na najbardziej fundamentalnym poziomie Chigurgh jest wolny - ale sam oddaje się w niewolę. To właśnie próbuje mu uświadomić Carla Jean. On chce "zrzucić odpowiedzialność" na monetę, a ona uświadamia mu, że w gruncie rzeczy to on decyduje - nie los. On jest wolny, on podejmuje decyzje i to on jest odpowiedzialny. Dlatego kobieta odmawia udziału w grze. I myślę, że ten stoicki spokój kobiety postawionej w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa musiał sprawić, że Chigurgh po raz pierwszy się zawahał. Ta kobieta jest inna - choć mówi początkowo to, co wszystkie ofiary. Ona jednak wie co mówi - w przeciwieństwie chociażby do sklepikarza ze stacji benzynowej. Mówi mu, że gdy tylko go zobaczyła, wiedziała, że to szaleniec, wiedziała, co ją czeka. I mimo tego (a może właśnie dlatego) wchodzi do pokoju, siada i zaczyna spokojnie rozmawiać. Ona tyle co zmierzyła się ze śmiercią - najpierw męża, a potem matki. Gdy rozmawia z Chigurghiem ubrana jest jeszcze w żałobny strój - dopiero co wróciła z pogrzebu. Nie, nie chce umrzeć - próbuje przecież jakoś nakłonić napastnika, by odstąpił od swego zamiaru. Ale też jest pogodzona ze śmiercią.
I zaraz potem - wypadek. Ta scena to jedno z najgenialniejszych posunięć twórców. I nie sądzę, by była to "kara za wahanie". Bo jeśli kara - to ktoś ją musi wymierzać i nie jest to ślepy los. Kolejna lekcja dla Chigurgha - tyle co uświadomił sobie, że jest wolny (mimo, że wciąż oddaje się w niewolę ślepego losu chcąc zaprzeczyć tej wolności), a teraz jeszcze zostaje mu wyraźnie przypomniane, że i jego życie ma kres i nie jest zależne tylko od niego samego.

Można by wiele jeszcze pisać - to tylko kilka chaotycznych spostrzeżeń.

ocenił(a) film na 10
snoopy

I jeszcze jedno! Czy komuś jeszcze pijący mleko Anton skojarzył się z Alexem z "Mechanicznej pomarańczy"?

ocenił(a) film na 9
Howler

Też się zgadzam z Twoją wypowiedzią.

Gest "miłosierdzia" okazany przez Antona był aktem niekonsekwencji z jego strony. Wszystkie jego działania wcześniejsze były przemyślane, dokładne, spokojne. Czy zauważyliście u niego jakiekolwiek elementy wewnętrznej "szarpaniny"? Widzieliście pośpiech? A może wahanie? NIE. I na pewno nie zobaczycie oglądając film drugi raz.
A wypadek? Oczywiście był karą, karą za odejście od zasad, ale z drugiej też strony pokazywał,że Anton nie jest nikim nadzwyczajnym, podlega tym samym prawom natury. Może tylko mu się wydawać, że ma władzę nad innymi i może sterować ich losami i decydować o ich byciu/nie-byciu. Ale to tylko ułuda.
Film pokazuje tak naprawdę, że nie zawsze musi wygrać Dobro lub Zło. Czasami pewne decyzje podejmują się poza nami, podejmują się same. I chyba lepiej zostawić to tak jak jest.
POZDRAWIAM wszystkich za i wszystkich przeciw.

Leon_B_Fink

tak zgadza się, robi wszystko co chce, na końcu wyciera buty po zabiciu żony Mossa... choć prawie udało jej się wpłynąć na jego decyzję.
Wszystko jest tak jak chce.
Wychodzi odjeżdża i co...

Poprostu ktoś wjeżdża w niego autem - zwykły wypadek.

Nikt nie ma wpływo do końca na swoje życie.

Natomiast jeśli wydaje nam się że cośprzyniósł nam los - to i tak za rogiem stoi ktoś kto to zaplanował.

Nasze życie, to życie wszystkich ludzi nas otaczających.

torne

a co do "fargowego" klimatu to mi osobiście wydaje sie ze coenowie tu go spotęgowali

ocenił(a) film na 10
Leon_B_Fink

Cisza w tym filmie pozwala nam odpocząc od ogłuszającego hałasu który występuje w innych filmach.

ocenił(a) film na 10
torne

A Wiecie ci mo sie w tym filmie najbardziej Podoba,Nie gra aktorska,nie zdjęcia nie scieżka dzwiękowa -to tęz ;] ale to,że Coenowie pokazali,że granica między Szlachetnoscią a Niegodziwoscią jest wbrew pozorom praktycznie nie widoczna.

torne

Według mnie to w filmie istotne są dwa wątki/motywy. Motyw przemijania i motyw losu. W zasadzie te dwa wątki w rękach Coenów splatają się w jeden, jednak nie absolutnie i permanentnie.

Motyw przemijania to z jednej strony przemijanie pokoleń z drugiej strony przemijanie pewnych tradycyjnych wartości przez nie wyznawanych. Nadchodzi nowe. Nowe jest bezwzględne. Odrzuciło zasady moralne, etyczne wcześniejszych pokoleń. Człowiek jest dla Nowego tylko kupą mięsa, bez całej tej humanistycznej potrawki w którą zazwyczaj oblewają swe ofiary inne, bardziej tradycyjne Szwarc charaktery. Nieprzypadkowo w rekach Nowego pojawia się narzędzie do uboju bydła. Nowe nie dywaguje, Nowe zabija. Nadchodzi szybko i z nieuchronnością losu. Z niejaką obojętnością, rutyną.
Mnie osobiście nasuwa skojarzenia z filozofią religijną buddyzmu. czyli jeśli chcesz działać mieczem działaj jak miecz. Nie zastanawiaj się bo miecz tego nie robi. Miecz nie myśli, miecz zabija. Wybieraj cel i rób wszystko co konieczne żeby go osiągnąć. musisz przy tym zaakceptować swój los. stopić się z nim do tego stopnia by stać sie jego częścią dla innych. Tylko taka postawa zapewni tobie sukces i szczęście po wieki wieków amen.
Ci którzy rozumieją i stosują te zasady są skuteczni i zwyciężają. Ci którzy je odrzucają są na łasce Stosujących a o ich losie może niekiedy zadecydować rzut monetą.
Personifikacja Nowego z jej zasadami jest na wskroś demoniczna, sprawia wrażenie wszechmocnej. Coenowie boją się nadejścia nowego chociaż wiedzą że jest ono nieuchronne.

Z drugiej strony motyw losu jest taki, że każdy drepcze swoim wyznaczonym szlakiem. Weteran spawacz miał iść szlakiem krwi postrzelonej zwierzyny, poszedł jednak śladami zranionego psa. Te splątane ścieżki krwi sprawiły, że bohater wybrał inną nitkę losu niż ta do której był predestynowany. Wybrał, podjął kości, zaczął grę i przegrał. Przestrzegali go przed tym zarówno szeryf jak i Wells. Wpadł w rozwarte szczęki losu (vide plakat).
Jednak nawet ci którzy podążają ścieżkami przeznaczenia podlegają grze losu. Dlatego scena końcowego wypadku była bardzo ważna. Coenowie tą sceną chcą nam uświadomić że zasadą rządzącą i przez to najbardziej istotną jest los. kapryśny władca który panuje w kraju gdzie nie ma już miejsca dla starych ludzi.

tak jeszcze ostatnim słowem, to film ten jest tak trochę kinową rewolucją. jest odwróceniem tego co widzieliśmy przez całe życie w heroicznych, amerykanskich filmach akcji. głowny bohater nie wygrywa kupy pieniędzy i pięknej dziewczyny w grze z losem. w tym znaczeniu Coenowie ukazali jakby tą drugą stronę monety.

ocenił(a) film na 10
bearserker

Ach jak cudownie czyta się taki inteligentny wątek :) Miałem już dość czytania że film jest "gópi i spałem w kinie". Kapitalną analizę wykonaliście, to pomoże tym co nie skumali filmu.

matt80

Ten film nie jest tak trudny do zrozumienia żeby go "nie skumać", mimo to jest jednak trudny w odbiorze. Przyznam szczerze, że nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak na Was. Nie mam zamiaru polemizować z tym, że film jest dobry, bo jest. Ale do mnie nie do końca trafił, pewnie prędko o nim zapomnę... Może to późna pora, może stan w jakim sie obecnie znajduję, a może po prostu jestem za młody żeby w pełni 'wczuć' się w dzieło braci Coen. Mimo to dobrze zobaczyć czasem jakiś amerykański film, który nie jest kolejną komercyjną sensacją...

ocenił(a) film na 10
Mikez

Głębia "No Country for..." często jest uzależniona od głębi odbiorcy.W tym Filmie można ujrzeć wszystko co jest zapisane + wszystko co chcemy w nim ujrzeć.

Finalny_Odbiorca

coś w tym jest, chociaż tutaj chyba sytuacja jest jeszcze prostsza. jeśli na przyklad patrzysz na zawiły fraktal czy wzorek bez odpowiediego klucza czy kodu, wtedy jawi ci sie on jako chaos im bardziej zawiły tym bardziej męczący, nużący i nudny. oczy bolą, spać się chce, człowiek się ogólnie oszukany czuje i zawiedziony. jeśli analizujesz ten sam obraz, zaszyfrowany komunikat mając w ręku odpowiedni klucz/kod znaczen i symboli, wtedy dzieło zyskuje na sensie obrasta w dodatkowe wymiary. wtedy odkrywasz znaczenia takie jakie przypisywali mu tworcy. więc w pewnym sensie komunikujesz się z nimi. rozmawiasz i rozumiesz. ocena filmu bez tego kodu zawsze w tym przypadku wypadnie kiepsko i nie ma co się dziwić bo pozostają tylko argumenty czysto formalne jak np. gra aktorska.

ocenił(a) film na 6
Finalny_Odbiorca

Czyli jeżeli ktoś ocenia ten film średnio tzn że jest płytki.
Piękny wywód okalany filmowym egoizmem.

ocenił(a) film na 10
bearserker

genialna analiza. w pełni się zgadzam. :)

bearserker

"Motyw przemijania to z jednej strony przemijanie pokoleń z drugiej strony przemijanie pewnych tradycyjnych wartości przez nie wyznawanych. Nadchodzi nowe. Nowe jest bezwzględne. Odrzuciło zasady moralne, etyczne wcześniejszych pokoleń."

A co z opowieścią o wujku Macku, którego w 1909 roku (czyli ponad 70 lat wcześniej) indianie zabili na progu własnego domu, patrzyli bezwzruszenia jak umiera, po czym odjechali? Ta opowieść wg mnie pokazuje, że zawsze tak było, że na tym świecie nic się nie zmienia. Tak jak teraz jest, tak było i kiedyś, tylko może w trochę "inny" sposób.

torne

jestem zachwycona, film fantastyczny, siedziałam jak na szpilkach, raz nawet podskoczyłam w fotelu i krzyknęłam. śiwtne postacie, dialogi, aktorstwo...bomba. dzięki za interesujące interpretacje ;)

ocenił(a) film na 9
torne

Wypadek mógł być Boską karą. A do tego w świetny sposób pokazuje, w jak zagwatmanym świecie przyszło nam żyć.

Spoiler!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kiedy Moss jest ranny, musi zapłacić 500 usd za kórtkę, a za piwo chłopak chce się jeszcze targować- niewinny, dobry człowiek płaci za kurtkę. W wypadku Chigurha jest inaczej, nastolatek sam oddaje mu koszulę, Anton nie musi mu płacić, chodź robi to tylko dlatego, żeby nie wyjawili gdzie poszedł.

Do tego postać Bardema, a raczej Cormaca świetnie pokazuje, że nie jest "To kraj dla starych ludzi". W sumie najczęściej oni stają się ofiarami mordercy, ale ofirami nie bezpośrednio związanymi z kontraktem, przypadkowymi. Są symbolem dawnych czasów, o których opowiada Bell, kiedy stórże prawa nie nosili broni. Ci ludzie są pomocni i łatwowierni. Kto by dzisiaj nie odjechał gdyby z radiowozu policyjnego wyszedł facet z butlą na sprężone powietrze i nie ubrany w mundur. Do tego mężczyzna nawet nie ucieka, gdy Chigurh chcę mu rąbnąć w głowę metalowym bolcem, daje się nabrać na czułe słówka.

Inny przykłąd, facet z kurczakmi, pomocny, wyrozumiały... Anton wie, że są tacy ludzie, jego postawa przy samochodzie, czeka na pomoc, bo wie, że nadejdzie, bo jest złem czychającym na dobro.

Może też pokazać, że prowincja do tej pory nie tknięta złem, nie wie jak się przed nim bronić. W mieście już to wiedzą, Czarny mówi do Mossa "To niebezpieczne jeździć autosopem".

Zresztą ten film może mieć tyle interpretacji co widzów. Dlatego najlepiej przeczytać książkę.

ocenił(a) film na 9
torne

Na początku chciałem wyznać, że z wielką przyjemnością czyta się podobny wątek, gdzie rozmówcy wymieniają ze sobą interesujące uwagi na temat treści i przesłania filmu, a nie tylko przerzucają się pozbawionymi argumentacji jednozdaniowymi opiniami, że się podobało, albo nie.

A teraz wtrącę swoje trzy grosze. Jest to bez wątpienia najlepszy film Coenów od czasów "Fargo". Kto wie, może nawet najlepszy w ich dotychczasowej karierze, a z pewnością jeden z najważniejszych, jak zauważył torne. Bracia powracają w nim do stylu wypracowanego w swych wcześniejszych i bardziej "poważnych" dziełach. Kreślą ponury i sugestywny obraz świata, w którym rządzi przemoc, a ludzka chciwość i brak wyobraźni prowadzą od jednej tragedii do drugiej. Schemat fabularny przywodzi na myśl "Śmiertelnie proste" czy "Fargo" - tu także jedna decyzja pociąga za sobą szereg krwawych zdarzeń i nie ma mowy o happy endzie. Jednak o ile w tamtych filmach bracia wskazywali na samych bohaterów jako na źródło całego tego szaleństwa, tutaj akcent został przesunięty na działanie czegoś, co jest poza zasięgiem i wpływem ludzi - losu/przypadku/przeznaczenia. Owszem, bohater Brolina dobrowolnie podejmuje ryzykowną grę, podejmuje świadomą decyzję, nie myśląc o jej konsekwencjach, ale po pierwsze trafił tam gdzie trafił w zasadzie przypadkiem (dwa krwawe tropy na piasku i myśliwy mający podążyć jednym z nich, nie wiedząc przecież, co może tam zastać - to niczym rzut monetą), a po drugie przez resztę filmu trudno oprzeć się wrażeniu, że jest raczej marionetką w rękach losu, pionkiem w rozgrywce, do której stają szeryf Bell i Chigurh - pierwszy chce ocalić Llewelyna, a drugi zabić. Wrzucony w wir wydarzeń bohater może tylko uciekać, a jego jedyną nadzieją jest to, że jeden z poszukujących dotrze do niego przed tym drugim.
Jednak ucieczki nie ma, jak słusznie zauważył torne. Żaden z bohaterów nie umknie przed tym, co nieuchronne. Gorzką świadomość końca zdaje się posiadać tylko (przynajmniej na początku, bo pozostali bohaterowie być może również dochodzą w końcu do tej konstatacji) szeryf Bell. Nie próbuje on uciec losowi, chce tylko dokonać żywota na własnych warunkach, odmawiając zaakceptowania tego szaleństwa, jakie ogarnęło świat. Jego bunt jest buntem wewnętrznym, duchowym. Jest cichym protestem przeciwko ogólnemu zdziczeniu i degradacji wszelkich wartości. Inaczej Moss - pewny siebie, z początku wierzy, że mu się uda. Czy jednak z czasem i on nie zaczyna wątpić w swoją bezkarność, a jego ucieczka nie jest dyktowana już tylko instynktem przetrwania? Z kolei bohater Bardema chce niejako sam przyjąć rolę losu ("przybyłem tu w tym samym celu, co ta moneta"), miast bezwolnie poddać się jego działaniu. Sam staje się panem życia i śmierci - zimnym, bezdusznym, dążącym bezwzględnie do celu, działającym według ustalonych przez siebie reguł. I długi czas wydaje się, że on jako jedyny ma nad swoim życiem kontrolę. Wypadek uświadamia nam jednak (i pewnie też samemu Chigurhowi), że i jego nie minie to, co wszystkich.

Wizja świata jaka wyłania się z nowego filmu Coenów jest więc wyjątkowo pesymistyczna, przygnębiająca, przesycona ponurym klimatem nieuchronnej tragedii, czekającej na bohaterów śmierci. W tym kontekście jakiekolwiek ich działania są skazane na porażkę, a więc w gruncie rzeczy absurdalne - to tylko bezsensowne miotanie się w oczekiwaniu na ostateczny cios. Coenowie kapitalnie budują ten klimat, choćby poprzez świetne wykorzystanie miejsc akcji - z jednej strony wielkie, szerokie przestrzenie, na tle których człowiek jawi się mały i niewiele znaczący, z drugiej - motelowe pokoje, ciasne i mroczne niczym pułapki. Doskonale sprawdza się też operowanie ciszą. Na ostateczny sukces pracuje tu w zasadzie każdy element. Bezbłędne wykonanie i strona techniczna idą w parze z konsekwentnie realizowaną i spójną artystyczną wizją.

Mocną stroną filmu jest aktorstwo. Josh Brolin wykonał solidną robotę - sprawdza się bardzo dobrze w roli małomównego twardziela, który z myśliwego zmienia się w zwierzynę. Zachwyty nad Bardemem nie są ani trochę przesadzone - rola jak najbardziej genialna i warta wszelkich nagród. Mnie jednak najbardziej podobał się może mniej efektowny, ale nie mniej znakomity niż kreacja Bardema, występ Tommy'ego Lee Jonesa. Stary, zmęczony, pozbawiony złudzeń szeryf Bell to rola jakby stworzona dla tego aktora. Mimo zrezygnowania i zgorzknienia, bije od tej postaci jakaś wewnętrzna siła i mądrość. To niezwykle pozytywna postać, stanowiąca jedyną ostoję prawości i szlachetności w zdeprawowanym świecie. Związany z szeryfem wątek odejścia w przeszłość i upadku dawnych wartości jest tu zresztą dość ważny i wyraźnie wyeksponowany. Obok rozważań nad nieuchronnym i okrutnym losem dopadającym bohaterów dramatu, pojawia się tu refleksja nad przemijaniem i końcem w szerszym wymiarze, nad światem zmierzającym do katastrofy.

Coenowie stworzyli film wybitny. W ich rękach dość prosty fabularny schemat okazał się kryć w sobie wielki potencjał. Na jego bazie powstał prawdziwy egzystencjalny dramat, bogaty w możliwości interpretacji. Dzieło mistrzowskie formalnie i niebanalne w treści. Czapki z głów!

torne

a nie wydawało wam się może, że sugar miał łzy w oczach przez moment kiedy bell stał przed drzwiami? kiedy podnosi lekko głowę do góry.

może był tylko dlatego takim zimnym i wyrafinowanym charakterem przez to, że trzymał się swoich wczesniej ustalonych zasad nie dopuszczając do tego żeby jakiekolwiek przemyślenie zniszczyło jego drogę do wyznaczonego celu/zadania? zabił swoje własne sumienie? i ma złudne wrazenie, że przez to uzyskał wolnosc.
rozmowa z dziadkiem na stacji. spytał się czy potrzebuje czegoś, a sugar odpowiedział mu pytaniem na pytanie. doszukuje się w jego malzenstwie i dzialaniach egoizmu i materializmu. wlasnej korzysci. kpi z tego ze ludzie mogą byc 'przywiazani' do swojego doczesnego zycia.

poruszyło go kiedy wells zaczął mówic o jego nautrze. wtedy zadzwonił telefon i sugar go zabija. nie pozwala sobie na zawahanie a dzwiek, który przerywa rozmowę przypomina mu, że ciekawośc tego co wells ma do powiedzenia prowadzi do zawahania.
przy żonie mossa rzuca monetą do góry mówiąc 'to najlepsze co mogę zrobic'. jak mowicie pozostawia wszystko losowi dalej nie biorąc ciezaru decydowania o jej zyciu na siebie. smieje sie kiedy kaze jej wybierac tak jak przy dziadku, ale kiedy ona odmawia zaczyna sie denerwowac.

a przy scenie z motelu, o której już mówiłam, mam wrazenie, że zaczał się bac o swoje wlasne zycie. zaczal myslec w taki sposob jak jego ofiary. w taki sposob, z ktorego wczesniej szydzil.
i kiedy zobaczyl postawe swojej ostatniej ofiary zaczal myslec czy rzeczywiscie jest taki wolny, za ktorego się uwazał.


btw. mam dwa pytania. jak sugar zdolal sie wydostac z tego pokoju? wiaze się to z tym, że rzekomo miał byc nadczlowiekiem? przeciez okno bylo zamkniete
+ wydaje mi sie ze w tym pokoju nie bylo w zadnym miejscu takiej tekstury sciany, o ktora opierał się sugar. ale z drugiej strony w odbiciu metalowej dziury po zamku widac jakis ruch i jak dla mnie przypomina on kowbojski kapelusz bell'a. moze siedzial w jakiejs szafie?:)
2. kiedy zgineła matka? przeciez wysiada z carla z taxowki po strzelaninie.

kot_w_butach

"i kiedy zobaczyl postawe swojej ostatniej ofiary zaczal myslec czy rzeczywiscie jest taki wolny, za ktorego się uwazał."

chodzilo mi tu o to, że po morderstwie patrzył na chłopców, ktorzy beztrosko jechali na rowerach za nim.
wczesniej nie zaplacil nikomu za pomoc tak jak dzieciakom. po prostu ich rozwalal pozbywajac sie jakiegokolwiek problemu albo zaczynal gre.

ale jednak ciekawi mnie co się stało z księgowym

ocenił(a) film na 9
torne

Księgowy napewno zginął. Kiedy pyta się Chigurha czy go zabije, on odpiwada "Zależy czy mnie widziałęś" i pokazany jest pokuj jakby w panroamie, gdzie dość sugestywnie widać, że stoją na środku pokoju i patrzą na siebie- zginął...

A matki nikt nie zabił, obejrzyjcie film jeszcze raz...

Ja się trzymam wersji, że to Szeryfowi Bellowi wydaje się, że Chigurh tam na niego czeka. W rozmowie z jakimś typem, jegomość mówi, że "Co za świr zabija recepcjonistę w hotelu, a na drugi dzień wraca i zabija pułkownika w stanie spoczynku- Wells). To nakłoniło Bella, żeby wrócił, wyobrażał sobie, że czeka tam na niego, tak się jednak nie stało. Scena odkręconej kratki pokazuje, że istotnie Anton tam był, ale wcześniej.

Swoją drogą, seryjni zabójcy często wracają na miejsce zbrodni, tylko, że Anton był tam (wybity zamek) po pieniądze.

Zobaczcie sobie plakaty, do każdej osoby jest przypisane zdanie, każda z postaci (głównych) jest symbolem czegoś, coś reprezentują.

ocenił(a) film na 9
Gigin

* pokój
* odpowiada
* panoramie

I za inne błędy, już późno :).

A moja ulubiona scena to i tak Coin Toss- superancko, Anton pokazuje dobre emocje, jakby cieszył się z tego, że mężczyźnie udało się wygrać. Chciał go zabić tylko dlatego, że meżczyzna wiedział (przypuszczał) skąd on jedzie. I jeszcze "Where' s He work?"- haha genialne. Uwidacznia to jak nieznosi on wszelkich zasad i sprzeciwu. Doskonale wie, że ludzie są dobrzy i łatwoierni, odpowiadją na każde pytanie, manipuluje, a tu zgrzyt...

Gigin

nie potrafie wywnioskowac przez co stwierdziles, ze matka dalej zyje.
podziel się :)
jedyne o czym pomyslalam to data na nagrobku ale ona jak najbardziej pasuje. a imie i nazwisko z tego co zauwazylam nie były wczesniej podane.

kot_w_butach

On nie napisał, że ona nie żyje, tylko, że nikt jej nie zabił :P.
Pewnie umarła na raka.

Gigin

nie wiadomo wcale czy go zabił bo nie zapytał:

"Zależy czy mnie widziałeś?" tylko "Zależy czy mnie widzisz?"

i wszystko zostało w rękach Księgowego

Gregory

wlasnie tez tak interpretowalam. wtedy okazałby jako taką łaskę. czy to pasuje do waszej teorii bezlitosnego mordercy? ksiegowy widzial jak zabija zleceniodawce, nie byloby wygodniej dla niego po prostu go rozwalic?

btw. zabil jednego meksykanca proszacego o zycie zasłaniając najpierw zaslonke od prysznica i odwrócil głowę. po co? zeby sie nie obryzgac? moze.

takie małe szczególiki ale jak dla mnie mają jakies znaczenie

kot_w_butach

nie ma żadnej "teorii bezlitosnego mordercy", jest tylko teoria człowiek a zasadami

Leon_B_Fink

no dobrze, mój bład :) ale w takim razie jakie dokladnie są te zasady, bo wydawało mi się, że własnie przy ksiegowym je złamał.

ocenił(a) film na 9
torne

@Gregory

uppsss, przepraszam za ten niesamowity BŁĄD! Czy mi wybaczysz?!

Nie włączłęm specjalnie filmu, pisałem to co akurat mi się przypomniało, a jak twierdzisz, że księgowy żyje po wczęśniejszych ekscesach to chyba musisz isc na piwo :).

A matka istotnie nie żyje... Hmm, gdzie napisałem, że jest odwrotnie. Śmieszy mnie doszukiwanie się sensu tam gdzie go nie ma.
Film obrósł jakś aurą magiczności, dodano przydomek "arcydzieło" i ludzie zaczynają godzinami myśleć, dlaczego facet na pustyni mówi "Kwitną tu petunie"- hahaha...

Z początku byłęm zachwycony dlatego 8/10, ale teraz po drugim seansie, adłbym raczej mniejszą ocenę (, ale napisane hehe...).

ocenił(a) film na 9
Gigin

Kurka z tym editem, jeszcze do Gregorego- naprawdę myślisz, że jeśli ksiegowy powiedział "nie widzę Cię" Anton Chigurh darował mu życie?? W bezpośrednim kontakcie, jak widzi, że zabija człowieka.

Chciał zabić gościa na stacji benzynowej za to, że pytał się skąd jedzie i kobietę w recepcji przyczep, bo nei chciała powiedzieć gdzie mieszka Moss... Za tak błache sprawy, a tutaj nagle zostawił przy życiu księgowe.

Za chciwle wyskoczą teorie, że Carla Jean też przreżyła.

Eot.

Gigin

Szczerze to też nie wiem co mam myśleć, aczkolwiek wyraźnie zapytał go "to zależy czy mnie widzisz?"
Więc może miał przebłysk i wystarczyło podjąć odpowiednią decyzję by ocalić swoje życie.
Zresztą w momencie (genialnej zresztą sceny) rozmowy ze sprzedawcą na stacji, który grał o swoje życie, wystarczyło podjąć męską decyzję i stanąć oko w oko z własnym przeznaczeniem.
A jak ktoś był "pipą wołową" to sprowadzał się do tego że mówił to co wszyscy "Nie musisz tego robić"

Sugar sam powiedział "wszyscy to powtarzacie" tak jakby chciał powiedzieć ludzie walczcie o życie a nie kładziecie się odrazu pod lufę.

Może poprostu gość (uwaga - teraz pojadę :]) czuł się wysłanikiem Boga i chciał decydować o ludzkim życiu, ale żadął walki od wybrańca-wykazania się że chce żyć.
Raz decydowała moneta w jego rękach, raz poprostu decyzja, raz trzeba było być sprytniejszym, raz silniejszym a on zabijał zawszę, jeśli tylko miał ku temu okazję, jeśli tylko ktoś zostawił mu furtkę.

Kurde faktycznie coraz lepsze wnioski wyciągamy :D

Gregory

Już był jeden temat, w którym ludzie bardziej niestworzone interpretacje wymyślali, więc jeszcze tak nie pojechałeś ;P

Gigin

czemu sie tak spinasz? troche dystansu do siebie i do swiata.
tu nie chodzi o żadne arcydzieło, bo wiadomo, że nim nie jest, ale co złego jest w interpretowaniu filmu na kazdy mozliwy sposob? na wymiane spostrzeżen?
sam to przecież robisz a kpisz z innych jesli robią to samo?
jakby film był prosty jak konstrukcja cepa to byłyby komentarze 'suuuupeeer, zajebisty!' czy tego typu. o wiele bardziej wole poczytac takie tematy.
spokojnie ;] nie pozabijajcie sie.

'A matki nikt nie zabił, obejrzyjcie film jeszcze raz... '
dokladnie tutaj napisałes ze nikt jej nie zabił. wydawało mi się że to włąsnie Ty tutaj doszukujesz się jakiegos sensu, ktorego nie ma + odnioslam wrazenie, ze masz monopol na prawdziwośc interpretacji filmu ;)

kot_w_butach

To chyba ty jesteś jakiś bardzo spięty, bo ja właśnie nie mam nic przeciwko, tylko uświadamiam kolegę, że jeszcze tak bardzo nie przesadził.

Albertino

O sorry, spięta. W każdym razie przeczytaj mą wypowiedź ponownie i spróbuj doszukać się w niej tego wszystkiego o czym napisałaś :) okazuje się, że strasznie zły ze mnie człowiek. Bardzo mi wstyd.

Albertino

Proszę o wybaczenie za trzeci post pod rząd, ale nie mam możliwości edycji. A teraz czytam wcześniejsze posty i wydaje mi się, że to bło do Gingina. W takim razie pisz cytat albo informuj do kogo się odnosisz, bo gdy piszesz post pod moim to mogę pomyśleć, że to do mnie.

Albertino

no przepraszam, pisalam nastepny post ale już pozniej nie zwrocilam uwagi na to co sie dzieje a tu informacja, ze za krotki :P

kot_w_butach

Do Gigin'a ;)

kot_w_butach

W porządku, nieźle się zamotałem ;)
No, ale patrzę na Twój post pod moim, więc myślę, ze do mnie. Poza tym wcześniejsze posty czytałem już jakiś czas temu, a nie pamiętałem postu Gingina.
Nieważne. Koniec offtopa :)

Albertino

musialabym byc chyba idiotka, zeby wywnioskowac to wszystko z jednego Twojego zdania, no ale mniejsza z tym.
zreszta nie moim zadaniem jest mowienie komukolwiek, ze jest a fe i be, bo mam wazniejsze sprawy :)

nie chce mi sie tutaj na nikogo naskakiwac. nie takie moje intencje byly. ale widac jak bardzo łatwo ludzi podenerwowac :) komus jeszcze nadepnac na odcisk?:D