Nie miałem nigdy wcześniej kontaktu ze źródłem, nie czytałem żadnych opinii i spodziewałem się raczej słabizny na kształt X-Men (X-Men był jednym z komiksów na jakich się wychowałem, ale wszystkie części filmu razem wzięte nie przypadły mi do gustu chociaż w połowie tak, jak Watchmen i jako adaptacje komiksu uważam je za słabe), ale bardzo miło się rozczarowałem. Chyba nigdy bym nie przypuszczał, że film o gościach w kolorowych kostiumach może nieść ze sobą tyle treści. Sama konstrukcja (zwłaszcza w pierwszej połowie filmu) jest bardzo wciągająca i świetnie buduje naprawdę ciężki momentami klimat. Jeszcze lepsze jest to, że jest chyba prawie całkowicie pozbawiony typowych i ogranych hollywoodzkich motywów, od których tego typu filmy zazwyczaj się roją (a przynajmniej nie rzuciły mi się one w oczy). Jest chyba nawet poważniejszy niż oba nowe Batmany, które wydawały się całkiem poważne jak na filmy o skaczącym po dachach przebierańcu (ale jak dla mnie były o wiele uboższe w treść). W końcówce pojawiło się kilka motywów (np. pięciometrowe skoki wzwyż), które zepsuły trochę obraz czegoś artystycznie wartościowego (o ile można tego typu film w ogóle tak określać), ale i tak ten film zestawiony z takim np. X-Men Origins przewyższa go moim zdaniem pod każdym względem i pokazuje, że można zrobić superherosowy film bez znanych i bogatych twarzy wciskanych do obsady na każde możliwe miejsce, bez sięgania do podręcznika "Typowe motywy amerykańskiego kina akcji dla masowego odbiorcy", i będzie to autentycznie dobry superherosowy film, a nawet film dobry sam w sobie.
Kole w oczy kilka motywów taki jak skok Rorschacha na okno w początkowych scenach filmu, walka w zaułku, czy z Ozzym. Snyder lubi takie motywy i chciał je wstawić dla uatrakcyjnienia widowiska, zostało mu to z '3-stu'. Ja osobiście bym przeżył bez tego typu bajerów, Rorschach mógł wejść na to okno normalnie, a Dan i Laurie mogli walczyć a la Oldboy, zamiast tego brutalnego baletu zmontowanego tak, że raz musielismy oglądać wywiad z Dociem a raz ich walczących, nie za bardzo mi się to podobało.
Zaiste Dark Knight - mimo, że świetne ekscytujące kino -blednie w porównaniu z bogactwem wątków Watchmena.
Przecież scena wejścia Rorschacha przez okno jest identyczna jak w komiksie. Tak samo walka w zaułku przerywana fragmentami wywiadu z Manhattanem. Walka w zaułku została tylko trochę rozbudowana.
Moje podejście do tego typu motywów jest bardzo zbliżone i gdyby je w jakiś sposób usunąć, czy też spróbować pokazać inaczej (bez psucia dobrego wrażenia), to film zyskałby u mnie ogromnego plusa (do i tak już bardzo dobrej oceny). Być może takie motywy/sceny mają rację bytu ze względu na komiks, ale to, co przejdzie w komiksie, niekoniecznie będzie dobrze wyglądać na ekranie. Pamiętam, że podobne odczucia miałem w przypadku "Sin City", gdzie kilka motywów psuło trochę świetne wrażenie całości. Nie pamiętam zbyt dobrze walki w zaułku, ale skoro nie zapadła mi w pamięć tak negatywnie, jak ta końcowa, to chyba nie było aż tak matrixowo, chociaż jeżeli dobrze rozumiem, to masz chyba raczej na myśli sam sposób montażu tej sceny? Mnie osobiście spodobał się taki sposób prezentacji zamiast krótkiej sceny złożonej z kilku szybkich ujęć łamanych kończyn, a jednocześnie dzięki temu statyczną scenę wywiadu ogląda się z większą uwagą. Mimo wszystko wydaje mi się, że sceny walk z Watchmen, w przeciwieństwie do np. sztuczności tych z X-Men 3, nie wzbudzają raczej uśmieszków politowania (może poza tą końcową).
Nie wiem czemu przyczepiliście się do tej końcowej sceny walki. Przecież to jakby nie było nie są typowi zwykli ludzie, mają coś z ponadprzeciętności i dlatego ich walka nie mogla bys "normalna". Pamiętajmy, że oglądamy film "Watchmen", film o superbohaterach a nie film na faktach z rodzaju "z życia wzięte".
Eh
Scena wejścia na okno nie jest identyczna, w komiksie jest tylko rysunek jak na nim siedzi.
Walka w zaułku rzeczywiście tak samo się przeplata jak w komiksie, ale uważam, że w filmie to średnio pasuje, przynajmniej mi się to nie podobało.
No i to łamanie karków przez Laurie, przesada.
To są 'normalni' jeżeli chodzi o warunki fizyczne.
Zresztą po cholerę się czepiać;)
Mnie chodzi w tej scenie konkretnie o pewną sztuczność pokazania skoków. Absolutnie nie przeszkadza mi nadzwyczajna szybkość i sprawność bohaterów, co jest tam zazwyczaj perfekcyjnie pokazane, ale wzonszenie się kilka metrów w górę bez właściwie żadnego widocznego wysiłku włożonego w skok trochę nadwyręża mój margines tolerancji dla takich akcji. Jedną z rzeczy, która najbardziej podobała mi się w filmie było właśnie pokazanie superbohaterów jako nadzwyczaj sprawnych ludzi, ale w sposób "możliwy" i "realistyczny", a takie cyrki z lewitacją podchodzą mi już pod bajkę. Ale nic to, nie ma co się rozwlekać na temat pierdół, jak stwierdził już Hilarious.