9,5/10. Kolejny film Asylum, w którym roi się od niebezpośrednich odniesień, które przytłoczą
dyletanckiego odbiorcę, a nawet myślącemu nieszablonowo, erudytywnemu intelektualiście o
szerokich horyzontach myślowych przysporzą interpretacyjnego problemu, niejednokrotnie zaskakując, a często
szokując wręcz niebanalnością, pionierstwem i bezmiarem geniuszu twórców.
Wąż to symbol obecny od zarania dziejów w mnogości kultur: od starożytnego Sumeru w południowej
Mezopotamii, poprzez rozmaite mitologie, "Odyseję" Homera, biblijny mit edeński (symbol grzechu) średniowieczne malarstwo, renesans z "Boską Komedią" Dantego czy nawet
romantyzm, aż do krytykowanego w modernistycznym ujęciu przez Chestertona
symbolu gnostyków, Uroborosa, porażającego manifestu immanentnego dualizmu kreacji (węże
wychodzące z ludzi) i destrukcji (węże niszczące ludzi i pociągi), życia i śmierci - transcendencji.
Uroboros to również symbol zjednoczenia przeciwności - groteskowej formy w postaci pozornego
filmu klasy Z i treści stanowiącej intelektualną ucztę. Jeśli ten gnostycki najlepiej symbol uosabia
geniusz dzieła Asylum, to film ten w istocie można uznać go za kamień filozoficzny, a jego twórców
- za spersonifikowany geniusz, boskich alchemików. Jedyny zarzut co do treści to to, że twórców
filmu w ogóle można okrzyknąć intelektualnymi faszystami, gdyż geniusz ich dzieła nosił znamiona
totalitarnej wręcz represji.
W filmie przeszkadzało mi tylko jedno: zbyt mało scen z tytułowymi wężami, przez co momentami
odnosiło się wrażenie, że fabule brakuje płynności. Sceny były - po prostu - nierówne. Niektóre
arcygenialne, inne, niestety, tylko znakomite. Sceny w których główny bohater prowadził monologi
o wężach przywodziły na myśl katharsis typowe dla filmów Tarkowskiego, a rozgrywający się w
pociągu horror - rozpacz wobec obojętności absolutu i z filmów Bergmana. Dzięki, Asylum!
Zachęciłeś mnie tą recenzją.Dzięki!
Film zapowiada się bardzo widowiskowo. "Dodaje sobie" do klasyków kina, których jeszcze nie miałem okazji obejrzeć. Będzie pomiędzy "Tam, gdzie rosną poziomki" Bergmana, a "Rekinado 2: Drugie ugryzienie".
Węże, Chesterton, intelektualni faszyści...mmm... Czego chcieć więcej?
"Poziomki" - typowa nostalgia, rozterki intelektualisty, piękny film. "Sharknado 2" - majestat formy, a "Węże" - po prostu intelektualna uczta. Bez porównania z czymkolwiek. Burzy konwencje.
Czekam tylko aż znowu ktoś oskarży Asylum o robienie słabych filmów. Widać niektóre dzieła są nie dla wszystkich...