Może 50 lat temu to było fajne ale teraz strasznie naiwne. Nie da się tego oglądać. i Po co ta muzyka „Rule Britannia” co 5 minut rozbrzmiewa na ekranie?? Dosłownie co 5 minut (!) to jest już jakieś przegięcie!!! Rozumiem, że to są wielcy angole i wogole ale ta wydumana angielska niby wyższość jest po prostu niestrawna. I ta niby mafia - zachowują się jak z kreskówki. Ktoś pisze, że to komedia - ja tam nie zaśmiałem się ani razu. „Żarty” na ekranie opierają się np na tym, że Michael Caine jest lowelasem i jak jego dziewczyna przychodzi do niego to tylnym wyjściem wybiegają trzy panie w bieliźnie. A ona mu robi awanturę. Ojojoj ale śmieszne. W filmie na początku niewiele się dzieje, mamy kalejdoskop postaci, tylko gadają a w tle co chwila leci jakiś motyw muzyczny. Ten spotyka się z tym, tamten z tamtym. Oprócz klasycznej „rule britannia” na klawesynie są jeszcze jakieś pobrzmiewania klawesynowo-fletowe a czasami wesołkowate pitu-pity jak w kreskówce. Jedną z postaci gra tez Benny Hill ale nic śmiesznego nie robi ani mówi, taka safanduła, niestety patrząc na niego nie da się tego skoku traktować poważnie. Jedyny tak naprawdę plus za otwarte zakończenie. Ale sam film nie jest ani komedią (słowną i gagów jak np z Luis de Funes) ani klasycznym kryminałem (za lekki ton, wszystko traktowane niepoważnie, nie ma żadnej zagadki ani tajemniczości ani atmosfery kryminału) ani filmem akcji czy sensacji w starym stylu. Za dużo lansowania się angielskiej flegmy i Michaela Caine a za mało porządnego filmu w filmie.