Wpierw Marty pewnie prowadzi w tym neorealistycznym świecie swojego bohatera, pokazuje że to zapatrzony w siebie egoista, który na każde obce spojrzenie gotów rzucić się z pięściami by później nagle pokazać, że ten sam bohater potrafi zamienić się w komika, który ma nawet i dystans do siebie. Nie ogarniam też tych skoków fabularnych, które najpierw są świetne bo i minimalne ale później następuje bryk o jakieś kilka lat i nagle zamiast boksera mamy komika, może ja widziałem jakąś wersję krótszą? Bo jak komik ma się do boksera? Marty się nie postarał, niespójne to było i psuło genialny film. Stąd 9 a nie 10.