Oglądając głównie dość melancholijne filmy, taki w 100% pozytywny film jakim jest "Love actually" naprawdę zrobił na mnie wrażenie. Nie przepadam za komediami romantycznymi, więc włączając byłem dość sceptyczny ale szybko wciągnąłem się w historiie zaserwowane nam w tym dziele. Warto dodać, że taka mnogość wątków jest poprowadzona na tyle sprawnie, że nie widz się nie myli "kto jest kto" i dostrzega zadziwiające powiązania między bohaterami.

Wątki naprawdę są przemyślane, oglądając je nie wszystko idzie tak jak powinno (poza dwoma wątkami) ale praktycznie cały czas wydźwięk filmu jest optymistyczny. Najbardziej rozbawiła mnie historia anglika który pojechał do USA na ... podryw ;)

Tutaj chciałbym powiedzieć o tym, co mi się nie podobało. Niektóre wątki były trochę naciągane - chociażby ta wyprawa do Stanów. Chłopak już w pierwszym barze spotkał grupkę dziewczyn które uwielbiają anglików i mieszkają wszystkie w jednym pomieszczeniu ... ;)
Również nauka gry na perkusji przez tego chłopczyka była niezbyt wiarygodna. W 4 tygodnie samotnej nauki nie dałby rady ogarnąć zagrania czegokolwiek na tym instrumencie.

Są to jednak tylko szczegóły, ponieważ cała reszta zasługuje na najwyższe uznanie. Muzyka, montaż - niczego nie można zarzucić. Szczególnie ta pierwsza świetnie się wpasowywała w szczególne sceny. Do tego dwie aktorki naprawdę czarujące (Natalie i dziewczyna ... z pornosa :D).

Podsumowując - film bardzo ciepły, zabawny, wciągający. Przekona do siebie nie tylko fanów komedii romantycznych. Polecam każdemu !