Skoro fabuła tu nie ma żadnego znaczenia, to co ma? Reżyseria i montaż są po prostu fatalne. Zdjęcia? Ujdą w tłoku. Prowadzenie aktorów? On sprawiał wrażenie znudzonego produkcją a ona miała minę w rodzaju "wszystko mi jedno, bylebym dostała przelew". Zaś porucznik Ripley wyglądała tu na bardziej zmutowaną niż w "czwórce".
Trzeba to wrzucić do tej samej szuflady co inne debilowate komiksy o superbohaterach. Film w pewnym momencie nudził, a gdy ruszyła tzw. akcja, to zaczął męczyć niedorzecznością każdej sceny, każdego wątku, każdego dialogu. Dlaczego film rozrywkowy ma być męczący? Kto wpadł na tak idiotyczne założenie?