7,2 105 tys. ocen
7,2 10 1 104660
6,8 42 krytyków
Watchmen. Strażnicy
powrót do forum filmu Watchmen. Strażnicy

UWAGA, spoilery!


Zawiodłem się na tym filmie straszliwie. Pierwsza scena wyśmienita (zabójstwo Komedianta), nastawiła mnie bardzo pozytywnie do filmu, ale potem było coraz gorzej. Nie chodzi nawet o dziesiątki watków niespecjalnie powiązanych z fabułą, rozumiem, że chciano przedstawić bohaterów oraz ich rozterki.

Zakończenie po prostu zwaliło mnie z nóg, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Mając tak ogromne środki Veidt mógł doprowadzic do pokoju na świecie na co najmniej dwa inne, zdecydownie mniej inwazyjne sposoby.

Pierwszy to wtajemniczenie całej ekipy superbohaterów i przeprowadzenie planu wspólnie zamiast pozbywanie się przyjaciół (w ogóle k***wa, po co!?). Byli uważani za wyrzutków społeczeństwa, nie mieli nic do stracenia. Nawet Komediant mający szpiegować kolegów nie byłby tak lojalny Nixonowi, rownież odczuwał do niego żal. Wspólnymi siłami osiagnęli by cel nie narażając tylu niewinnych istnień.

Drugi plan miałby na celu przekonanie Dr Manhattana. Nieistotne czy podstepem (Ozymandiasz i tak grał na nim jak na harfie) bawiąc sie jego uczuciami, czy po prostu prośba pomocy. Nie musiało dojść do tragedii, wystrarczyłoby postraszyc Ruskich lub Hamburgerów, whatever. Manhattan miał niewyobrazalne moce, a i tak nie czul się dobrze na Ziemi, niezależnie od tego czy Jedwabna Zjawa z nim była czy nie.

Koncówka to już szczyt głupoty i autentycznie uważam ją za obrazę mojej - jako widza - inteligencji. Główny podejrzany, a zarazem zbir staje się Zbawcą Świata i nie ma znaczenia, że wytłukł polowę ferajny przyjaciół oraz na dokładkę całe miasto.
Manhattanowi nagle wracają ludzkie odruchy, chce uratować ludzi którzy jeszcze przed chwilą nic go nie obchodzili, nie przeszkadza mu to jednak w rozwaleniu kumpla na milion kawałków . Nawet jakby Roschach przemówił do ludu nikt by mu nie uwierzył, był zbiegłym skazańcem i socjopatą.

Cała historia usiłuje byc zakakująca, ucząca oraz sprawiać wrażenie niezwykle inteligentnej intrygi, tymczasem jest po prostu prosta i infantylna. Przez 2h bawilem sie niezle, choc oczekiwałem więcej. Niestety ostatnei 30 minut skutecznie zepsuło cały film, a patrząc na napisy końcowe nie mogłem oprzeć się wrażeniu, ze stracilem blisko 3h.

Nie polecam. O ile zazwyczaj uważam, ze Filmweb ma zawyżone oceny w tym przypadku jest dupełnie odwrotnie.

Ode mnie 4/10 i dodam, ze za idiotyczne zwieńczenie historii odjąłem aż 2 punkty.

ocenił(a) film na 6
yazz_aka_maish

EDIT: Aha, slówko do fanów komiksu - muszę dodać, że w zyciu nie czytałem komiksu, także powyższe obserwacje opieram na doswiadczeniach związanych wyłącznie z filmem. Nie sądzę jednak, by znajomośc bohaterów coś zmieniła, chciałbym jednak nadmienić, że nie mam pojęcia jak sprawa ma się w papierowej wersji, bo znam jedynię fabularną.

ocenił(a) film na 8
yazz_aka_maish

Na początku (a najpierw czytałem komiks) też pomyślałem o niektórych rzeczach tak jak ty. Jednak po przemyśleniu wszystko okazało się logiczne i co ciekawe po obejrzeniu filmu dalej podtrzymuję moje zdanie.
Zacznijmy od początku. Ozymadiasz jako „najmądrzejszy człowiek na świecie” chciał ocalić ludzkość od autodestrukcji, ale w obecnym stanie rzeczy (Ruskie i Amerykańcy celujący do siebie z atomówek + Nixon przy władzy) wiedział, że jedyną skuteczną metodą utrzymania względnego spokoju jest znalezienie wspólnego wroga (co jest nie pierwszyzną bo historia zna takie przypadki). Musiał to być wróg silniejszy nawet od broni jądrowej + musiałoby to być stałe źródło strachu (asteroida lecąca w ziemię, lub jakiś kataklizm rozwiązał by sprawę tylko chwilowo). Jedynym takim wrogiem mógł być tylko Dr. Manhattan. Myśląca głowica nuklearna, mogąca się teleportować, z nieograniczonym źródłem nieograniczonej mocy + nieśmiertelność (co potwierdziło fiasko Karnaka, który miał być jedyną rzeczą zdolną go zabić). Owszem, Ozymadiasz mógł wtajemniczyć w to kolegów, ale wiedział (najmądrzejszy człowiek na świecie) że nie po to stanęli w obronie dobra tworząc Strażników aby potem pójść na jego szalony plan. Co się zresztą potwierdziło, bo pod koniec widzimy, że żaden ze strażników za wyjątkiem Dr. Manhattana się z nim nie zgadzał. Nie pomogli by mu, a wręcz przeciwnie, usiłowaliby go powstrzymać, więc żeby wykonać swój plan potrzebował spokoju. Komediant domyślił się tego co Ozymadiasz planuje i widzisz, jak się to dla niego skończyło. Musiał go zabić, żeby go nie powstrzymał.
A co do stwierdzenia, że z Ozymadiasza zrobili głównego dobrego mimo, że zabił miliony: nikt nie mówił, że on jest bohaterem, wręcz przeciwnie. Okazuje się być głównym złoczyńcą, ale jego plan wypalił i to właśnie tak bardzo boli, ponieważ zabił miliony, ale uratował miliardy. W umysłach ludzi karmionych filmami o bezinteresownych superbohaterach nie ma miejsca na takie coś jak zło konieczne. Ozymadiasz wiedział, że aby ludzkość zwróciła się przeciwko Dr. Manhattanowi musiał dać im wystarczający powód. Owszem, mógł ich postraszyć, ale czy jesteś pewien, tak na 100% że to by zadziałało? To był jedyny powód, żeby być PEWNYM. Owszem, ciągle jest szansa, że to nie zadziała, ale Ozymadiasz zrobił wszystko by była ona jak najmniejsza.
A co do Rorschacha, cóż, możesz mieć rację, może i nikt by mu nie uwierzył, ale czy miałbyś jaja żeby po tym wszystkim podjąć ryzyko? Pyzatym Dr. Manhattan zabił go, ponieważ Rorschach go o to poprosił. Dr. Manhattan po prostu nie miał powodu, żeby go NIE zabijać, to znaczy w jego toku myślenia.

ocenił(a) film na 6
miryjur

Sprawa jest prosta. Dr. Manhattan, jak sam wspominasz mial nieograniczone mozliwosci. Ozymiadiasz zwoluje zebranie Straznikow, Manhattan robi zbiorowa projekcje wojny nuklearnej prowadzacej do zaglady populacji (nie musi nawet naginac prawdy, byla o tym mowa w jednej ze scen) i Straznicy jak jeden maz wspolpracuja by temu zapobiec :) I nie ma ludobojstwa, ani smierci wspolpracownikow i przyjaciol.
Ozymadiasz jako najmadrzejszy czlowiek swiata nie wykazal sie logika, w moim osobistym odczuciu zupelnie nie zasluguje na ten tytul. Marna intryga majaca udawac iscie przemyslany plan do mnie nie trafia, bo koniec koncow pozostaje tylko marna intryga. Jak wiem, ze to film i takie dywagacje sa bez sensu, probuje jedynie udowodnic, ze ten plan moglby zostac stworzony w umysle Rorschacha (cynik ze sklonnosciami do okrucienstwa) lub nawet Komedianta (nie raz udowodnil, ze jest szalencem) natomiast przypisali go najmadrzejszemu czlowiekowi swiata, co juz zakrawa na dyskwalifikacje i sprzeciw.

Dochodzimy znowu do Dr. Manhattana, w jego umysle zaczela roic sie wizja, ze osiagnal status Boga, tymczasem pod koniec okazuje sie, ze jest bardzo podatny na wszelkie sugestie i ani troche nie jest niezalezny. Dobrowolnie skazuje sie na wygnanie, godzi sie ze wszystkim co mu inni dyktuja, nawet na bezsensowna prosbe (a raczej wyzwanie) przyjaciela ktorego usmierca.

Mozliwe, ze komiks pomoglby mi dostrzec geniusz tego planu, nie wiem, jak juz jednak wspominalem film rozpatruje z pozycji widza nie znajacego tego uniwersum na papierze, takze fani, prosze - nie bijcie.

Z mojego punktu widzenia ta historia nie trzyma sie kupy. Czekalem na final, ktory mnie zaskoczy, a on mnie obrzygal.

ocenił(a) film na 10
yazz_aka_maish

Zachowanie Manhattana jest determinowane przez cos zupelnie innego, on sie nie slucha tego co mu dyktuja. Dla niego bylo to po prostu obojetne, nie czul zadnej wiezi z ludzmi. Jednoczesnie logicznie myslal i wiedzial, ze jesli sie zbuntuje i zacznie udowadniac swoja niewinnosc narazi zjednoczony swiat na wojne nuklearna. Ta historia jak najbardziej trzyma sie kupy, a myslenie Ozymadiasza jest logiczne.

ocenił(a) film na 6
aPosing

aPosing, wybacz ale sama sobie przeczysz :) Z jednej strony mowisz, ze los ludzi byl mu obojetny, a z drugiej, ze myslal logicznie nie chcac doprowadzic do wojny nuklearnej, aby uratowac tychze ludzi od zaglady. A ostatnie zdanie to juz szczyt, zapomnialas tylko dodac "bo ja tak twierdze". Zero argumentacji.

Zle sie wyrazilem, historia moze i faktycznie trzyma sie kupy, tyle, ze jest niesamowicie plytka i prosta zarazem, a usiluje uchodzic za intryge sklecona za pomoca najblyskotliwszych intelektow. Koncowka odbiera nam wszelkie zludzenia wypaczajac ten film.

yazz_aka_maish

łoczmenki są zajebiste i gówno komu do tego, kochane łoczmenki, jak nie lubi to jego sprawa, ja go potępiał nie będę (idę sobie zrobić kanapkę z kaszanką)

ocenił(a) film na 10
yazz_aka_maish

Intryga jest genialnie błyskotliwa ale nie możesz jej dostrzec dlatego, że prawdopodobnie jesteś jeszcze młodym człowiekiem ( co wywnioskowałem po ocenach 10/10 jakie dałeś np filmowi "tylko strzelaj" czy "4th kind" - lol ). Po tym w ogóle nie powinienem nawet komentować twoich wywodów - ale ponieważ zaatakowałeś moim zdaniem jeden z najlepszych filmów jaki kiedykolwiek powstał w swojej kategorii - odparuję ci.


Wracając do twojego młodego wieku - nie jesteś w stanie docenić intrygi ponieważ ona w dużej mierze opiera się na emocjonalnej rozgrywce i zawiera w sobie relacje między różnymi poziomami świadomości. Kluczem do zrozumienia bowiem całej intrygi jest właśnie rozgrywka emocjonalna i motywacja z niej płynąca. Film toczy się nie tylko na poziomie logicznym (spójnej logicznie historii) nie jest tylko obrazem fantastycznym odzianym w efekty specjalnę i niezłą muzykę ale jest przede wszystkim ucztą dla ludzi którzy szukają głębszej (psychologicznej i emocjonalnej) motywacji bohaterów. To dlatego tak często reżyser pokazuje retrospekcje a także podkreśla sceny, w których dokonuje się na naszych oczach ewolucja jaką przechodzą poszczególni superbohateriowie. Najlepszym tego przykładem jest postęp jakiego dokonał Dr Manhattana - który uwieńczony jest sceną dezintegracji przyjaciela - ( która stoi w opozycji do sceny z Wietnamu w barze). Geniusz Ozymadiasza przejawia się bowiem nie tylko w w tym że logicznie zaplanował ciąg wydarzeń ale przewidział reakcje emocjonalne superbohaterów, które dla mnie osobiście w tym filmie zagrały najważniejszą i pierwszoplanową rolę. Czy ktoś kto nie kochał, nie tęsknił mógłby np docenić film o miłości? Nie sądzę - raczej wyda się on nudnym obrazem - powodem jest brak punktów odniesienia z własnymi przeżyciami, doświadczeniem czy zainteresowaniem emocjami. Podobnie jest z tobą. Oceniasz film w kategoriach których nie rozumiesz wieć ci się nie podoba. No cóż... zamiast zbyt skomplikowanych Strażników polecam ci zatem takie genialne dzieła - według ciebie jak - "tylko strzelaj", "efekt motyla 3" i "4th kind". Na pewno są o wiele logiczniejsze i mają niezwykłe zakończenia.

ocenił(a) film na 6
vayha

Coz moge powiedziec? Zupelnie nie trafiony prztyczek w kierunku mego wieku, zapewniam Cie, ze jestem starszy niz Ty (a jesli nie to przynajmniej w podobnym wieku), natomiast roznica miedzy nami polega na tym, ze ja potrafie docenic zarowno gleboki film jak i typowe kino relaksacyjne dla mas, nazywane przez wielu holywoodzka papka.

Przedstawione przez Ciebie oceny pochodza z okresu gdy uwazajac, ze film na Filmwebie ma zanizona ocene dawalem 10/10 aby ja podwyzszyc. Analogicznie gdy mial zawyzona note - dostawal 1/10.

Doszedlem jednak do wniosku, ze baza uzytkonikow jest tak ogromna, ze to nic nie zmieni, ale coz, forumowi szpiedzy maja jednak swietna pozywke :)

Zeby jednak nie pozostac goloslownym - tak, lepiej sie bawilem na kazdym z trzech wyszczegolnionych przez Ciebie filmow - takze kazdy dostal by ocene wyzsza niz Watchmen.

Jak to mawiaja sa gusta i gusciki takze nie Tobie oceniac moje noty, zas forum jest przeciez po to by wyglaszac swoje osady. Dla mnie Watchmen jedynie udaje gleboki film, a kiedy okazuje sie, ze to tylko iluzja pozostaje w nim niewiele by ocenic go wysoko. Klasyczny przerost formy nad trescia i zdania swego nie zmienie. Szanuje jednak Twoja opinie, takze ironia byla zupelnie zbedna :)

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
yazz_aka_maish

vayha , nic dodać, nic ująć. Szacun.

ocenił(a) film na 10
yazz_aka_maish

Nie, słowa @aPosing nie są sprzeczne, a przynajmniej nie do końca.
Manhattan nie odczuwał większych emocji. On nie bywał radosny, zakochany, poddany pasji, czy wściekły, tylko pogodny, przywiązany, zaciekawiony i zdegustowany. On nie tyle więc chciał zapobiec śmierci milionów, co był zdania że wspomniany armageddon mógłby mu przynieść jakiś psychiczny dyskomfort. Nudził go świat, nudziły go relacje z ludźmi, ale też nie bardzo na ręke byłaby mu ich śmierć.
Przystając na plan głównego złego Manhattan nie tylko zyskiwał świadomość, że nie dojdzie do wybuchu wojny, ale też zyskiwał nowy cel nieco go odcinający od doczesnego świata. Czy będzie tęsknił za Ziemią i za Laurie? Za nią może nawet tak, w przypadku pierwszego czasem zapewne odczuje pewien dyskomfort.