Jak mam "doła" to włączam sobie pierwsze dziesięć minut filmu i od razu mi lepiej. Ten wstęp jest rewelacyjnie zrobiony - poznajemy każdego, stopniowo powoli.
Moim ulubionym fragmentem jest kiedy Julie przychodzi do Marka zobaczyć film - ta muzyka jest piękna, szkoda, że taka krótka.
Oczywiście dla osób które mają zwyczaj oglądać film "jednym okiem" lub też oczekują zawiłej fabuiły z głebokimi wątkami z podtekstem psychoanalizy - filmu nie polecam :)
Ale jak dla mnie w zimny wieczór - właśnie na Święta również - jak najbardziej może być. I przecież nie jest to typowa komedia romantyczna, nie wszystko ma tam happy end. Sara w końcu nie związuje się z Karlem, tak do końca nie wiadomo, czy żona (Thompson) wybaczy męzowi (Rickman).....
każda historia ma w sobie wiele ciepła i chociaż może tchną nawinością to jednak nie ma w tym zbyt dużej przesady i kiczu.
Zgrabna, zabawna historia 5 tygodni przed Świętami kilku osób, których losy są ze sobą poplątane :)