Obejrzałem Watchmen ponieważ lubie superbohaterów (Spiderman,X-men)
jednak film ogólnie bardzo średni i momentami nudnawy,za długi.
Najciekawsze były jednak momenty w więzieniu xD
Wie ktoś dlaczego Rolszakowi na tej masce poruszało sie takie czarne?
Przeczytaj komiks to się dowiesz. A nie sorry, to będzie dla ciebie za trudne wielbicielu Spider Mana.
Jasne że nudnawy i za długi.Film moze sie podobac owszem,ale dzieciakom.Nie dziwie sie że poniósł finansową klape.A sciezka dzwiekowa ktora sie tutaj tak wielu zachwyca to tez jedna z wiekszych porazek tego filmu,juz poczatkowy utwór przy napisach mówił mi że to będzie kicz i duzo sie nie pomyliłem.
No ja cię proszę, herezji nie opowiadaj... "Times are a'changin'" Dylana i czołówka kompnują się idealnie /wg mnie oczywiście/. A jeśli chodzi o kicz, to był on zamierzony. Polecam lekturę komiksu, zwłaszcza tych "przerywników" w stylu listów do redakcji, fragmentów wspomnień. Niestety, w dwuipółgodzinnym filmie (jest też wersja trwająca 3,5h) reżyser i scenarzysta musieli zmieścić wątki z aż 12 tomów. A każda z postaci, pojawiających się na ekranie jest ważna dla historii. Jak na adaptaję komiksu - znakomite. 10 nie dałem za złagodzenie wątku Rorschacha i zmianę zakończenia - komiksowe było zecydowanie bardziej pasujące do słów Komedianta.
jasne że najlepsza ścieżka dźwiękowa , najlepsza fabuła, najlepsze efekty, najlepsza gra aktorska była w Avatarze, gdzie taki "słaby" film kierowany tylko do dzieci miałby sprostać takiemu wybitnemu wytworowi współczesnego kina..ja osobiście uważam że takich filmów jak WATCHMEN brakuje bo znudziły mi się już te wielkie produkcje z happy endem gdzie od początku wiadomo że główny bohater będzie wybitną jednostką no i oczywiście nie zawiedzie..w Strażnikach nic tak naprawdę nie było pewne bohaterowie byli pokazani jako ludzie o różnych poglądach i osobowościach..bezapelacyjne 10/10 dla WATCHMEN !!!
Film może się wydawać ciężki i nudnawy,bo zupełnie czego innego się po nim spodziewano. Szłam do kina z myślą,że zobaczę coś w stylu X-men czy Spiderman,ale Watchmen to zupełnie inna bajka. Przygnębiający nastrój,bohaterowie wcale nie są takimi wzorami,nie opada szczęka od nadmiaru akcji,historia nie kończy się dobrze i długo by tak wymieniać. Chcę przez to powiedzieć,że nie mamy tutaj do czynienia z brawurową przemianą szaraka w superbohatera. W tym filmie postaci mają ogromne problemy ze sobą,a nadprzyrodzone moce wcale im życia nie ułatwiają przez co mnie wgniotło w fotel,bo byli dla mnie bardziej realistyczni niż herosi we wcześniej wymienionych ekranizacjach komiksów.
"Obejrzałem Watchmen ponieważ lubie superbohaterów (Spiderman,X-men)" Najwieksza zaleta "Watchmen" jest to, ze sie wyroznia na tle wszelkich ekranizacji komiksow o superbohaterach ;] Jest inny, klimatyczny, niesamowity ;) "Mroczny Rycerz" przy "straznikach" to bajka na dobranoc ;]
Glock - o tym filmie duzo mozna powiedziec, ale stwierdzenie, ze czolowka jest kiczowata zakrawa na jakas kpine :D to jest jedna z najlepszych czolowek z jaka kiedykolwiek sie spotkalem. stanowi znakomite wprowadzenie do filmu, przybliza bohaterow i ich historie, a w dodatku idealnie komponuje sie z utworem Dylana pod wzgledem tekstu (sam utwor rowniez jest znakomity).
A ja się zgodzę, gdyż nienawidzę filmów, które usiłują być mądre na siłę, więc moja ocena to 4/10.
Ten film jest mądry i nic nie musi usiłować. Ja za to nienawidzę takich pseudo inteligencików jak Ty, którzy na siłę próbują napisać coś mądrego, jednak im nie wychodzi.
Słuchaj, oglądałem to "dzieło" i jedyne co tam zauważyłem, to pseudofilozoficzny bełkot i zbędny nadmiar przemocy. Filmy powinny byc rozrywką,a nie, jak w tym przypadku, niestrawna papka zwymiotowana przez psa.
Masz prawo do swojej opinii, którą tu wyraziłeś i w sumie się jej nie dziwię, bo ten film jest przeznaczony dla ludzi inteligentnych. No ale jeśli ktoś ocenia takie szity jak Batman Forever albo Spider-Man 3 na 10/10 to o czym mu to w ogóle rozmawiamy? Człowieku przestań się kompromitować, bo nie masz pojęcia o sztuce.
JA nie mam pojęcia o sztuce? Nice joke. Muszę cię rozczarować. Mam o tym duże pojęcie. Filmy wyżej wymienione oceniłem na 10, bo są one rozrywką i nie udają, że mają być czymś więcej, zaś Watchmen to tylko ględzenie o (za przeproszeniem) dupie Marynii, a nie żadna psychologia, ani, tym bardziej, sztuka !
Ok Watchmen ci nie podszedł, nie zrozumiałeś go, nie podobał ci się, zgoda, ale nie pierdol mi głupot, że znasz się na sztuce bo jeśli takie gówno jak Batman Forever albo Spider Man 3 oceniasz 10/10 to twoje pojęcie o sztuce jest na zajebiście niskim poziomie. A właściwie to poniżej jakiegokolwiek poziomu.
"Bez jakiegokolwiek poziomu" powiadasz? Człowieku, kinomaniakiem jestem od prawie 10 lat i przez ten cas o filmach dowiedziałem się całkiem sporo więc nie chrzań z łaski swojej.
No to rzeczywiście masz się czym chwalić^^ po twoich ocenach widać że przede wszystkim lubisz mierne filmy przeznaczone dla amerykańskich nastolatków,a już bardziej ambitne filmy są be. Na prawdę nie rozumiem jak można stawiać Fantastyczną Czwórkę, Batmana Forever, Spidermana 3 czy też Tylko mnie kochaj (!!) ponad takimi filmami jak Zakochany bez pamięci, Cube (!) czy nawet Wall-e. Popieram poprzednika. Pojęcie o sztuce masz pan na bardzo niskim poziomie. I możesz sobie nawet przez 50 lat być "kinomaniakiem" - cokolwiek to znaczy, na Fantastycznej Czwórce wrażliwość estetyczna leci jedynie w dół.
MOGIŁŁA! Przepraszam, ale po prostu padłem ze śmiechu, jak po "Smilexie" Jokera, po przeczytaniu twego arcykomicznego posta. Thanks za ten gest. Powinieneś, chyba zostać komikiem.
musze wtracic, jesli jakis idiota chce krytykowac sciezke dzwiekowa uwazajac ja za porazke rezysera to niech poczyta wczesiej. moze dowie sie, ze niektore utwory, w tym "The Times They Are A-Changin'" sa wymieniane w komiksie i silnie z nim powiazane.
"Wie ktoś dlaczego Rolszakowi na tej masce poruszało sie takie czarne?"
takie czarne! a ja sie dziwie dlaczego ten film ma slaba ocene.
i jeszcze do garfielda_7: ten film nie wtraca nigdzie filozofii. bo niby gdzie? jakis argument? stawia niewiarygodnie trafne pytania. pytania, ktore kazdy zadawal sobie w czasach, o ktorych opowiada komiks. pokazuje postawy wobec zla, stara sie nadazac za swiatem. i tylko tym jest komiks, tylko tym jest film, obrazem spoleczenstwa w dobie rozkladu, rozpadu, przemocy i gwaltow. moze gdybys siegnal po komiks zwrocilbys uwage na jezyk, na obrazy i przeszlosc bohaterow przesiakniete brutalnoscia i wulgarnoscia. taki jest komiks: mocny. a film... nadaza za arcydzielem.
Nigdy nie spodziewałem się, że doczekam się porządnego filmu na podstawie komiksów o superbohaterach, a tu proszę, "Strażnicy" wzięli mnie szturmem. Zasłużone 9/10.
Czołówka jest niepowtarzalna, zdecydowanie jedna z lepszych jakie miałem przyjemność oglądać.
@Garfield: Muszę Ci powiedzieć, że masz w takim razie cholernie wielkiego pecha. :) Dzisiaj 90% filmów udaje mądre, zwłaszcza komedie, w których za sztucznymi piersiami i pryszczatymi nastolatkami zawsze kryje się jakiś wyciskający łzy morał.
Prawdopodobnie dlatego ci się nie podobał. Film, w którym próbuje się ukazać psychologiczny aspekt bycia herosem - którego tak naprawdę nikt nie potrzebuje, ludzkimi rozterkami i pragnieniami - nie powinien epatować głupawą akcją, jakich wiele w obecnych czasach. Nadmieniłeś, iż lubisz X-Men, Spidermen itp. Wybacz ale to inna liga filmów. Tamto to filmy dla nastolatków a tu dla dojrzałej części publiczności (wspominam jak na seans prowadzone były dzieci w wieku lat może 12 przez "mądrych" rodziców).
Dla ciebie film był nudny i za długi a jedyne ciekawe momenty to akcja w więzieniu - krew, bijatyka itp. Szkoda. Nie wiem od ilu lat oglądasz filmy ale może jak dojrzejesz "kinematograficznie" wrócisz do tego obrazu i inaczej na niego spojrzysz. Czego ci życzę bo warto.
Pozdr.
P.S. To "czarne" było specjalnym materiałem stworzonym na potrzeby kreacji, lecz nie uznanej. Rorschach zaadoptował ten materiał na swoje własne potrzeby.
„Film, w którym próbuje się ukazać psychologiczny aspekt bycia herosem - którego tak naprawdę nikt nie potrzebuje, ludzkimi rozterkami i pragnieniami - nie powinien epatować głupawą akcją”
Watchmen nią epatuje. Vide scena z tasakiem – w komiksie było subtelniej. Rorschach kajdankami przykuł pedofila do rury czy czegoś, dał mu piłę i podpalił chatę jegomościa – wybieraj, wyrżnij sobie rękę albo płoń żywcem. Słaba rozmowa Laurie z Jonem na Marsie. Biseksualność Sylwetki też dość pobieżnie (tylko w intrze jest to wspomniane), wątek psychologiczny Rorschacha okrojony - Zack nie pokazał prawie w ogóle patologicznego środowiska Rorschacha (prawie – jest scena gdy młody Kovacs atakuje tych dwóch nastolatków - jest żałosna ). Więc jeden z głównych celów Strażników – ukazanie superbohaterów jako zwykłych ludzi, takich jak my. Oni też postępują źle, mogą mieć skłonności homoseksualne, mogą być socjopatami etc.
„ Nadmieniłeś, iż lubisz X-Men, Spidermen itp. Wybacz ale to inna liga filmów. Tamto to filmy dla nastolatków a tu dla dojrzałej części publiczności (wspominam jak na seans prowadzone były dzieci w wieku lat może 12 przez "mądrych" rodziców).”
Spiker-Man 2 świetnie się sprawdza w kwestii psychologicznego aspektu bycia herosem. Mamy tam dobrze przedstawione rozterki Parkera, problematykę podwójnej osobowości oraz w rezultacie próbę pozbycia się w niej.
X-Men 2 natomiast ma świetnie rozbudowaną fabułę i jest solidny, czego nie można powiedzieć o Watchmen, który broni się jedynie tym, że jest oparty o mądry komiks. Ale trzeba pamiętać, że głębię filmowych Strażników zawdzięczamy Moore’owi, a spłycenie tej głębi na ekranie – Synderowi.
Jescze raz - bo kilka niewybaczalnych błędów popełniłem przy wcześniejszym poście:
„Film, w którym próbuje się ukazać psychologiczny aspekt bycia herosem - którego tak naprawdę nikt nie potrzebuje, ludzkimi rozterkami i pragnieniami - nie powinien epatować głupawą akcją”
Watchmen nią epatuje. Vide scena z tasakiem – w komiksie było subtelniej: Rorschach kajdankami przykuł pedofila do rury czy czegoś, dał mu piłę i podpalił jego chatę – wybieraj, wyrżnij sobie rękę by przeżyć albo płoń żywcem. Dodatkowo: słaba rozmowa Laurie z Jonem na Marsie. Biseksualność Sylwetki też dość pobieżnie przedstawiona (tylko w intrze jest to wspomniane), wątek psychologiczny Rorschacha okrojony - Zack nie pokazał prawie w ogóle patologicznego środowiska Rorschacha (prawie – jest scena gdy młody Kovacs atakuje tych dwóch nastolatków - jest żałosna ). Więc jeden z głównych celów Strażników – ukazanie superbohaterów jako zwykłych ludzi, którzy też postępują źle, mogą mieć skłonności homoseksualne, mogą być socjopatami etc – się nie sprawdził.
„ Nadmieniłeś, iż lubisz X-Men, Spidermen itp. Wybacz ale to inna liga filmów. Tamto to filmy dla nastolatków a tu dla dojrzałej części publiczności (wspominam jak na seans prowadzone były dzieci w wieku lat może 12 przez "mądrych" rodziców).”
Spiker-Man 2 świetnie się sprawdza w kwestii psychologicznego aspektu bycia herosem. Mamy tam dobrze przedstawione rozterki Parkera, problematykę podwójnej osobowości oraz w rezultacie próbę pozbycia się w niej.
X-Men 2 natomiast ma świetnie rozbudowaną fabułę i jest solidny, czego nie można powiedzieć o Watchmen, który broni się jedynie tym, że jest oparty o mądry komiks. Ale trzeba pamiętać, że głębię filmowych Strażników zawdzięczamy Moore’owi, a spłycenie tej głębi na ekranie – Synderowi.
"Vide scena z tasakiem – w komiksie było subtelniej" HAHAHHAHAH Nie no dobry żart. W filmie ta scena jest 100 razy lepsza, tutaj to mnie złapało za serce , ten klimat, ten brud, ta brutalność, widać było, ze Rorschacha poruszyło to co pedofil zrobił z dziewczynka, widać doskonale było jego przemianę, to była NAJLEPSZA scena z filmu. A w komiksie? To było do dupy. Strasznie się zawiodłem. Myślałem ze jak wziął w ręce pile to zaraz zacznie go kroić. A on mu ja po prostu dal i podpalił dom. No super. Zero jakichkolwiek emocji. Stoi Rorschach i patrzy na płonący dom. Doprawdy ekstra. Co to w ogóle ma być? W filmie to rozwiązanie było o wiele lepsze. Moze i bardziej efekciarskie, ale robiło ogromne wrażenie, było autentycznie przerażające i dawało do myślenia.
" HAHAHHAHAH Nie no dobry żart. W filmie ta scena jest 100 razy lepsza, tutaj to mnie złapało za serce , ten klimat, ten brud, ta brutalność, widać było, ze Rorschacha poruszyło to co pedofil zrobił z dziewczynka, widać doskonale było jego przemianę, to była NAJLEPSZA scena z filmu. A w komiksie? To było do dupy."
Sam jesteś do dupy. Pomyliłem się w poprzednim poście. Rorschach dał mu piłę w komiksie - to była ironia "piłuj sobie i tak ci to nic nie pomoże".
"No super. Zero jakichkolwiek emocji. Stoi Rorschach i patrzy na płonący dom. Doprawdy ekstra. Co to w ogóle ma być?"
Ta scena o której mówisz była naprawdę przerażająca. Pokazuje przemianę Rorschacha. Podpala pedofila i z zupełną obojętnością patrzy jak on płonie i umiera w katuszach. Albo milczenie Rorschacha podczas podpalania domu – to trzymanie go (pedofila) w niepewności, piła jako symbol ironii etc. W filmie tego nie ma, sprawa zostaje spłycona i sprowadzona do kilku cięć w mordę - niepotrzebna przemoc, powiedziałbym głupia przemoc i niezwykle efekciarska (efekciarstwo w Watchmen w ogóle nie pasuje). Ty po prostu jesteś gówniarzem, który nie czai komiksu i woli jak się mu pokaże coś bardziej dosłownie – vide scena z tasakiem. Ona nie była subtelna, film też nie. Nie rozumiesz po prostu, straszne są nie tylko odpadające kończyny i krew.
Rozumiem, że Watchmen może się podobać ale scena z tasakiem to idiotyzm jakiego dawno nie widziałem.
"zgadzam się z tobą :)"
Nie ma się z czym zgadzac odnośnie tego pana.
Oj, tylko mi się tu nie rozpłacz, jaki to ten film jest brutalny. Człowieku gdzie ty żyjesz? W każdym zakątku świata dzieją się o wiele gorsze rzeczy od sceny z tasakiem, a ty tu płaczesz, bo było zbyt brutalnie i efekciarsko. Tak właśnie miało być. Bo film ma fabułę i przesłanie tak samo genialne jak komiks, ale jest zaprezentowany w lepszej, ładniejszej oprawie. Efekciarskiej, to prawda, ale bardzo to pomaga w odbiorze filmu, który gdyby byłby przeniesiony kartka po kartce komiksu, byłby po prostu zbyt ciężki w odbiorze dla widzów. Na mnie scena z płonięciem domu nie wywarła prawie żadnego wrażenia. Nie po to czytam komiks, aby sobie wyobrażać to co Rorschach z nim zrobił. Gdyby była ilustracja, gdy koleś płonie, topi się itp. to by zrobiło o wiele większe wrażenie. Mi scena z tasakiem bardzo się podobała, bo pokazała mi namiastkę tego, co sam bym zrobił z tym obrzydliwym pedofilem (chociaż ja raczej użyłbym najpierw piły, tasak zostawił na koniec). Pogódź się z tym, że na naszym świecie żyją potwory. Film je ukazuje. I ukazuje też jedyny skuteczny sposób walki z nimi.
"byłby przeniesiony kartka po kartce komiksu, byłby po prostu zbyt ciężki w odbiorze dla widzów"
Czyli komiks jest zbyt wybitny i musieli go spłycić by był łatwą w odbiorze papką? Tak wynika z twojej wypowiedzi. Właśnie przydałoby się by Watchmen był ciężki w odbiorze jak inne wybitne filmy Hitchcocka czy słynny "The Earth Stood Still" z ubiegłego wieku. T o złe podejście brać coś wybitnego i aby wszystkim się podobało upraszczać historię, robić z niej łatwostrawną papkę.
"Mi scena z tasakiem bardzo się podobała, bo pokazała mi namiastkę tego, co sam bym zrobił z tym obrzydliwym pedofilem (chociaż ja raczej użyłbym najpierw piły, tasak zostawił na koniec). Film ukazuje też jedyny skuteczny sposób walki z nimi."
Przedstawiasz typowe myślenie ludzi – ktoś usłyszy coś strasznego i od razu chętnie by torturował pedofili/gwałcicieli/morderców. Ale nie możesz słuchać się instynktu - jesteś człowiekiem. I czy mam nadal powtarzać, że scena z tasakiem była efekciarska i kretyńska? Efekciarstwo jest głupie, pasuje do filmów rozrywkowych, nie do Watchmen.
„Oj, tylko mi się tu nie rozpłacz, jaki to ten film jest brutalny. Człowieku gdzie ty żyjesz? W każdym zakątku świata dzieją się o wiele gorsze rzeczy od sceny z tasakiem, a ty tu płaczesz, bo było zbyt brutalnie i efekciarsko.”
Nie wiem czemu wymyślasz te chore teorie na mój temat. Komiks tez był brutalny, a film był brutalny… ale na inny, debilny sposób. Nie płaczę a słusznie krytykuję, że Synder skupił się za bardzo na brutalnych scenach i efekciarstwie, więc nie wymyślaj.
„Tak właśnie miało być. Bo film ma fabułę i przesłanie tak samo genialne jak komiks, ale jest zaprezentowany w lepszej, ładniejszej oprawie. Efekciarskiej, to prawda, ale bardzo to pomaga w odbiorze filmu”
Największą zaletą komiksu była wielowątkowość, mnóstwo szczegółów, na ulicach plakaty różne chociażby „Dnia w którym zatrzymała się Ziemia”, cytaty na końcu każdego rozdziału + jakieś fragmenty gazet, pamiętniki Holisa czy akta Kovacsa przybliżające świat „Watchmen”. W ładniejszej oprawie jest komiks. Bo to co jest w filmie to żenada, efekciarstwo jak do jakiegoś filmu akcji, bezpłciowa rozmowa Sally z Jonem na Marsie, batmanowy wygląd Nocnego Puchacza i końcówka – jest głupia. W komiksie (MEGA SPOOOOOOOOOILER) Veidt chciał nie dopuścić do wojny nuklearnej, która mogłaby zniszczyć cały świat budując „kosmitę”, którego teleportuje na Nowy York. No i efekt był taki, że pół miasta zginęło i od razu ZSRR zaprzestał działań wojennych i oferował pomoc poszkodowanemu USA. W filmie Veidt używa energii Manhattana by zniszczyć kilka miast (Nowy York, Moskwa, Berlin…). Bez sensu. W takim przypadku wszystkie państwa powinny obrócić się przeciwko Ameryce bo to w końcu wyglądało na działanie Dr Manhattana. Głupie. Albo brak końcowej sceny rozmowy Manhattana z Veidtem czy ostatniego kadru ze strony 19 rozdziału XII – a to były wazne momenty. No i głupiżałosnyniedozniesienia tasak.
„Nie po to czytam komiks, aby sobie wyobrażać to co Rorschach z nim zrobił. Gdyby była ilustracja, gdy koleś płonie, topi się itp. to by zrobiło o wiele większe wrażenie.”
Po co? Nie trzeba epatować przemocą by przerazić. Nie musisz sobie nic wyobrażać jak jesteś ograniczony. Gdyby Moore pokazał jak facet płonie to byłoby to banalne. Lepsze jest pokazanie Rorschacha jak patrzy na to wszystko z obojętnością, dużo się tez dzieje w sferze domysłów, ale ty wolisz jak wszystko jest wyłożone łopatologicznie. Widocznie filmowa wersja powstała z myślą dla takich jak ty.
Dla mnie filmy o ciężkim odbiorze i złożonej fabule są lepszą rozrywką niż taki Watchmen. Sam przyznałeś, że film jest lżejszy w odbiorze i efekciarski = spłycony i hollywoodzki. Albo prościej, bo tobie tak trzeba:
Lżejszy, prosty odbiór = spłycony
Efekciarstwo= hollywoodzki
Może i film jest spłycony i hollywoodzki, ale mnie to w niczym NIE PRZESZKADZA. Gdyby film był dokładną kalką komiksu, przeniesiony na ekran kartka po kartce, zawierał jeszcze wszystkie pamiętniki Hollisa, akta Rorschacha itp. to musiałby trwać co najmniej 3 razy dłużej, a przecież film nie może trwać 8 godzin! Człowieku, opanuj się na litość boską! Film nigdy wiernie nie ukaże ani komiksu, ani książki, bo reżyser zawsze doda coś od siebie. Nie możesz się z tym pogodzić? To przestań oglądać filmy. Watchmen to i tak jedna z najwierniejszych ekranizacji komiksu (moim zdaniem obok Sin city najlepsza), a to, że pominęli kilka wątków a kilka zmienili, na swój równie ciekawy, a w niektórych momentach nawet lepszy (moim zdaniem) sposób, wcale nie wpływa gorzej na jakość dzieła. Tak nawiasem mówiąc przeczytaj From Hell (komiks autora Watchmenów jeśli nie wiesz), a potem obejrzyj film, to zobaczysz co znaczy spłycenie powieści. I przestań robić mi tu jakieś głupie docinki, typu, że jeszcze nie dorosłem do takich "emocji" jak gapienie się w płonący budynek, bo założę się, że w każdym normalnym człowieku większe emocje wzbudzi dosłowne potraktowanie pedofila tasakiem, niż podpalenie jego budynku i odejście z wielkim niedopowiedzeniem, jak wyglądały jego męczarnie. Fakt, można to sobie wyobrazić, ale film różni się od książek czy komiksów tym, że powinien pokazać jak by te wydarzenia wyglądały. Kto oglądałby filmy, gdyby większość scen byłaby nie pokazywana i wszystko trzeba by było sobie samemu dopowiedzieć? Chyba tylko tacy pseudo filozofowie jak ty, bo ja na pewno nie. Nie musisz mi więcej gadać tych bzdur, że scena z tasakiem była efekciarksa i kretyńska, bo dla mnie byłą przerażająca i najbardziej emocjonująca z całego filmu. I to nie tylko przez same uderzenia i rozlew krwi. Otoczenie, brud, ten mroczny klimat, który panował w domu pedofila, ujęcia na maskę Rorschacha, która wciąż się zmieniała i przede wszystkim jego monolog, w czasie tych uderzeń - to sprawiało największe wrażenie. Ta scena jest małym arcydziełkiem, podobnie jak scena otwarcia filmu z napisami początkowymi.
Snyder wcale nie skupił się bardzo na brutalnych scenach. wiesz czemu? Bo było ich mało. Był okazjonalne. Ale jak już się pojawiały, to sprawiały ogromne wrażenie, wzbudzały w widzu dokładnie takie uczucia, jakie powinien wzbudzać film. Jeśli naprawdę uważasz, że tu było zbyt dużo brutalnych scen to obejrzyj 300 Snydera. Choć pewnie oglądałeś. I z tego przypuszczenia, jeszcze bardziej ci się dziwię, że burzysz się o tak niewielką liczbę wspaniałych zresztą, brutalnych scen. Jeszcze lepsza jest moim zdaniem 3,5 godzinna edycja Ultimate Cut, gdzie jest o wiele więcej takich scen, np. kilka dodatkowych cięć tasakiem, czy kilka dodatkowych strzałów przy próbie zamachu na Veidta. To dopiero jest obraz. To jest prawdziwy Watchmen. Szczerze mówiąc, to wolę film niż komiks, który oczywiście również jest arcydziełem. A skoro taki z ciebie fanatyk komiksu, to powiedz mi proszę, o co chodziło w scenie w więzieniu, gdzie 3 typów próbowało się odstać do Rorschacha? W filmie grubas zablokował drogę wejścia do celi, więc musieli mu uciąć ręce piłą. A w komiksie? Poderżnęli mu gardło co spowodowało fontannę krwi na Rorschacha (swoją droga to dopiero było komiksowe efekciarstwo), a typka i tak nie zdjęli z tej kraty, tylko normalnie otworzyli bramkę na której on wisiał. Nie wiem, może coś przeoczyłem, ale kompletnie nie skumałem jaki był zamiar autora. Możesz mi to wyjaśnić?
SPOILER
"W komiksie (MEGA SPOOOOOOOOOILER) Veidt chciał nie dopuścić do wojny nuklearnej, która mogłaby zniszczyć cały świat budując „kosmitę”, którego teleportuje na Nowy York. No i efekt był taki, że pół miasta zginęło i od razu ZSRR zaprzestał działań wojennych i oferował pomoc poszkodowanemu USA. W filmie Veidt używa energii Manhattana by zniszczyć kilka miast (Nowy York, Moskwa, Berlin…). Bez sensu. W takim przypadku wszystkie państwa powinny obrócić się przeciwko Ameryce bo to w końcu wyglądało na działanie Dr Manhattana."
Co do tego akapitu to pierniczysz zupełnie od rzeczy. O wiele bardziej prawdopodobne jest, iż ZSRR próbowałoby dobić Amerykę po ataku kosmity (w końcu on poszkodował tylko amerykanów), niż to, że po zniszczeniu kilku najważniejszych miast świata (w tym Nowego Jorku) przez Manhattana wszyscy rzuciliby się na Amerykanów, którzy też zostali przecież poszkodowani. Człowieku, wiesz w ogóle o czym gadasz? Bo naprawdę wydaje mi się, że nie i że to ty nic z komiksu, ani filmu nie zrozumiałeś.
Wiesz co, może inaczej. Lubię inteligentne powieści, ze skomplikowaną fabułą i przesłaniem nad którym trzeba pomyśleć, ale lubię też hollywoodzkie widowiska (zwłaszcza wtedy, gdy są one na bardzo wysokim poziomie). A film Watchmen łączy obydwie te cechy, więc takie coś jest dla mnie po prostu arcydziełem. I daję temu filmowi zasłużoną ocenę 10/10. A jeśli ty potrafisz tylko marudzić i każde zamierzenie reżysera ci nie odpowiada, to idź na podwórko i nakręć z kolegami lepszy film. Wtedy będziemy mogli gadać o jego zgodności z oryginalną powieścią.
Komiksu nie czytałem, ale wersja z podpaleniem bardziej do mnie przemawia. Byłoby to coś w rodzaju "oko za oko" - ty mendo poćwiartowałeś dziewczynkę i jej kawałki spaliłeś w piecu, to ja podpalę ciebie i zmuszę, być sam siebie poćwiartował.
"A jeśli ty potrafisz tylko marudzić i każde zamierzenie reżysera ci nie odpowiada, to idź na podwórko i nakręć z kolegami lepszy film. Wtedy będziemy mogli gadać o jego zgodności z oryginalną powieścią."
Ja marudzę bo potrafię marudzić - tu masz rację.
I jeszcze coś: nie będę kręcił własnego „WATCHMEN”, ponieważ:
1) mówię „NIE” ekranizowaniu „Watchmen” ponieważ to nie ma sensu (argumenty już wymieniłem w poprzednich postach);
2) krytyka nie ma nic wspólnego z kręceniem własnych filmów. Synder wykorzystując swoje doświadczenie odnośnie kręcenia filmów robi sobie taki film a ja mam prawo go ocenić podając argumenty (które zresztą podałem?).
„O wiele bardziej prawdopodobne jest, iż ZSRR próbowałoby dobić Amerykę po ataku kosmity (w końcu on poszkodował tylko amerykanów).”
Ale nie poszkodował nikogo więcej. Od strony ZSRR byłoby taktowne podanie ręki leżącemu.
„…niż to, że po zniszczeniu kilku najważniejszych miast świata (w tym Nowego Jorku) przez Manhattana wszyscy rzuciliby się na Amerykanów, którzy też zostali przecież poszkodowani.”
Ale to spowodował Manhattan i ucierpiało wiele krajów. Obwiniona zostałaby Ameryka i ten ich „bohater”.
Postaw się w sytuacji Veidta – chcesz niedopuścić do końca świata. Masz dwie opcje – wysłać na Nowy Jork kalmara albo na kilka miast energię Manhattana. W pierwszym przypadku może się udać, ZSRR obserwowane przez resztę państw mogłoby zachować się kontent i wyciągnąć pomocną dłoń do Ameryki w potrzebie (myślę, że też wiedzieli, do czego wojna atomowa może doprowadzić i zniszczenie Nowego Jorku było dobrym powodem by podać sobie ręce)
„Snyder wcale nie skupił się bardzo na brutalnych scenach. wiesz czemu? Bo było ich mało. Ale jak już się pojawiały, to sprawiały ogromne wrażenie, wzbudzały w widzu dokładnie takie uczucia, jakie powinien wzbudzać film. Jeśli naprawdę uważasz, że tu było zbyt dużo brutalnych scen to obejrzyj 300 Snydera. Choć pewnie oglądałeś.”
Wiem, że mało ich było. Ale skupił się na nich gdu akurat występowały w filmie.
BTW 300 jeszcze nie widziałem…
„I z tego przypuszczenia, jeszcze bardziej ci się dziwię, że burzysz się o tak niewielką liczbę wspaniałych zresztą, brutalnych scen. Jeszcze lepsza jest moim zdaniem 3,5 godzinna edycja Ultimate Cut, gdzie jest o wiele więcej takich scen, np. kilka dodatkowych cięć tasakiem, czy kilka dodatkowych strzałów przy próbie zamachu na Veidta. To dopiero jest obraz”
Wiecej idiotycznego tasaka i eksplodujące paluchy? I to w slo Mo! Synder dalej zaskakuje ;)
„.A skoro taki z ciebie fanatyk komiksu, to powiedz mi proszę, o co chodziło w scenie w więzieniu, gdzie 3 typów próbowało się odstać do Rorschacha? W filmie grubas zablokował drogę wejścia do celi, więc musieli mu uciąć ręce piłą. A w komiksie? Poderżnęli mu gardło co spowodowało fontannę krwi na Rorschacha (swoją droga to dopiero było komiksowe efekciarstwo), a typka i tak nie zdjęli z tej kraty, tylko normalnie otworzyli bramkę na której on wisiał. Nie wiem, może coś przeoczyłem, ale kompletnie nie skumałem jaki był zamiar autora. Możesz mi to wyjaśnić?”
Różnica między obiema scenami jest taka – w filmie wypiłowali rączki, w komiksie poderżnęli gardło ale ten dalej w tych kratach został. Ale w filmie było efekciarstwo – piłowali mu ręce a on wrzeszczał z bólu gdy w komiksie ciach po gardle, a nawet tego nie pokazali, jedynie krew bryzgającą na Rorschacha, co i tak było mniej brutalne. Jak to wyjaśnić? W komiksie grubasek przesłaniał im dojście do kłódki. Ale za to w filmie scena zabicia tego kurdupla jest zabawniejsza :D
„Może i film jest spłycony i hollywoodzki, ale mnie to w niczym NIE PRZESZKADZA.”
To już wiemy komu przeszkadza a komu nie.
„Gdyby film był dokładną kalką komiksu, przeniesiony na ekran kartka po kartce, zawierał jeszcze wszystkie pamiętniki Hollisa, akta Rorschacha itp. to musiałby trwać co najmniej 3 razy dłużej, a przecież film nie może trwać 8 godzin! Człowieku, opanuj się na litość boską! Film nigdy wiernie nie ukaże ani komiksu, ani książki, bo reżyser zawsze doda coś od siebie. Nie możesz się z tym pogodzić? To przestań oglądać filmy.”
„WATCHMEN” jest oryginalny nie ze względu na główny wątek ale za masę wspomnianych szczegółów. Przenoszenie go na ekran nie ma sensu pod tym względem i jest niemożliwe. To Synder ma przestać kręcić filmy :)
„Tak nawiasem mówiąc przeczytaj From Hell (komiks autora Watchmenów jeśli nie wiesz), a potem obejrzyj film, to zobaczysz co znaczy spłycenie powieści.”
Akurat „From hell” jest już w drodze :) Tutaj muszę się z toba zgodzić bo to jest już totalny bezsens no bo Moore by poznać bliżej historię Rozpruwacza przewertował wiele książek, odwiedził różne biblioteki, ogółem dużo się napocił. A filmowcy wzięli ta jego książkę, pocieli i dali na ekrany. Co to ma być? Moore się namęczył by przedstawić jego historię a oni sobie zrobili film dla rozrywki bez zbędnych szczegółów. Jaki to ma sens? Niech sami sobie szukają materiałów.
„bo założę się, że w każdym normalnym człowieku większe emocje wzbudzi dosłowne potraktowanie pedofila tasakiem, niż podpalenie jego budynku i odejście z wielkim niedopowiedzeniem, jak wyglądały jego męczarnie. Fakt, można to sobie wyobrazić, ale film różni się od książek czy komiksów tym, że powinien pokazać jak by te wydarzenia wyglądały.”
Tu nie chodziło o emocje, chodziło o zmianę Rorschacha. Niedopowiedzenia są dobre, ale w stonowanych ilościach. A scena z pożarem skupiała się nie na zabijaniu i sprawiedliwości a na przemianie Rorschacha, że od tamtej pory się zupełnie zmienił.
„Kto oglądałby filmy, gdyby większość scen byłaby nie pokazywana i wszystko trzeba by było sobie samemu dopowiedzieć? Chyba tylko tacy pseudo filozofowie jak ty, bo ja na pewno nie”
Oglądaliby ludzie mądrzy filmy. Szkoda, że „Watchmenowi” daleko do „The Earth Stood Still” z 1950 a blisko do wersji z 2009. Niedopowiedzenia są dobrym elementem dla filmu złożonego i nie do końca jasnego. Po co łopatologia i prostota? Dla mas chyba.
„Nie musisz mi więcej gadać tych bzdur, że scena z tasakiem była efekciarksa i kretyńska, bo dla mnie byłą przerażająca i najbardziej emocjonująca z całego filmu. I to nie tylko przez same uderzenia i rozlew krwi. Otoczenie, brud, ten mroczny klimat, który panował w domu pedofila, ujęcia na maskę Rorschacha, która wciąż się zmieniała i przede wszystkim jego monolog, w czasie tych uderzeń - to sprawiało największe wrażenie. Ta scena jest małym arcydziełkiem, podobnie jak scena otwarcia filmu z napisami początkowymi.”
Ta scena to zakalec filmowy :)
Mi się koncepcja Zacka Syndera nie spodobała, tobie tak. Tyle.
Po raz kolejny walisz sceną z tasakiem. Dopatrzyłeś się tylko tego jednego uproszczenia i rzucasz nim za każdym razem? Rany boskie. To film na podstawie komiksu. I jako taki musi mieć uproszczenia. Inaczej musiałby trwać godzin sześć (co nie znaczy, że to taki zły pomysł). Proszę cię nie przeklejaj swego posta do kolejnej dyskusji. Daję głowę, że już go gdzieś czytałem.
Podtrzymuję to co powiedziałem. Filmowy X-men jest niestety ograniczony do postaci Wolverine`a i tylko on jest wyraźnie zarysowany w całej serii. Bo wybacz ale rozterki miłosne Rogue czy przejście na ciemną stronę Pyro są jakimś nieporozumieniem. Film jest dobry - nie ukrywam. Ale daleko mu do głębi Strażników.
A kwestię rozterek młodzieniaszka Parkera pozostawię bez komentarza. Więcej emocji dostarczyła mi przemiana W stareńkim Supermanie niż w młodzieżowym Spidermanie.
I jednego nie mogę zrozumieć.
Kochasz komiks. Filmu nie. I dobra. Ale daj innym go lubić lub kochać jeśli taka ich wola.
Pozdr.
"Po raz kolejny walisz sceną z tasakiem. Dopatrzyłeś się tylko tego jednego uproszczenia i rzucasz nim za każdym razem?"
Mój dyskutant widocznie chciał to roztrząsnąć. Czepiałem się też rozmowy Laurie z jonem - bardzo krótka i uogólniona - w komiksie rozmowa trwała cały rozdział.
"Inaczej musiałby trwać godzin sześć (co nie znaczy, że to taki zły pomysł)."
To po co go ekranizować? Jets nie do sfilmowania, pisałem wcześniej o tym, dlaczego to nie ma sensu i masz rację - nie ma sensu się powtarzać jak nie dociera. Ale jeszcze raz: uważam, że Watchmen jest trudnym do sfilmowania dziełem przez nagromadzenie elementów przy końcu każdego zeszytu i potem ich pojawienia się w innych częściach komiksów, itp. Wolałbym by Snyder zrobił film, który tylko by się inspirował komiksem i miał ten sam temat - wojna nuklearna. Tak moim zdaniem byłoby dobrze.
"Podtrzymuję to co powiedziałem. Filmowy X-men jest niestety ograniczony do postaci Wolverine`a i tylko on jest wyraźnie zarysowany w całej serii."
W dwójce to chyba na plus, bo ta częśc skupia się na genezie Wolverine'a.
"Bo wybacz ale rozterki miłosne Rogue czy przejście na ciemną stronę Pyro są jakimś nieporozumieniem. "
Nie są nieporozumieniem. Rogue zachowuje się jak nastolatka i dobrze, Pyro zmienia stronę - naturalne, przecież już na początku widać, że siedzi w nim coś złego. Na pewno więcej się znajdzie w tej części niżeli w żadnej innej.
"I jednego nie mogę zrozumieć.
Kochasz komiks. Filmu nie. I dobra."
To chyba oczywiste. Pisałem już "czemu" więc nie wiem czemu się dziwisz. Watchmen jest hollywoodzki i czuję to na każdym kroku i to mi bardzo przeszkadza.
"Ale daj innym go lubić lub kochać jeśli taka ich wola."
Wszystko zostało powiedziane, przewałkowane, ale co prawda mógłbym bardziej przemielić ten film ale to już specjalnego sensu nie ma.
"Więcej emocji dostarczyła mi przemiana W stareńkim Supermanie niż w młodzieżowym Spidermanie."
Z tym się zgodzę, ale drugim Spiderem nie pogardzę xD
Drugi Spider jest najbardziej żenującą częścią (nie mówię, że najgorszą, ale humor w tym filmie to porażka), więc nie wiem czym się tak podniecasz.
Przepraszam za przerwę - robota.
"To po co go ekranizować? Jets nie do sfilmowania, pisałem wcześniej o tym, dlaczego to nie ma sensu i masz rację - nie ma sensu się powtarzać jak nie dociera. Ale jeszcze raz: uważam, że Watchmen jest trudnym do sfilmowania dziełem przez nagromadzenie elementów przy końcu każdego zeszytu i potem ich pojawienia się w innych częściach komiksów, itp. Wolałbym by Snyder zrobił film, który tylko by się inspirował komiksem i miał ten sam temat - wojna nuklearna. Tak moim zdaniem byłoby dobrze."
Zawsze będzie tak, że jednemu się spodoba drugiemu nie. Nikt jeszcze nie znalazł złotego środka i filmu odpowiadającego każdemu gustowi. Analogiczna sytuacja była z Władcą pierścieni. Jackson zrobił film po swojemu i pomimo, że oparł go w głównej mierze na książkach to wprowadził zmiany, które jednym pasowały innym nie. Tu jest tak samo. I jeśli Snyder wykonałby tylko luźną adaptację Watchmen to dyskusje byłyby w tym samym miejscu. Tobie taka konwencja by odpowiadała. mi już nie. Bo wyszłaby taka właśnie papka nijaka. Ale to są właśnie gusta.
"W dwójce to chyba na plus, bo ta częśc skupia się na genezie Wolverine'a."
Z tym, że seria nie była tylko o nim. Nie ukrywam, że w bardzo dużym stopniu opierała się na tej postaci ale wyszło kilka znakomitych serii, które można było ująć w filmie (np. Apokalypse, lub X-cutioner`s song).
"Nie są nieporozumieniem. Rogue zachowuje się jak nastolatka i dobrze, Pyro zmienia stronę - naturalne, przecież już na początku widać, że siedzi w nim coś złego. Na pewno więcej się znajdzie w tej części niżeli w żadnej innej."
I znowu kwestia gustu. Dla mnie za bardzo uproszczone. Z dzieciaka, który w filmie ma na oko lat 16 wygląda na 19 a zachowuje się jak 12-latek zrobiono błyskawiczna przemianę w fightera.
Pozdr.
Zgodzę się, film trudny i długi. Dla mnie nic szczególnego. Wybitniejszy niż wszystkie spidermany, ale za to gorszy niż dwa nowe batmany. No cóż, "Siedem" i "Podziemny krąg" też mnie nie zachwyciły a rzekomo arcydzieła.
aPosing, "Watchmen" jest nieporównywalnie gorszy od Batmanów Nolana, również od Batmanów Burtona jest słabszy.
Powiedz mi proszę co jest lepszego w Mrocznym Rycerzu? Film który jest teatrem JEDNEGO aktora (oczywiscie aktorsko jest film na przyzwoitym poziomie, ale nic poza tym) porównujesz do filmu który jest genialny w każdym calu. Mroczny Rycerz podobał mi się ale umiarkowanie, Watchmen za każdym razem doprowadza mnie do euforii kiedy go ogladam. DK jest filmem typowym, takim który wyróznia sie jedynie postacia Jokera sposrod innych tego typu produkcji. W Strażnikach wyróżnia się praktycznie wszystko.
Swoją drogą nie porównujmy Watchmen do batmanów Burtona.. To zupełnie inna liga, nie chodzi o to czy lepsza czy gorsza, sa to filmy po prostu calkowicie odmienne.
A jesli chodzi o samego Pana Nolana (tu wracam do tematu "mrocznego") to coz.. biorac pod uwage jego najnowszy film (INCEPCJA) pokazal, ze w batmanie sie nie wykazal ;)
W TDK jest wszystko lepsze od Watchmen, począwszy od genialnej fabuły, którą niestety Watchmeny nie mogą się pochwalić, gdyż twórcy z braku pomysłu na główną akcję zaśmiecili film nudnymi scenami z przeszłości bohaterów i tak jest przez ponad połowę filmu. Klimatu Watchmeny nie mają żadnego a bohaterowie są nudni, jak postacie z fantastycznej czwórki. Z kolei Pan Nolan pokazał nam prawdziwą problematykę Mrocznego Rycerza, zachowanie ludzi w przypadku triumfów i niepowodzeń bohatera oraz dążenie wszechświata do równowago w każdej materii (w tym przypadku dobro i zło, zło nie może istnieć bez dobra i na odwrót-tłumaczy to jak w świecie gdzie istnieje ktoś taki, jak batman pojawił się ktoś taki, jak Joker). Co do samej postaci Jokera jest rewelacyjna, obok Lectera i Bates'a najlepszy psychopata w dziejach kina. Nolan to genialny reżyser więc i film został genialnie wyreżyserowany, 150minut mija w mgnieniu oka, gdyż Nolan zafundował nam niekończącą się akcję, tragedię bohatera i takie niespodzianki, jak np. śmierć Rachel. Przy Watchmenach niestety nie mamy nic ciekawego, aż do momentu końcowego, tam jedyna ciekawa postać filmu Veidt zafundował nam coś ciekawego. Jak już wspominałem reszta postaci jest nieciekawa niczym postacie z Fantastycznej czwórki. No i zapomniał bym dodać, że komiks jest znacznie lepszy. I radziłbym nie pisać więcej takich pierdół, że watchmeny są lepszy od tdk, albo tdk przy watchmenach do bajka dla dzieci bo tak nie jest. O genialności filmu decydują również krytycy i widzowie, nie znajdziesz portalu filmowego bądź magazynu gdzie Watchmeny dostałyby wyższą notę od TDK, więc jeśli niedostały to raczej nie są lepsze od TDK. Oczywiście są różne gusta i każdy lubi to co lubi, ale szydzenie z innych obrazów, jeśli są tak dobre, jak TDK jest nie na miejscu, po za tym i tak nie spowoduje to, że Watchmen nagle staną się genialne, lepiej pisz dlaczego są dobre a nie, że inne filmy są złe.
Hehe, kolego, wiesz o czym piszesz? Nudne sceny z przeszłości bohaterów? I ty mówisz, że czytałeś komiks? No chyba nie bardzo, bo połowa komiksu to także "nudne sceny z przeszłości bohaterów", więc w filmie to znaleźć się musiało, inaczej byłaby to marna ekranizacja. Już nie wspominam o tym, że te sceny był arcyciekawe. Brak klimatu? No to tu już dojebałeś do pieca, to jeden z najbardziej klimatycznych filmów świata i na pewno bardziej klimatyczny od TDK. Nieciekawe postacie? Pff, każda postać była bardzo ciekawa, zwłaszcza genialny Rorschach, który był ciekawszy niż wszystkie postacie z TDK razem wzięte. Uwielbiam TDK i również daję mu 10/10, ale do Watchmenów ma się nijak, bo Watchmen to film ambitny, w którym na przód wysuwa się problematyka dzisiejszego świata. TDK to genialny film akcji, w którym jest dużo wątków, mających na celu udawanie filmu bardzo ambitnego, jednakże jest to tylko rewelacyjny film akcji z inteligentną fabułą i genialna postacią Jokera, jednakże do problematyki Watchmenów, która ogarnia cały świat, a nie tylko pojedyncze postacie jak w przypadku TDK, to Batman ma się nijak. To z całą pewnością lepszy film od Batmana pod każdym względem, co nie zmienia faktu, że Batman również jest świetny. Ale nikt, niczym mi nie udowodni, że TDK to lepszy i głębszy film od Watchmenów, bo tak po prostu nie było, nie jest i nigdy nie będzie. A zdanie krytyków i amerykańskiej widowni to mam głęboko w dupie, bo oni na filmach znają się tak jak moja babcia.
To jeśli TDK jest tak strasznie słabszy od Watchmen to czemu dałeś mu 10?
TDK we wszystkim jest lepszy od Watchmen, postacie są bardziej ciekawe, zresztą to nie był problem gdyż w Watchmen oprócz jednego gościa nie ma nikogo ciekawego. Nie tylko u amerykańskich krytyków i widzów ma wyższe oceny TDK od Watchmen, po za tym Ci amerykańscy krytycy znają się na filmach lepiej niż ty. Watchmen ambitnym filmem, a to dobre:)
Przy okazji, nie pisz do mnie "kolego".
Nieciekawe postacie? Brak klimatu? Nieciekawe i nudne dialogi? Radzę jeszcze raz obejrzeć (ze zrozumieniem) a nie paplać trzy po trzy.
Nie mam na razie zamiaru obejrzeć go jeszcze raz, ponieważ jest masa filmów, których jeszcze nie widziałem, zapowiadających się znacznie ciekawej od Watchmen (Tokijska opowieść, Ofiarowanie, Fanny i Alexander, Spragnieni miłości itd) Przy okazji, Watchmen nie jest na tyle ciężkim filmem, aby go nie zrozumieć, po prostu nie przypadł mi do gustu, tak, jak powinien.
Pozdrawiam:)
A ja mam zamiar właśnie to zrobić w ciągu najbliższych kilku dni, bo film ten jest na tyle genialny, że zapiera mi dech w piersiach jak mam okazje go oglądać i nie widziałam lepszej adaptacji komiksu, nie widziałam lepszego filmu tego typu.
Film jest bardzo specyficzny i za to go cenie, nie trafia do mas ;)! nie jest filmowym odpowiednikiem Lady Gagi za co kłaniam się Snyderowi ;)!
Amen.