Czy dziś, żeby film był "śmieszny" i zarazem "o sprawach sercowych", czy musi w aż tylu scenach "kręcić się wokół seksu"? Nie to, żebym była jakaś "staromodna", ale co za dużo, to i krowa nie zje...
Szkoda mi tych świetnych aktorów na taki słaby film - właśnie "gwiazdy" są jedyną mocna stroną tego filmu. Już nawet nie ich gra, tylko samo występowanie...