Co za chłam i w dodatku długi. Absolutnie 1 gwazdka...
Spróbuj obejrzeć jeszcze raz jak już skończysz podstawówkę. Może wtedy bedzie lepiej.
Oczywiście, że nie. Cały czas powtarzam ostatnią klasę. Pewnie dlatego, że zamiast książek czytam komiksy o Watchmen'ach. Tym samym nie mogę się już doczekać się mojego "podstawówkowego" światopoglądu, który osiągnę jak ją ukończę. Dopiero wtedy będę mógł zrozumieć tego gniota...
Dzięki za Twoje miłosierdzie i współczucie. Na pewno zastosuję się do Twoich cennych rad i zaleceń...
Jedna gwiazdka ????????!!!!!!!!!!! Człowieku, może nie bierz się za oglądanie takich filmów. Polecam ci Arabelle, tam dasz pewnie 10 !! Watchmen to jeden z lepszych filmów tego roku !!!!!! 10/10
Faktycznie Arabella była bardziej wiarygodna niż facet w szmacie na pysku i błękitny ekshibicjonista (który niby mógł wszystko - ale tego nie robił.). Nudne goowno eXtraklasy dla przedszkolaków!
Jedna gwiazdka? No to gratuluję. Owszem, nie wszystkim musi się podobać konwencja. Nie wszystkich musi pochłonąć klimat. Nie każdy musi mieć choć trochę umiejętności myślenia. Ale, do cholery, według mnie niemal każdy element filmu był wykonany perfekcyjnie. Na pewno każdy znajdzie COŚ, co mu przypadnie do gustu. Do wyboru są: brak hollywoodzkich gwiazdek, tylko mniej znani aktorzy, którzy POTRAFIĄ grać, naprawdę interesująca, wielowarstwowa fabuła, bardzo dobre zdjęcia oparte na kadrach z komiksów, dojrzały, zimny klimat, dźwięk, efekty specjalne, muzyka (od Dylana przez Cohena aż do Hendrixa), do tego jedna z najlepszych czołówek filmowych wszechczasów.
Naprawdę nic, Rob_Rock, Ci tu nie przypasowało? NIC? Naprawdę podziwiam twoje miażdżące argumenty. Lepiej skup się na szkole, poczytaj parę książek, nabij sobie trochę punktów inteligencji. Potem możesz oceniać filmy.
No, no, no... Dziękuję za reprymendę - zwłaszcza do zalecenia odnośnie "skupienia się na szkole, poczytania paru książek i nabicia sobie trochę punktów inteligencji". Tjaaa... Nie rozumiem czemu u licha mieszasz czytanie książek do filmiku opartego na KOMIKSIE? Zaiste czy wg Ciebie, naprawdę trzeba mocno się uczyć w szkole aby dostrzec wyrafinowaną głębię tego żałosnego i naiwnego filmiku? Pytasz o argumenty - a juści proszę oto one: 1. Infantylna do bólu fabuła dorównująca filmowemu Xmen (jakieś brednie i charczenie o atomowym konflikcie - to było dobre w czasach zimnej wojny). 2. Absurd przebierańców w pelerynkach i śmiesznych - a raczej żałosnych strojach, którzy mają problemy emocjonalne - to już lepsi - o niebo - byli bohaterowie animowanego "Iniemamocni". 3. Inż. Mamoń zapewne by to określił jako nudę, permanentną nudę wraz z zarzutem, że nic się ciekawego nie dzieje. Filmik zalatuje TANIM NAIWNYM PLASTIKIEM jak zdecydowana większość ostatnich produkcji opartych na komiksach. Tak naprawdę to z filmów zrealizowanych na podstawie komiksu za ważną i niebanalną uważam ekranizację Punisher'a z Dolph'em Lundgren'em z 1989r. oraz film 300.
Na zakończenie dodam, że bardzo mi się nie chciało odpowiadać na kolejny schematyczny post w którym ocenia się forumowicza (czyli mnie) a nie film. Jest to nie tyle męczące, co baaaardzo nużące. Panie imperialny Palpatine, musisz zrozumieć podstawową ideę tego forum - to jest forum o FILMACH na którym ocenia się FILMY... Osobiście nie jestem ani autorytetem ani nie jestem idealny by rościć sobie prawo do oceny innych osób. Natomiast jako konsument ruchomych obrazków mogę - a nawet powinienem rugać je do cna - zwłaszcza gdy są banalną popłuczyną bredni i absurdów - jak ten film. Fakt negacji przeze mnie tego filmidła nie jest uzasadnieniem do oceny mojej osoby zwłaszcza, że przy założeniu, że film jest jedną ze sztuk poglądy i oceny konkretnego dzieła (lub knota) zazwyczaj są różne. Dziwne by było gdyby wszystkim nez wyjątku coś się podobało. Poza tym byłoby to skrajnie nudne...
zakładając taki a nie inny temat, z takimi a nie innymi argumentami uzasadniającymi ocenę, na twoim miejscu nie dziwiłabym się takiemu najazdowi na twoją osobę, gdyż ponieważ albowiem że, takowe tematy są na ogół zakładane przez tzw 'dzieci' (chodzi o stan umysłowy ;))..
No dobra, Roby_Roczek, wygadujesz takie pierdoły, że... Dobra, inaczej.
Nie chce mi się z Tobą gadać. Nie mam ochoty Ci czegokolwiek tłumaczyć. Od tego są rodzice. Na zakończenie przeczytaj jeszcze raz swój post:
"O kur*a! Dawno się tak nie umęczyłem! Co za chłam i w dodatku długi. Absolutnie 1 gwazdka..."
... i spróbuj zrozumieć, że coś takiego nie nadaje się na ten portal. A wraz z tym postem - jego twórca.
To jest odpowiedź zarówno do Ciebie jak i po części do Imperatora z postu poniżej...
Gratuluję retrospekcji mojej osobowości na podstawie wyrażonej przeze mnie negatywnie skrajnej oceny słabego filmidła. Czy mam przez to rozumieć, że metodologia nauk społecznych została "wzbogacona" o kolejne narzędzie badawcze? Lubię uprawiać rasową "donkiszoterię" więc jeszcze raz (z uporem MANIAKA) zwracam uwagę na ocenianie filmów. Czy to jest trudne? Czy może chodzi o brak argumentów? Proszę o jakieś pozytywy tego filmiku.
Jeśli ktoś mi ma za złe, że oceniam chłam radykalnym stwierdzeniem dając AŻ jedną gwiazdkę to są tylko DWA aspekty tej sytuacji:
1. Byłem bardzo szczodry.
2. Też mógłbym się przyczepić w stosunku do osoby, która pisze dla przykładu: "super film - daję 10/10". Dlaczego nikt nie przyczepi się do takiej osoby proponując jej przedszkole? Przecież w/g Was wypowiedź jest banalna oraz nie zawiera jakichkolwiek argumentów. Czy można zatem zaryzykować twierdzenie, że brak Wam obiektywizmu?
musiałbyś zebrać wyniki i sprawdzić czy możesz oszacować na całą zbiorowość :p to tak a propos poruszanej przez ciebie kwestii metodologii nauk społecznych.
do rzeczy.
pokrótce, bo nie chce mi się dłużej póki co.
twoje powyższe punkty.
1. głęboko fabuła przewyższająca chyba fabułę każdego innego filmu na podstawie konfliktu. jakbyś się skupił to mógłbyś zauważyć ponadczasowość i metaforyczność zagadnienia 'wielkiego zagrożenia'. ważkie wątki: czy jednostka może decydować o losach innych. czy ma prawo ustalać granicę między dobrem, a złem. czy uprawnione są czyny powszechnie rozumiane jako 'moralnie złe, niewłaściwe' w celu osiągnięcia 'większego dobra' (to wszystko idea swoistego nadczłowieka nietzschego) - to było dla mnie w filmie najistotniejsze; można też się doszukać wielu innych; m.in. kwestia przystosowania jednostki do życia w społeczeństwie, odpowiedzialność związana z bycia 'wyjątkowym', funkcjonowanie różnych postaw w danej sytuacji (cynizm, idealizm, pragmatyzm). starczy.
2. stylistyka jest jaka jest. może ci się nie podobać. co zrobić. powinieneś jednak wiedzieć, że fabuła filmu (a więc i komiksu) jest pewnym podsumowaniem historii amerykańskiego komiksu. miejscami przebrzmiewająca pastiszem. no ale, jako że komiks to nie jest medium cieszące się większym poważaniem w polsce, to potem takie posty. co zrobić (po raz drugi) // rozumiem, że ty nie masz problemów emocjonalnych. w sumie nie zazdroszczę. z nimi jest ciekawiej.
3. tu nawet nie ma co komentować. zarzucasz brak konkretów w wypowiedziach osób zachwalających film samemu pozostając bardzo konkretnym (<== tak, to ironia).
Do koper_6
1. Napisałeś: "głęboko fabuła przewyższająca chyba fabułę każdego innego filmu na podstawie konfliktu".
Jeszcze raz:
- Głęboka fabuła przewyższająca chyba fabułę każdego innego filmu na podstawie KONFLIKTU? Proszę Cię abyś przeczytał co najmniej trzy razy to zdanie i się nad nim zastanowił. Z uwagi na powyższe, podarowałem sobie dalszą część zawartej przez Ciebie treści w pierwszym punkcie.
2. Na podstawie czego stwierdzasz, że ja nie mam "problemów emocjonalnych"? Czyżby kolejna "psychoanaliza" na podstawie mojego osądu tego filmidła - cholera ależ tu groźnie się robi ;) Poza tym, co to ma do rzeczy? Dopatrzyłem się też aluzji wynikającej ze zdania: (...) "no ale, jako że komiks to nie jest medium cieszące się większym poważaniem w Polsce, to potem takie posty" (...). Byłem chorobliwym komiksiarzem, uwielbiam też te starsze, jak Thorgal, Yans, Tytus, Kajko i Kokosz, Spiderman Punischer...
3. Aby uprościć i uwypuklić MÓJ konkret - BANAŁ! Ten film jest skrajnie infantylny. Czy naprawdę ktoś "kupuje" błękitnego kolesia "Boga" co to lata z "fibakiem" na wierzchu, rżnie panienę w kliku swoich kopiach, wygaduje patetyczne bzdury oraz jawi się jako szlachetny, strzelając wcześniej "prądem" do żołnierzy (niczym Imperator z Gwiezdnych Wojen - ale ten miał chociaż nieco elegancji i zakrywał przyrodzenie). Powiem więcej, ten koleś biega po Marsie budując jakieś kryształowe "UFO" (NASA dostała przez to na pewno kompleksów) oraz opala się na powierzchni Słońca. Niby wszystko może - jest tutaj a zarazem wszędzie - czyli jest Bogiem. Co na to poczciwina Chrystus? Może oni się znają, chodzą razem na piwo i robią wyścigi w bieganiu po wodzie...
Dlaczego nikt inny nie chciał zostać takim macho? Przecież wystarczyło wejść do tej kabiny i doznać tam jakiegoś bzdetnego napromieniowania - czy jakiejś innej wymyślonej bzdury...
Jeśli koleś mógł wszystko, to czemu angażował się "na bieżąco" w RĘCZNE wykonywanie zadań? Przecież mógł wygodnie siedzieć przed kominkiem, palić blanta, pstryknąć palcami, a rzeczy działyby się już same. BZDURA i IDIOTYZM tak skrajny, że nawet po obaleniu kilku piw nie włączył mi się taki poziom surrealizmu aby "wciągnąć" te bzdety. Pewnie musiał bym się upalić i to dobrze...
Czepiam się najchętniej tego niebieskiego pajaca, gdyż reszta "fabuły" to nadęte teksty i BEŁKOT mający na celu ukazanie rzekomej głębokiej i ważnej kwestii zawartej w filmie (w połączeniu z zabawnymi i plastikowymi uniformami aktorów). Czy naprawdę Wy to kupujecie? Chcecie doszukiwać się istotnych i ponadczasowych głębokich rozważań? To nie doszukujcie się ich na siłę w PLASTIKU, tylko sięgnijcie po np. Odyseję Kosmiczną lub Lot nad Kukułczym Gniazdem. Wszystko tam znajdziecie i to na poważnie, bez żałośnie zabawnego idiotyzmu jakim jest ten film. Na koniec dodam, że to słabe filmidło, paradoksalnie wzbudziło moje emocje - opierają się one na politowaniu do autorów tego "dzieła"...
he. mój błąd. oczywiście, na podstawie komiksu. ale że przeszkodziło ci to 'z uwagi na powyższe' ustosunkować się do moich przemyśleń, to już twój problem.
na pewno byłbyś pierwszym, który poddałby się takiemu napromieniowaniu. manhattan jest jaki jest. gdy toczy się już akcja filmu jest zobojętniałą istotą, której 'w gruncie rzeczy' wisi to co się dzieje dookoła niej. mówiąc najprościej.
i znów konkretna argumentacja. to lubię.
Nie chodzi już o to czy "mu wisi czy nie" - chociaż w filmie mu wisiało i jedno i to drugie - niebieskie...
Chodzi mi o ukazany poziom ABSURDU tych wszystkich historii i zdarzeń...
"jakieś brednie i charczenie o atomowym konflikcie - to było dobre w czasach zimnej wojny"
To, że nie ma Zimnej Wojny to nie znaczy, że nie można się do niej odwoływać w filmach, książkach/komiksach, muzyce itp. A, jak to określiłeś, "brednie i charczenie" o atomowym konflikcie mogą się wydawać idiotyczne w tym filmie, nie wiem jak bardzo Snyder. Znam tylko komiks i nie zamierzam go sobie popsuć tym gejowskim chłamem.
A poza tym mnie też drażnią takie lajki, które dają temu filmowi 10/10 a np. komisku nie mają zamiaru czytać. To tak samo jakby ktoś obejrzał "Pana Tadeusza" Wajdy a nie przeczytał książki i dał 10/10 czy inną wyższą notę. Komiks miażdży film, zdobył wiele nagród i ogólnie uznawany jest za jedno z najważniejszych osiągnięć gatunku. Film raczej takiego sukcesu nie powtórzy jeśli chodzi o treść i głębie.
Acha, i 10/10 to raczej daje się takim filmom jak "Lot nad kukułczym gniazdem", "Wielka włóczęga" czy "Odyseja kosmiczna 2001". Tak w ogóle to "Lot..." z #4 spał na #17 nie wiedzieć czemu a "Odyseja..." chyba też gdyż była zbyt tajemnicza, intelektualna i przepełniona symbolami bez jakiejś konkretnej fabuły. Chyba wybiła Dwunasta...
Ale duuuużo kropek, rozumiem, że gdzieś tam miały byś jakieś dalsze zdania lub argumenty, ale pewnie nie wyszło. W każdym bądź razie wiedzę, że liczy się każdy znak. Traktuję to jako ZACNE wypełnienie przez Ciebie treścią białego pola...
Do asdfghjklop1:
W tym momencie zaprzeczasz sam sobie. Piszesz że inni oceniają film nie znając komiksu, a ty film już spisałeś na straty nawet go nie oglądając. Ja temu filmowi dałem 10/10 i jako fan komiksu ( również Strażników ) zrobiłem to z czystym sumieniem. Nie będę się rozpisywać dlaczego, bo i tak znajdziesz jakąś kontrę i ta dyskusja do niczego nie doprowadzi. Wiem tyle że po oglądnięciu filmu czułem klimat komiksu Moora. A ty oglądnij najpierw film a później o nim dyskutuj i nazywaj gejowskim. I nie wypowiadaj się w imieniu komiksiarzy bo większości z nich ten film się podobał.
Całkowicie się z Tobą zgadzam - po prostu trafiłeś w "dychę". Natomiast co do Lotu... to też masz rację. Parę miesięcy temu, sam oceniłem ten film na 10...
Skoro twoja stara tłukła cię patelnią po ryju i dlatego jesteś dzisiaj niedorozwinięty i skrzywdzony to spadaj z tego forum i idź oglądać Spider-mana.
Szczerze? Jak dla mnie to prowokacja i podpucha :) "za długi" ten argument nie może być napisany serio :) Jeszcze brakuje do tego argumentu "za inteligentny" :)
No ale jeśli to nie podpucha... cóż twój gust i ja to szanuję. Dla mnie film genialny. Pozdrawiam fanów, antyfanów i neokidy kochające Hajk skul mjuzikal xD
Taaaaa... bardzo szkoda. Ale spokojnie "Co za chłam i w dodatku długi. Absolutnie 1 gwazdka..." to jest dopiero analiza filmu! :)
Nie, to zacytowałeś to był tytuł tematu wątku. Wydawało mi się, że jest to oczywiste. W stosunku do czegoś co jest wybitnie słabe nie pisze się elaboratów... Poza tym jesteś trochę niesprawiedliwy. Gdybyś przeczytał CAŁY wątek to byś stwierdził, że swoją negację wyraziłem bardzo obszernie... Hmmm... Jak dotąd nie poznałem Twoich argumentów uwielbienia dla tego filmu...
Przejrzałem to co napisałeś. Przeczytałem też to co widnieje pod moim wpisem i tak się zastanawiam, czemu wymagasz ode mnie analizy tego "wybitnie słabego" filmu? :) Jeśli chciałeś żeby forumowicze analizowali dla Ciebie ten film to trzeba było to zaznaczyć w temacie. A co do mnie to wyraziłem się na temat, prowokacyjnego tytułu wątku. Jeśli naprawdę taka jest twoja ocena filmu to ok, mało mnie obchodzi dlaczego. Tak go postrzegasz i koniec, ja postrzegam go inaczej i tłumaczenie dlaczego to zwyczajnie strata czasu i czysty debilizm. To nie jest debata na temat np istnienia Boga, gdzie ktoś może kogoś przekonać. To jest TYLKO film i cały ten obustronny bulwers jest dla mnie zwyczajnie niezrozumiały. Chyba tylko polacy potrafią się żreć o takie idiotyzmy.
Pozdrawiam :)
Tak spojrzałem na filmy które oceniałeś Rob_Rock, też lubię Eastwooda, ale że dałeś Terminatorowi Ocalenie 10/10... Stary... To jest film na który czekałem dobre trzy lata a oni z niego zrobili bajkę dla pięciolatków... Ale spoko to twoja ocena i twój gust, dobrze że chociaż komuś się ten Terminator podobał... Ja wolę jednak Terminatory Camerona ;P
Pozdrówka :)
Tenenit, no jak rany...
Nie kapuję? Jak to żreć? Czy ja Cię rugam? Gadamy sobie o filmie - ot co.
Ja go neguję, a Ty masz po prostu odmienne zdanie...
Chyba o to chodzi na forum o filmach?
Może czegoś nie rozumiem i powinniśmy raczej nawijać o metodach uprawy buraków...
Co do T4. Też na to czekałem. Ja spodziewałem się totalnej chały. Ale przyjąłem następujące założenie. Biorąc pod uwagę, że czwarta część to pozostałości i popłuczyny po wcześniejszych produkcjach oraz przyjmując fakt, że z tak wyeksploatowanego już do cna tematu (3 części) scenarzysta wykrzesał jeszcze jakiś względny kotlet (fakt że ze zmielonego woła razem z kopytami) to chwała mu za to, że przy tak niewątpliwie trudnym zadaniu jakim było zrobienie T4 uzyskał taki efekt. Za to ta dycha...
No tylko że 10 to moim zdaniem za dużo, może dla reżysera 9/10 bo odwalił kawał dobrej roboty ale dla scenarzysty baty, kopniaki i pranie po pysku.
1. Już na początku walą nam tajemincę między oczy tą sceną uśmiercenia głównego bohatera "Ej ludzie on będzie cyborgiem!" A pod koniec wyjaśnienie dlaczego jest cyborgiem... nie no bez jaj ja się domyśliłem już na początku... I nie dlatego że jestem jakiś super bystry, ale dlatego że to było super płytkie...
2. Potem ta mała czarna dziewczynka... Na cholerę ona w filmie? Żeby był poprawny politycznie?
3. O scenie "wejścia" Arniego to już raczej za dużo mówić nie trzeba... Śmiech ludzi w kinie powiedział wystarczająco dużo.
4. No i zakończenie w którym bohater oddaje serducho John`owi. To też było jakieś takie na siłę, jakby już nie mieli gdzie tu wepchnąć bohaterstwa...
Film za całokształt zasługuje na 5(w porywach 6) czyli takie OK... Bo był rażąco gorszy od 1 i 2... No ale był 10 razy lepszy od dennej 3. Ale ja nie jestem sprawiedliwy bo po prostu za dużo od tego filmu wymagałem.
Co do Watchmenów, nie wiem czemu aż tak Cię ten film zawiódł, może nie oglądałeś go dokładnie, może oglądałeś z nastawieniem na rozpieduchę. Ja od początku wiedziałem - to będzie dramat psychologiczny. No i właśnie tym jest ten film. BTW ktoś tam się wypowiadał że film jest gejowski xD Ten argument jest normalnie zaje*isty... Jakoś nie widziałem tam gejów a lesbijki już na początku zostają zamodowane we własnych łóżkach... Zaś "ten facet ze szmatą na mordzie" jest zdecydowanie przeciwko "tym wygadanym liberałom"...
No i wracając do samego początku - tak owszem gadamy o filmach, ale tytuł posta jest po prostu prowokacją która zdradza frustrata, którym jak mi się zdaje nie jesteś... Rozumiem że była to prowokacja do dyskusji ale bez przesady :)
Gdzieś w poście przeczytałem u Ciebie coś w stylu że takie postacie z takimi problemami już były w jakichś filmach i dlatego tego nie kupujesz...
Ok, ale podaj tytuły tych filmów, chętnie bym obejrzał coś w tym stylu ;p
Siema Tenenit
Postaram się naprędce sklecić parę zdań - zaraz lecę na browara z ekipą.
1. Masz rację i zgadzam się z Tobą. Jednakże sądzę, że chcieli pokazać (w pewnym sensie byli zmuszeni) coś nowego, aby nie powielać w kółko tego samego - robot ściga gościa, robot ściga robota itd itp. Stąd "nowość" w postaci cyborga (tak to odbieram).
2. Dziewczynka? Może miało to podnieść dramaturgię i ukazać jaki to nasz główny bohater jest rycerski i jak lubi dzieci - no może nie tak bardzo jak Roman Polański ale na przykład w takim charakterze jak to robił Arnold w Gliniarzu w Przedszkolu :))
3. Nieee... No sorry. Tu się nie zgodzę. Daję słowo, że też byłem na tym w kinie i sala BIŁA BRAWO. Ja to odebrałem jako swoisty hołd dla Arniego. Pysk mi się cieszył, ze znowu ujrzałem tą mordę przez te kilkanaście sekund z tym szczególnym wyrazem twarzy (swoją drogą animacja na wysokim poziomie - przez chilę myślałem że to Arnold!) - cholera może jestem zbyt sentymentalny - w każdym bądź razie odbieram to jako PLUS!
4. ABSOLUTNIE się z Tobą zgadzam! Na to samo zwróciłem uwagę. Odebrałem to jako skrajną tandetę, która rzekomo miała wymusić chyba jakieś łzy czy coś? Naprawdę przesadzili starając się ukazać tego kolesia jako super szlachetnego nieszczęśliwego dupka, po którym będziemy długo płakać i opowiadać legendy.
OK. Lecę dalej...
Czemu zawiódł mnie TEN film? Może dlatego, że wcale na niego nie czekałem i nie wiedziałem z czym będę miał do czynienia, może też dlatego, że nie wiedziałem, że istnieje komiks. Po prostu odebrałem to bardzo źle.
Powiem Tobie szczerze, że nie jestem skrajnym ortodoksem i chętnie przyjmę czyjś punkt widzenia - o ile przedstawi racjonalne argumenty. Podobnie zachowałem się przy "forumaowaniu" na temat ostatniego Batmana. Chyba też dałem mu ONLY 1. Natomiast trafiłem na ciekawych interlokutorów, dzięki którym ZMUSIŁEM się do kolejnej projekcji. Hmmm... Faktycznie inny punkt widzenia może dużo zmienić :)
"może nie oglądałeś go dokładnie, może oglądałeś z nastawieniem na rozpieduchę"
Nie - nie oglądałem z nastawieniem na "rozp...". A to dlatego, że jak napisałem wcześniej - ni grzyba nie wiedziałem co to jest. Na "rozp..." to liczę w najnowszym "Rambo", którego jeszcze nie widziałem i szczerze nie bardzo mnie to kręci :) Ale Pana Sly oczywiście darzę wielką sympatią...
"tytuł posta jest po prostu prowokacją która zdradza frustrata, którym jak mi się zdaje nie jesteś... Rozumiem że była to prowokacja do dyskusji ale bez przesady :)"
WoW!
Pierwsze miłe słowo!
Zarzekam się, że to nie była jakakolwiek prowokacja. Nie liczyłem, że niektórzy na tym forum TAK OSZALEJĄ! Ale co tam, niech sobie trochę poszczekają :) Nie uwierzysz, ale chciałem sprawdzić - zaraz po projekcji - czy moje odczucia odnośnie tego filmu są zbieżne z innymi widzami. Dlatego też odpaliłem to forum i stwierdziłem, że jestem jednak w mniejszości...
Odnośnie drugiego posta/u? - nie wiem jak się to odmienia...
Aby było szybciej.
Przyjmuję następujące założenia (popraw mnie jeśli są chybione). To się odnosi do "Pana Blue" oczywiście...
1. Bohater powinien mieć nadprzyrodzone zdolności.
2. Bohater nie zgadza się i nie rozumie szaleństwa otaczającego go świata.
3. Bohater jest wyobcowany.
4. Bohater cierpi z powyższych powodów.
Myślę, że powyższe założenia wyczerpują złożoność osobowości następujących postaci:
Louis - grany przez Pitt'a w "Wywiadzie z Wampirem"
Connor MacLeod - grany przez Christopher'a Lambert'a w pamiętnym "Nieśmiertelnym"
John Coffey - grany przez Michael'a Clarke we wspaniałej "Zielonej Mili"
Pozdro.
Od początku:
1. Bardziej chodziło mi o rzucenie nam w twarz już na początku "ON będzie cyborgiem". Sam pomysł połączenia cyborga z człowiekiem uważam za kapitalny, nie podobała mi się forma w jakiej nam to podano. Już od początku o tym wiemy i to jest z jednej strony złe a z drugiej, musieliby wypełnić film retrospekcjami w celu wytłumaczenia fabuły co byłoby męczące...
3. Ja też cieszyłem się z Arniego, ale wkurzyło mnie że zaraz po jego wejściu jego twarz została spalona tak, że wygladało to na nagły przebłysk geniuszu scenarzysty a zaraz potem jakby dowcip się urwał i było to takie jakieś... ni w d... ni w oko.
Co do Watchmen... myśle że niepotrzebnie się skupiłeś na "Doktorze Manhattanie". Akurat dla mnie on akurat był taki jakiś bez wyrazu. W pamięć zapadł mi Komediant i Rorschach. Komediant z początku chciał walczyć ze złymi, później w miarę zatarcia się w nim granic moralnych zaczął korzystać ze swojej anonimowości w zły sposób... Rorschach`ka po prostu nie potrafię opisać, postać mnie zwyczajnie zafascynowała.
Co do innych bohaterów przedstawianych w podobny sposób... Masz rację, ale taki sposób pokazania herosa to po prostu konwencja od której film nie odbiegał ZBYTNIO. Bo wbrew temu co mówisz nie jest płytki, ale MOŻE ta "głębokość" to moja nadinterpretacja?
Zielonej Mili nie widziałem, ale czytałem powieść King`a na podstawie której powstał :) Jak dla mnie książka genialna, a jak w fimie grał Hanks to pewnie też jest niezły :)
P.S. W tygodniu imprezujesz? Też bym tak chciał xD Ale niestety dopiero w weekend będę mógł wychylić kielicha :D
Siema!
1. Tak, tak... rozumiem co miałeś na myśli.
Hmmm... To będzie mało zręczne porównanie, ale w pewnym (dalekim założeniu) to prawie tak jak w serialu Columbo. Niby kryminał w którym nie zachowuje się żelaznej zasady, która mówi, że mordercę poznajemy na końcu. Tu wszystko poznajemy na początku - bez dociekań i zastanawiania się. Jak widać dla niektórych widów stanowi to atut.
2. Myślę, że MUSIELI mu opiec facjatę. Pan Gubernator nie jest już aktorem, a tym filmie "wystąpił" tylko gościnnie, zatem trzeba było wymyślić i zrobić jakiś "trik" aby w następnych ujęciach już się nie pojawiał...
"Rorschach`ka po prostu nie potrafię opisać, postać mnie zwyczajnie zafascynowała".
Oczywiście jak kto lubi... Mi spodobał się wątek w którym "filmowy Rorschach" jest poddawany testowi Rorschach'a...
"Bo wbrew temu co mówisz nie jest płytki, ale MOŻE ta "głębokość" to moja nadinterpretacja?"
Hmmm... Nie, to nie może być Twoja nadinterpretacja. Gdyby film był absolutnie płytki to mój osąd stanowiłby większość, a tak nie jest. Zatem powoli skłaniam się ku założeniu, że chodzi mi raczej o konwencję w jakiej to zostało przedstawione. Jednakże - jak widać można z powodzeniem ukazywać złożoność postaci w banalnej (wg mnie) konwencji komiksowych superbohaterów...
"Zielonej Mili nie widziałem, ale czytałem powieść King`a na podstawie której powstał :) Jak dla mnie książka genialna, a jak w fimie grał Hanks to pewnie też jest niezły :)"
Ja miałem podobnie - ale odwrotnie - najpierw obejrzałem Solaris (Soderbergh'a) później przeczytałem powieść Lem'a a zakończyłem obejrzeniem pierwszej ekranizacji w reżyserii Tarkowskiego...
Szczerze mówiąc jestem świadom, że to trzy trochę różne od siebie spojrzenia na tą samą sprawę. Przyjmując powyższe założenie stwierdzam, że wszystko mi się podobało (nawet pomimo dłużyzn u Tarkowskiego - scena z jazdą po autostradzie trwa KILKA minut!)
W każdym bądź razie na filmowej wersji "Zielonej Mili" nie powinieneś się zawieść...
"W tygodniu imprezujesz? Też bym tak chciał xD Ale niestety dopiero w weekend będę mógł wychylić kielicha :D"
Chciałbym mieć tak fajnie aby móc imprezować w tygodniu... Ale to tylko "wypad" na browara. Następnie o 23.00 grzecznie wracam do domu. Cholera w "łikend" raczej ostatnio nie mam czasu bo walczę z remontem w chacie...
Jeśli chodzi o T4 to chyba nie pozostaje nic innego jak czekać na wersję reżyserską, która podobno ma być bez zbędnej cenzury (scena toples, brutalność i krew) której film był poddany. Podobno również historia w wersji reżyserskiej będzie bardziej "pełna". Mam jednak nadzieję że zapowiedziany T5 będzie taki jak obiecują "Na poziomie świetnej dwójki".
Miałem już kilka razy oglądać Zieloną Milę (a to ktoś wypożyczył DVD, a to w TV miało lecieć) ale zawsze jakoś mi się nieudawało. Może teraz się uda :)
Kolejną ekranizają niewypałem był Wiedźmin z Żebrowskim(który akurat był największym plusem filmu). Książka to geniusz w czystej postaci... Film to żenujący smok(czy tylko ja uważam że wyglądał jak duża traszka?) i zero klimatu Sapkowskiego... Niestety...
Dziś sobota i po wczorajszym się z kacem męczyłem od rana, ale tak to bywa po koncertach :)
Prześledziłem może z połowę tej dyskusji i w końcu mnie jednak sprowokowałeś. Wielu ludzi starało ci się
tu odpowiedzieć tak, żebyś zrozumiał. Ale problem z tobą nie jest taki już nawet, że nie umiesz zrozumieć,
tylko zwyczajnie nie chcesz i dalej będziesz w swoim zacietrzewieniu się zachowywal jak karzeł
podskakujący na stołku, żeby górować intelektualnie nad innymi. Wielkie kompleksy malutkiego
człowieczka, ot tyle, co przez ciebie przemawia. Starasz się uchodzic tu za inteligenta a jedyne co
dostrzegasz to "łękitnego kolesia "Boga" co to lata z fibakiem na wierzchu". I jak tu z tobą dyskutować?
Każdy z twoich marnych pseudoargumentów mozna zbić od niechcenia ale tu wracamy do punkty wyjścia.
Nie uznasz, nie zauważysz, przemilczysz, odwrócisz kota ogonem i kretyńsko wyśmiejesz podając kolejny
pseudoargumencik, którego już nikomu nie będzie się chciało nawet komentować po raz setny z podobnym
skutkiem.
Nie dziwi mnie, że nie rozumiesz o co chodzi w filmie, bo jesteś nadetym pustakiem. Każdy kto ma choć
odrobinę oleju w głowie i jakieś przeżycia, emocje, moralne czy filozoficzne rozterki, dostrzeże w nim
bezgraniczną samotność Manhattana, na wskroś ludzką i skonfliktowaną wewnętrznie naturę Komedianta,
wieloznaczność działań Ozymandiasza, którego zimne kalkulacje są nie do przyjęcia dla każdego człowieka
targanego przez emocje i przez to potępiane ale z drugiej strony są właśnie przez to trafniejsze i są
efektem jego odwagi w podjęciu kroków ku wyjsciu z długotrwałego impasu mogącego zakończyć się
niekontrolowanym wybuchem i chaosem. Każdy z bohaterów inaczej odbiera rzeczywistość, nie jest
idealnie czarny, lub biały. Postawa kazdego z nich się zmienia z czasem i doświadczeniami. I każdy jest
bardzo skomplikowany, co zasługuje na ukłony w stronę twórców, że potrafili to oddać czy to w komiksie
czy w tak krótkim filmie. O samym Manhattanie możnaby tu napisać elaborat a jako postać najbardziej
odrealniona wydawałoby sie, że jest najłatwiejszy do zanalizowania. Niestety jego problemy są
nierozwiązywalne nawet dla niego i tym wiekszy jest jego dramat. Wielopłaszczyznowość postrzegania
świata doprowadza do niezrozumienia przez otoczenie i równocześnie czuje wewnętrzny opór przed
spłycaniem i fałszowaniem pełni tego obrazu w celu schlebieniu innym co doprowadza go do postępujacej
alienacji i potwornej chęci ucieczki od ludzi. Z drugiej strony w tym wszystkim pomimo przejmującego
smutku i żalu jest jego samotność i jakaś ludzka część jego istoty wywołuje w nim konflikt tożsamości.
Zadałeś gdzieś tu beznadziejnie głupie i płytkie pytanie, czemu skoro jest wszechmocny nie robi tego
wszystkiego. A po co? żeby ci schlebiać, umysłowy karle?
Do Hornedgod
No proszę jaka piękna produkcja literacka. Piszesz, że Ciebie sprowokowałem - ojej!
W stosunku do Twoich inwektyw względem mnie odpowiem pokrótce:
1. Dziękuję za ocenienie mnie jako "karła podskakującego na stołku".
2. Nie mam zamiaru górować intelektualnie nad innymi - nigdzie tego nie napisałem. Po prostu oceniam film, chcąc tym samym poznać opinię drugiej strony.
3. Jestem w/g Ciebie "nadętym pystakiem". Nieźle, chętnie przyjmę taki argument od takiego AUTORYTETU jak Ty. Jednocześnie chylę nisko czoła przed Tobą jako jednostką wybitną.
4. Umysłowy karzeł... To mi się najbardziej podobało, zwłaszcza, że to Ty dokonujesz takiej oceny :)
Jaka złość, ile negatywnych emocji, pewnie chętnie obiłbyś mi moją wstrętną mordę za to, że skrajnym sarkazmem rugam tego GNIOTA! Powiedz mi chłopie, czy naprawdę wszystko to otrzymuję od Ciebie tylko dlatego, że mam czelność ocenić i wyśmiać podrzędny film na łamach forum poświęconego filmom?
Jeśli potrafisz kogoś obrzucić błotem tylko z powodu tak błahego, to ciekaw jestem jak reagujesz w naprawdę istotnych kwestiach…
Piszesz, że Ciebie (dopiero) teraz sprowokowałem? Rozumiem, że siedziałeś wcześniej w norce i zbierałeś siły ładując akumulatorki negatywnych emocji... Wiedz, że to rozumiem i wiem, że musiało boleć... Wiedz również ku swemu zawstydzeniu, że nie mam ochoty przyjmować konwencji Twojego stylu obrażania innych (czy zatem Twój „styl” można nazwać PROSTACKIM?).
Zrozum, po prostu mnie to nie kręci. Nie osiągniesz swojego zamierzenia, poprzez prowadzenie rozmowy o takim charakterze. To nie wzbudza u mnie jakichkolwiek emocji i jest po prostu dla mnie nużące.
Jeśli choć w części mnie rozumiesz to zapewne wiesz, że sam sobie wystawiasz świadectwo.
Dlaczego zatem prowadzę z Tobą jeszcze jakikolwiek dialog?
Po pierwsze.
Otóż stukam sobie teraz w klawiaturkę, odpowiadając na Twoje obelgi, gdyż po ciężkim dniu pracy, lubię się powygrzewać przed ekranem monitora...
Faktem jest to, że do tej pory nikogo nie obraziłem, gdyż zdaję sobie sprawę z OCZYWISTEJ kwestii, że (powtarzam to dość często i do upadłego) na tym forum dyskutujemy o FILMACH. Nie oceniamy, nie obrażamy innych FORUMOWICZÓW. Do takich zabiegów wyśmienicie nadaje się "czat" na pudelku lub innym badziewiu.
Po drugie.
Jednakże muszę przyznać, że w dalszej części postu przedstawiłeś bardzo racjonalną argumentację. Zwłaszcza bardzo mi przypadł do gustu wątek w którym napisałeś o niebieskim pajacu (przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać) te oto słowa:
"Niestety jego problemy są nierozwiązywalne nawet dla niego i tym wiekszy jest jego dramat. Wielopłaszczyznowość postrzegania świata doprowadza do niezrozumienia przez otoczenie i równocześnie czuje wewnętrzny opór przed spłycaniem i fałszowaniem pełni tego obrazu w celu schlebieniu innym co doprowadza go do postępujacej alienacji i potwornej chęci ucieczki od ludzi".
Bardzo zgrabnie napisane. To wywołuje emocje, wypieki na twarzy. Teraz mam ochotę czytać dalej, wymieniać poglądy i argumenty na temat tego filmu.
Dzięki tej argumentacji wywarłeś u mnie niebywały efekt. Zastanawiam się przed ZMUSZENIEM się do ponownego seansu. Może jednak jest coś co przeoczyłem? Może powinienem się bardziej wysilić i patrzeć na ten film nieco szerzej niż przez pryzmat rzucającego się od pierwszych scen niesmacznego absurdu?
Zastanawia mnie też inna kwestia. To co napisałeś można z powodzeniem znaleźć w wielu innych filmach. Podobną chęć ucieczki od ludzi prezentował choćby "John Cofiee" z Zielonej Mili. Też miał nadprzyrodzone zdolności, czuł się niezwykle wyalienowany. Był bohaterem nierozumianym przez otaczającą go rzeczywistość. On sam nie rozumiał przy tym okrucieństwa świata, który go otaczał, dobrowolnie zgodził się na ucieczkę, i to ucieczkę bez powrotu - na śmierć. Jak widzisz jest to podobne założenie, ale w jakże pięknym filmie jakim niewątpliwie jest "Zielona Mila".
Napisałeś również, że "każdy z bohaterów inaczej odbiera rzeczywistość, nie jest idealnie czarny, lub biały. Postawa każdego z nich się zmienia z czasem i doświadczeniami. I każdy jest bardzo skomplikowany".
Zgadzam się - tak w istocie jest. Ale sposób w jaki to przedstawiono w tym filmie jest banalny. To oczywiste, że możemy się doszukać w setkach innych filmów złożoności samych bohaterów. Bazując tylko na komiksowych produkcjach możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że Spiderman również był postacią złożoną i targaną wieloma sprzecznościami. Ale w jakże banalnej formie zostało to przestawione...
Czepiam się tutaj głównie formy bohaterów, którzy mają mieć głębokie i zróżnicowane wnętrze. Nie podoba mi się "ubieranie" takich założeń w konwencję filmu, w którym występują jacyś nadprzyrodzeni przebierańcy w plastikowych (często zabawnych i kuriozalnych) strojach. Osadzeni w realiach jakiegoś absurdalnie nadętego konfliktu atomowego. To po prostu nie brzmi poważnie. Również nie wygląda poważnie. W/g mnie stanowi to skoncentrowaną papkę niedorzeczności.
Jeszcze raz powtarzam. Jeśli mam doszukiwać się i przeżywać zachwyt dramaturgii, złożoności psychologicznego tła postaci to mogę to uczynić z powodzeniem w innych WYBITNYCH filmach.
W związku z powyższym subiektywnie stwierdzam, że:
1. To co ukazano w filmie (rzekoma głębia filozoficznych wywodów i złożoność postaci) została już wcześniej ukazana, w innych filmach i to w sposób FASCYNUJĄCY. Zatem ów film jest w tej materii wtórny.
2. Posługując się paralelą stwierdzam, że nie „kupię” tego co ukazano w tym filmie ze względu na jego kuglarską i infantylną konwencję związaną z niedorzecznością jaką są superbohaterowie i cała otoczka dziecinnej tandety, która się z tym wiąże...
Idąc twoim tokiem rozumowania, równie dobrze mogę napisać, że to co wymieniłeś było zwykłą kupą, bo
Shakespeare był wcześniej a jakże wtórnym i wydumanym stosem absurdów jest "Zielona mila" w porównaniu
do "Skazanych na Shawshank". Jest dokładnie tak jak napisałem wcześniej i dalej podskakujesz na stołku a "ku
twojem zawstydzeniu" i wbrew deklarowanemu braku polemiki ze mną i stosowania podobnych chwytów
wyprodukowałeś zadziwiająco długi ze swoich bzdurnych elaboratów i w zadziwiająco podobnym tonie. Jesteś
więc równocześnie hipokrytą. A fakty są takie, że napisałeś wyraźnie, że według ciebie nie ma w tym filmie
(Watchmen) nic głębokiego, czy tam interesującego. Potem głupio się wykręcając, gdy wiele razy ci ktoś
wyraźnie wskazał że jednak coś takiego jest, piszesz o tym, że już wiele z tego było gdzie indziej. No i co z
tego? Nie każdy z wielu więcej filmów w podobny sposób traktówał te same problemy i w taki sam sposób. I
wiem, że nie nie uwierzysz ale podane głupio czy infantylnie mogą być tylko dla kogoś, kto w komiksie stanął
na myszce Mikey i wydaje mu się, że widział wszystko albo stara się przekonać o tym siebie i wszystkich
wokół.
No patrz a ty bawisz mnie coraz bardziej bo znowu przeczysz sam sobie nawet w tak krótkim zdaniu :D
O kurczaczek! Dawno się tak nie zachwyciłem!
Co za cudo i nawet nie przeszkadza, że taki długi. Absolutnie 10 gwiazdek...
O kurka! Dawno się tak nie zachwyciłem!
Co za geniusz i w dodatku odpowiednio rozbudowany. Absolutnie 10 gwiazdek...
Temat bez argumentacji, a zamiast umrzeć śmiercią naturalną koło 30 odpowiedzi się dorobił.
Skoro autor wyszukiwarką się nie posługuje, to Wy byście mogli coś ciekawego odświeżyć, bo syf jest na tym forum. Polecam np. te tematy:
http://www.filmweb.pl/topic/1101947/miracles.html
http://www.filmweb.pl/topic/1122220/Rzecz+o+muzyce+%28SPOILER+ALERT+!!!%29.html
http://www.filmweb.pl/topic/1096968/Zanim+kupisz+bilet.html
http://www.filmweb.pl/topic/1101719/Odrobink%C4%99+odchodz%C4%85c+od+temat+%C5%9 Bwietnej+adaptacji+Stra%C5%BCnik%C3%B3w.html
Fajne jest to, że zarzucając mi "dorobienie się" 30 odpowiedzi sam sobie przeczysz dodając mi 31 i tym samym "popychając" mój goowniany wątek na samą górę... Jakże jestem WNIEBOWZIĘTY, że mam tyle odpowiedzi. Jak będę miał 50 to pewnie w nagrodę dostanę toster...
Przecież nie Tobie zarzucam dorobienie się tylu wypowiedzi, a osobom Tobie odpowiadającym. Liczę na to, że ktoś zobaczy tych parę linków i może któryś z tych tematów wywlecze na górę przed Twój. Mi się już nie bardzo chce.
Jeżeli zaś plan się nie uda, to przynajmniej te linki będę miał zgromadzone w jednym miejscu, aby je jeszcze raz przypomnieć.
Cieszę się Twoim szczęściem. Może "Zieloną milę" dostaniesz na DVD, a jak dystrybutor będzie dowcipny to może i "8. milę" Ci dorzuci gratis. :)