Miłe zaskoczenie. Nie cierpię komedii romantycznych jako ogółu, ale ta jest nietuzinkowa. Nieczęsto tak się wciągam emocjonalnie jak przy Love Actually. Kilka naprawdę wciskających w ziemię momentów.
Cudowna wielowątkowość. Najlepsze IMHO: wyznanie Marka na kartkach i motyw z Aurelią i Jamiem. Hugh Grant też niezłą postać stworzył.
Jedna z niewielu komedii romantycznych, które zasługują na taką nazwę. Humor przeplatany ze wzruszeniem.