Od razu na wstępie przyznaję się bez bicia - nie czytałem komiksu. Jednakże uważam to raczej za zaletę, która pozwala mi na ocenienie filmu obiektywnie, co nie jest do końca możliwe w przypadku takich filmów, jak np. Spider-man, X-men czy Spawn.

Pragnę także nadmienić, że komiksami zaczytywałem się jeszcze kilka lat temu, więc nie jestem jednym z tych, którzy filmy oparte na komiksach krytykuje "z defaulta".

A moja ocena jest taka: film jest nudny. Trwa prawie 3 godziny, niewiele w nim akcji, dużo flashbacków spowalniających rozwój głównego wątku; sporo niezbyt ciekawych wątków pobocznych. Przepełniony jest górnolotnymi frazesami o niczym lub po prostu bredniami (praktycznie każda wypowiedź doktora Manhattan). Efekty specjalne są niezłe, ale w dzisiejszych czasach trudno je uznać za wyjątkowo efektowne.
Co do ról aktorów... ciężko oceniać. W końcu nie czytałem komiksu. Może właśnie takie miały być? Do mnie jednak nie przemówiła żadna z nich. Nawet Rorschach.

"Watchmen" przypomina mi trochę "Sin City". Złą wersję "Sin City". Nieudaną. Tak bardzo nieudaną, że nie udało mi się wytrwać do końca.