Rocky jest filmem dla mas?? To może Ojciec chrzestny też??
A ty to kto jesteś, jakiś wyjątkowy przypadek, wzbity ponad masę ?
Moim zdaniem lepszym filmem jest "Rocky"
Nie no, Rocky i Ojciec chrzestny to pewnie filmy niszowe, niedocenione, tylko dla najbardziej wybrednych ludzi, którzy ewidentnie mają inny gust, niż 90% ludzkości. ;> Również nie zrozumiałem o co chodzi w Twojej wypowiedzi, podałeś tytuły dwóch bardzo, ale to bardzo popularnych filmów, żeby pokazać, że filmy te nie są masowe. A przykro mi, bo są - każdy je zna, każdy się nimi jara. Co nie znaczy, że to są złe filmy.
Wściekły byk, ponieważ Rocky, to dobry film o boksie, jeden z najlepszych, ale Wściekły byk jest o bokserze. O ludziach związanych z boksem, o tym co czują na ringu i poza nim, jak się zachowują. Jest o niebo bliższy rzeczywistości. I nieważne ile osób by to zanegowało - każdy ma prawo do swojej subiektywnej oceny. :) Pozdrawiam.
Dokładnie... nie ma co porównywać. Rocky to klasyka sama w sobie, ale to dwa inne światy.
"Rocky"-od zera do bohatera
"Wściekły Byk"-od bohatera do zera
Realistycznie ukazany upadek człowieka kontra historia"pucybuta" x6,ale szacun dla Rocky i Rocky II
Na walki jestem w stanie przymknąc oko,ale muzyka z Rocky'ego lepsza od tej z Bull'a?! Pewnie kwestia wrażliwości...
Gdyby nie Rocky nie byłoby Wściekłego byka. Wściekły byk to kino powstałe właśnie na fali popularności Rocky'ego. Dlatego jestem za Rockym.
to ty się nie ośmieszaj pisząc żebym to ja się nie ośmieszał, zwłaszcza kiedy mam absolutną racje
Twoja umiejętność logicznego myślenia jest powalająca. Pozwól że coś Ci wytłumaczę, Film "Ragging bull" to nie wyświechtana historyjka. Nie ma tu pnięcia się "od zera do bohatera" jak w większości filmów biograficzno sportowych (o ile rockiego w ogóle można tak nazwać). Powiedziałeś że rocky przetarł szlak tak? ale czy widziałeś kiedyś żeby tak szczery i brutalny film spod ręki scorscesa leciał na polsacie? zastanów się czym się różnią te dwa filmy. Nie neguje tego że jeden może podobać Ci się bardziej a drugi mniej, ale nie mów że nikt nie zilustrowałby życia Jake'a La Motty gdyby nie rocky ! haha! W dodatku autentyczność tego filmu przypieczętowana jest obecnością i zredagowaniem dzieła, przez samego Jeffreya. Snujesz proste wnioski populisto!
Heh, widzę dla ciebie wyznacznikiem jakości jest to czy film leciał na Polsacie czy też nie... Jednak ci powiem odkąd żyje i oglądam telewizje to nie przypominam sobie aby kiedykolwiek Rocky leciał na Polsacie, na TVP owszem ale nigdy na Polsacie.
A co do autentyczności Wściekłego Byka to lepiej przemilczeć tą sprawę, bo z rzeczywistymi faktami to on ma niewiele wspólnego.
''Nie ma tu pnięcia się "od zera do bohatera" jak w większości filmów biograficzno sportowych''
http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+runda-1947-110089
Oglądałem całkiem niedawno, Wściekły byk wręcz kalkuje ten film - który został z perspektywy czasu został zupełnie zapomniany, więc dlatego wszelkie laury spadają właśnie na dzieło Scorscese
to nie Quo Vadis, żeby człowiek byka pokonał :)
Wściekły Byk to jeden z najlepszych filmów Scorsese, szkoda, że nie dostał Oscara
Oba warto obejrzeć. Oczywiście "Wściekły byk" jest nieco wyżej ale Rocky I też jest fantastyczny.
To ja powiem tak:
Rocky ma to ''coś''! Wściekły tego nie ma, jest jedynie bardzo dobrze wykonanym dramatem biograficznym i nic więcej.
Każdy kto choć trochę zna się na filmie stwierdzi iż "Rocky" nie ma jakiegokolwiek startu do "Wściekłego byka". Różnica klas, to widać gołym okiem.
Rozumiem, ze wlasnie sam siebie zaliczyles do tej grupy znajacych sie na kinie? Zabawne, serio :) ja nie musze sie znac na kinie zeby stwierdzic, ze Rocky znacznie bardziej mnie wciagnal i lepiej sie go ogladalo, podczas gdy Wsciekly Byk przynudzal i nie mial "iskry". Ale widac wystarczy, ze film ma nazwiska (De Niro, Scorsese, Pesci) zeby ludzie sie jarali. Jak dla mnie, film jakich wiele.
Wściekły byk od strony technicznej jak i treści jest po prostu lepszy, w każdym elemencie. Rocky po prostu został dobrze skomercjalizowany i na tym polega jego "kultowy" sukces.
Mimo, że oba filmy (czy raczej film i serię) łączy temat boksu i boksera są to jednak zupełnie różne produkcje. Wściekły Byk to opowieść o śmieciu, podczłowieku, mimo że utalentowanym bokserze - rewelacyjnie zagrany, rewelacyjnie nakręcony. Rocky przeciwnie - opowieść o nieprzeciętnym, może na swój sposób wielkim człowieku, nakręcony jednak z większym ładunkiem komercyjnym. Obydwie produkcje są warte obejrzenia z różnych jednak względów. Pierwsza jest realistyczna, ale opisuje z brutalną szczegółowością ludzkie zero, drugi mówi o tym co w człowieku może być najpiękniejsze. To dla mnie zupełnie różne historie. Z czystym sumieniem polecam obie.
To troszkę tak jakby porównać Ojca Chrzestnego i Dawno temu w Ameryce - niby baza jest podobna, ale filmy akcentują zupełnie coś innego.