Zacznę od tego, że idąc na ten film:
1) nie znałem w ogóle komiksu
2) nastawiałem się na coś w stylu X-Men, ewentualnie Spidermana - garstki superbohaterów zmutowanych przez jakieś pająki/wybuchy jądrowe/promieniowania kosmiczne/czarnobylskie purchawki, walczących z Głównym Złym, wykonując w czasie walk ruchy i ewolucje przyprawiające o zawrót głowy.
Czyli, jak pewnie większość, nastawiałem się na film wypełniony w 2 godzinach akcją i w reszcie w tłumaczeniu fabuły. A co dostałem? ... Absolutne ARCYDZIEŁO, geniusz!!! Jak ja żałuję, że nie znam komisku! Dawno żaden film mnie tak nie zmiótł jak Watchmeni. Co z tego, że ludzie wychodzą z kin, wystawiają niskie oceny, psioczą, plują i skowyczą? Jako normalny gość, nie-fan (po filmie już fan komiksu :) ) piałem w kinie z zachwytu! Film urzekł mnie brutalnym, mrocznym, ciężkim klimatem, genialnymi, zmęczonymi życiem bohaterami, świetną muzyką czy też cudownymi dialogami i historiami Strażników. Szczerze mówiąc, rzygam już do bólu prawymi, dobrymi, świątobliwymi bohaterami w lateksowych ciuszkach, którzy nawet srając, myślą o tym, jak tu pomóc ludzkości. Przed Watchmenami tylko Mroczny Rycerz zdołał pokazać coś innego w kwestii superbohaterów, tę ciemną, jakże pociągającą stronę. Watchmeni idą jednak kilka kroków dalej...
Poznajemy bohaterów, którzy przebierają się w fatałaszki, bo trend ten wyewoluował od ulicznych gangów - skoro źli się przebierali, to dobrzy też mogą, stając się w ten sposób ikonami, rozpoznawanymi na świecie, postrachami przestępców. Poza Dr Manhattanem nie są oni ofiarami eksperymetów czy też chorób. Są świetnie wyszkoleni, są ludzcy. To nie pełni szlachetności rycerze na białych koniach z wypolerowanym wazeliną mieczem, tak dobrzy, że aż nierealni. To mordercy, gwałciciele, faszyści, ludzie po przejściach, schizofrenicy, doświadczeni przez życie.
Przyznam szczerze, że chociaż dialogi, polemiki filozoficzne i retrospekcje Strażników zajmują lwią część tego filmu, to mimo tego, że wcale się tego nie spodziewałem (zmylił mnie trailer), ani trochę nie nudziłem się na seansie (o żałowaniu czasu czy pieniędzy nie może być mowy). Film ten należy teraz do ścisłej czołówki moich ulubieńców, stając ramię w ramię na szczycie podium z Władcą Pierścieni, Jeźdźcem bez Głowy czy też z Labiryntem Fauna.
Jeśli szukacie filmu pełnego gęstego, mrocznego klimatu, wypełnionego doskonałymi postaciami, genialnymi efektami specjalnymi (ach, te spowolnienia, latające ciała, sikająca krew, mniam!), a przy tym niebagatelne dialogi i świetną fabułę cenicie wyżej, niż często zbyt szybkie akcje wypełnione bezmyślną rzeźnią - to jest film dla was. Szczerze polecam!
P.S. Rorchach jest teraz moim ulubionym bohaterem-psychopatą :D