Początek jest słaby, za szybki. Mamy widok góry i pokazane ostatnie chwile pojedynku Gandalfa z Balrogiem. Po czym akcja podąża za spadającymi. Gandalf chyba dostaje mocy Supermana i w locie dogania spadającą broń, a nawet Balroga...
Potem akcja przenosi się do Froda i Sama, nagle pojawia się podtytuł, tak nijako, nie ma nawet muzyki. Następnie jest wątek Golluma.
Dalej kolejny idiotyzm - Aragorn, Legolas i Gimli pędzą za porwanymi hobbitami. Po prostu biegną, w pełnym uzbrojeniu... Krasnolud z tarczą biegnie cały dzień. Widowiskowe to to nie jest. :)
Obejrzałam do połowy i mnie znużyło, liczę, że bitwa o Helmowy Jar będzie prezentować się świetnie.
Ach, zapomniałabym. Do dość gejowato pokazanej przyjaźni Sama i Froda dochodzi zazdrość Sama o Golluma. To już prawie jest trójkąt. :)
Gandalf jest majarem a nie człowiekiem - w krytycznych chwilach więcej może
(choć w przypadku tej sceny jest to usprawiedliwianie na siłę)
Za postrzeganie przyjaźni Froda i Sama już cię "skrytykowałam" w innym temacie - powtarzać się nie będę.
Aragorn, Legolas i Gimli to akurat prawda - scena dość nieszczęśliwa (choć soundtrack z krajobrazami nadrabiają)
- najbardziej te "trzy dni bez postoju". Naturalnie w książce mieli przerwy, na sen także.
O uzbrojeniu - mi to na pełne nie wygląda - ten hełm Gimlego co najwyżej nie za szczęśliwy do biegania (w książce również go nie było) - ale topór, łuk i miecz w towarzystwie gromadki noży to już pół biedy. Zapakowani w żadne zbroje też nie byli.
Helmowy Jar natomiast ma jedną (lub jak się uprzeć dwie/trzy) nieszczęśliwe sceny. Ale całościowo prezentuje się dobrze.
Noo było ich co niemiara.
- Aragorn i Gimli rzucili się na mostek pełen wrogów i wybijali ich przez kilka minut, przecież by się nadziali na broń!
- czemu Aragorn stał PRZED tymi co strzelali z łuków?
- czemu Aragorn rzucił się BEZ ZBROI do obrony w pierwszej linii jak mur został sforsowany?
- czy ta góra, z której Gandalf zjeżdżał z jeźdźcami, nie była za stroma?
- wyczyn Legolasa
Jednym słowem zniesmaczyło mnie. :/
A co do filmu to drażniły mnie te ckliwe ujęcia mieszkańców Rohanu, te dzieci, ich matka, Ci co siedzieli w Helmowym Jarze, no w pierwszej części nie odczuło się takiego wyraźnego podziału na dobrych i złych - dobrzy mieszkańcy Rohanu, zły Grima, który całym swoim wyglądem musi pokazywać jaki jest zły itd. :/
To moje trio scen to właśnie wyczyny Legolasa, stromość góry i wyjazd konno z bramy (taranem na wrogów).
Aragorna przed łukami traktowałam zawsze jako "tak wyszło", w połączeniu z bardzo dobrymi
umiejętnościami łuczników.
Scenkę na mostku za to na fakt, iż orkowie na prawdę nie byli trudni do pokonania
wykwalifikowanym wojownikom.
Grima natomiast - tu przyznam rację, sprawia pewne wrażenie przekoloryzowania. Choć w porównaniu (a bardzo lubię te filmy porównywać) do przedstawienia Alfirda w Hobbicie (choć tu mniej o wygląd, a o charakter mi chodzi), to i tak jest tu całkiem przyzwoicie.
A co do "ckliwych" jak mówisz scen - mi akurat bardzo się podobały, bo ładnie wpisywały się w klimat. W 'wagę' wydarzenia. Samo przedstawienie brania tych dzieci na mury, ubierania w te za duże zbroje - nie przychodzi mi na myśl lepszy sposób na pokazanie rozpaczliwości tej sytuacji.