Rzeczywiście głównym tematem filmu jest miłość i wszelako pojmowane zmiany w naszym życiu jakie ona właśnie dokonuje. Jednakże mało kto dopatrzył się bardzo ważnego elementu tego filmu: komizmu skierowanego w stronę Ameryki. Reżyser sprytnie ukrył wszystko pod maską komedii romantycznej. I widz, który nie doszukuje się czegoś więcej w tym filmie rzeczywiście tego nie znajdzie. Komizm dotyczy przeważnie sfery politycznej oraz stylu życia Amerykanów. Czy młoda służąca w berecie nie przypomina czasem Pani Levinsky na którą rzuca się łapczywie prezydent USA (dawny oczywiście bo o kontaktach Pana Busha z Panią Moniką narazie nic nie wiadomo). Premier Wielkiej Brytanii (Grant) stawia się prezydentowi USA tak jak to zdarzyło się w rzeczywistości. Co do stylu życia Amerykanów chyba wszystko jest jasne. Tutaj naszym oczom ukazuje się postać "przystojnego" Brytujczyka, Boga seksy który leci do Ameryki zabawić się i wraca z pokaźnym łupem ku uciesze czarnoskórego kolegi. Miłość jest tylko przykrywką do istoty filmu. Jest to marchewka za którą nieuważni widzowie biegną jak króliki. Smacznej marchewki Drodzy Widzowie:)