Strażnicy, jako film, są bardzo fajni. Wizualny majsterszyk, aktorsko również rozwalają (zarówno wiecznie fałszywy Nite Owl, Rorschach jak i Komediant wypadli świetnie), ale w porównaniu z komiksem się po prostu nie bronią. Przez cały seans miałem wrażenie, że dbałość reżysera o wierność z nowelą nie wynika z jego fanatyzmu, ale stąd, że nie do końca ją zrozumiał i bał się cokolwiek zmienić w kwestii wątków drugoplanowych. Być może to wina tego, że filmowa adaptacja "Strażników" jest po prostu zbyt krótka - w każdym razie, o ile Snyder zdawał sobie sprawę z ogólnej wymowy komiksu, o tyle mało ciekawie potraktował wątki poboczne, które ratują jedynie aktorzy. To, co w samym zeszycie pozwalało zagłębić się w świat powieści - wzbudzało chęć poznania większej i większej ilości informacji - tutaj po prostu męczy i ciężko znaleźć w tym związek z kręgosłupem filmu.
Mimo to polecam, bo to faktycznie najlepszy film jaki widziałem od bardzo dawna... Wiele scen przejmuje, wiele słów zostaje w świadomości na dłużej. Jednak mówię to jako człowiek, który zna komiks na pamięć.
co do długości filmu:
Ja, z punktu widzenia kolesia, który jeszcze nie czytał komiksu (ale to już priorytet w najbliższych planach) jednak bym film troszkę montażowo skrócił - do pewnego momentu oglądało mi się rewelacyjnie, ale, pod koniec, kiedy na pierwszy plan wysuwają się Dr Manhattan i Silk S. wg trochę pary ulatuje z tego balonu.
W każdym bądz razie musieli tą adaptację zrobić zarówno pod tych którzy są wyznawcami komiksu Moore'a jak i tych, którzy go nie czytali - skoro ty uważasz, że był za krótki, a ja za długi - to znaczy, że chyba nawet im się to w pewnym stopniu udało:]