W końcu oglądnąłem film, który wg wielu osób był pierwowzorem listów do M. i moje zdanie jest następujące: filmy nie są wcale bardzo podobne chyba, że tym podobieństwem jest to, że akcja dzieje się w święta i są o miłości. Ponadto Listy do M. przypadły mi do gustu o wiele bardziej. Jak najbardziej zgadzam się z Tobą @SimonSays86 - Listy do M. są o wiele lepszym filmem.
dokładnie, więc gdy czytam "Listy do M. to marna podróbka To właśnie miłość, i jeszcze plakat ten sam" to...nawet nie chce mi się zabierać głosu...święta, miłość i kilka wątków przeplatających się w trakcie filmu, tyle...dla mnie ten plakat, to taki zabieg ze strony producenta żeby zachęcić ludzi do obejrzenia filmu, taki chłyt...tyle
Też o wiele bardziej wolę Listy do M. :) To właśnie miłość do mnie nie przemawia. Kwestia gustu.
1. Akcja dzieje się w Święta.
2. Wątek miłosny.
3. Kilka historii.
4. Wszyscy bohaterzy są ze sobą połączeni (znajomości)
Ja również się z Tobą zgadzam. Moim zdaniem "To właśnie miłość" jest tendencyjnym filmem, który we mnie nie wzbudził żadnych emocji, natomiast "Listy do M." mają w sobie wiele ciepła i są o wiele ciekawsze. I nie są te dwa filmy do siebie podobne w jakimś znaczącym stopniu. Polska-Wielka Brytania 1:0 :)
Dlaczego niby to "tendencyjny" film??? O.o Podobieństwo jest aż rażące z tą drobną różnicą, że nam zdecydowanie gorzej wyszło. Listy do M są przesłodzone do bólu a tutaj są wątki nie zakończone fajerwerkami i różowym konfetti tak jak w życiu. Zdecydowanie brytyjskie poczucie humoru mnie nie zawiodło i pobiło naszą marną wariację na temat...
Cały czas miałem wrażenie, że akcja "To właśnie miłość" jest sztucznie popychana do przodu, a już najmniej podobał mi się zamysł, że wszyscy są ze sobą w jakiś (zrobiony na siłę) sposób powiązani. W "Listach do M." było to bardziej wyważone i wyszło bardziej naturalnie. I właśnie to "przesłodzenie do bólu" jest czynnikiem, który sprawia, że polski film jest lepszy od brytyjskiego - u nas były emocje, klimat Świąt, ciepło; brytyjska wersja była oschła i bezemocjonalna. Może to po prostu moje odczucie, ale nie wziął mnie ten film :)
Uważam, że oba filmy sa na podobnym poziomie.
Listy do M są w atmosferze świąt o jakiej pewnie każdy z nas marzy. Dużo kolorowo i bogato.
Wszystko zostało przedstawione jakby było u nas idealnie. jest praca, pieniądze, fajne mieszkania i wszystko o czym marzy przeciętny polak. Plus ekstra wyglądająca Warszawa. To sprawia, że film nabiera ciepła i tej magii. Dla mnie święta to 3 dni nudy, ale oglądam ten film i przypomina mi sie moje dzieciństwo, kiedy właśnie tak dla mnie święta wyglądały. Było idealnie jak na obrazku puzzli z motywem świątecznym które co roku dostawałem od "Mikołaja" pod choinke...
Natomiast "To właśnie miłość" to film bardzie realistyczny. Oj nie chce mi się pisac już ide spać.
Plecy mnie bolą. Ale chyba wiecie o czym mowie.
od zawsze byłem fanem Love Actually. Co do Listów do M to jak na polski film jest całkiem niezły, ale Love Actually ma duzą przewage nad polskim filmem - mianowicie nie ma w nim pedałów i promowania tego typu zachowań, Ha!